Ford Mustang Mach-E – z legendą łączy go tylko nazwa
Ford Mustang Mach-E nie ma nic wspólnego z legendarnym Mustangiem, wyjąwszy logo umieszczone w kilku miejscach – na nadwoziu i w kabinie. Nie znaczy to, że ten elektryczny SUV, wykorzystujący kultową nazwę, to złe auto. Tyle że zupełnie nie pasuje do wizerunku, jaki wiążemy z prawdziwym Mustangiem – jednym z trzech kultowych, amerykańskich muscle-carów.
- Ford Mustang Mach-E to świetne auto na prąd, ale to nie jest wóz pełny temperamentu, jak Mustang, którego znamy od wielu lat.
- Duże baterie i mocny silnik to atuty elektrycznego Forda. Można nim jechać na trasę. Tyle że ładowanie "pod korek" trwa dość długo.
- Bardzo obszerne wnętrze i pojemny bagażnik sprawiają, że Mustang Mach-E to bardzo wygodne i funkcjonalne auto rodzinne.
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Ford Mustang Mach-E to produkt, który po prostu musiał się pojawić w gamie Forda, bo teraz każda znacząca marka powinna mieć auta na prąd. Tylko czy naprawdę trzeba było wykorzystywać nazwę modelu, która kojarzy się z emocjami, sportem, specyficznym stylem życia? Najwyraźniej specjaliści od marketingu stwierdzili, że gra jest warta świeczki. I w sumie, może mieli rację? Bo dzięki tej kontrowersyjnej dla wielu osób decyzji, teraz o elektrycznym Fordzie jest całkiem głośno. Nie jest to jednak sława niezasłużona, bo Mustang Mach-E to naprawdę bardzo dobre auto, choć skierowane do specyficznej klienteli.
Ford Mustang Mach-E – sport tylko symboliczny
Cóż, Ford Mustang Mach-E w żadnej z wersji nie ma pod maską silnika V8, którego klang przyspieszałby bicie serca u entuzjastów motoryzacji i zwyczajnie irytował tych, którzy nawet w mieście oczekują ciszy i spokoju. Mustang Mach-E jest przyjacielem tych drugich, bo jego napęd to dwa silniki elektryczne, a to oznacza niemal bezgłośne poruszanie się po ulicach metropolii. Poza tym to nie jest niepraktyczny muscle-car z jedną parą drzwi i nieporęcznym bagażnikiem. Mustang Mach-E to duży, rodzinny SUV z przestronną i bardzo praktyczną kabiną i sporym bagażnikiem. Nie ma w nim miejsca na sportowe wrażenia.
Może wyjąwszy jeden aspekt. Dwa pracujące w tym aucie silniki elektryczne, po jednym przy każdej z osi, dają łącznie 351 KM oraz, co ważniejsze, 580 Nm momentu obrotowego, i to dostępnego od ręki, praktycznie od wciśnięcia gazu. Skutek? Wciskające w fotel przyspieszenie – do setki w niespełna 6 s. Co więcej, zwiększać prędkość można w każdym momencie i to natychmiast. To jedna z najprzyjemniejszy cech napędu elektrycznego. O wiele mniej pożądane jest to, że zdecydowane wciśnięcie gazu lub rozwinięcie dużej prędkości (Mustang Mach-E może jechać 180 km/h) powoduje, że energia z akumulatorów wycieka w szybkim tempie, a zasięg spada o wiele szybciej niż byśmy sobie tego życzyli. "Elektrykiem" lepiej jeździć spokojnie.
Ford Mustang Mach-E – duży zasięg, długie ładowanie
Zależnie od modelu, Mustang Mach-E może mieć akumulatory o objętości 68 lub 88 kWh netto. Testowana wersja, wyposażona w napęd 4x4 i silniki o łącznej mocy 351 KM, miała mocniejszy zestaw baterii. Ford deklaruje, że w takiej konfiguracji można liczyć na zasięg 540 km. Ale z drugiej strony, średnie zużycie energii wg danych fabrycznych to 19,5 kWh na 100 km, co z kolei oznacza zasięg na poziomie 450 km. A jak jest w praktyce? Cóż, wszystko zależy, i to bardzo, od miejsca i stylu jazdy.
Jeżdżąc spokojnie po mieście, bez dużych korków, da się uzyskać wynik na poziomie 16 kWh na 100 km. Wtedy zasięg zdecydowanie rośnie. Jeśli jednak postanowimy wyjechać na drogę szybkiego ruchu i rozpędzić się do dozwolonych na "eskach" 120 km/h to zaraz okaże się, że apetyt na energię wzrośnie do około 22-24 kWh/100 km. Przy prędkości autostradowej trzeba dodać kolejne 2 kWh, a realny zasięg spadnie poniżej 400 km, czasem nawet bliżej 300 km. Kłopot w tym, że bardzo pojemna bateria Forda musi być długo ładowana. Przy ładowarce 150 kW (w Polsce prawie ich nie ma) uzupełnienie baterii od 10 do 80 proc. trwa 45 minut. A jeśli zechcemy skorzystać z taniego prądu z domowego gniazdka 230 V (wówczas już do 100 proc.)? Cóż, Mustanga Mach-E trzeba wówczas zostawić na niemal dwie doby...
Ford Mustang Mach-E – to naprawdę świetne auto
Jeżeli jednak wiemy, czego spodziewać się po samochodzie na prąd i właśnie takie auto potrzebujemy, to Mustang Mach-E jest jedną z ciekawszych propozycji. Pomijając już fakt, że naprawdę świetnie wygląda, jest po prostu samochodem praktycznym i funkcjonalnym. To SUV, którego rozstaw osi mierzy niemal trzy metry. Co to oznacza w praktyce? Otóż ogromną ilość miejsca w kabinie, co szczególnie odczują osoby siedzące z tyłu. Ci z przodu i tak zwykle siedzą wygodnie na osobnych fotelach, które w Mustangu zaprojektowane są w stylu amerykańskim – mają dość miękkie oparcie i siedzisko, a ich wielkość sprawia, że wręcz otulają kierowcę i pasażera. Plusik. Przynajmniej dla tych, którzy cenią taki komfort.
We wnętrzu znajdziemy też wiele praktycznych detali jak dużo miejsc na napoje, półeczek na drobiazgi oraz schowków na inne rzeczy potrzebne w trakcie podróży. Jest też miejsce na telefon, uzupełnione indukcyjną ładowarką. Są też gniazda USB-A oraz USB-C, co pokazuje – zwłaszcza Volkswagenowi – że jednak da się umieścić oba złącza obok siebie. Kolejny plus dla Forda.
Ford Mustang Mach E – chce być jak Tesla
Ostatecznie następny plus stawiam za ogromny, 15,5-calowy ekran umieszczony na środkowej konsoli i ustawiony pionowo, jak tablet. To oczywisty ukłon w stronę osób, które od lat podziwiają auta Tesli z jej przerośniętymi ekranami. W Mustangu Mach-E to centrum wszystkiego ze sterowaniem wszystkim: radiem, klimatyzacją, nawigacją, ustawieniami auta... I co tam jeszcze można wymyślić. O ile zwykle nie przepadam za likwidacją wszystkich przycisków i przeniesieniem sterowania nawet podstawowymi funkcjami do systemu multimedialnego, to w Fordzie aż tak bardzo mnie to nie wkurzało. Po prostu ekran jest tak wielki, a poszczególne zestawy dotykowych przycisków tak duże i dobrze opisane, że ostatecznie nie miałem problemów z klimatyzacją, czy też radiem. Muszę przyznać, że to pierwszy przypadek, gdy nie będę narzekać na brak zwykłego panelu do sterowania "klimą".
Z poziomu wspomnianego ekranu można także wybrać jeden z trzech trybów jazdy. Od zwykłego, nazwanego Active, poprzez cichy i ekologiczny nazwany Whisper aż po nieujarzmiony, to nawiązanie do końskiej terminologii, o angielskiej nazwie Untamed. W tym ostatnim reakcja na gaz nieco się wyostrza, zużycie prądu rośnie, a przez głośniki sączony jest klang prawdziwego V8. Ale niezbyt natarczywy.
Ford Mustang Mach-E – czy warto go kupić?
Moim zdaniem to jeden z ciekawszych „elektryków” dostępnych teraz na rynku, o ile oczywiście ktoś ma do wydawania blisko 300 tys. zł, bo tyle kosztuje elektryczny Ford w testowanym wariancie. Tańsza odmiana, z mniejszą baterią, napędem na tył i mniejszą liczbą koni kosztuje 223 tys. zł, czyli sporo mniej. I mieści się w granicy wyznaczonej w ramach programu dopłat Mój elektryk. Jeśli ktoś pogodzi się z mniejszą mocą i zasięgiem – to z rządową ulgą mamy naprawdę konkurencyjną ofertę.
Ford Mustang Mach-E 98 kWh, 351 KM, dane techniczne:
Silnik elektryczny x 2, łącznie 351 KM, 580 Nm,. Skrzynia 1-biegowa. Przyspieszenie 0-100 km/h w 5,8 s. Prędkość maksymalna – 180 km/h. Średnie zużycie prądu: 19,5 kWh/100 km. Cena: od 293 310 zł.