Długi to zmora wielu 20-, 30- czy 40-latków w Polsce, ale okazuje się, że nie tylko. 27-letnia Libby Brooks z USA podzieliła się z Business Insiderem swoim sposobem na oszczędzane i wyjście ze spirali zadłużenia. Zrezygnowała przy tym z popularnej metody 50/30/20.
Poniższy artykuł powstał na podstawie rozmowy z Libby Brooks, 27-latką mieszkającą w Wisconsin, na temat jej sposobu zarządzania budżetem. Poniższy tekst został zredagowany z myślą o zachowaniu odpowiedniej długości i przejrzystości.
Zobacz także: 30-latkowie w potrzasku. "Każdy wybór zawodowy jest pułapką"
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Po ukończeniu studiów, kiedy na moim koncie bankowym przybyło zer w kwotach, postanowiłam zacząć planować swój budżet. Swoją pierwszą pracę po studiach rozpoczęłam w styczniu 2020 r. jako kierownik projektu w branży energetycznej. Pensja początkowa roczna wynosiła 65 tys. dol. (ok. 257 tys. zł). Wcześniej podczas studiów pracowałam jako barmanka i kelnerka, więc dla mnie był to spory skok płacowy.
Kiedy zaczynałam pracę, mieszkałam w domu z rodzicami, więc moje wydatki były niskie, a dochód do dyspozycji wysoki. Kiedy pojawił się COVID, robiłam zakupy online, przepłacając za ubrania. Nie inwentaryzowałam rzeczy, które kupowałam, ani nie zastanawiałam się, czy rzeczywiście ich potrzebuję.
Moje zachowanie zaczęło się zmieniać w okolicach sierpnia 2020 r., ponieważ chciałam wyprowadzić się z domu rodziców. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, ile będę potrzebować na kaucję i meble, postanowiłam zapanować nad swoimi finansami. Odkąd zacząłem oszczędzać na wyprowadzkę, moje podejście do budżetowania ulegało zmianom. Cztery lata później udało mi się spersonalizować system budżetowy do moich celów finansowych i poczuć większą kontrolę nad moim zadłużeniem i nawykami związanymi z wydatkami.
Metoda 50/30/20 to proste wprowadzenie do planowania budżetu
Kiedy po raz pierwszy zaczęłam rozważać planowanie budżetu, używałam arkusza kalkulacyjnego, gdzie zapisywałam, na co wydaję pieniądze i w jakiej wysokości. Przeczytałam kilka książek o finansach osobistych i w ten sposób odkryłam metodę 50/30/20. Było to dla mnie bardzo proste i łatwe do zrozumienia — jak równanie. Mogłam po prostu wziąć dochód, który trafił na moje konto bankowe i podzielić go na różne procenty. 50 proc. mojego dochodu przeznaczam na potrzeby, 30 proc. na zachcianki, a 20 proc. na oszczędności.
W ramach niezbędnych wydatków co miesiąc odkładałam 100 dol. (395 zł) na wydatki związane z moim psem, w tym na jedzenie i pielęgnację. A później, kiedy przeprowadziłam się do mieszkania z moim chłopakiem, wydawałam ok. 800 dol. (3160 zł) miesięcznie na czynsz. Do pracy dojeżdżałam samochodem, a benzyna kosztowała mnie od 300 do 400 dol. (1185-1580 zł) miesięcznie, wydawałam też pieniądze na artykuły spożywcze i opiekę medyczną. W ramach wydatków innych niż niezbędne przeznaczałam ok. 200 dol. (790 zł) miesięcznie na kolacje z przyjaciółmi i od 300 do 500 dol. (1185-1974 zł) na zakupy.
W ramach 20 proc. przeznaczanych na oszczędności zazwyczaj wpłacałam ok. 200 dol. (790 zł) na plan emerytalny i 100 dol. (395 zł) na fundusz awaryjny przy każdej wypłacie, czyli mniej więcej dwa razy w miesiącu. W styczniu 2021 r. udało mi się wyprowadzić z domu rodziców i wprowadzić do mieszkania z moim partnerem. Kaucję oraz czynsz za pierwszy i ostatni miesiąc podzieliliśmy równo między siebie. Między sierpniem a grudniem zaoszczędziłam 20 proc. swojej wypłaty, dzięki czemu mogłam pozwolić sobie na przeprowadzkę.
Do końca 2021 r. stosowałam metodę 50/30/20, ale byłam coraz bardziej sfrustrowana, bo co miesiąc brakowało mi pieniędzy. Odkładałem 20 proc. na oszczędności, ale po tym, jak więcej dowiedziałam się o finansach osobistych, chciałam przeznaczyć więcej na moje cele finansowe. Do "30" zamierzam uwolnić się od długów, co oznacza przeznaczanie na spłatę samochodu i kredytu studenckiego kwoty wyższej niż minimalna miesięczna rata, a także odkładanie większej ilości pieniędzy na fundusz awaryjny.
Za każdym razem, gdy wpłacałam ponad 100 dol. (395 zł) na mój fundusz awaryjny lub jakikolwiek inny cel finansowy w miesiącu, czułam, że kończą mi się pieniądze. Wszystkie moje wydatki, zarówno te niezbędne, jak i mniej istotne, pokrywałam z karty kredytowej, by zyskać korzyści w postaci punktów, ale przez kilka miesięcy musiałam pobierać pieniądze z funduszu awaryjnego, żeby uregulować rachunek z karty kredytowej.
Dostosowałam metodę do własnych potrzeb, żeby szybciej spłacić zadłużenie
Uświadomiłam sobie, że metoda 50/30/20 tak naprawdę nie uwzględnia moich celów finansowych związanych ze spłatą zadłużenia. Natrafiłam na twórcę na TikToku, opisującego metodę budżetowania 50/20/20/10. Oznacza przeznaczenie 50 proc. na artykuły pierwszej potrzeby, 20 proc. na artykuły mniej istotne, 20 proc. na oszczędności i 10 proc. na inwestycje. Na początku 2022 r. postanowiłam zastosować własną wersję tej metody i wykorzystać ostatnie 10 proc. na moje cele finansowe, takie jak oszczędzanie i spłata długów.
W kwietniu 2022 r. zmieniłam pracę, a moje obecne wynagrodzenie wynosi 109 tys. dol. (430 tys. zł). Miesięcznie otrzymuję do ręki ok. 5800 dol. (ok. 23 tys. zł). Przeznaczam 3100 dol. (ok. 12 tys. zł) na artykuły pierwszej potrzeby, 1075 dol. (4246 zł) na mniej istotne wydatki, 650 dol. (ok. 2500 zł) na oszczędności i ok. 960 dol. (3800 zł) na moje cele finansowe. Nie rozkłada się to dokładnie w ramach 50/20/20/10, ale postrzegam tę zasadę bardziej jako wskazówkę. W lutym 2023 r. zaręczyłam się, więc postanowiłam przeznaczyć 10 proc. środków na cele finansowe na wydatki związane ze ślubem, zamiast na spłatę długów. Po ślubie podział może ulec zmianie. Uważam, że warto być elastycznym w planowaniu budżetu.
Musiałam ograniczyć wydatki na zakupy, ale dzięki temu lepiej radzę sobie z celami finansowymi
Od czasu zastosowania metody 50/20/20/10 jestem mniej zestresowana. Wcześniej ustalenie priorytetów finansowych było większym wyzwaniem i miałam wrażenie, że przekraczam budżet, mimo że zwykle udawało mi się wszystko opłacić. Teraz zwiększyłam swój budżet oszczędnościowy i zmniejszyłam niepotrzebne wydatki, dzięki czemu poczułam się pewniej w kwestii własnych finansów.
Ustawiłam automatyczne przelewy na wiele kont oszczędnościowych, więc wszystko działa na autopilocie i nie muszę o tym myśleć. Obecnie skupiam się na oszczędzaniu na ślub, ale dzięki temu systemowi budżetowania planuję spłacić kredyt studencki i raty za samochód do 2027 i 2029 r.
Mam pełny obraz tego, gdzie co miesiąc trafiają moje pieniądze, więc wiem, ile mogę sobie pozwolić na spłatę długów, aby dążyć do salda 0 dol. Wraz ze wzrostem mojej pensji wydawałam więcej na nowe ubrania, od 800 do 1000 dol. miesięcznie. Ponieważ uwzględniałam to w moim budżecie 50/30/20, mogłam sobie na to pozwolić. Obecnie przeznaczam od 100 do 200 dol. na zakupy i korzystam z wypożyczalni odzieży, aby zaoszczędzić pieniądze. Wypożyczanie ubrań daje mi podobne odczucia jak zakupy, ale jest bardziej zrównoważone i nie zapycha mojej szafy. Wspaniałą rzeczą w finansach osobistych jest to, że zawsze możesz wprowadzać zmiany zgodnie z tym, co najlepiej pasuje do twojego stylu życia.
Powyższe tłumaczenie pochodzi z amerykańskiego wydania Business Insidera
Tłum.: Mateusz Albin