Mamy bardzo ciekawe sygnały dotyczące ożywienia na rynku pracy, Sejm wybrał nowy rząd, którego premier zapowiada babciowe i Radę Fiskalną. Na świecie Węgrzy negocjują miliardy euro dla siebie w zamian za odblokowanie pomocy Ukrainie, znacząco tanieje ropa naftowa, pojawiły się tez nowe dane o inflacji w Stanach Zjednoczonych. Oto pięć najciekawszych wydarzeń w gospodarce teraz.
1. Znacząca poprawa na rynku pracy — polskie firmy znowu szukają pracowników
Mamy bardzo pozytywne z punktu widzenia pracowników sygnały z polskiego rynku pracy. Z cyklicznego badania Manpower wynika, że aż 33 proc. polskich firm zamierza w pierwszym kwartale przyszłego roku zatrudnić więcej osób. O planowanych zwolnieniach mówi tylko 16 proc. z nich. Wskaźnik wyliczony jako różnica między tymi odsetkami, z uwzględnieniem korekty sezonowej, wynosi +18 pkt, natomiast rok temu wynosił on dokładnie zero. Sytuacja więc zmieniła się zasadniczo.
Zgodnie z raportem w pierwszym kwartale nadchodzącego roku największe zapotrzebowanie na nowe talenty zgłaszają pracodawcy z branży energetyki i usług komunalnych (+30 proc.), dóbr i usług konsumpcyjnych (+21 proc.) oraz sektora transportu, logistyki i motoryzacji (+21 proc.). Zwiększać zatrudnienie chcą głównie większe firmy, dla których wskaźnik przekracza +20 proc. Mikrofirmy (do 10 pracowników) mogą mówić o swego rodzaju stagnacji, ponieważ ich prognoza rekrutacyjna to +3 proc.
Gotowość do zwiększania zatrudnienia może świadczyć o optymizmie wśród przedsiębiorców i oczekiwaniach związanych z pojawiającym się w polskiej gospodarce ożywieniu. Rok temu PKB Polski spadał, dziś pojawia się coraz więcej prognoz mówiących o tym, że w przyszłym roku tempo wzrostu gospodarczego przekroczy 3 proc. Wśród czynników tego ożywienia są także inwestycje przedsiębiorstw, które zapewne po zrealizowaniu wymagają też wzrostu zatrudnienia.
Zobacz też: Tak Donald Tusk odbije TVP. Ten plan ma tylko jeden haczyk
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
2. Ropa naftowa tanieje coraz szybciej
Głównym wydarzeniem na rynkach światowych ostatnich godzin jest zaskakująco duży spadek cen ropy naftowej i paliw gotowych. Baryłka ropy Brent kosztuje już tylko 73 dol., co oznacza, że tylko od początku grudnia jej cena spadła o blisko 12 proc.
Ropa jest w tej chwili najtańsza od czerwca, podobnie wygląda sytuacja w przypadku gotowych produktów naftowych. Giełdowe ceny diesla są najniżej od lipca, a benzyny najniżej nawet od grudnia 2021 r.
Cały rynek naftowy jest od września w dość wyraźnym trendzie spadkowym. To wtedy zmianie uległy prognozy dotyczące kształtowania się popytu i podaży w kolejnych miesiącach. Wcześniej dominowało przekonanie, że utrzymywać się będzie znaczna przewaga popytu, co zapewni dalszy wzrost cen. Teraz spora część uczestników rynku jest przekonana, że będzie on bardziej zrównoważona, a może nawet to podaż będzie większa od globalnego popytu. Sugerują to chociażby dane o rosnących zapasach paliw w Stanach Zjednoczonych oraz wciąż słabe dane makroekonomiczne z Europy i z Chin.
Wczoraj na zwiększenie tempa spadku cen ropy wpływ miały też dane o inflacji w USA, które na chwilę umocniły dolara, a także nowy raport w Stanach mówiący o dalszym zwiększeniu wydobycia ropy w tym kraju. Do tego doszły dane o tym, że eksport ropy z Rosji tankowcami wzrósł do poziomu największego od lipca.
3. Inflacja w USA spadła do 3,1 proc.
Wspomniane już dane o inflacji w Stanach Zjednoczonych były z cyklu "dla każdego coś miłego". Widać w nich spadek inflacji – ten główny wskaźnik spadł zgodnie z oczekiwaniami z 3,2 proc. do 3,1 proc. Widać w nim brak takiego spadku, bo inflacja bazowa stoi w miejscu na poziomie 4 proc., co jednak też było wcześniej oczekiwane, więc nie stanowi niespodzianki. Mamy też w końcu wzrost inflacji i to nieoczekiwany, bo poziom cen w ujęciu miesiąc do miesiąca podniósł się o 0,1 proc. w listopadzie, a miał stać w miejscu.
Z raportu można więc wyciągać wnioski dowolne. W takiej sytuacji zwykle scenariusz, na który ostatecznie decyduje się rynek stojący przed wyborem jednej narracji, pokazuje, w jakich nastrojach są inwestorzy.
Wczoraj giełdy akcji uznały, że dane są optymistyczne – indeks S&P 500 poszedł w górę o 0,5 proc. i jest najwyżej od stycznia 2022 r. Dolar nieco się umocnił, bo na tym rynku inwestorzy uznali, że dane nie będą zachęcać Fed do przyspieszenia momentu pierwszej obniżki stóp procentowych. Z tego też powodu spadkami zareagowała ropa naftowa, ale już rentowności obligacji amerykańskich spadły, co oznacza, że akurat na tym rynku nikt się scenariuszem wysokich stóp procentowych za bardzo nie przejmuje.
Swoją drogą najbliższe posiedzenie Fed jest już dzisiaj, więc rynek zareagował na dane o inflacji tak niemrawo i niejednoznacznie także dlatego, że tak naprawdę wszyscy czekają na to, co powie dziś Fed. Tutaj też, jak to zwykle bywa na rynkach, zdania są podzielone.
Zobacz też: Gigantyczna kara dla Auchan
4. Gospodarcze zapowiedzi w exposé Donalda Tuska
Sejm we wtorek wieczorem wybrał większością głosów rząd Donalda Tuska, który dzisiaj ma być powołany przez prezydenta Andrzeja Dudę. Tym samym blisko dwa miesiące po wyborach zakończy się w końcu formalny proces przekazywania władzy wykonawczej w Polsce.
Tusk miał wczoraj w Sejmie swoje exposé, w którym jednak znalazło się bardzo niewiele konkretów dotyczących gospodarki. Dlatego można wymienić je wszystkie, nie rozpisując się zanadto.
Tusk podtrzymał obietnice podwyżek płac w budżetówce i powrócił po długiej przerwie do chyba już nieco zapomnianej obietnicy wyborczej dotyczącej "babciowego" w wysokości 1500 zł miesięcznie. Wszystko to może dodatkowo podkręcać popyt w polskiej gospodarce, co może pomóc we wzroście PKB, ale też utrudniać walkę z inflacją.
Pojawiły się też zapowiedzi udogodnień dla małych przedsiębiorców, takie jak urlop w płaceniu składek na ZUS czy kasowy PIT, czyli przesunięcie obowiązku zapłacenia podatku z momentu wystawienia faktury na moment faktycznego otrzymania pieniędzy za nią od kontrahenta.
Zrealizowany ma też zostać postulat od dawna wysuwany przez Komisję Europejską, czyli utworzenie Rady Fiskalnej.
Zobacz też: Exposé. Miliardowe obietnice Donalda Tuska
5. Węgry chcą miliardów euro za wycofanie swojego weta w kwestii pomocy Ukrainie
W Unii Europejskiej pojawiła się realna szansa na odblokowanie pomocy finansowej i militarnej dla Ukrainy. Do tej pory pomysły te, które wymagają jednomyślności, były blokowane przez Węgry będące ostatnio w coraz lepszych relacjach z Rosją. Teraz jednak Budapeszt sygnalizuje, że chętnie przehandluje swoją zgodę na pomoc Ukrainie za odblokowanie miliardów euro unijnych funduszy dla siebie.
Są one od miesięcy zablokowane, ponieważ Węgry, podobnie zresztą jak Polska, oddaliły się znacząco od unijnych standardów dotyczących praworządności i niezawisłości w sądownictwie. Węgrzy jednak chcąc ułatwić decyzję Brukseli, właśnie nowelizują swoje przepisy dotyczące sądów w taki sposób, aby powrócić do standardów europejskich, czyli spełniają warunki wcześniej postawione przez Komisję Europejską.
Dzięki temu rząd Orbana może odblokować dostęp do około 10 mld euro, co stanowi część funduszy spójności przeznaczonych dla Węgier i to być może jeszcze w tym miesiącu. Jednak rząd Węgier chciałby odblokowania całości funduszy, czyli ok. 21 mld euro i ten właśnie cel chce osiągnąć za pomocą wycofania swojego weta w kwestii pomocy Ukrainie.
Szczyt Rady Europejskiej potrwa dwa dni, zaczyna się jutro.