Kup subskrypcję
Zaloguj się

Łukasz Piebiak o karierze sędziego Szmydta. "Była przez kogoś sterowana"

Sędzia Tomasz Szmydt nie zaskoczył Łukasza Piebiaka, byłego wiceministra sprawiedliwości w rządzie Zjednoczonej Prawicy i głównego bohatera afery hejterskiej. Piebiak w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mówi, że wiedział o jego ponadprzeciętnym zainteresowaniu Wschodem i możliwościach biznesowych w tym rejonie. — Czy mógł być szpiegiem? Myślę, że jest do tego zdolny — odpowiada Piebiak.

Tomasz Szmydt i Łukasz Piebiak
Tomasz Szmydt i Łukasz Piebiak | Foto: Adam Burakowski/REPORTER / East News

— Czasami zachowywał się dość nieprzewidywalnie, ale kładłem to na karb jego problemów małżeńskich, o których wspominał współpracownikom i co do mnie docierało. Później dowiedziałem się, że był wręcz zafascynowany Wschodem. Wiele opowiadał o możliwościach biznesowych w Rosji, na Białorusi, Ukrainie czy w Kazachstanie. Interesował się tym, jak można robić interesy w tych krajach i ile można zarobić w postsowieckim świecie — mówi dla "Rzeczpospolitej" Łukasz Piebiak.

Czytaj też: "Financial Times" o "niespodziewanej ucieczce" Tomasza Szmydta. "Wywołał falę kontrowersji"

Czy Szmydt mógł być agentem?

Czy mógł być szpiegiem? Myślę, że jest do tego zdolny — stwierdził Piebiak. I zaznacza, że teraz łatwo jest mówić, że to powinno wtedy wzbudzić podejrzenia. — Ale trudno od razu podejrzewać kogoś o współpracę ze służbami obcego państwa, bo marzy o zrobieniu tam wielkiego biznesu — mówi Piebiak.

Czytaj też: Polski sędzia uciekł na Białoruś. Jest reakcja ABW i prokuratury

Teraz Piebiak odnosi wrażenie, że szybka i ciekawie kierunkowana kariera Szmydta w sądownictwie była przez kogoś sterowana i kontrolowana. — Przecież on jako sędzia WSA w Warszawie, a przez pewien czas orzekający również na delegacji Prezesa w Naczelnym Sądzie Administracyjnym zajmował się sprawami, którymi musiały się interesować obce wywiady, w tym te wschodnie. Z perspektywy czasu uważam, że go nam sprytnie podstawiono i na bieżąco zadaniowano — mówi Piebiak.

I przyznaje, że docierały do niego informacje, że sędzia Szmydt miał bardzo poważne problemy finansowe. — A z jego oświadczenia majątkowego wynika, że przeszło 50-letni, dobrze zarabiający od wielu lat sędzia nie dorobił się żadnego majątku, za to ma duże długi, a przecież nie możemy mieć pewności, że wszystkie je w tym oświadczeniu ujawnił. Może obce służby to wykorzystały — zaznacza Piebiak.

Czytaj też: "Sprawa absolutnie priorytetowa". Mamy stanowisko koordynatora służb w sprawie ucieczki sędziego Szmydta na Białoruś

Kim jest sędzia Tomasz Szmydt

Sędzia Tomasz Szmydt, który poprosił o azyl polityczny na Białorusi, orzekał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. 16 maja 2024 r. miał orzekać w sprawach z udziałem szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, komendanta głównego policji oraz na niejawnych posiedzeniach w sprawach z zakresu prawa konkurencji i ochrony danych osobowych. Na 4 czerwca 2024 r. miał zaplanowane sprawy związane z odmowami wydania poświadczeń bezpieczeństwa w zakresie dostępu do informacji niejawnych, w tym o klauzulach NATO SECRET, SECRET UE oraz EU SECRET.

Szmydt za czasów Zbigniewa Ziobry był dyrektorem wydziału prawnego w biurze w Krajowej Radzie Sądownictwa. O tę posadę zabiegał dla niego właśnie wiceminister Łukasz Piebiak. Stracił ją po wybuchu afery hejterskiej, którą jako pierwszy opisał Onet. Onet opisał grupy Kasta/Antykasta na WhatsAppie, skupione wokół Łukasza Piebiaka, których celem było hejtowanie sędziów sprzeciwiających się reformom Ziobry. W 2022 r. w reportażu w TVN Szmydt opowiedział o tym, jak wyglądał mechanizm zbierania haków na sędziów, którzy narazili się władzy PiS. Jedną z bohaterek afery hejterskiej była też Emilia S., zwana Małą Emi, była żona Tomasza Szmydta.