Po czterech latach całkowitego zamknięcia Korea Północna znów otworzyła się na zagranicznych turystów. Oczywiście nie na wszystkich, a tylko wybrańców. Przedstawiamy, jak obecnie wyglądają podróże do państwa Kima, dzięki którym zdobywa on twardą walutę od innej dyktatury. Publikujemy nagrania i zdjęcia z najbardziej zamkniętego kraju świata, przekazane nam przez dziennikarkę rosyjskiego niezależnego dziennika "Kommiersant". To obecnie jedyny sposób, by zobaczyć materiały pokazujące Północ inne niż te przedstawiane przez same władze reżimu.
- Korea Północna niedawno ponownie otworzyła się na turystów — na razie tylko tych z Rosji
- Wycieczka do reżimu, wbrew pozorom, nie jest droga. Trzeba za nią zapłacić równowartość od ok. 3 do 5,5 tys. zł
- — Nie mogliśmy nigdzie sami się poruszać, tym bardziej zwiedzać na własną rękę. Wszyscy byliśmy kontrolowani — opowiada turystka, z którą rozmawiał Business Insider Polska
- W artykule publikujemy unikalne nagrania i zdjęcia z Korei Północnej
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Przez lata podróż do KRLD (bo Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna to oficjalna nazwa państwa rządzonego przez dynastię Kimów) uważana była za skrajnie trudną, ale ostatecznie możliwą do zrealizowania. By do niej wjechać, należało być dyplomatą, otrzymać specjalne zaproszenie od reżimu (dostawali je m.in. artyści lub chcący zainwestować biznesmeni) bądź skorzystać z pośrednictwa jednej z agencji turystycznych współpracujących z Pjongjangiem. Wycieczki do KRLD organizowali także Polacy i pojedyncze polskie biura podróży.
Tak było do początku 2020 r. Gdy świat ogarnęła pandemia COVID-19, przerażony wirusem Kim Dzong Un zamknął granice swojego kraju i przez lata nie wpuścił do niego praktycznie nikogo. Sytuacja powoli zaczęła zmieniać się kilka miesięcy temu. Na początku roku, w lutym, reżim uchylił swoje wrota i zaczął zapraszać pierwszych turystów z zagranicy. A tak naprawdę tylko z jednego kraju, tego najbardziej zaprzyjaźnionego. Z Rosji.
Nie jest to zaskoczeniem, w końcu Pjongjang i Moskwa obecnie mają najlepsze relacje od wielu lat. Kim dostarcza Putinowi broń i amunicję potrzebną do wojny z Ukrainą, zaś w podzięce Putin Kimowi przekazuje m.in. właśnie przez turystów zagraniczną walutę, od której reżim w wyniku szeregu sankcji jest odcięty. Tak wygląda reżimowy biznes i wzajemne finansowanie się zbrodniczych dyktatur.
Wycieczka do Korei Północnej. Tyle trzeba zapłacić
Wycieczki z Rosji do najbardziej zamkniętego kraju świata organizuje Vostok Intur, agencja turystyczna z Władywostoku, położonego niedaleko północnokoreańskiej granicy (w linii prostej to trochę ponad 160 km).
"Wyrusz w ekscytującą podróż do tajemniczej Korei Północnej! Odkryj wyjątkową kulturę, wspaniałe krajobrazy i bogate dziedzictwo historyczne tego niesamowitego kraju. Poznaj stolicę Pjongjang, odwiedź mistyczne świątynie i pomniki, ciesz się tradycyjną kuchnią oraz gościnnością miejscowej ludności. Odkryj nowe oblicza i zanurz się z nami w wyjątkowy świat Korei Północnej!" — takimi słowami rosyjskie biuro podróży reklamuje wyjazd na swojej stronie internetowej.
Ile kosztuje taka podróż? Ceny wahają się od 750 dol. (ok. 3 tys. zł) za pięciodniowy do 1390 dol. (5,5 tys. zł) za ośmiodniowy pobyt. Bo płacić trzeba w amerykańskiej walucie — jest najpewniejsza. Co z tego, że wroga.
Cena obejmuje: koszt lotu na trasie Władywostok — Pjongjang — Władywostok, usługę tłumacza-przewodnika (a tak naprawdę północnokoreańskiego strażnika), transport na terenie KRLD, wyżywienie oraz zakwaterowanie.
Za wszystkie pozostałe rzeczy trzeba płacić ekstra. Rzecz jasna w dolarach. Wiza na lotnisku — dodatkowo płatne 40 dol., wejście na Bramę Triumfalną – kolejne 5 dol., na Wieżę Dżucze – 10 dol. wizyta w parku wodnym – 15 dol., Muzeum Zwycięstwa – 20 dol., podróż w góry Myohyang oraz Międzynarodowa Wystawa Przyjaźni – 30 dol. Wyliczać można długo.
Na jedną z takich wycieczek pojechała Rosjanka Natalia Portyakova, dziennikarka "Kommiersanta", największej niezależnej gazety w Rosji. Znalazła się ona w piątej grupie (i największej, bo liczącej ponad sto osób) turystów z Rosji, którzy w tym roku wjechali do KRLD. Podróż trwała od 29 kwietnia do 3 maja.
Zasady i zakazy dla turystów. Lista
Przed wyruszeniem w podróż do Korei Północnej turyści muszą zapoznać się z mocno sugestywnymi poradami i zasadami, które będą ich obowiązywać. Te opisane są w szczegółowej sześciostronicowej instrukcji. Oto niektóre z nich:
— "Podczas podróży po KRLD wszystkie płatności będą dokonywane wyłącznie gotówką w euro, dolarach amerykańskich lub juanach chińskich. Najlepiej zabrać ze sobą gotówkę w banknotach o małych nominałach (1, 5, 10 lub 20), ponieważ większe nominały mogą powodować trudności z wydaniem reszty. Nie ma bankomatów ani terminali kart kredytowych, więc nie będzie można wypłacić gotówki z plastikowej karty lub zapłacić kartą kredytową";
— "Telefony komórkowe wszystkich modeli (w tym modele ze wbudowaną funkcją GPS) mogą być wwożone do KRLD, tj. telefony nie będą odbierane przez służby celne na granicy przy wjeździe do kraju. Jednakże nie będą one działać w KRLD z powodu braku umowy roamingowej między KRLD a operatorami w innych krajach świata";
— "Aby móc korzystać z telefonu komórkowego, należy zakupić lokalną kartę SIM, która działa tylko w telefonach z systemem WCDMA. Można wykonywać połączenia międzynarodowe, ale nie można dzwonić na numery lokalnych mieszkańców Korei";
— "Koszt karty SIM to ok. około 50 dol. Za telefoniczną kartę przedpłaconą obejmującą pakiet 195 minut rozmów oraz 20 SMS-ów trzeba zapłacić 120 dol. Zaś za kartę z mobilnym internetem (50 Mb) ok. 90 dol.".
— "Sieć Wi-Fi jest obecna w niektórych hotelach i kosztuje ok. około 1,8 dol./10 minut. Wysłanie e-maila kosztuje około 2,2 dol. (mniejszego niż 30 kb), duże załączniki do będą dodatkowo płatne. Należy pamiętać, że poczta nie będzie wysyłana z prywatnej, ale z hotelowej skrzynki pocztowej. Za odbieranie listów nie są pobierane żadne opłaty";
— "Zalecamy, aby każdy zabrał ze sobą na drogę przekąski (orzechy, batony czekoladowe itp.), aby urozmaicić swoją dietę";
— "Zalecamy, aby NIE przywozić ŻADNEJ literatury i publikacji na temat KRLD opublikowanych w innych krajach" (pisownia oryginalna — red.);
— "Przewodnicy będą towarzyszyć Ci podczas całej podróży po kraju. Usługi przewodników są obowiązkowe i nie można z nich zrezygnować. Postaraj się natychmiast nawiązać z nimi dobre relacje, okazując szczere zainteresowanie krajem, szanując koreańskie tradycje i zwyczaje oraz nie zadając prowokacyjnych pytań. Wszystko to będzie kluczem do dobrych relacji i zaufania od samego początku. Podczas spacerów na świeżym powietrzu i w pomieszczeniach należy nadążać za grupą i pozostawać w małej odległości od przewodników. Nie zapominaj, że Twoi koreańscy przewodnicy są za Ciebie osobiście odpowiedzialni";
— "Fotografowanie jest ZABRONIONE: w punktach kontrolnych (nawet jeśli w tym czasie siedzisz w autobusie); w wojskowych punktach kontrolnych; na placach budowy; osobom wykonującym jakąkolwiek pracę fizyczną";
— "Dużym grupom często towarzyszy koreański kamerzysta z kamerą, który filmuje wizytę";
Hotel z tragiczną przeszłością
Zagraniczni turyści w czasie pobytu w północnokoreańskiej stolicy praktycznie zawsze umieszczani w czterogwiazdkowym 49-piętrowym hotelu Yanggakdo. Powód? Położony jest na wyspie na rzece Taedong, dzięki czemu odcięci są od niekontrolowanego kontaktu zewnętrznego z mieszkańcami Pjongjangu.
To w tym hotelu w 2015 r. mieszkał i miał zerwać ze ściany propagandowy plakat Amerykanin Otto Warmbier. Za karę został skazany na 15 lat ciężkich robót. Po dwóch latach więzienia przez reżim udało się go uwolnić. Mężczyzna wrócił jednak do Stanów Zjednoczonych w agonalnym stanie i niedługo później zmarł.
Ówczesny prezydent Donald Trump oskarżył Pjongjang "niewyobrażalne torturowanie" Warmbiera. Władze KRLD temu zaprzeczyły. Amerykański koroner stwierdził, że u mężczyzny doszło do "niedokrwienia mózgu, wywołane niewyjaśnionym urazem głowy".
— Nie mogliśmy nigdzie sami się poruszać, tym bardziej zwiedzać na własną rękę. Było to całkowicie wykluczone. Jedyną swobodą było siedzenie wieczorami na 49. piętrze hotelu w restauracji. Wydawało się, że nie ma tam kontroli... W pobliżu nas nie było żadnych osób w poza kelnerką — opowiada w rozmowie ze mną Portyakova.
Podróż skrajnie cenzurowana. "Wszyscy byliśmy kontrolowani"
Podczas podróży do Korei Północnej można zobaczyć tylko to, co reżim chce i pokazać i czym się pochwalić. Nie ma szans na zobaczenie biedy, problemów, jakichkolwiek negatywnych stron życia. Turyści są nieustannie pilnowani przez swoich "przewodników". Grupą dziennikarki zajmowały się trzy osoby.
— Główną przewodniczką była 29-letnia kobieta. Płynnie mówiła po rosyjsku — nigdy nie prosiła o powtórzenie pytania i nigdy nie odmawiała odpowiedzi nawet na prowokacyjne pytania. Drugim był milczący mężczyzna, który zdecydowanie znał rosyjski, ale niezbyt dobrze. Domyślam się, że jego głównym zadaniem było pilnowanie grupy, aby nikt się nie zgubił. Trzeci był kamerzystą — kręcił film o naszej wycieczce, który można było kupić ostatniego dnia — opowiada.
I kontynuuje: — Wszyscy byliśmy kontrolowani. Nie ma możliwości podejścia do kogokolwiek na ulicy. Nie mogliśmy z nikim rozmawiać poza naszymi przewodnikami — wspomina.
— Obowiązywały zasady: żadnego opuszczania hotelu na własną rękę, żadnego chodzenia po ulicach, żadnych prób "ucieczki" dokądkolwiek — dodaje.
Nie dziwi więc, że zwiedzanie kraju głównej mierze skupia się w zwiedzaniu stolicy kraju, Pjongjangu. Warto jednak pamiętać, że Pjongjang to miasto, które w żaden sposób nie odzwierciedla północnokoreańskich realiów i życia zdecydowanej większości mieszkańców Północy. Żyją tu wyłącznie elity — najbogatsi i najwyżej postawieni Koreańczycy.
W rzeczywistości mieszkańcy KRLD cierpią na niedobory żywności i energii. W 2024 r. ONZ w raporcie stwierdził, że w latach 2020-2022 prawie 12 mln Koreańczyków z Północy, czyli około 45,5 procent populacji, było niedożywionych. Reżim nie jest w stanie wyżywić swoich obywateli, do czego z resztą na początku tego roku przyznał się sam Kim Dzong Un, co z resztą było wydarzeniem wyjątkowym. — Kryzys gospodarczy jest poważną kwestią polityczną — oświadczył wtedy.
Pjongjang — miasto bez korków i portretów Kim Dzong Una
Turystka wskazuje, że w Pjongjangu w oczy rzuca się "brak korków na szerokich ulicach miasta". — Ogólnie rzecz biorąc, na drogach jest niewiele samochodów, delikatnie mówiąc — mówi.
Jeśli po stolicy Pjongjangu jedzie samochód, można mieć podejrzenie graniczące z pewnością, że jest to wojskowy lub urzędnik państwowy. Posiadanie prywatnego samochodu jest przywilejem mikroskopijnej grupy, takich jak mistrzowie olimpijscy (do dziś Północ może pochwalić się łącznie 56 olimpijskimi medalami).
Po mieście zwykli mieszkańcy poruszają się taksówkami (ci bogatsi), trolejbusami, autobusami i tramwajami. — Te są w różnym wieku. Widziałam i czerwony tramwaj wyprodukowany w Czechosłowacji, jak i nowy żółty piętrowy autobus wyprodukowany lokalnie — opowiada Rosjanka.
W Pjongjangu jest też metro, z którego w ramach zwiedzania mogli skorzystać turyści. — Moim zdaniem pod względem wizualnym czasami wygrywa z centralnymi stacjami metra moskiewskiego — ocenia.
Portyakova zwraca uwagę na "niesamowitą czystość" w Pjongjangu. — Na ulicach niezwykle rzadko można znaleźć kosze na śmieci (to sytuacja podobna jak w Korei Południowej — red.), a na chodnikach ani jednego papierka czy niedopałka papierosa — relacjonuje.
Rosjanka podkreśla, że w stolicy kraju nie ma pomników ani portretów obecnego przywódcy kraju Kim Dzong Una. — Przewodnicy tłumaczyli nam to jego "wyjątkową skromnością". Ale jest on niekwestionowanym bohaterem wszystkich lokalnych gazet i czasopism. I, oczywiście, każda opowieść przewodnika o obecnym życiu w kraju koniecznie zawiera notatkę, że wszystko, co dobre, zostało zrobione "pod mądrym przywództwem towarzysza Dzong Una" — opowiada.
Podczas gdy imię obecnego Kima jest stałą częścią opowieści przewodników-strażników, jego dziadek i ojciec są dosłownie widoczni wszędzie. Nie tylko na pomnikach i plakatach.
— Odznaki z wizerunkiem Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila noszą wszyscy mieszkańcy Korei Północnej bez wyjątku — dodaje moja rozmówczyni.
Ludzie szczupli. Nie wiadomo czy szczęśliwi, czy przygnębieni
Poza stolicą kraju grupę turystów zabrano do także miasta Kaesong. To tu w wyniku tzw. słonecznej polityki Seulu wobec Pjongjangu w 2003 r. powstała specjalna strefa przemysłowa. Jednak wraz z biegiem lat i pogorszeniem się relacji pomiędzy krajami, została ona zamknięta. Zagranicznym gościom jej nie pokazano. Mieli okazję zobaczyć tylko typowo historyczne miejsca, takie jak grobowiec jednego z koreańskich cesarzy i lokalne muzeum.
Ponadto w planie wycieczki były góry Myohyang — miejsce niezwykle ważne dla północnokoreańskiej propagandy. Mieści się tam Międzynarodowa Wystawa Przyjaźni, gdzie zgromadzone są prezenty z całego świata przekazane trzem pokoleniom koreańskich dyktatorów — Kim Ir Senowi, Kim Dzong Ilowi oraz Kim Dzong Unowi. — Nie mam stamtąd żadnych zdjęć. Ich robienie było w tym miejscu zabronione — tłumaczy Portyakova.
Pytam swoją rozmówczynię o wrażenia z Korei Północnej. — Wygląda na czystą i zamożną, jeśli chodzi o infrastrukturę (poza drogami). Nawet wieś nie wydaje się uboga. Ale ludzie są szczupli, nadal zarządzają rolnictwem za pomocą krów, a nie traktorów — odpowiada mi.
I dodaje: — Ale nie jestem w stanie ocenić, czy są szczęśliwi, czy przygnębieni. Myślę, że podoba im się ich sposób życia, ponieważ nie znają innego sposobu. Mam mieszane uczucia.
Dziennikarka, sekretarz redakcji Business Insider Polska
Więcej artykułów tego autora