Polskie banki śpią na pieniądzach i w obliczu słabego popytu na kredyty zastanawiają się, co zrobić z dużą nadpłynnością. I choć wydawałoby się, że najprostszym i najlepszym rozwiązaniem są wyłączone z podatku bankowego obligacje skarbowe, to rok 2022 — niosący przecenę tych papierów i całą serię obciążeń dla banków — zmienił perspektywę. Konkurencją dla obligacji skarbowych w oczach kredytodawców stały się bony Narodowego Banku Polskiego i prawdopodobnie dopiero odwrócenie sytuacji na rynkach — czyli postępujący spadek inflacji oraz obniżki stóp procentowych — mogą znów na dużą skalę skłonić banki do zakupu długu rządowego.
- W ostatnich kilkunastu miesiącach banki ograniczyły zakupy obligacji skarbowych, przez co udział tych papierów w ich bilansach wyraźnie spadł z rekordowo wysokich poziomów w pandemii
- Powodem jest skokowy wzrost rentowności i spadek wycen obligacji skarbowych, który uderzył w kapitały banków
- Z perspektywy rządu, mającego spore potrzeby pożyczkowe, dobrze byłoby mieć duży i stabilny popyt w kraju. Dlatego poprawa sytuacji rynkowej oraz silne kapitałowo i płynnościowo banki mogą być dla rządu przydatne
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Działające w Polsce banki mają sporą nadpłynność, czyli przewagę depozytów nad kredytami, co obrazuje wskaźnik L/D (loans to deposits, kredyty do depozytów). Im niższy, tym większa nadpłynność. Ekonomiści PKO Banku Polskiego oszacowali, że parametr L/D na koniec listopada wyniósł tylko 76,5 proc., czyli przebił rekordowo niskie w ostatnich latach poziomy z pandemii i znalazł się najniżej od połowy czerwca 2005 r.
To oznacza, że banki mają więcej depozytów, niż potrzebują (niż wynikałoby to z wartości portfela kredytowego). Prawdopodobnie stan ten potrwa dłużej, a być może nawet wskaźnik L/D będzie się dalej obniżał, biorąc pod uwagę wciąż całkiem niezłe tempo napływu depozytów i słabość akcji kredytowej.
Co banki robią z nadpłynnością? Wszak w coś muszą inwestować pozyskane środki. W poprzednich kilku latach sprawa była dość prosta: pieniądze te trafiały głównie na obligacje skarbowe. Wynikało to z dwóch podstawowych przyczyn — zwolnienia tych instrumentów z podatku bankowego i spadku ich rentowności (który przekładał się na wzrost cen i podbijał kapitały banków). Jednak ten drugi czynnik od jesieni 2021 r. zaczął się odwracać. O ile wtedy rentowność dziesięcioletnich i pięcioletnich polskich obligacji skarbowych wynosiła odpowiednio 1,7 proc. i 1,1 proc., to w szczycie w październiku 2022 r. rentowności podskoczyły w okolice nawet 9 proc.
"Wzrost rentowności obligacji od początku IV kwartału 2021 r. o ponad 7 pkt proc. przełożył się na spadek wartości rynkowej całego portfela obligacji banków o ok. 43 mld zł (czyli ok. 10 proc.), z czego ok. 15 mld zł znalazło odzwierciedlenie w obniżeniu kapitałów banków" — oszacowali eksperci Narodowego Banku Polskiego w grudniowym raporcie o stabilności systemu finansowego.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Turbulencje na rynku i spadek wycen obligacji skarbowych spowodował, że banki wcisnęły hamulec i mniej chętnie kupowały te papiery. W rezultacie ich udział w zadłużeniu państwa wynikającym z obligacji skarbowych obniżył się do 49,7 proc. w listopadzie 2022 r. z 54,7 proc. rok temu i rekordowych 57,3 proc. w maju 2021 r. — wynika z danych Ministerstwa Finansów. Stopniał też udział obligacji skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa w bilansach sektora bankowego (z wyłączeniem Banku Gospodarstwa Krajowego) do 20,2 proc. w sierpniu 2022 r. z rekordowych niemal 25 proc. na początku 2021 r.
Teraz banki znalazły się w nietypowej sytuacji. Mają sporo pieniędzy, ale ostatnie półtora roku mocno poturbowało ich kapitały. Mowa nie tylko o bezprecedensowym rajdzie rentowności obligacji w górę i spadku wycen obligacji, ale też o dodatkowych obciążeniach, które nałożyli na nie politycy. Chodzi głównie o wakacje kredytowe, które kosztować będą sektor około 14 mld zł brutto, ale też o dodatkowe składki na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców (2 mld zł) czy System Ochrony Banków Komercyjnych (3,5 mld zł). Poza tym sporo banków wciąż zawiązuje wielkie rezerwy na hipoteki frankowe. Czy instytucje finansowe zwiększą swoje zaangażowanie w obligacje skarbowe i gwarantowane przez państwo?
— Nie ma innej opcji. Skoro banki mają bardzo ograniczone możliwości udzielania nowych kredytów ze względu na słaby popyt, zostaje kredytowanie Skarbu Państwa. Zwłaszcza że jego potrzeby nie maleją — ocenia Marcin Materna, dyrektor działu analiz Millennium Biura Maklerskiego. Dodaje, że pochodną takiej sytuacji będzie także ograniczenie korzystnych ofert depozytów (skutek nadmiaru płynności), co obniżyłoby presję na spadek marży odsetkowej (ostatnio widać tu hamowanie). Materna dodaje, że wzmożony popyt banków może przyczynić się do tego, że notowania polskich obligacji zachowają się lepiej niż inne.
Ostrożniejszy w prognozach jest Kamil Stolarski, szef działu analiz w Biurze Maklerskim Santandera. Przyznaje, że wprawdzie płynność banków rośnie, ale zmienia się jej struktura. W ostatnich kilkunastu miesiącach zmniejszyły zakupy obligacji skarbowych, więcej zaś pieniędzy kierują do bonów NBP i jest w nich ulokowanych ponad 220 mld zł.
— To ma solidne uzasadnienie, bo bony pieniężne mają oprocentowanie wynoszące tyle samo, co stopa referencyjna NBP, czyli teraz 6,75 proc. w skali roku, a są to papiery krótkoterminowe – trzy-, cztero- i siedmiodniowe – więc nie są narażone na przecenę i w razie wzrostu stóp procentowych kapitały banków nie ucierpiałyby. To bardzo płynne i równie bezpieczne instrumenty, w których można ulokować wielkie, wręcz nieograniczone kwoty. Teraz rentowność pięcioletnich obligacji skarbowych, wynosząca 5,8 proc., jest nawet niższa niż bonów NBP, a ryzyko przeceny i uderzenia w kapitały większe — tłumaczy działanie banków Stolarski.
Bony NBP mają wzięcie mimo tego, że — w przeciwieństwie do długu skarbowego — nie są wyłączone z podatku bankowego (wynosi 0,44 proc. brutto w skali roku i naliczany jest od aktywów). To w pewnym sensie też świadczy o obecnej niechęci banków do obligacji skarbowych.
Spotkaliśmy się z opinią, że polskie banki mogą uzależniać decyzje o zwiększaniu zaangażowania w obligacje skarbowe od tego, czy politycy i regulatorzy nałożą na nie kolejne obciążenia. Rok 2022 przyniósł ich prawdziwą kumulację, ale perspektywy na 2023 r. — biorąc pod uwagę ciągle wysoką dochodowość podstawowego biznesu nieobciążonego zdarzeniami jednorazowymi — rysują się w optymistycznych barwach. O ile nie będzie np. wydłużenia wakacji kredytowych czy podatku od zysków nadzwyczajnych (windfall tax). Kolejne obciążenia i niesatysfakcjonujące wyniki byłyby dla branży czynnikiem utrudniającym zwiększenie zaangażowania w papiery skarbowe.
Zobacz też: Puchną oszczędności Polaków w bankach, kredytów ubywa. Dla konsumentów to nie są dobre wieści
Z perspektywy rządu, który wolałby nie wychodzić za granicę, szukając nabywców długu (większy koszt, ryzyko walutowe), dobrze byłoby mieć duży i stabilny popyt w kraju. Rząd chwalił się, że udział inwestorów zagranicznych spadł z 40 proc. notowanych pod koniec 2015 r. do 15 proc. na początku 2022 r. Jednak w ostatnich miesiącach, w obliczu słabszego popytu banków, wskaźnik ten podskoczył do 18 proc.
— Rząd ma duże potrzeby pożyczkowe, finansowania wymagać mogą m.in. fundusz na zbrojenia czy te związane z KPO. Dlatego zakładam, że chciałby, aby banki chętnie obejmowały jego dług. Moim zdaniem kluczowe znaczenie będą miały czynniki rynkowe. Największym problemem ostatnich miesięcy z obligacjami skarbowymi było to, że ich przecena mocno obniżała kapitały banków. Skala niepewności i zmienności rentowności, a więc i wycen, obligacji skarbowych są dużo większe, niż byliśmy przyzwyczajeni przez lata. Dla banków ryzyko dalszego spadku kapitałów może być trudne do akceptacji. Każdy woli zarządzać tym ryzykiem, na które ma wpływ, a w tym przypadku ma ono w charakter zewnętrzny. Wystarczy, że rząd będzie miał problemy ze znalezieniem nabywców na obligacje, sytuacja na rynkach pogorszy się i znów kapitały banków ucierpią — uważa Kamil Stolarski.
NBP od paru już lat wskazuje, że wysoki udział obligacji skarbowych w bilansach banków jest jednym z ryzyk dla systemu finansowego. Jednak w najnowszym raporcie o stabilności sektora zwrócił uwagę, że w warunkach spodziewanego spowolnienia gospodarczego, skłonność banków do dalszego nabywania obligacji skarbowych może pozostać wysoka. Atrakcyjność obligacji skarbowych wynika m.in. z wyłączenia ich z podstawy opodatkowania podatkiem od niektórych instytucji finansowych oraz zerowych wag ryzyka (kupując obligacje skarbowe, nie muszą odkładać dodatkowego kapitału — w przeciwieństwie udzielenia kredytów).
"W przypadku materializacji ryzyka makroekonomicznego i wzrostu strat kredytowych inwestycje w obligacje skarbowe będą zapewne cechowały się relatywnie wyższym zwrotem z kapitału. Sam podatek od niektórych instytucji finansowych obniża rentowność kredytów konsumpcyjnych i dla przedsiębiorstw o ok. 4-5 pkt proc. oraz o ok. 8 pkt proc. w przypadku kredytów mieszkaniowych. W rezultacie w warunkach obniżenia się nadwyżek kapitałowych inwestycje w obligacje mogą zyskiwać na atrakcyjności względem kredytów. Konsekwencją tego może być ograniczenie przez banki finansowania sektora prywatnego, wpływające negatywnie na dynamikę gospodarki" — napisali eksperci NBP. To zwiększałby jednak sprzężenie pomiędzy sytuacją finansów publicznych, a kondycją systemu bankowego, co jest potencjalnie ryzykowne dla kredytodawców.
— Aby polskie banki chętniej kupowały obligacje, musiałyby poprawić się warunki rynkowe. Sprzyjać temu będzie spadek inflacji na świecie i w Polsce oraz zwrot polityki banków centralnych i obniżanie stóp procentowych. Znaczenie będzie mieć też sytuacja fiskalna polskiego państwa. Jeśli stopy procentowe w Polsce zaczną spadać i oprocentowanie obligacji skarbowych będzie większe niż bonów NBP, banki przychylniej zaczną patrzeć na papiery rządowe — podkreśla ekspert Santandera.
Zobacz też: Główna miara siły polskich banków nie była tak nisko od lat. Czy są powody do niepokoju?
Spadek stóp procentowych, a więc i rentowności obligacji skarbowych oraz wzrost ich wycen, byłby najsilniejszym dla banków bodźcem do inwestowania w te papiery (bo znów — jak przed laty — mogłyby liczyć na zyski z rosnącej wyceny rynkowej). Jednak nawet w pespektywie najbliższych dwóch lat, przy założeniu stabilizacji rentowności na obecnych poziomach, dotychczasowy spadek wartości rynkowej portfela obligacji skarbowych będzie równoważony przez wzrosty ceny obligacji w kierunku wartości nominalnej w miarę zbliżania się terminów ich wykupu. Nie jest więc tak, że zanotowane przez banki straty na portfelu obligacji skarbowych są bezpowrotne.
Autor: Maciej Rudke, dziennikarz Business Insider Polska