Koszty życia i utrzymania. To największe zmartwienie milenialsów i "zetek". Przedstawiciele młodej klasy średniej w większości przyznają, że żyją od wypłaty do wypłaty. Spora grupa 20— i 30-latków, choć pracuje i ma niezłe dochody, woli mieszkać z rodzicami. — Młodzi zderzyli się z rzeczywistością, której do tej pory nie znali — mówi Business Insiderowi Marek Zuber, ekonomista z Akademii WSB.
40 proc. milenialsów i 34 proc. przedstawicieli pokolenia Z przyznaje, że koszty życia są dla nich największym zmartwieniem — wynika z badania przeprowadzonego przez Deloitte na 30 tys. respondentów w 44 krajach. W tym również w Polsce.
Zobacz także: Tyle musisz zarabiać, by w swoim mieście uchodzić za bogatego [RANKING]
Utrzymanie się stanowi problem dla zdecydowanie największej grupy młodych ludzi, w tym również przedstawicieli klasy średniej. Na kolejnym miejscu są bezrobocie (w przypadku generacji Z) oraz zmiany klimatu (milenialsi). Tego jednak obawia się mniej więcej co piąty ankietowany.
Na kolejnych miejscach znajdziemy m.in. zdrowie (w tym kondycja psychiczna), przestępczość czy szeroko rozumiane bezpieczeństwo.
Z raportu Deloitte wynika również, że m.in. z powodu wysokich kosztów 56 proc. badanych żyje od pierwszego do pierwszego i nie jest w stanie oszczędzać. Co trzeci milenials nie czuje stabilizacji finansowej w swoim życiu.
W tym samym badaniu dowiadujemy się również, że bardzo duża grupa milenialsów i "zetek" na pierwszym miejscu w pracy zawodowej stawia poczucie sensu wykonywanych obowiązków oraz ich zgodność z prezentowanymi przez daną osobę wartościami. Prawie połowa respondentów przyznaje, że zdarzyło im się odrzucić ofertę pracy, jeśli godziła ona w ich ideały.
Co więcej, mniej więcej co czwarty z przedstawicieli młodego pokolenia już zmienił pracę ze względu na obawy o środowisko, drugie tyle ma taki plan w przyszłości. Podejście poszczególnych firm do zagadnień związanych z ochroną klimatu to również coś, na co młodzi ludzie zwracają uwagę przy wyborze pracodawcy.
Zobacz także: Tyle musisz zarabiać, by w swoim mieście uchodzić za bogatego [RANKING]
Ideały ważniejsze niż pieniądze?
Niekiedy walka o ideały to coś, co może być ważniejsze niż pogoń za pieniędzmi. A skoro tak, to nie może dziwić, że wciąż wielu młodych ludzi nie potrafi się usamodzielnić. W Polsce świetnie pokazują to dane Głównego Urzędu Statystycznego, który kilka dni temu opublikował raport o tzw. gniazdownikach.
Według definicji GUS "gniazdownik to osoba w wieku 25–34 lata mieszkająca z rodzicami, nieposiadająca współmałżonka i niebędąca sama rodzicem". Populacja gniazdowników nie obejmuje osób rozwiedzionych oraz wdów/wdowców.
Najnowsze dane mówią, że w Polsce jest 1,7 mln takich ludzi. To spadek w porównaniu z 2018 r., ale wciąż liczba ta oznacza, że co trzeci przedstawiciel tej grupy wiekowej mieszka z rodzicami i nie chce iść "na swoje". Przy czym częściej taka rola odpowiada młodym mężczyznom (63 proc.) niż kobietom (37 proc.).
"Największy odsetek gniazdowników wystąpił w województwach: świętokrzyskim (41 proc.), podkarpackim i lubelskim (po 39 proc.). Najmniejszy — nieprzekraczający 30 proc. — odnotowano w województwach: mazowieckim, pomorskim i dolnośląskim" — wylicza GUS.
Wschód kraju to zresztą prawdziwe zatrzęsienie gniazdowników. Gdzieniegdzie jest ich więcej niż 50 proc.
"W województwie podlaskim wartości powyżej 50 proc. osiągnęły gminy wiejskie: Sejny, Czeremcha, Jasionówka, Mielnik, Korycin, Grabowo, Lipsk (obszar wiejski gminy) oraz miasta: Rajgród Krynki, Drohiczyn, Sejny, Supraśl, Dąbrowa Białostocka i Goniądz, a w województwie lubelskim gminy wiejskie: Wisznice, Komarówka Podlaska i Podedwórze oraz miasta: Nałęczów, Tyszowce, Józefów, Zwierzyniec" — czytamy.
Jeśli zaś spojrzeć na miasta wojewódzkie, to na pierwszy plan wysuwają się Kielce i Olsztyn. Tu odsetek 20— i 30-latków żyjących na koszt rodziców przekracza 30 proc.
Na drugim biegunie znajdziemy z kolei Wrocław, Warszawę i Kraków. Tu wskaźnik ten nie przekracza kilkunastu procent.
Zobacz także: Tyle musisz zarabiać, żeby dostać 2, 3 lub 5 tys. zł emerytury
Zarabiają, ale żyją na garnuszku
Dane GUS mówią, że z rodzicami wcale nie mieszkają ci, którzy jeszcze się uczą i nie zarabiają. Liczby przeczą takiej teorii.
Spośród gniazdowników w Polsce tylko niecałe 7 proc. uczy się lub studiuje. Z kolei 63 proc. pracuje zawodowo, więc ma pieniądze na usamodzielnienie się.
Młodzież nie zostaje też w domu dlatego, żeby np. opiekować się samotnym rodzicem. Statystyki pokazują, że zazwyczaj w domu gniazdownika mieszkają oboje rodzice. Jeśli już zdarza się niekompletna rodzina, to zdecydowanie częściej jest to samotna matka niż ojciec.
Zobacz także: "Zetki" na rozmowy o pracę przychodzą z mamą
"Młodzi zderzyli się z rzeczywistością, której nie znali"
Jak twierdzi w rozmowie z Business Insiderem Marek Zuber, ekonomista z Akademii WSB, niechęc do pójścia "na swoje" może mieć źródło w dwóch czynnikach.
— Po pierwsze potężny wzrost inflacji. Ludzie 20-30 letni nie pamiętali, że to zjawisko w ogóle może być problemem, bo go po prostu nie znali. Gdy ostatni raz tak było, to oni mieli 2-3 lata — mówi ekonomista.
Jak dodaje, w Polsce kumulowały się czynniki zewnętrzne i wewnętrzne, przez co zobaczyliśmy wzrost cen nośników energii, czyli czegoś, co jest podstawowym kosztem, gdy mieszka się samemu.
— Do tego mieliśmy prawie rok realnego spadku wynagrodzeń. Po raz pierwszy młodzi Polacy się z czymś takim w życiu spotkali. Dotychczas średnie wzrosty wynagrodzeń z nawiązką pokrywały wzrosty cen, a tu nagle kubeł zimnej wody — tłumaczy Marek Zuber.
To wszystko jednak zjawiska, z którymi mierzyli się nie tylko młodzi Polacy, ale też ich rówieśnicy z praktycznie wszystkich krajów.
Drugi czynnik to już kwestia typowo polska. — Chodzi o rynek mieszkaniowy. Możemy sobie różne wskaźniki pokazywać i bawić liczbami. Prawda jest jednak taka, że nieruchomości w Polsce podrożały dramatycznie — komentuje ekonomista.
Horrendalnie wysokie ceny mieszkań, do tego drogie kredyty to coś, co potęguje strach przed samodzielnością. — Młodzi patrzą na swoich znajomych, którzy np. wzięli kredyt przy rekordowo niskich stopach i teraz nie wystarcza im na ratę. Nic dziwnego, że wygodniej zostać u rodziców — mówi rozmówca Business Insidera.
Marek Zuber zastrzega jednak, że jeśli chodzi o pokolenie "gniazdowników", to w Polsce i tak jest to zjawisko mniej rozpowszechnione niż np. we Włoszech. — Tam jednak dochodzą względy kulturowe i tradycyjne oraz szczególna relacja przede wszystkim mamy z synem — puentuje ekonomista.
Autor: Jakub Ceglarz, dziennikarz Business Insider Polska
Dziennikarz Business Insider Polska. Biznes, makroekonomia, rynek pracy
Więcej artykułów tego autora