Poniższy artykuł powstał na podstawie rozmowy z Alexandrem Nguyenem, inżynierem oprogramowania, który przeprowadził się z Nowego Jorku do Seattle, by podjąć pracę w Amazonie. Była to jego pierwsza praca po studiach i jak mówi, był to najbardziej samotny okres w jego życiu. Poniższy tekst został zredagowany z myślą o zachowaniu odpowiedniej długości i przejrzystości.
Spędziłem cztery lata w Nowym Jorku, gdzie studiowałem informatykę na New York University. Zawsze dobrze się bawiłem i często całymi dniami i nocami zwiedzałem miasto.
W ciągu dnia razem z przyjaciółmi piliśmy bubble tea w Boba Guys, spędzaliśmy czas w Greenwich Village na Manhattanie i obserwowaliśmy ludzi. W nocy chodziliśmy do White Oaks Tavern, ciepłego i przytulnego baru w stylu retro, który upodobali sobie studenci.
Zobacz także: Spłukani nowojorczycy opuszczają miasto. Tworzą nowe "centrum milenialsów"
Po ukończeniu studiów zacząłem aplikować na stanowiska techniczne. Poszukiwanie pracy było bardzo wyczerpujące i demotywujące. Samodzielnie przeanalizowałem co najmniej 300 problemów związanych z inżynierią oprogramowania, próbując dowiedzieć się, jak zaprezentować się przed osobą prowadzącą rozmowę kwalifikacyjną. Zostałem odrzucony około 40 razy, co sprawiało, że myślałem, że robię coś źle.
W końcu, po trzech miesiącach szukania pracy, wszystko zaczęło się układać. W 2020 r. otrzymałem ofertę pracy w Amazonie na stanowisku inżyniera ds. rozwoju oprogramowania.
Zobacz także: To będzie nowy najludniejszy stan USA? Nikt nie chce się wyprowadzać, zjeżdżają się nowi
Sprzedałem wszystko, co posiadałem na Marketplace Facebooka i przeprowadziłem się do Seattle. W ramach pakietu relokacyjnego Amazon zakwaterował mnie w hotelu w pobliżu swojego głównego kampusu. Po tygodniu przeprowadziłem się do mieszkania w dzielnicy University District w Seattle.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Byłem zaskoczony tym, jak bardzo ludzie w Seattle lubili pogawędki. Wypytywali mnie, jak mi mija dzień, czego zwykle nie doświadczałem w Nowym Jorku.
Nikt nie powie wam, że nawiązywanie przyjaźni jest trudne. Początkowo byłem naprawdę podekscytowany możliwością przebywania wśród podobnie myślących specjalistów i prowadzenia rozmów na temat projektowania systemów. Na uniwersytecie społeczność związana z informatyką wydawała się niewielka, w przeciwieństwie do ogromnej grupy ludzi skupionych na biznesie.
Wierzyłem, że otworzą się przede mną liczne możliwości rozwoju zawodowego, pisania świetnego kodu i tworzenia oprogramowania biznesowego dla milionów ludzi.
Kiedy jednak przyjechałem do Seattle, znalazłem się w środowisku technologicznym, z którego nie czerpałem radości ani nie czerpałem maksimum korzyści. Miałem wrażenie, że będę otoczony albo przez wielu świeżo upieczonych absolwentów, albo przez wiele osób w moim wieku kończących studia, ale to nie była prawda.
To był zdecydowanie najbardziej samotny okres w moim życiu.
Codzienność ułożyła się w pewien schemat. Budziłem się, siadałem do komputera i miałem spotkanie z pięcioma osobami z mojego zespołu. Następnie spędzałem cztery lub pięć godzin, pracując nad zadaniami związanymi z kodowaniem lub odbywając kolejne spotkania, tylko po to, by usłyszeć, o czym myślą inni ludzie. Po pracy często byłem zbyt zmęczony, by udzielać się towarzysko, więc od godz. 17 do godz. 22 samotnie przygotowywałem kolację lub zajmowałem się obowiązkami domowymi.
Amazon kładzie duży nacisk na niezależność. Nawet w przypadku nowych pracowników oczekuje się samowystarczalności i samodzielnego znajdowania rozwiązań. Miło byłoby porozmawiać z moimi współpracownikami na korytarzach lub przy dystrybutorze wody. Może pogawędzilibyśmy o różnych językach programowania, ale tak się nigdy nie stało. Z powodu pandemii COVID-19 nigdy nie spotkałem moich współpracowników osobiście. Raz na dwa miesiące graliśmy w wirtualnego pokera online, ale nie trwało to długo.
Naprawdę chciałem poznać moich współpracowników, ale trudno mi było nawiązać z nimi kontakt. Wielu z nich miało 20 lub 30 lat i duże doświadczenie w branży, a starsi koledzy albo mieli dzieci, albo byli już żonaci. Przez większość czasu jedyną rzeczą, o której mogłem z nimi rozmawiać, była pogoda. Wciąż pamiętam, kiedy pojawił się hitowy serial Netfliksa "Squid Game". Zapytałem moich współpracowników, czy go widzieli, ale okazało się, że nawet o nim nie słyszeli.
Myślę, że to właśnie sprawiło, że stałem się samotny. Jedynymi ludźmi, których znałem w Seattle, byli moi współpracownicy i nie mogłem się z nimi dogadać. Trudno nawet mi było ich faktycznie poznać.
Na studiach ludzie często rozmawiali o tym, jak konkurencyjne i trudne było przebicie się do najlepszych firm technologicznych. Myśl o zarabianiu 200 tys. dol. rocznie sprawiała, że ta kariera była dla mnie bardzo atrakcyjna i wyjątkowa.
Randkowanie w centrum technologicznym doprowadziło mnie jednak do kryzysu tożsamości. Dopiero gdy poznałem kilka kobiet na aplikacjach randkowych, zdałem sobie sprawę, że bycie inżynierem oprogramowania w centrum technologicznym nie jest niczym wyjątkowym. Praca w firmach takich jak Amazon czy Microsoft po prostu nie jest interesująca. To tutaj norma.
Pamiętam jedną konkretną randkę, na którą poszedłem. To był miły, ciepły dzień w lipcu, kiedy zaprosiłem dziewczynę na spotkanie po trzech tygodniach czatowania online. Spacerowaliśmy po parku, a ona opowiadała o tym, jak uwielbia jadać na mieście i jak przebiegają jej studia medyczne.
W pewnym momencie nie wiedziałem jednak, o czym rozmawiać poza technologią i tematami z nią związanymi. Rozmawiałem o wyzwaniach, przed którymi stoją inżynierowie, na przykład o tym, jak musimy uczestniczyć w codziennych stand-upach lub radzić sobie z awariami kodu na produkcji. Zauważyłem, że miała trudności z odniesieniem się do tego, o czym mówiłem, ale moja fiksacja na tym punkcie zdominowała rozmowę. Mówiłem tylko o tym, jak to jest pracować w Amazonie lub Microsofcie, ponieważ tylko to znałem.
Pamiętam też czas, kiedy zaprosiłem dziewczynę na randkę do biura Google, po tym, jak zacząłem tam pracować. Myślałem, że będzie to ciekawe i zabawne doświadczenie, ponieważ mogłem pokazać jej zalety firmy, ale odrzuciła mnie, ponieważ była tam już na innych randkach.
Po sześciu randkach wiele razy usłyszałem komentarze w stylu: "Też mam wielu przyjaciół, którzy pracują w branży technologicznej" lub "Słyszałam już wiele takich historii". Zacząłem czuć się jednowymiarowy i zdałem sobie sprawę, że nie jestem interesujący. Moje doświadczenia nie były wyjątkowe ani imponujące.
Nie tylko ja jestem samotny. Samotnych inżynierów jest mnóstwo. Mam przyjaciela w San Francisco, który opowiedział mi o reklamie aplikacji randkowej o nazwie MillionaireMatch (z ang. "Dopasowanie Milionerów"): "Zarabiasz 300 tys. dol.? Zasługujesz na najlepsze!". A na Blind, anonimowym forum, na którym zweryfikowani pracownicy omawiają kwestie związane głównie z technologią, często natrafiam na historie ludzi opowiadających o tym, jak bardzo są samotni.
Wygląda na to, że w branży technologicznej panuje epidemia samotności. Myślę, że jednym z głównych powodów jest to, że inżynieria oprogramowania nie wymaga umiejętności społecznych, takich jak zarządzanie produktem czy projektowanie UX. Moje interakcje z klientami lub innymi współpracownikami są znikome i siedzę tylko sam przed komputerem.
Jest mi trochę smutno, że porzuciłem relacje, które pielęgnowałem w Nowym Jorku. Zostawiłem rodzinę, przyjaciół i wszystkie znajomości, które tam miałem. Spędziłem cztery lata, budując je i pozwoliłem im wszystkim zniknąć.
Z perspektywy czasu żałuję, że nie zostałem w Nowym Jorku. Kiedy dostałem pracę w Amazonie, myślałem tylko o mojej karierze technologicznej i pensji w wysokości 150 tys. dol. Myślałem, że mając dobrze płatną pracę, moja przyszłość może być pewna. Myślałem o tym, gdzie będę mieszkał, zamiast zastanawiać się, czy będzie ktoś, z kim mógłbym nawiązać kontakty towarzyskie.
Patrząc teraz z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę, że być może powinienem nieco dokładniej rozejrzeć się za możliwościami w Nowym Jorku, zanim przyjąłem pierwszą pracę w branży technologicznej, która pojawiła się na mojej drodze.
Nie mam też pewności co do mojego stanowiska i wynagrodzenia. Mimo że jestem teraz na zaawansowanym etapie kariery i pracuję w Google, ta niepewność nie ustaje. Czasami porównuję się do nowych inżynierów z podobnym wynagrodzeniem lub do starszych inżynierów, którzy są na wyższych szczeblach z mniejszym doświadczeniem zawodowym. Są też ludzie w Y Combinator, akceleratorze startupów, czy odnoszący sukcesy twórcy treści na YouTube lub inne osoby, które zakładają organizacje pozarządowe. W wieku 26 lat wydaje mi się, że powinienem robić więcej, a nie tylko być inżynierem oprogramowania.
Wciąż zadaję sobie pytanie, czy jestem szczęśliwy. Praca na pełny etat to za mało. Nie pozwala mi na nawiązywanie przyjaźni, a przeprowadzka do innego stanu ze względu na karierę nie była łatwa. Nie wiem, czy chcę wspinać się po drabinie korporacyjnej, spędzać więcej czasu z rodziną, czy inwestować w hobby. Wszystkie te możliwości mają swoje plusy i minusy, a podjęcie decyzji nigdy nie było łatwe.
Tłumaczenie: Mateusz Albin
Powyżej znajduje się tłumaczenie artykułu z amerykańskiego wydania Insidera