Jest zabójczo skuteczny i tani w użyciu. Koszt wystrzelenia jednej wiązki laserowej to zaledwie 10 funtów. Po styczniowych testach poligonowych brytyjski system DragonFire został określony mianem ultranowoczesnej broni, która zrewolucjonizuje współczesne pole walki. I choć brytyjska armia miała na nią czekać jeszcze kilka lat, laser już teraz ma trafić do Ukrainy. Cel? Wzmocnić ukraińską obronę powietrzną i przetestować system w warunkach bojowych.
DragonFire to broń laserowa, nad którą Brytyjczycy pracują od kilku lat. Po raz pierwszy model został zaprezentowany w 2017 r. Początkowo program prac nad nowoczesną bronią energetyczną nie był traktowany priorytetowo. Jego zastosowanie na polu walki wydawało się odległą przyszłością – pierwotnie planowano, że pierwsze egzemplarze wejdą do użytku w 2032 r. Zgodnie z nowym harmonogramem DragonFire ma być montowany na okrętach Royal Navy w 2027 r.
Po eskalacji konfliktu w Ukrainie w lutym 2022 r. stało się jasne, że losy współczesnych wojen w coraz większym stopni będą rozstrzygały się w powietrzu. A konkretnie – w starciu z dronami, których masowe użycie jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech wojny na Wschodzie. Bezpilotowce są wykorzystywane przez obie strony konfliktu, z wysoką skutecznością. I to właśnie do zwalczania dronów (a także klasycznych pocisków, także intensywnie używanych) ma służyć system DragonFire.
Zobacz także: Ukraina nie jest jedynym krajem, który Rosja próbuje zniszczyć. Putin nie ustaje w "podpalaniu" świata
Jak działa smoczy ogień?
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
DragonFire to działko laserowe, które wykorzystuje energię elektryczną do kierowania wiązki lasera o dużej mocy. Choć szczegóły projektu są objęte tajemnicą, bo prace nad tego rodzaju bronią prowadzone są w wielu państwach (system laserowego zwalczania dronów chce mieć m.in. Federacja Rosyjska), z informacji brytyjskiego Ministerstwa Obrony wynika, że kluczowym rozwiązaniem jest technologia łączenia wielu wiązek, co pozwala na uzyskanie wiązki lasera o wyjątkowo dużej mocy i zasięgu. Udało się też opracować bardzo precyzyjny system namierzania i śledzenia celu. Całość składa się z lasera służącego do niszczenia celu, który umieszczony jest na obrotowej głowicy oraz z kamery optoelektronicznej i lasera służącego do namierzania i śledzenia celu.
Producent nie podaje do publicznej wiadomości informacji o dokładnym zasięgu DragonFire. Jednak po styczniowych testach poligonowych wiadomo, że laser jest w stanie trafić w cel wielkości monety jednofuntowej z odległości jednego kilometra.
Zgodnie z założeniami programu DragonFire ma być modyfikowany tak, by systemu można było używać w wojskach różnego typu, montując go zarówno na okrętach, jak i na pojazdach opancerzonych. W przyszłości ma być też produkowana wersja lotnicza. Do Sił Zbrojnych Ukrainy ma trafić DragonFire w wersji lądowej. Broń ta może być użyta na przykład do wzmocnienia obrony powietrznej Kijowa, regularnie atakowanego dronami i pociskami.
Tylko 10 funtów za strzał
Na czym polega rewolucyjność systemu DragonFire? Już teraz nie brakuje przecież bardzo precyzyjnych pocisków. Chodzi przede wszystkim o koszt użytkowania, który wynosi zaledwie 10 funtów za jedno wystrzelenie wiązki laserowej. Szerokie zastosowanie dronów, które obserwujemy w wojnie w Ukrainie, znacząco zmieniło nakłady ponoszone na atak i na obronę powietrzną. Wiele bezpilotowców używanych w atakach powietrznych to konstrukcje dość proste, a co za tym idzie – stosunkowo tanie. Tak jest w przypadku masowo wykorzystywanych przez Federację Rosyjską irańskich dronów Shahed-131/136.
To bezpilotowce o niskiej precyzyjności uderzenia, bo nie wyposażono ich w zaawansowany system naprowadzania, co obniża koszt produkcji. Jednak każdy z dronów przenosi głowicę o masie do 45 kg, co oznacza, że skutki uderzenia są bardzo poważne. Ataki dronów angażują ukraińską obronę powietrzną, wymuszając użycie amunicji, której koszt niejednokrotnie znacząco przekracza koszt produkcji dronów.
Problemem jest nie tylko cena pocisków, ale też ich dostępność. Ukraina stale alarmuje o brakach w amunicji do systemów obrony powietrznej. W marcu "Washington Post" donosił, że niedobór pocisków może wymusić na Siłach Zbrojnych Ukrainy zestrzeliwanie zaledwie jednego z pięciu celów. Dotychczas proporcja ta wynosiła cztery do pięciu. Według amerykańskiego magazynu, zapasy amunicji do niektórych systemów obrony powietrznej są już niemal całkowicie wyczerpane.
Według Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) słabość ukraińskiej obrony powietrznej może w najbliższych miesiącach doprowadzić do uzyskania przez Rosję znaczącej przewagi, a w konsekwencji – do zwycięstwa nawet jeszcze w tym roku. Tymczasem chodzi nie tylko o wolę polityczną do wsparcia Ukrainy amunicją, ale o fakt, że Europa nie nadąża z jej produkcją.
Wejście do gry laserowego systemu DragonFire oznacza uniezależnienie od zapasów amunicji i radykalne obniżenie kosztów likwidacji poszczególnych celów.
Zobacz także: Kulisy obrony Izraela. USA wydatnie pomogły w największej bitwie powietrznej na Bliskim Wschodzie
Zysk dla obu stron
Przekazanie przez Wielką Brytanię prototypu DragonFire Ukrainie to potencjalny zysk dla obu stron. Wielka Brytania zyskuje niepowtarzalną okazję do przetestowania systemu laserowego w realnych warunkach bojowych. Chodzi przede wszystkim o sprawdzenie rzeczywistych możliwości DragonFire. Według wstępnych deklaracji brytyjskiego ministerstwa obrony, działko ma sobie radzić zarówno z dronami, jak i z amunicją artyleryjską, pociskami manewrującymi i rakietami balistycznymi. Wykorzystanie DragonFire przez ukraińską obronę powietrzną pozwoli też na wskazanie ewentualnych słabych punktów i wdrożenie modyfikacji przed uruchomieniem produkcji seryjnej.
Z perspektywy Ukrainy DragonFire, choć w jednym egzemplarzu nie zmieni losów działań wojennych, pozwoli na znaczącą oszczędność zużycia drogiej amunicji z coraz bardziej kurczących się rezerw.