Nadal warto oszczędzać w obligacjach detalicznych, ale od lutego warunki tego oszczędzania nieco się pogorszą. Kondycja polskiej gospodarki ma się za to wyraźnie poprawiać, kondycja amerykańskiej gospodarki już jest zupełnie dobra, a tej w strefie euro — gorsza, dlatego inwestorzy czekają w tym przypadku na obniżki stóp procentowych i obstawiają, że zaczną się one w kwietniu. Natomiast perspektywy jeszcze gorsze niż te dla strefy euro ma przed sobą Tesla. Dlatego jej akcje właśnie spadły o ponad 12 proc. Oto pięć najciekawszych wydarzeń w gospodarce teraz.
1. Jeśli kupować obligacje detaliczne, to teraz. Od lutego warunki będą gorsze
Ministerstwo Finansów obniża od początku lutego oprocentowanie obligacji detalicznych. Robi to w następstwie spadającej inflacji, ale oznacza to też, że do najbliższej środy kupowanie tych obligacji będzie okazją, bo do końca miesiąca będą one jeszcze mieć nieco wyższe oprocentowanie.
Obligacje detaliczne to jedna z najlepszych dostępnych dla zwykłego inwestora forma oszczędzania przy dość niskim ryzyku, ponieważ nie wymaga ona większego kapitału, który jest konieczny np. na rynku nieruchomości, a do tego przynosi znane z góry odsetki, czego nie ma na przykład przy inwestowaniu w złoto. Odsetki te są też zazwyczaj wyższe niż przy lokatach bankowych. A dłużnik, któremu pożyczamy pieniądze, kupując obligacje, to nasze państwo, można więc uznać, że to wiarygodny partner w tym biznesie.
Od lutego oprocentowanie obligacji detalicznych będzie niższe o 0,1 pkt proc. Czyli dla rocznych, dwuletnich i trzyletnich będzie wynosić odpowiednio: 6,05 proc., 6,3 proc. i 6,4 proc., dla czteroletnich będzie to 6,55 proc., a dla dziesięcioletnich 6,8 proc.
W przypadku papierów dwuletnich, czteroletnich i dziesięcioletnich chodzi tu tylko o oprocentowanie w pierwszym roku oszczędzania. W kolejnych jest ono bowiem uzależnione od poziomu stopy procentowej w NBP, powiększonej o premię 0,5 proc. (dwuletnie) albo poziomu inflacji powiększonego o dodatkowy bonus 1,25 proc. lub 1,5 proc. (czteroletnie i dziesięcioletnie).
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Są też specjalne obligacje rodzinne, sześcioletnie i dwunastoletnie, dla beneficjentów programu 800 plus. W ich przypadku oprocentowanie to 6,75 proc. i 7,05 proc. w pierwszym roku oraz stopa inflacji plus 1,75 proc. albo 2 proc. w kolejnych latach.
W 2023 r. Polacy kupili obligacje detaliczne łącznie za 48,7 mld zł, z czego najwięcej, bo ponad 20 mld zł, ulokowano w tych czteroletnich.
Zobacz też: Granica przekroczona. Microsoft drugą firmą na świecie wartą 3 bln dolarów
2. EBC nic nie zmienia, inwestorzy oczekują obniżki stóp w kwietniu
Europejski Bank Centralny nie zmienił ani stóp procentowych, ani przekazu, który płynie w stronę rynku. Czyli z jednej strony nikt obecnie nie rozmawia o obniżkach stóp procentowych, bo dzisiaj jest na to za wcześnie, ale z drugiej strony inflacja ma spadać, a kondycja gospodarki w strefie euro jest słaba, można więc oczekiwać, że te obniżki jednak wkrótce się pojawią. Szefowa banku Christine Lagarde zapytana o to wprost powiedziała, że podtrzymuje swoje słowa sprzed kilku dni o tym, że spodziewa się takiej obniżki latem.
Zresztą inwestorzy na rynku finansowym jej nie wierzą i obstawiają w tej chwili, że pierwsza obniżka stóp w strefie euro pojawi się już w kwietniu, czyli wiosną, a nie latem. W kolejnych miesiącach mają pojawić się kolejne obniżki – notowania kontraktów terminowych na stopę procentową sugerują, że do końca czerwca spadnie ona o ponad 50 punktów bazowych. Oczywiście nie stanowi to żadnej gwarancji ani oficjalnej zapowiedzi, bo rynek może się mylić i często to robi. Takie są dziś po prostu oczekiwania inwestorów.
Spodziewana obniżka stóp procentowych w strefie euro powinna pomóc w odbiciu i ożywieniu w gospodarce niemieckiej, a także pozostałych w strefie euro. W naszym przypadku może ona skłaniać Radę Polityki Pieniężnej do tego, aby pójść drogą EBC i także powrócić do obniżania stóp. Z drugiej strony, jeśli RPP nie zdecyduje się na takie ruchy, to rosnąca różnica pomiędzy poziomem stóp w euro i w Polsce powinna w kolejnych miesiącach pomagać umacniać złotego.
3. Goldman Sachs o Polsce: będzie szybszy wzrost, mniejsza inflacja i mniejszy deficyt
Polska gospodarka może urosnąć w tym roku realnie aż o 4,2 proc. – uważają analitycy amerykańskiego banku Goldman Sachs, to wyróżniająca się optymizmem prognoza, bo większość instytucji finansowych typuje dla nas raczej wzrost PKB o ok. 3 proc. Według Goldmana w kolejnym, 2025 r. ma być jeszcze lepiej, bo wtedy tempo naszego wzrostu gospodarczego ma sięgnąć nawet 5 proc. i spowolnić do 3,8 proc. w 2026 r.
Szybszy wzrost PKB wcale nie pobudzi ponownego wzrostu inflacji. Ma ona w tym roku spaść do średniorocznego poziomu 3,7 proc., w przyszłym tylko delikatnie podskoczyć do 4 proc., a w 2026 roku spaść do 2,8 proc. Brak większych problemów z inflacją ma pozwolić Radzie Polityki Pieniężnej obniżyć główną stopę procentową w tym roku do 4 proc., czyli łącznie aż o 175 punktów bazowych.
Będzie to możliwe, ponieważ rząd nie zdecyduje się w tym roku na odmrożenie cen energii elektrycznej i gazu, nie pojawi się więc związany z tymi decyzjami dodatkowy impuls inflacyjny.
Nasz podstawowy scenariusz zakłada, że zamrożenie cen energii zostanie przedłużone do 2025 r., kiedy to nowe taryfy będą prawdopodobnie niższe, powodując bardziej stłumiony wzrost cen energii po wygaśnięciu środków. Ponadto spodziewamy się, że koalicja wprowadzi stopniowy okres wycofywania środków dotyczących cen energii, aby ograniczyć efekt »szoku«.
– piszą analitycy Goldman Sachs.
Ich zdaniem powrót stawki VAT na żywność do poziomu 5 proc. też zostanie nieco przesunięty w czasie i nastąpi dopiero od lipca, a nie od kwietnia, ponieważ po pierwsze rząd będzie wolał tę decyzję podjąć już po wyborach samorządowych i europejskich, a po drugie w lecie ceny żywności zwykle spadają, więc w lipcu wzrost VAT powinien być w miarę bezbolesny.
Co ciekawe, Goldman prognozuje też, że będziemy mieć w tym roku mniejszy od zapowiedzianego na poziomie 5,1 proc. PKB deficyt w sektorze finansów publicznych. Amerykanie twierdzą, że panuje u nas długa tradycja przeszacowywania deficytu w górę, a od 13 lat każdego roku okazuje się on na koniec mniejszy od prognozowanego, średnio o 0,8 pkt proc. Nie ma więc powodu, aby sądzić, że w tym roku będzie inaczej.
Zobacz też: Niemcy wolą tańsze polskie produkty
4. PKB Stanów Zjednoczonych rośnie szybciej od oczekiwań
Strefa euro ma poważne problemy z koniunkturą gospodarczą, my nie powinniśmy mieć ich wcale, natomiast Stany Zjednoczone nie mają ani sytuacji tak dobrej, jak nasza, ani tak złej, jak strefa euro. Według najnowszych danych ich PKB w ubiegłym roku wzrósł o 2,5 proc., co jest poprawą wyniki w stosunku do roku 2022.
W czwartym kwartale w ujęciu rok do roku amerykański PKB urósł o 3,1 proc., co jest najlepszym wynikiem od blisko dwóch lat. Szybszy wzrost ostatnio zanotowano tam w pierwszym kwartale 2022 r.
W ujęciu kwartał do kwartału wzrost PKB to 0,8 proc., chociaż we wszystkich publikacjach na ten temat przeczytamy, że raczej 3,3 proc., ponieważ Amerykanie swoje dane kwartalne annualizują, czyli podnoszą do czwartej potęgi. Chodzi o to, aby pokazać, o ile rosłaby gospodarka, gdyby cały rok był taki, jak ostatni kwartał. W Europie tego typu przekształcenia danych o PKB nie są stosowane. Warto tu dodać, że wspomniany wzrost o 3,3 proc. to wynik wyraźnie lepszy od oczekiwań ekonomistów, które były na poziomie 2 proc.
Ogólnie rzecz biorąc, jakby nie patrzeć, gospodarka USA jest w całkiem niezłej, coraz lepszej i jednocześnie lepszej od oczekiwań kondycji. A do tego spada im inflacja. Tak zwany deflator PKB mierzący wzrosty nie tylko cen konsumpcyjnych, ale ogólnie wszystkich w gospodarce, spadł właśnie do najniższego od 2019 r. poziomu 1,5 proc. z 3,3 proc. kwartał wcześniej. Fed ma więc na tym tle dość komfortową sytuację. Może obniżać stopy procentowe, bo ceny już prawie nie rosną, a z drugiej strony nie musi ich obniżać, bo gospodarka i tak trzyma się całkiem nieźle.
5. Wojna cenowa niszczy Teslę, akcje tylko w tym roku spadły już o 26 proc.
Akcje Tesli spadły w czwartek na giełdzie aż o 12,1 proc. i są teraz najtańsze od maja ubiegłego roku. Tylko od początku tego roku spółka Elona Muska obniżyła notowania już o 26,5 proc.
Inwestorzy postrzegają biznes produkowania i sprzedawania samochodów elektrycznych coraz gorzej, ponieważ na świecie trwa wojna cenowa pomiędzy Teslą a producentami z Chin, o których sam Musk mówi, że są niesamowicie dobrzy. Obniżanie cen samochodów powoduje mniejsze przychody ze sprzedaży i spadek marż. Co gorsze, zdaniem Elona Muska sytuacja szybko się nie poprawi i w tym roku Tesla zanotuje zdecydowanie wolniejszy wzrost przychodów, a spółka będzie koncentrować się na opracowaniu nowych, zdecydowanie tańszych modeli, które mają się pojawić na rynku dopiero w drugiej połowie 2025 r.
Z tych zapowiedzi wynika, że za parę lat auta elektryczne na świecie powinny być wyraźnie tańsze niż dziś, co brzmi dobrze dla konsumentów, ale bardzo niedobrze dla producentów. Do tego nie wiadomo dziś, czy Tesli faktycznie uda się stworzyć na tyle dobre nowe modele aut, aby skutecznie konkurować z tymi z Chin, sytuacja jest więc dla tej spółki i niekorzystna, i ryzykowna. Do tego opublikowane niedawno wyniki spółki za czwarty kwartał ubiegłego roku były poniżej oczekiwań rynku. Jest więc źle, w najbliższym czasie nie będzie lepiej, za to może być nawet gorzej. I dlatego Tesla tak wyraźnie traci na wartości na giełdzie.