Kiedy próbujemy przewidzieć przyszłość gospodarki USA, najtrudniej jest zdecydować, które obszary są najważniejsze do analizy. Ekonomiści i prognostycy szybko popadają w skrajności. Zdarza się, że zalew danych i chęć bycia zauważonym prowadzi do tego, że wiele osób ogłasza, że niebo spada nam na głowę lub że już za chwilę nadejdą czasy boomu. Dla banku centralnego, takiego jak Rezerwa Federalna, znalezienie równowagi między odpowiednim wsparciem i naciskiem może być jeszcze większym wyzwaniem.
- Przewidywania o możliwości recesji w USA okazały się błędne
- Fed wykazuje bardziej wyrozumiały nastrój i nie planuje podwyżek stóp procentowych
- To korzystne dla amerykańskich gospodarstw domowych i rynków finansowych
- Spowolnienie inflacji i oznaki dalszej dezinflacji wskazują na dobrze zbilansowaną gospodarkę
- Wzrost produktywności daje nadzieję na podwyżki płac bez konieczności podwyższenia cen
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
W tym roku można było w pełni dostrzec te problemy. Większość ekonomistów rozpoczęła rok z obawami, że Stany Zjednoczone w każdej chwili mogą wpaść w recesję. Przewidywania te opierały się na wątpliwych dowodach, a ponieważ amerykańska gospodarka była odporna, okazały się całkowicie błędne. Sam zawsze bałem się czegoś zupełnie innego: możliwości, że silna gospodarka ponownie wywoła inflację, zmuszając Fed do ponownego przyspieszenia podwyżek stóp procentowych.
Podczas gdy prognostycy przez cały rok się potykali, Fed zdawał się zachowywać równowagę. Obecne dane ekonomiczne wskazują na miękkie lądowanie gospodarki, czyli sytuację, w której inflacja spada, nie powodując recesji ani nagłego wzrostu bezrobocia. Przewodniczący Fed Jerome Powell wykazuje bardziej wyrozumiały nastrój. Opierając się na ostatnich wypowiedziach, możemy spodziewać się braku podwyżek stóp procentowych, nawet jeśli gospodarka nagle wykaże oznaki ożywienia.
Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo
To dobra wiadomość dla amerykańskich gospodarstw domowych, bo koszty pożyczania pieniędzy, od kart kredytowych po kredyty hipoteczne, będą stopniowo spadać. Sytuacja ta jest też korzystna dla rynków finansowych.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Przez niemal dwa lata ceny akcji spadały, podczas gdy rentowności obligacji szybowała w górę. Wraz z ustabilizowaniem się stóp procentowych, a nawet ich nieznacznym spadkiem, zwroty z akcji mają szansę wzrosnąć.
Jeśli w 2023 r. chodziło o ciężką pracę nad ustabilizowaniem gospodarki, to w 2024 r. chodzi o cieszenie się owocami tej pracy.
Czeka nas miękkie lądowanie
Wszędzie widać oznaki dobrze zbilansowanej gospodarki. Najbardziej oczywistym przykładem jest spowolnienie inflacji. Podstawowy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI), powszechnie stosowana miara inflacji, która eliminuje zmienne kategorie, takie jak koszty żywności i energii, wzrósł od czerwca w ujęciu rocznym o 2,8 proc., czyli mniej więcej o połowę w porównaniu z początkiem roku.
Na horyzoncie widać wyraźne oznaki dalszej dezinflacji. Hurtowe ceny pojazdów wskazują, że ceny samochodów używanych mogą zacząć spadać, ceny wynajmu prywatnego sugerują, że inflacja mieszkaniowa będzie nadal się obniżać, a poprawa w łańcuchach dostaw pozwala przypuszczać, że zmniejszą się również ceny podstawowych urządzeń i towarów, w tym pralek i ubrań.
Kolejnym pozytywnym sygnałem są dane dotyczące produktywności, które mierzą wydajność pracownika w ciągu godziny. Produktywność znacznie wzrosła w trzecim kwartale, osiągając najwyższy nierecesyjny poziom od 2003 r. i wygląda na to, że rośnie zgodnie z trendem sprzed pandemii. Wzrost liczby godzin pracy uległ zmniejszeniu, ale wydajność utrzymuje się na stałym poziomie, co oznacza, że ludzie osiągają więcej w krótszym czasie. Ten wzrost produktywności oznacza, że, w miarę jak pracownicy stają się bardziej wydajni, firmy mogą dawać pracownikom podwyżki płac bez konieczności przenoszenia zwiększonych kosztów pracy na konsumentów w postaci podwyżek cen.
Choć rynek pracy zwalnia, nie jest to jeszcze powód do paniki związanej z bezrobociem. Październikowy raport o zatrudnieniu, w którym gospodarka powiększyła się o zaledwie 150 tys. miejsc pracy, a stopa bezrobocia wzrosła do 3,9 proc., był rozczarowujący.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy stopa bezrobocia wzrosła o pół punktu procentowego. Wzrost bezrobocia zbliża się do reguły Sahma, która mówi, że gospodarka znajduje się w recesji, gdy średnia stopa bezrobocia w ciągu ostatnich trzech miesięcy jest o pół punktu procentowego wyższa od najniższego poziomu z ostatnich 12 miesięcy. Obecna średnia z trzech miesięcy wynosi 3,8 proc., co stanowi znaczący wzrost w porównaniu z najniższym poziomem 3,5 proc. w kwietniu, ale nie jest wystarczająco wysoka, aby osiągnąć średnią 4 proc. wystarczającą do zastosowania tej reguły.
Nie wszystkie wiadomości z rynku pracy są złe. W ciągu ostatnich trzech miesięcy średnie zarobki godzinowe dla wszystkich pracowników wzrosły o 3,2 proc. To dobry wynik dla amerykańskich pracowników, który jest zasadniczo zgodny z długoterminowymi celami inflacyjnymi Fed. Jest również wysoce prawdopodobne, że ostatni raport o zatrudnieniu zaniżał wzrost płac w sektorze pozarolniczym, bo dziesiątki tysięcy pracowników strajkowało. (Aby być traktowanym jako zatrudniony, musisz być w pracy).
Na rynku pracy utrzymuje się równowaga
Wykres: Andy Kiersz/Business Insider Źródło: Obliczenia Neila Dutty na podstawie danych Bloomberga
Póki co, to co obserwujemy na rynku pracy postrzegam, jako normalizację, a nie zwiastun coraz gorszych prognoz. Prostym sposobem na udowodnienie, że sytuacja nadal pozostaje w równowadze, jest przyjrzenie się prawu Okuna, czyli zależności między zmianami stopy bezrobocia a aktywnością gospodarczą.
Przy zmianach PKB jako miary aktywności gospodarczej, stopa bezrobocia utrzymuje się poniżej zakładanej stopy Okuna, co oznacza, że ostatni wzrost stopy bezrobocia jest mniej więcej tam, gdzie można się spodziewać, biorąc pod uwagę umiarkowany wzrost gospodarczy.
Nie bujajmy łodzią
Problemem w 2024 r. będzie utrzymanie stabilnej gospodarki. To, że teraz sytuacja wygląda dobrze, nie oznacza, że tak pozostanie.
Największym zagrożeniem dla naszej stabilności jest to, że osłabienie rynku pracy może przerodzić się w poważne spowolnienie. Problem z bezrobociem polega na tym, że jest ono nieliniowe. Stopa bezrobocia nigdy nie rośnie tylko odrobinę.
Dane historyczne pokazują, że po wzroście o pół punktu proc. stopa bezrobocia ma tendencję do jeszcze większego wzrostu. Stopa bezrobocia jest już powyżej prognozy Fed na koniec roku na poziomie 3,8 proc. Zdarzyło się to po raz pierwszy od marca 2022 r. Jeśli okazałoby się, że stopa bezrobocia może przekroczyć prognozę Fed na koniec 2024 r. na poziomie 4,1 proc., otworzyłoby to stosunkowo szybko drzwi do obniżek stóp procentowych. Fed nie wierzy, że doszło do fundamentalnych zmian w zakresie tego, co stanowi neutralną gospodarkę, więc jakiekolwiek dalsze pogorszenie sytuacji na rynku pracy byłoby sygnałem, że zbytnio zacieśnił politykę i musi zmienić kurs.
Przy umiarkowanej sytuacji na rynku pracy i obniżającej się inflacji, Fed ma mocne argumenty przemawiające za chirurgicznymi obniżkami stóp procentowych, a więc niewielką korektą polityki w celu utrzymania stabilnych perspektyw. Dynamika gospodarki i poluzowanie warunków finansowych, które obserwujemy, mogą ograniczyć liczbę cięć, ale Fed może przynajmniej uzasadnić niewielką zmianę swojego stanowiska.
W końcu szybkie spojrzenie na poprzednie cięcia stóp procentowych Fed, pokazane w naszej tabeli, sugeruje, że czas pierwszej obniżki byłby zgodny z historyczną normą.
Oczywiście istnieją też inne zagrożenia. Jeśli Fed zacznie obniżać stopy procentowe, może to ożywić aktywność do tego stopnia, że znowu pojawi się inflacja.
Najbardziej oczywistym sygnałem, że sprawy mogą pójść w tym kierunku, są warunki finansowe, czyli sygnały wysyłane przez inwestorów, które wynikają ze zmian cen akcji, rentowności obligacji i oprocentowania kredytów hipotecznych. Na chwilę obecną wydaje się, że w 2024 r. inwestorzy spodziewają się poluzowania ze strony Fed.
Oprocentowanie kredytów hipotecznych spada, ceny akcji wzrosły, a marże kredytów korporacyjnych zacieśniły się. Biorąc pod uwagę spowolnienie inflacji, które obserwujemy — to dobrze. Niepokojące może być jednak gwałtowne przyspieszenie cen aktywów, które prowadzi do wzrostu oczekiwań inflacyjnych. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło.
Co zmieniło się w mojej ocenie?
Chociaż istnieją zagrożenia, które mogą zakłócić naszą równowagę gospodarczą, to z każdą publikacją nowych danych rosną szanse na spokojny rok 2024. Oczywiście, gospodarka prawdopodobnie zwolni, ale po mocnym trzecim kwartale pewne spowolnienie było nieuniknione. Ważne jest, aby nie dać się ponieść emocjom i trzeźwo spojrzeć na szerszy obraz. Gospodarka nadal rośnie powyżej 2 proc., co prawdopodobnie wystarczy, aby stopa bezrobocia nie wzrosła na tyle, by poważnie obniżyć dochody obywateli.
Moim zdaniem w przyszłym roku wzrosły szanse na chirurgiczne cięcia stóp procentowych przez Fed (według moich szacunków ta możliwość wzrosła z 30 proc. do 50 proc.), podczas gdy szanse na dodatkowe podwyżki w przyszłym roku spadły (z 50 proc. do 30 proc.). Prawdopodobieństwo bardziej agresywnego cyklu luzowania w celu zwalczania poważniejszego spowolnienia pozostało niezmienione (20 proc.). Oczywiście są to bardzo subiektywne prognozy.
Nie jestem jednak przekonany co do agresywnego cyklu łagodzenia polityki pieniężnej, bo uważam, że ryzyko recesji pozostaje niskie. Realne dochody rosną, bilanse gospodarstw domowych są solidne, inne banki centralne na całym świecie już rozpoczęły luzowanie (prawdopodobnie wspomagając wzrost), a rząd prowadzi ekspansywną politykę fiskalną.
Jeśli mam rację i Fed obniży stopy procentowe, nawet gdy gospodarka nadal będzie rosła w umiarkowanym tempie, będzie to dla rynku akcji sytuacja podobna do nirwany. Chociaż ceny akcji już wzrosły, wiele z nich radziło sobie gorzej niż ogólny rynek. Jeśli Fed rzeczywiście obniży stopy procentowe w przyszłym roku, może to pomóc niektórym z tych słabszych spółek.
W każdym razie, gospodarka i rynki przeszły w tym roku przez prawdziwy wir: od recesji, przez brak wyraźnej stabilizacji, aż do ostrego załamania... Można porównać gospodarkę do układu między wzrostem a inflacją: deflacyjny upadek, umiarkowany wzrost i łagodna inflacja, boom inflacyjny i stagflacja. W tej chwili jasne jest, że rosną szanse na dalszy wzrost przy jednoczesnym spowolnieniu inflacji.
Neil Dutta jest szefem działu ekonomicznego w Renaissance Macro Research.
Opracowal: Mateusz Albin, dziennikarz Business Insider Polska