Kup subskrypcję
Zaloguj się

Z akcjami tak jak z mieszkaniami. Co dla Kowalskiego oznacza hossa w USA?

Amerykańskie giełdy giełdowe ostatnio ustanawiały nowe historyczne szczyty. To może wydawać się nieco sprzeczne z intuicją, biorąc pod uwagę, że stopy procentowe są najwyższe od dwóch dekad i z niepokojem wypatrywano symptomów recesji.

Zaskakująco dobra kondycja amerykańskiej gospodarki, rozwój sztucznej inteligencji i perspektywy obniżek stóp windują ceny akcji na Wall Street.
Zaskakująco dobra kondycja amerykańskiej gospodarki, rozwój sztucznej inteligencji i perspektywy obniżek stóp windują ceny akcji na Wall Street. | Foto: Image flow / Shutterstock

Pomimo trwającej korekty na rynkach wschodzących i w Europie nowojorskie indeksy giełdowe S&P 500 oraz Nasdaq Composite zanotowały w poniedziałek nowe rekordy wszech czasów. Ten pierwszy od początku roku zyskał ponad 15 proc., drugi zaś już prawie 19 proc.

Wyraźnie widać, że motorem napędowym amerykańskich indeksów są spółki technologiczne. Na czele peletonu jest Nvidia, producent rozchwytywanych mikroczipów niezbędnych do sztucznej inteligencji, która właśnie stała się najdroższą spółką świata, wartą 3,3 bln dol. (13,2 bln zł). Ale dobrze sobie radzą też m.in. Microsoft, Alphabet, Meta a ostatnio do formy wrócił w spektakularnym stylu Apple. Gorzej wygląda szeroki rynek w USA, czyli firmy średniej i mniejszej wielkości. Na przykład indeks Rusell 2000, obrazujący notowania tego typu spółek, od początku roku tkwi w miejscu.

Rekordy na Wall Street mogą budzić zdziwienie, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak wysokie są stopy procentowe (5,25-5,50 proc., najwięcej od ponad dwóch dekad). Dodatkowo są na tym poziomie już stosunkowo długo, bo od lipca 2023 r. Cykl podwyżek rozpoczął się jeszcze wcześniej, bo w marcu 2022 r. To całkiem długo nawet zważywszy na fakt, że pełne oddziaływanie podwyższonego kosztu pieniądza na schłodzenie gospodarki zajmuje cztery-sześć kwartałów.

Skala zacieśnienia polityki pieniężnej była na tyle duża, że nieustannie obawiano się nadejścia recesji w USA. Ale największa gospodarka świata pozytywnie zaskakuje swoją odpornością. I choć aktywność gospodarcza nie jest aż tak duża jak w czasie niższych stóp procentowych, to ryzyko recesji nie wydaje się teraz duże.

Co rekordy giełdowe oznaczają dla przeciętnego obywatela w Polsce? — Hossa na Wall Street nie niesie dla niego bezpośrednich implikacji, a historycznie rynki finansowe często "odrywały się" od kondycji realnej gospodarki. Z pewnością jednak niesie to ze sobą pewne możliwości inwestycyjne i sprzyja zainteresowaniu rynkiem akcji oraz generalnie inwestycjami — uważa Eryk Szmyd, analityk XTB.

— Wydaje się, że Polacy dość swobodnie poruszają się po amerykańskim rynku akcji, a dostęp do niego jest współcześnie bardzo łatwy. Z poziomu rachunku maklerskiego można mieć ekspozycję na akcje czy ETF-y nawet opracowywane przez naszych emitentów. Hossa amerykańska nie omija zatem Polaków, a Polacy w niej ochoczo uczestniczą — ocenia Daniel Kostecki, analityk w CMC Markets Polska.

Czy rekordy giełd w USA mogą być sygnałem, że rynek jest przegrzany i może nam grozić krach? A może wręcz przeciwnie, to dobry zwiastun, wskazujący, że realizuje się scenariusz tzw. miękkiego lądowania (spowolnienie aktywności gospodarczej przy jednoczesnym uniknięciu recesji i skoku bezrobocia oraz trwałe sprowadzenie inflacji do celu)? Wszak obniżająca się inflacja pozwoli niebawem na obniżanie stóp procentowych, które dodatkowo wesprze realną gospodarkę i rynki akcji.

Grzegorz Dróżdż, analityk serwisu Conotoxia (usługa inwestycyjna Cinkciarza), ocenia, że nie mamy do czynienia z bańką inwestycyjną w USA, ponieważ indeksy w dużej mierze rosną ze względu na wzrost zysków firm w nich zawartych.

Zobacz też: Złoto, waluty, akcje i obligacje. Ekspertka Goldman Sachs diagnozuje sytuację na rynkach

— Można to zaobserwować na podstawie wskaźników wycen, takich jak cena do zysku, który dla głównego indeksu S&P 500 wynosi 28, w porównaniu do wartości 50, której doświadczyliśmy podczas bańki internetowej dot-com z początku lat 2000. Obecne wyceny z pewnością nie są niskie, ale do określenia ich jako bańki inwestycyjnej jeszcze sporo brakuje. Bardziej trafnym byłoby stwierdzenie, że amerykańskie indeksy są teraz dobrze wycenione, biorąc pod uwagę możliwości sztucznej inteligencji oraz fakt, że jej rozwój następuje mimo względnie wysokich kosztów kredytu — uważa Dróżdż.

— Krach co do zasady nie jest przewidywalny, ponieważ gdyby można było go przewidzieć straciłby swoją nieprzewidywalną naturę. Wyceny amerykańskich akcji są wysokie, w trakcie gdy rentowności amerykańskich obligacji są również wysoko, a konsumenci powoli łapią zadyszkę pośrednio wynikającą z wyższych stóp. Sam spadek inflacji może być mylnym i niedostatecznym wskaźnikiem kondycji amerykańskiej gospodarki — dodaje Szmyd.

Jego zdaniem inwestorzy powinni skoncentrować się na tym, co jest możliwe do poznania i na tym, gdzie mogą uzyskać przewagę. — Prognozowanie konsekwencji makro dla całej amerykańskiej gospodarki przypomina raczej rzut monetą i nie powinno samo w sobie stanowić fundamentu dla jakichkolwiek inwestycyjnych decyzji. Szanse na recesję lub jej uniknięcie wynoszą dziś mniej więcej 50 proc., przy czym scenariusz spowolnienia może być dla inwestorów i giełdy niezwykle kosztowny — dodaje zastrzega ekspert XTB.

Zobacz też: Trwa przeciąganie liny. Chaos na rynkach nie tylko z powodu polityki banku USA

— Zamiast przejmować się odliczaniem dni do następnego krachu na giełdach światowych, którego czasu nawet najlepsi eksperci nie są w stanie przewidzieć, powinniśmy podążać za mottem profesora Uniwersytetu Nowojorskiego Aswatha Damodarana: "keep your eyes on the price", tzn. "zawsze patrz na cenę". Spółki z nawet najlepszymi fundamentami czy najpiękniejsze mieszkanie na świecie, kupione za drogo, mogą bowiem sprawić, że na inwestycji stracimy — podkreśla Dróżdż.