Rząd podnosi płacę minimalną o tyle, o ile musi, Europejski Bank Centralny podnosi stopy procentowe, ale możliwe, że już ostatni raz. Z Chin nadeszły w końcu bardzo dobre dane gospodarcze, więc rynki finansowe się cieszą. Ciągle drożeje ropa naftowa, a Polacy coraz więcej pieniędzy zanoszą do funduszy inwestycyjnych. Oto pięć najciekawszych wydarzeń w gospodarce teraz.
1. Rząd nie zaszalał z płacą minimalną. Jej wzrost nie mógł być mniejszy
Pomimo trwającej kampanii wyborczej rząd nie zaszalał w kwestii płacy minimalnej i postanowił ją podnieść tylko o tyle, o ile musiał ze względu na kształt przepisów w Polsce. W rozporządzeniu przyjętym przez rząd znalazły się kwoty, które poznaliśmy już w czerwcu, co też może stanowić pewne zaskoczenie, ponieważ w poprzednich latach rządowi zdarzało się pomiędzy publikacją pierwszej propozycji w czerwcu a przyjmowaniem rozporządzenia we wrześniu te kwoty zwiększać. Tym razem jednak tak się nie stało.
Płaca minimalna w przyszłym roku urośnie dwa razy, najpierw od stycznia do 4242 zł brutto, a następnie od 1 lipca do 4300 zł brutto. W tej chwili wynosi ona 3600 zł, więc nominalnie będą to podwyżki łącznie o 700 zł, co wygląda imponująco. Jednak nie jest to dowód na dbałość rządu o najmniej zarabiających, ponieważ płaca minimalna zgodnie z przepisami musiała wzrosnąć co najmniej o tyle, aby zrekompensować wzrost inflacji z poprzedniego roku, o czym zresztą rząd sam wspominał w uzasadnieniu do rozporządzenia i co już wcześniej wychwycili dziennikarze.
Także to, że podwyżki będą dwie w ciągu roku, wynika z obowiązujących przepisów, mówiących o tym, że trzeba tak robić, kiedy prognoza inflacji przekracza 5 proc.
Jednocześnie z drugiej strony oznacza to, że płaca minimalna urośnie o blisko 20 proc., a więc wyraźnie bardziej niż bieżąca inflacja, która na koniec tego roku powinna być w okolicach 7 proc. Będzie to podkręcać ogólny wzrost średnich wynagrodzeń w gospodarce, a to z kolei może zadziałać jak czynnik, który ponownie będzie nam zwiększać presję inflacyjną.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Kalkulator wynagrodzeń - sprawdź, na jakiej umowie zarobisz więcej!
Zobacz też: Oferta Sasina "nie jest satysfakcjonująca". Grupa Enea z ogromną stratą
2. EBC podnosi stopy procentowe w strefie euro, możliwe, że już ostatni raz
Trudna sytuacja gospodarcza w strefie euro zrobiła się jeszcze trudniejsza po tym, jak Europejski Bank Centralny zdecydował się na kolejną podwyżkę stóp procentowych. Ta główna wynosi teraz 4,5 proc. i jest najwyżej od 2001 r. Przy wyższych stopach procentowych trudniej będzie o ożywienie gospodarcze w strefie, ale bank centralny uznał, że na razie ważniejszą sprawą jest skuteczne zdławienie inflacji i skupia się na tym zadaniu. EBC zdecydował się na dziesiątą z rzędu podwyżkę pomimo tego, że jego nowe prognozy dotyczące inflacji i wzrostu gospodarczego przewidują na 2025 r. niższy wzrost cen i słabszy wzrost PKB niż poprzednia prognoza z czerwca. Inflacja ma do tego czasu spaść do 2,1 proc., a w czerwcu była mowa o spadku do 2,2 proc. Z kolei PKB ma za dwa lata rosnąć o 1,5 proc., a nie o 1,6 proc. jak zakładano poprzednio.
Zmniejszono też prognozy wzrostu PKB na ten rok do 0,7 proc. i na przyszły do 1 proc. Inflacja w tym roku ma wynosić średnio 5,6 proc., a w przyszłym 3,2 proc., czyli nieco więcej niż prognozowano poprzednio.
Wiele wskazuje na to, że mogła to być ostatnia podwyżka stóp w strefie euro. Sugeruje to zdanie w komunikacie banku, mówiące o tym, że "stopy osiągnęły taki poziom, który znacząco przyczyni się do powrotu inflacji do celu, jeśli będzie utrzymywany przez odpowiednio długi czas". Prezydent banku Christine Lagarde wprawdzie nie zdecydowała się na potwierdzenie wprost na konferencji prasowej, że to już na pewno koniec podwyżek, ale rynek w tej chwili zakłada, że kolejnych nie będzie.
Zapewne dlatego po publikacji decyzji EBC euro zaczęło dość wyraźnie tracić na wartości – w relacji do dolara jest najsłabsze od maja. Jak to zwykle bywa, osłabienie euro nie pomogło złotemu. U nas euro nie potaniało, tylko raczej stało w miejscu w okolicach 4,63 zł, za to dolary podrożały o 4 gr, ich kurs przekroczył 4,35 zł.
W dłuższym terminie generalnie sytuacja, w której stopy procentowe w strefie euro rosną, a w Polsce maleją, może oznaczać, że złoty może mieć tendencję do osłabiania się, bo oprocentowanie aktywów finansowych w Polsce będzie relatywnie mniej atrakcyjne w stosunku do oprocentowania w strefie euro, z punktu widzenia inwestorów globalnych. Nie na tyle atrakcyjne, aby rekompensować im większe niż w strefie euro ryzyko inwestycyjne.
3. Giełdy rosną, bo w końcu mamy lepsze dane z Chin
Wygląda na to, że szykuje nam się potencjalnie udany dzień na rynkach giełdowych. Mamy w tej chwili wyraźne wzrosty w Azji, indeks Nikkei w Tokio jest najwyżej od początku lipca i brakuje mu wzrostu jeszcze tylko o 0,7 proc., aby znaleźć się na poziomie najwyższym od 1990 r. Rosną też giełdy w Chinach i w Hongkongu, ta ostatnia o 1,7 proc. Na plusach są też kontrakty terminowe na indeksy giełd w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech.
Dobre nastroje to w dużym stopniu zasługa nowych danych, które nadeszły dziś w nocy z Chin. W końcu sugerują one, że zaczęło się tam jakieś bardziej zauważalne ożywienie gospodarcze.
Po pierwsze produkcja przemysłowa urosła tam w sierpniu o 4,5 proc., czyli najbardziej od kwietnia. Po drugie sprzedaż detaliczna urosła o 4,6 proc., czyli najbardziej od maja. Po trzecie obydwie dane są zdecydowanie lepsze od oczekiwań rynkowych, które zakładały wzrost sprzedaży tylko o 3 proc. i wzrost produkcji o mniej niż 4 proc.
Warto przy okazji przypomnieć, że dziś na giełdach mamy tak zwany Dzień Trzech Wiedźm, czyli moment, w którym wygasają wrześniowe serie kontraktów terminowych i opcji na indeksy giełdowe i akcje spółek. Zwykle w takim dniu na rynku mocno trzęsie, zwłaszcza w ostatniej godzinie notowań, lepiej więc, aby mniej doświadczeni inwestorzy nie podejmowali akurat w tym momencie żadnych pochopnych decyzji. W poniedziałek rynek znów będzie wyglądał zupełnie normalnie.
Zobacz też: Oto pomysły partii na podatki. Niektórzy politycy nie mają hamulców [ANALIZA]
4. Ropa Brent coraz bliżej 100 dol. za baryłkę
Ropa naftowa na rynkach światowych nie chce przestać tanieć i jest już naprawdę blisko osiągnięcia poziomu 100 dol. za baryłkę. W przypadku europejskiej ropy Brent cena wynosi już ponad 94,5 dol. i jest najwyższa od listopada ubiegłego roku.
Od dołka pod koniec czerwca ropa podrożała już o 32 proc. w reakcji na zmniejszenie wydobycia przez Arabię Saudyjską i inne kraje kartelu OPEC oraz na zmniejszenie eksportu przez Rosję. W przeszłości zwykle tego typu epizody kończyły się wzrostem wydobycia w krajach poza OPEC, głównie w Stanach Zjednoczonych. Dawało to wzrost podaży na świecie, rynek się równoważył i cena przestawała rosnąć. Dzisiaj produkcja ropy poza kartelem OPEC także już rośnie, ale na razie w sposób zdecydowanie niewystarczający – tego typu procesy biznesowe zwykle bywają dość długotrwałe.
Wzrost cen ropy, a przy okazji też benzyn i diesla na rynkach, grozi ponownym rozkręceniem inflacji na świecie, ale nie dotyczy to Polski, gdzie trwa dziwnie wyglądająca anomalia, polegająca na tym, że ceny hurtowe w Orlenie wciąż maleją, zamiast rosnąć. Dziś benzyna 95 w hurcie potaniała o kolejne 5 gr na litrze, a diesel o 3 gr na litrze. Licząc od początku września, są to już spadki o 52 gr w przypadku benzyny i o 30 gr w przypadku diesla.
5. Mamy już 300 mld zł w funduszach inwestycyjnych
Polacy trzymają w funduszach inwestycyjnych już blisko 300 mld zł. Według danych z portalu Analizy.pl wartość aktywów w funduszach urosła w sierpniu o 450 mln zł i wynosi już 299 mln 800 tys. zł.
To nieznaczny wzrost w porównaniu do poprzednich miesięcy, kiedy aktywa rosły po kilka miliardów złotych. W sumie od początku roku aktywa polskich TFI powiększyły się już łącznie o niemal 30,3 mld
– można przeczytać w raporcie Analizy.pl i Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami.
W sierpniu na większości rynków finansowych na świecie mieliśmy spadki, efekty inwestowania w przypadku większości funduszy były więc ujemne, wartość aktywów wzrosła mimo to dzięki temu, że ludzie wciąż przelewają tam nowe pieniądze. W sierpniu było ich ponad 2 mld zł, a licząc wraz z funduszami PPK nawet 2,5 mld zł.
Pieniądze płynęły głównie do funduszy dłużnych, czyli inwestujących w obligacje. Klienci wpłacili tam łącznie 2,2 mld zł. Z kolei z funduszy akcji odpłynęło 129 mln zł, a z funduszy mieszanych klienci wypłacili 14 mln zł.