Wyciek informacji o tym, że Niemcy prowadziły rozmowy na temat wysłania rakiet Taurus do Ukrainy, wywołał konsternację. Kanclerz Olaf Scholz narobił również zamieszania, sugerując, że Wielka Brytania i Francja mają tam swoje wojska. Ostatnie tygodnie nie były dobre dla Niemiec. Irytują nawet najbliższych sojuszników. Politycy Zachodu nie przebierają w słowach, mówiąc o szefie niemieckiego rządu.
Niemcy są drugim po Stanach Zjednoczonych krajem wysyłającym najwięcej pomocy wojskowej do Ukrainy, przynajmniej pod względem ilości. Ostatnie wydarzenia sprawiły jednak, że narastać zaczęła frustracja.
Przywódca Niemiec mierzy się z ostrą krytyką ze strony Francji i Wielkiej Brytanii. Wszystko przez kompromitujący wyciek poufnych rozmów wojskowych, który na nowo wywołał nieporozumienia w kwestii wsparcia dla Ukrainy.
Jak poinformował "Le Monde", prezydent Francji Emmanuel Macron, wypowiadając się na temat sojuszu Europy z Ukrainą, nazwał kanclerza Niemiec Olafa Scholza tchórzem. Były minister obrony Wielkiej Brytanii Ben Wallace określił Scholza mianem "niewłaściwego człowieka, na niewłaściwym stanowisku, w niewłaściwym czasie".
Zobacz także: Niemcy w "pętli upadku". Światełko w tunelu wielu przeraża
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Wstydliwy wyciek
Częściowo przyczyną tego wzburzenia było upublicznienie przez rosyjskiego nadawcę państwowego RT 38-minutowego nagrania, na którym czterech niemieckich urzędników dyskutuje o tym, w jaki sposób Ukraina mogłaby rozmieścić niemieckie pociski rakietowe Taurus.
Business Insider nie zweryfikował autentyczności nagrania, ale według Associated Press niemieckie władze go nie kwestionowały.
Pociski Taurus to niemiecki odpowiednik Storm Shadow. Potężna broń dalekiego zasięgu o wysokiej odporności na obronę przeciwlotniczą. Ukraina otrzymała już Storm Shadows od Wielkiej Brytanii i Francji, ale Scholz nadal odmawia wysłania Taurusów.
Na nagraniu urzędnicy omówili jednak hipotetyczną liczbę pocisków Taurus potrzebnych do ataku na Most Kerczeński na Krymie, kluczowy cel dla Ukrainy.
Wyciek był dla Niemiec bardzo kłopotliwy, między innymi dlatego, że dyskusja odbyła się na niezabezpieczonej linii.
Scholz już wcześniej stąpał po cienkim lodzie
Uzasadniając pod koniec lutego, dlaczego nie chce wysyłać pocisków, Scholz twierdził, że do ich obsługi potrzebni byliby niemieccy żołnierze. Takie posunięcie zbyt mocno zaangażowałoby Niemcy w konflikt.
— To, co robią Brytyjczycy i Francuzi w zakresie kontroli celów i wsparcia dla kontroli celów, nie może być wykonane w Niemczech — dodał, według POLITICO.
Żadne z państw nie ujawniło publicznie, czy i ilu ich żołnierzy mogłoby pracować w tym zakresie w Ukrainie.
Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii nie odpowiedziało na prośbę BI o komentarz, ale przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych brytyjskiego rządu skrytykował Scholza, stwierdzając w X, że jego uwagi były "błędne, nieodpowiedzialne i stanowiły policzek dla sojuszników".
Francuskie Ministerstwo Obrony powiedziało BI, że "nie ma takiej inicjatywy", ale odmówiło dalszych komentarzy.
Logika Scholza dotycząca konieczności obecności niemieckich żołnierzy do obsługi Taurusa również została zakwestionowana. Według doniesień "Der Westen" Korea Południowa posiada 260 pocisków Taurus i nie potrzebuje obecności Niemców na miejscu.
Niemniej jednak Rosja wykorzystała ten przeciek jako propagandowy chwyt i dowód na to, że Europa była gotowa do eskalacji wojny w konflikt NATO.
"Nasi odwieczni przeciwnicy, Niemcy, ponownie stali się zaprzysięgłymi wrogami" — napisał szef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew na Telegramie.
Jak na ironię, jest to dokładnie taki rezultat, którego Scholz starał się uniknąć.
Scholz jest jednym z najbardziej ostrożnych zachodnich przywódców, który obawia się, że prezydent Władimir Putin odczyta coraz bardziej śmiercionośną pomoc dla Ukrainy jako oznakę eskalacji.
— To systematyczne zachowanie polegające na tym, że nigdy nie chcemy być pierwszym lub jedynym krajem, który dostarcza system uzbrojenia, który może zapewnić znaczącą przewagę na polu bitwy — powiedział BI Edward Hunter Christie, starszy pracownik naukowy w Fińskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Ostatnie badanie opinii publicznej wykazało jednak, że 62 proc. Niemców popiera wysłanie większej ilości broni do Ukrainy, a minister spraw zagranicznych Niemiec wezwał rząd do wysłania pocisków Taurus.
Zobacz także: Premier Litwy dla Business Insidera: Putin będzie problemem całej Europy
Starcie z Macronem
Niemcy zajmują drugie miejsce po Stanach Zjednoczonych, jeśli chodzi o wielkość pomocy wojskowej wysyłanej do Ukrainy, włączając w to potężny system obrony powietrznej.
Scholz od dawna gra jednak na zwłokę w kwestii bardziej skutecznej broni ofensywnej. Niemcy zezwoliły na transfer czołgów Leopard dopiero po tym, jak międzynarodowa presja osiągnęła punkt zapalny i po tym, jak Wielka Brytania wysłała Ukrainie czołgi Challenger.
Szum wokół wycieku to jednak tylko część problemu. Scholz jest również zaangażowany w publiczny spór z prezydentem Francji.
Pod koniec lutego Macron powiedział, że nie wyklucza wysłania wojsk NATO do Ukrainy. Według doniesień "Le Monde" francuscy urzędnicy starali się podkreślić, że Macron ma na myśli nieśmiercionośne operacje, takie jak usuwanie min i pomoc medyczna.
Pomysł ten został jednak natychmiast odrzucony przez Scholza, a także wywołał krytykę ze strony brytyjskich źródeł obronnych.
Zaangażowanie wojsk NATO w terenie w Ukrainie jest powszechnie postrzegane jako eskalacja konfliktu, na którą Rosja może ostro zareagować.
Jednak we wtorek Macron ponownie przeszedł do ofensywy, stwierdzając, że Europa nie może sobie pozwolić na "tchórzostwo" w swoim wsparciu dla Ukrainy.
Spór ten ujawnił długoterminowe rozbieżności między dwoma przywódcami w kwestii podejścia do bezpieczeństwa, przy czym Scholz nadal oczekuje od USA przywództwa, podczas gdy Macron ostatnio wezwał europejskie siły zbrojne do większej samodzielności.
Rafael Loss, specjalista ds. polityki w Europejskiej Radzie Stosunków Zagranicznych, powiedział BI, że tak czy inaczej, nie zanosi się na to, by Scholz w najbliższym czasie miał zmienić swoje nastawienie.
Jak powiedział, w niemieckiej debacie politycznej Taurus staje się "symbolem ostrożnego podejścia kanclerza".
Jest to podejście, które dla wielu wydaje się już nieaktualne.
Powyższe tłumaczenie pochodzi z amerykańskiego wydania Business Insidera
Tłum.: Mateusz Albin