Ceny gazu poszły w dół do poziomów niewidzianych od stycznia 2022 r., wiatraki dostają silne podmuchy wiatru. W rezultacie polskie elektrownie przestały być cenowo konkurencyjne do elektrowni w większości krajów Europy, a węgiel to już z powrotem nie korzyść, ale obciążenie. Nasze ceny hurtowe energii elektrycznej były w kilku dniach stycznia dwukrotnie wyższe od cen niemieckich i jedne z najwyższych na kontynencie. Towarzyszyły temu limity nałożone na produkcję wiatraków.
- Od ostatniego tygodnia grudnia ceny energii w Polsce są zazwyczaj jednymi z najwyższych w Europie, czasem ponad dwukrotnie wyższe niż w Niemczech
- Różnice w miksie energetycznym w porównaniu z Niemcami polegały głównie na mniejszej produkcji energii z farm wiatrowych. Polski nadzór wykorzystanie wiatraków ograniczał, niemiecki wręcz przeciwnie
- Najwyższe ceny prądu wciąż są w krajach, gdzie zgodnie z zaleceniami Brukseli przestawiono się na gaz. Ten, choć w ostatnich dniach mocno staniał, wciąż jest najdroższym źródłem wytwarzania prądu
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
3 stycznia b.r. w aukcji dnia następnego na paryskiej giełdzie Epex Spot SE polska energia elektryczna została wyceniona na 131,51 euro za megawatogodzinę, czyli w przeliczeniu na kurs średni NBP 615,47 zł. Na TGE cenę hurtową dnia ustalono na 571,91 zł za MWh. Tymczasem w Niemczech cena była tego dnia o ponad połowę niższa – 56,60 euro za MWh.
I to nie był ostatnio jedyny taki dzień. W poniedziałek 9 stycznia obowiązują u nas ceny hurtowe ustalone w niedzielę, czyli 721,72 zł za MWh na Towarowej Giełdzie Energii i 151,55 euro na paryskiej Epex Spot, co jest o 17,2 proc. wyższą ceną niż w Niemczech. To i tak mniej niż w dwóch poprzednich dniach. W niedzielę było u nas o 33,2 proc. drożej niż u zachodniego sąsiada, a w sobotę o 39,6 proc.
—Dlaczego energia elektryczna w Niemczech obecnie jest tańsza niż w Polsce? Składa się na to kilka czynników, w tym obniżenie cen gazu na europejskich giełdach. Sytuacja w zakresie dostaw gazu w UE ustabilizowała się, popyt również znacząco spada, co wywiera presję na ceny. W listopadzie Unia Europejska była w stanie nawet przekroczyć swój cel oszczędności gazu wynoszący 15 proc. Tak wynika z aktualnych danych urzędu statystycznego Eurostat. 18 krajów UE zaoszczędziło ponad 15 proc., w tym Niemcy ze spadkiem o około 25 proc.—komentuje dla Business Insidera Aleksandra Lindner, dyrektor działu energetycznego i korporacyjnego HWW Hewelt Wojnowski i Wspólnicy.
Zobacz też: Benzyna najdroższa w Unii, diesel drugi najdroższy. Orlen wykorzystuje sytuację
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
W ostatnich tygodniach w ogóle nie dość, że przestaliśmy być zieloną wyspą Europy pod względem cen energii elektrycznej, jak to było we wrześniu ub.r., to często bywamy razem z Grecją czerwoną latarnią lub jesteśmy w gronie takowych. To przekłada się na ceny energochłonnych produktów, z żywności m.in. chleba i mrożonek.
Podobna sytuacja powtarza się już od końcówki ubiegłego roku, bo już od 28 grudnia do 1 stycznia różnice cen były kilkukrotne na naszą niekorzyść. Dla porządku trzeba dodać, że były też dni, kiedy mieliśmy lekką przewagę cenową nad Niemcami, tj. to u nas prąd był tańszy.
Przyjrzeliśmy się, co mogło być powodem takiej różnicy cen akurat 3 stycznia i pod koniec grudnia oraz w ostatnich dniach. Chodzi o różnice w miksie energetycznym, czyli z czego produkujemy prąd my i Niemcy. Z pozoru nieznaczne były to różnice w ostatnich dwóch tygodniach.
PSE blokowały wiatraki
Zarówno w Polsce, jak i w Niemczech było w tym czasie wietrznie. Z tą różnicą, że u nas PSE (PSE Krajowa Dyspozycja Mocy) nakazały zmniejszyć moce energetyki wiatrowej, za co wypłacane będą farmom wiatrowym odszkodowania, a takiego czegoś nie widać w polityce nadzoru niemieckiego. To pozwoliło tam na poważne zbicie cen hurtowych.
W Niemczech, choć elektrownie na węgiel podobnie jak w Polsce potrafią dawać połowę prądu w systemie (tak było np. 11 grudnia), to udział odnawialnych źródeł (nie tylko wiatraków, ale i fotowoltaiki oraz elektrowni wodnych) w miksie energetycznym przekraczał od 28 grudnia do 1 stycznia 60 proc. i do podobnego przebicia, a nawet wyznaczenia rekordu na 66,6 proc. doszło 4 stycznia, z czego rekordowe 62,4 proc. dały same wiatraki.
—Około 30 tys. turbin wiatrowych w Niemczech pracowało ostatnio na pełnych obrotach i produkowało więcej energii elektrycznej, niż potrzeba. Ci, którzy kupowali prąd, mogli czasem zarobić nawet 5 centów za kilowatogodzinę. W niektórych przypadkach ceny na rynku spot były nawet 15-krotnie niższe od cen sprzedaży dostawców energii elektrycznej w Niemczech — podaje ekspertka HWW Hewelt Wojnowski i Wspólnicy.
U nas tymczasem nadzór zezwolił swoimi limitami na dojście wiatraków do tylko 39,8 proc. produkcji energii w systemie 31 grudnia ub.r. Tamtego dnia elektrownie na węgiel kamienny dały w Polsce 34,4 proc., a na brunatny – 11,9 proc. prądu.
Jest jeszcze kilka różnic. U nas niewiele energii elektrycznej produkuje się z biomasy, zaledwie 1-1,6 proc. w ostatnich dwóch tygodniach. W Niemczech ten udział wynosił 6,8-10,9 proc.
Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo
U nas w systemie praktycznie nieobecne są też spalarnie śmieci. Co prawda działa np. spalarnia w Szczecinie, która produkuje prąd i ciepło dla miasta, ale w danych systemowych energii elektrycznej jej pracy nie widać. Miasto ogłaszało nawet, że zamiast 37 mln zł proponowanych przez Eneę rachunku w 2023 r. za energię elektryczną zapłaci dzięki własnej spalarni 10 mln zł rocznie. Budowa spalarni kosztowała 711 mln zł, czyli przy oszczędności 27 mln zł rocznie zwróciłaby się w 26 lat. Dziewiąty taki obiekt w Polsce powstaje właśnie w Koszalinie kosztem 250 mln zł.
W Niemczech z odpadów powstaje od 0,7 do 1,8 proc. energii w systemie w ostatnich tygodniach.
No i jak mówią Anglosasi "last but not least", w Niemczech wciąż działają elektrownie nuklearne, choć z planami ich wyłączenia po protestach ekologów. Dawały tam ostatnio od 3,8 do 7,9 proc. prądu dziennie, czyli w systemie pełnia rolę podobną jak elektrownie na gaz w Polsce.
Konflikt interesów?
Kluczowe w osiągnięciu niskiej ceny w wielu krajach Europy było jednak zwiększenie udziału wiatraków w systemie w czasie, gdy porządnie wiało. Tanieje co prawda sprzedawany w Europie gaz i węgiel – gaz zszedł poniżej 70 euro za MWh, a węgiel poniżej 170 dol. za tonę – ale to prąd z wiatru ostatnio zdominował niemiecką energetykę. U nas był limitowany.
Poprosiliśmy Polskie Sieci Elektroenergetyczne o wyjaśnienie przyczyn nałożenia tych limitów w sytuacji, gdy Niemcy nic takiego nie robiąc, oferowały w ostatnich dniach bardzo tani prąd swoim odbiorcom.
—Redukcja generacji źródeł wiatrowych w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym pod koniec roku była konieczna dla zbilansowania podaży na energię elektryczną z popytem na tę energię, przy jednoczesnym zachowaniu zdolności regulacyjnych systemu, czyli zapewnienia tzw. rezerwy ujemnej. W sytuacji nadmiaru mocy w systemie operator jest zmuszony dokonać redukcji po stronie podaży – nierównowaga w tym zakresie naruszałaby techniczne kryteria bezpiecznej pracy systemu —komentuje dla Business Insidera Maciej Wapiński z biura prasowego PSE.
—Redukcja farm wiatrowych jest stosowana w ostatniej kolejności. Zanim przystąpiono do redukcji farm wiatrowych, dla zachowania zdolności regulacyjnych KSE polecono zmniejszenie generacji w jednostkach konwencjonalnych oraz wykorzystano w pełni zasoby elektrowni szczytowo-pompowych, jak również — w ramach międzyoperatorskiej współpracy — wyeksportowano maksymalne możliwe nadwyżki energii elektrycznej. Elektrownie konwencjonalne zostały zredukowane do absolutnego minimum technicznego, niezbędnego dla spełnienia wymagań regulacyjnych systemu elektroenergetycznego —dodaje.
Tu nasuwa się jednak pytanie, dlaczego energii z wiatru nie ustąpiła więcej miejsca na rynku energia z węgla kamiennego, która swojej pracy nie zmniejszyła w sposób znaczący? Przedstawiciel PSE wyjaśnia, że tu problemem jest niższa elastyczność starszych elektrowni, które potrzebują więcej czasu na wygaszenie i więcej na rozruch. A przy tym część z nich pracuje jako elektrociepłownie, które nie mogą przestać dostarczać ciepła w zimie, więc ich większe wygaszenie nie wchodzi w grę. A w przeciwieństwie do Niemiec nie jest tak łatwo znaleźć odbiorców na dodatkową ilość energii.
Sytuacja wygląda dość dwuznacznie, bo prąd z wiatraków w Polsce produkują głównie prywatne firmy, a z węgla brunatnego i kamiennego niemal wyłącznie państwowe. Innymi słowy, państwowy nadzór zadecydował, że część wiatraków musi stać bezczynnie, by państwowe bloki na węgiel kamienny mogły działać w takim zakresie, jaki uznają za stosowny. Odbiorcy zapłacili przez to więcej za prąd.
W ostatnich czterech dniach z obu rodzajów węgla pozyskujemy około 70 proc. energii elektrycznej, a z wiatraków od 11 do 24 proc., bo wieje już mniej niż na przełomie roku. Kwestia w tym, dlaczego nadzorca rynku zmusił nas do płacenia za energię więcej, niż mogliśmy, gdyby pozwolono wiatrakom na pokazanie pełni możliwości?
PSE argumentuje, że i w Niemczech też stosowane są ograniczenia produkcji dla źródeł odnawialnych.
– Redukowanie farm wiatrowych jest stosowane regularnie przez operatorów wielu państwach z dużym udziałem OZE. Tak dzieje się także od wielu lat również w Niemczech – w ciągu dwóch pierwszych kwartałów zeszłego roku ograniczono produkcję 5,4 TWh energii elektrycznej z OZE, co kosztowało 148 mln euro (dane federalnej Agencji ds. Sieci) – informuje Maciej Wapiński.
Postawili na gaz, a teraz płacą i płaczą
Na koniec przykład kraju, który zrealizował już w dużej mierze unijne plany miksu energetycznego i teraz ponosi tego przykre konsekwencje. Najwyższe ceny energii w Europie mają Grecy. Choć energetyka słoneczna pracuje tam na wysokich obrotach również w zimę, dając od jednej piątej do jednej czwartej prądu, to 9 stycznia hurtowa cena energii wynosiła u nich 193,40 euro za MWh i była najwyższa na kontynencie. Rzut oka na ich strukturę energetyki wiele mówi.
OZE dawały w tym roku średnio 36 proc. prądu, a głównym źródłem greckiego zasilania był gaz ze średnio 43-procentowym udziałem dziennym w energetyce. Uzupełnieniem są elektrownie na węgiel kamienny z mniej więcej jedną piątą udziału w rynku.
Co prawda gaz ostatnio wyraźnie staniał w Europie i w lutowych kontraktach holenderskich na giełdzie ICE można go kupić obecnie poniżej 70 euro za MWh, podczas gdy jeszcze do połowy grudnia cena była prawie dwukrotnie wyższa, co nie oznacza jednak, że z gazu da się teraz w Europie produkować tani prąd. Porównując ceny giełdowe, gaz jest w przeliczeniu na jednostkę energii wciąż o 57 proc. droższy od ropy Brent, a uwzględniając też koszty emisji CO2 o 24 proc. droższy od węgla kamiennego – wynika z naszych szacunków.
A jak to wygląda w Finlandii, najtańszej, jeśli chodzi o ceny prądu w ostatnich dniach? Ta nie uwierzyła w gaz, ale zaufała połączeniu energetyki jądrowej z OZE. W ostatnich dniach energię produkuje się tam w 34 proc. ze źródeł odnawialnych, a przede wszystkim z wiatru, a filarem energetyki są reaktory jądrowe z niemal 40 proc. udziału w systemie. Całość uzupełnia jeszcze spalanie biomasy (ponad 9 proc.) i bloki na węgiel kamienny (7,7 proc.). Na dziś jest to miks optymalny, bo pozwala na produkcję najtańszej energii w Europie. Pytanie, czy będzie tak za tydzień, czy za rok, nurtuje firmy, które stawiają nowe bloki energetyczne i odpowiedź może być kluczowa dla tempa rozwoju poszczególnych gospodarek.
Autor: Jacek Frączyk, dziennikarz Business Insider Polska
W tekście umieszczono link reklamowy naszego partnera:
Dziennikarz Business Insider Polska. Rynki kapitałowe, gospodarka, energetyka, transport
Więcej artykułów tego autora