23andMe. Jeszcze kilka lat temu był to najgorętszy start-up na świecie. Oprah Winfrey nazywała go rewolucyjnym, aktor Eddie Murphy polecał go w wywiadach i nie robił tego bynajmniej za pieniądze, a miliony ludzi zamawiało probówki, pluło do nich i odsyłało, aby poznać wyniki. Jakie jest nasze pochodzenie geograficzne? Pokrewieństwo z innymi użytkownikami usługi? Cechy genetyczne, które mogą mieć wpływ na zdrowie, w tym predyspozycje do różnych chorób? Właśnie na to odpowiadały testy 23andMe. Problem był i jest tylko jeden: spółka zajmująca się testami DNA nie potrafiła generować zysków.
- 23andMe, kiedyś najgorętszy start-up na świecie, teraz zmaga się z problemami finansowymi i groźbą wycofania akcji z Nasdaq
- Firma znana z rewolucyjnych testów DNA nie umie generować zysków
- Teraz stara się przekształcić w kompleksową spółkę biotechnologiczną i opieki zdrowotnej, ale koszty rozwoju leków i utrzymania są wysokie
- Zeszłoroczny wyciek danych 6,9 mln klientów tylko pogorszył sytuację
- Oto historia wzlotów i upadków 23andMe
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Kiedy 23andMe debiutowała na giełdzie w 2021 r., wycena spółki na krótko przekroczyła aż 6 mld dol. Anne Wojcicki, siostra Susan, która od 2014 do 2023 r. była szefową YouTube'a, była określana w mediach jako miliarderka, która dorobiła się majątku od podstaw i samodzielnie.
Obie siostry mają polskie korzenie — ich ojcem był prof. fizyki Stanisław Jerzy Wójcicki (Stanley George Wojcicki), który urodził się w Warszawie, natomiast później wyemigrował z matką do Szwecji, a po kilku latach do Stanów Zjednoczonych.
O ile YouTube nadal ma się świetnie, to 23andme już niekoniecznie. W ciągu ostatniego roku akcje spółki odnotowały stratę rzędu 74 proc., a jeśli ocenimy wynik za ostatnie pięć lat, jest to aż 93 proc. na minusie. Miliardy powiązane ze start-upem wyparowały, a akcje wyceniane są na nieco mniej niż dolara (0,69 dol.), a cała spółka na 330 mln dol. Ale to nie koniec złych wieści.
Nasdaq grozi już, że wycofa akcje spółki, bo ta odnotowuje zbyt słabe wyniki. Wojciki próbuje ratować sytuację i np. zredukowała zatrudnienie o jedną czwartą w zeszłym roku, przeprowadzając trzy rundy zwolnień. Problem polega jednak na tym, że 23andMe jest jednym z tych start-upów, które są "zbyt piękne, aby generowały zysk".
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Biznes był napędzany popularnością, PR-em i przede wszystkim finansowaniem od inwestorów. Kiedy natomiast trzeba było już liczyć koszt pozyskania klienta i późniejszy zwrot, opłacać wszelkie technologie i personel z bieżących środków, a także wypłacać wysokie honoraria dla zarządu, okazało się, że firma, choć określana rewolucyjną, ma jedną wadę. To się po prostu nie spina. Jeśli coś się nie zmieni, 23andMe może stracić wszystkie środki do 2025 r., a wtedy czeka ją bankructwo.
Wyciek danych tylko utrudnił sprawę
23andMe ma przed sobą ambitną misję do spełnienia. Chce przekształcić się z dostawcy podstawowych danych o pochodzeniu i zdrowiu w kompleksową firmę biotechnologiczną i opieki zdrowotnej, która rozwija leki, oferuje opiekę medyczną oraz sprzedaje raporty zdrowotne... na abonament.
Do tej pory Anne Wojcicki zebrała ok. 1,4 mld dol. na rozwój przedsięwzięcia. Wydała już ok. 80 proc. tej sumy. 50-latka szuka teraz nowych źródeł finansowania, ale przy kierowaniu firmą, której akcje są w tak fatalnej kondycji, znalezienie kolejnych inwestorów jest kłopotliwe. Jednocześnie rozwijanie leków od podstaw to niezwykle kosztowny biznes.
Problemem dla 23andMe zawsze było nie do końca przemyślane podejście do modelu biznesowego. Klient, który decyduje się na wykonanie testu DNA, przeprowadza go tylko raz. Następnie już niewiele więcej może zrobić, więc wraca do swoich spraw.
Spółka przez lata zgromadziła jednak mnóstwo próbek DNA, liczonych w dziesiątkach milionów. To cenna baza, jaką Wojciki chciałaby wykorzystać do rozwijania leków. Choć ma na to zgodę większości klientów, samo rozwijanie leków, testy i wprowadzanie ich na rynek jest jednak bardzo drogie i ciągnie się latami. Gdyby tego było mało, jest jeszcze inne wyzwanie.
W ubiegłym roku doszło do naruszenia danych w 23andMe. Informacje aż 6,9 mln klientów wyciekły ze start-upu, narażając go na dużą krytykę i obawy dotyczące prywatności. Obecnie firma musi zmagać się z pozwem zbiorowym.
Lalka Barbie na podobieństwo szefowej
W zeszłym roku Mattel wyprodukował lalki Barbie na podobieństwo Anne, jak i Susan Wojcicki. Co więcej, jest jeszcze jedna siostra, prof. pediatrii Janet Wojciki, która również doczekała się swojej lalki. Wszystko to było w ramach swojego rodzaju kampanii promocyjnej, częściowo powiązanej z filmem "Barbie" i z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet.
To Anne, a nie Susan, była natomiast najbardziej otwarta na współpracę z Mattelem. Jej zdaniem siostry nie przepadają za mediami, ale zrobiły wyjątek. Jednocześnie decyzja Anne o współpracy z Mattel, która przede wszystkim zapewniała jej lepszy wizerunek osobisty, nie spodobała się pracownikom 23andMe. Powód był prosty: milionerka-prezeska firmy pracuje nad swoją lalką Barbie, a jednocześnie w tym samym roku zwalnia ludzi w firmie, której akcje tracą na wartości.
Wojcicki tłumaczyła, że współpraca z Mattelem miała przede wszystkim pomóc w promocji edukacji naukowej wśród dziewcząt. Była też okazją do promowania testów genetycznych 23andMe. Jeśli jednak ocenimy obecne wyniki firmy, trudno doszukać się jakiegoś "efektu Barbie".
Barbie co prawda nie pomogła w rozwoju firmy, ale bliska znajomość z założycielami Google'a — już tak. W 1998 r. Sergey Brin i Larry Page wynajęli garaż Susan, aby urządzić tam pierwsze biuro dla swojej nowej firmy, rozwijającej wyszukiwarkę internetową. Susan później pracowała w Google w dziale reklamy, by po kilku latach zająć się prowadzeniem YouTube'a.
Natomiast Anne była przez pewien czas dziewczyną Sergeya Brina. Miała koleżankę Lindy Avey, ekspertkę od genetyki, która wpadła na pomysł testów DNA, i tak wspólnie zdecydowały, że chciałyby wystartować z biznesem. Brin, który ożenił się z Anne, wyraził zainteresowanie i dał firmie pierwszy zastrzyk kapitału. Małżeństwo trwało od 2007 do 2015 r. Data założenia 23andMe przypada zaś na kwiecień 2006 r., a pierwsze testy DNA były oficjalnie dostępne od listopada 2007 r.
Anne Wojcicki, jako żona współzałożyciela Google'a oraz CEO nowego i innowacyjnego start-upu, w krótkim czasie zmieniła się ze stosunkowo mało znanej analityczki i badaczki w gwiazdę Doliny Krzemowej. Nie trzeba było długo czekać, aby np. w 2008 r. spółka zbierała ślinę celebrytów i milionerów na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, czy też robiła to na Tygodniu Mody w Nowym Jorku. Wszystko to zapewniało świetny PR i promocję dla marki, ale problem pozostawał: po jednym teście klient przestawał być klientem. I nawet jeśli test kosztował 399 dol., czyli dość sporo, było to ciągle za mało gotówki, aby firma wypracowywała zyski.
Kiedy było już widać, że 23andMe będzie miała trudności z generowaniem zysków, zaczęło dochodzić do różnych kłótni w zarządzie. W rezultacie, jak podaje Wall Street Journal, powołując się na rozmowy z kilkudziesięcioma pracownikami 23andMe, Wojcicki przekonała dwóch członków zarządu, aby zwolnili jej współzałożycielkę. Ostatecznie tak się stało. Zarząd przyznał też, że Wojcicki okazała się lepszą kandydatką na CEO, bo ma szerokie kontakty w Dolinie Krzemowej (głównie za sprawą Brina), a przez to łatwiejszy dostęp do pieniędzy.
Wzloty i upadki perełki z Doliny Krzemowej
Kiedy testy 23andMe uzyskały oficjalne zgody regulatora, start-up zaczął agresywne kampanie marketingowe, a sam test DNA stał się niezwykle popularny. W sieci nie brakowało wiadomości o tym, że ktoś, po wykonaniu testu, nagle odkrył, że ma np. rodzeństwo. Wojcicki zyskała miano gwiazdy, która w dodatku stoi na własnych nogach i niepotrzebne jej wsparcie współzałożyciela Google'a. Zaczęła regularnie pojawiać się na największych imprezach w Stanach Zjednoczonych, nawiązując relacje z celebrytami i miliarderami.
W 2021 r. spółka zdecydowała się na debiut giełdowy. W debiucie pomagał m.in. miliarder Richard Branson, który był fanem testów, ale też dobrym znajomym zarówno Anne, jak i Sergeya.
Z jednej strony firma rozwijała się bardzo dobrze. Obecnie 23andMe przekonuje, że na podstawie analiz próbek DNA ma co najmniej 50 kandydatów na nowe leki, z czego dwa trafiły już do wczesnych badań na ludziach. Z drugiej, firma nie radzi sobie z trzymaniem kosztów pod kontrolą, a także nieszczególnie wychodzi jej wypracowywanie nowych źródeł przychodów.
W dobie wysokich stóp procentowych i inflacji nie udało się pozyskać kolejnego finansowania, więc pozostało drugie wyjście: redukcja zatrudnienia. Dodatkowo Wojciki postanowiła skopiować model popularnych platform streamingowych i zaoferowała abonament. Dodała "+" do swojej oferty, wprowadzając na rynek 23andMe+. Klient może wykonać test, a później ma otrzymywać co miesiąc spersonalizowane raporty, czy też porady dotyczące stylu życia (dostosowane do jego wyników) za 69 dol. rocznie.
Oferta okazała się umiarkowanie atrakcyjna i udało się tak pozyskać ponad 600 tys. subskrybentów. Została jednak wprowadzona za późno, a dodatkowo spółka oraz inwestorzy liczyli, że uda się sprzedać dwa razy tyle abonamentów.
23andMe nie poddaje się i wprowadziło już bardziej zaawansowany produkt abonamentowy. Obejmuje on kompleksowy test genetyczny o "jakości klinicznej", standardowe badania krwi, a nawet spotkania z lekarzami. Kosztuje niemal 1200 dol. na rok, a płatność trzeba pokryć z góry. Na razie jednak inwestorzy oceniają te działania słowami: za mało i za późno.
Jeśli Wojcicki nie zdoła pozyskać nowego finansowania, w 2025 r. firmie mogą skończyć się pieniądze i nie będzie już kogo zwalniać. Wówczas lalka Barbie szefowej 23andMe być może nadal będzie inspirować do nauki z hasłem "lead with science", ale już niekoniecznie do nauki powiązanej z sukcesem w biznesie.
Autor: Grzegorz Kubera, dziennikarz Business Insider Polska
Dziennikarz Business Insider Polska. Technologie i AI, inwestowanie, biznes
Więcej artykułów tego autora