Kup subskrypcję
Zaloguj się

Keir Starmer i jego pomysł na Wielką Brytanię. Oto program nowego premiera

Keir Starmer jako lider zwycięskiej Partii Pracy zostanie premierem Wielkiej Brytanii. Jeśli ktoś uważałby, że brytyjska lewica pokonała konserwatystów rozbuchanymi obietnicami socjalnymi, musiałby się rozczarować. Brytyjska polityka bowiem znów udowodniła, jak bardzo różni się od tej w pozostałych krajach Europy. Sprawdzamy, jak konkretnie Wyspy zmienią się pod nowymi rządami.

Keir Starmer.
Keir Starmer. | Foto: Kin Cheung/Associated Press/East News / East News

Sondażowe wyniki wyborów w Wielkiej Brytanii nie pozostawiają wątpliwości — Partia Pracy zdobyła zdecydowaną większość w Izbie Gmin i to ona będzie kształtować nowy rząd w Zjednoczonym Królestwie.

Nie bez powodu tegoroczny manifest wyborczy labourzystów nosił tytuł "Change: ("Zmiana"). Zgodnie z obietnicą Starmera ma nastąpić "odbudowa Wielkiej Brytanii" po 14 latach rządów konserwatystów. Liczy, że stanie się to właśnie poprzez pobudzenie wzrostu gospodarczego.

Zdziwiłby się jednak ten, kto myśli, że lewicowy rząd zakłada rewolucję. Próżno szukać planów o powrocie do UE, a nawet choćby do jednolitego unijnego rynku czy unii celnej.

— W odniesieniu do brexitu ambicje Partii Pracy są bardzo wyciszone. Studiując manifest wyborczy i wypowiedzi jej głównych polityków, możemy zaryzykować opinię, że nie stara się ona o mandat polityczny do jakiejś radykalnej zmiany ładu wypracowanego przez konserwatystów, lecz o mandat do pewnej korekty — przyznawał w rozmowie z PAP dr Przemysław Biskup, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).

Sam Starmer zdążył zresztą zasłynąć powściągliwością zapowiadając, że "startuje na premiera, a nie szefa cyrku". Nie mamy magicznej różdżki. Ale to, co mamy, co ten manifest reprezentuje, to wiarygodny długoterminowy plan — opowiadał w Manchesterze, podczas prezentacji programu wyborczego partii.

Co ten plan zawiera? Inwestycje w sektorze publicznym, które mają uczynić Wyspy najszybciej rozwijającą się gospodarką G7. Chodzi m.in. utworzenie nowej, państwowej spółki inwestycyjno-generacyjnej w sektorze energetycznym oraz inwestycje w transformację energetyczną. Podtrzymano też deklaracje konserwatystów o potrzebie zwiększenia finansowania wysiłku obronnego do 2,5 proc. PKB.

Starmer planuje również zatrudnienie większej liczby policjantów i ponowne znacjonalizowanie niemal wszystkich pasażerskich przewozów kolejowych. Wśród obietnic znalazło się też wprowadzenie bezpłatnych klubów śniadaniowych we wszystkich szkołach podstawowych w Anglii czy wyższe wydatki na opiekę zdrowotną. Chodzi o 1,6 mld funtów na sfinansowanie większej liczby wizyt w szpitalach NHS, nowych tomografów komputerowych i dodatkowych wizyt u dentysty.

Odejście od polityki pustych gestów

Mało spektakularne obietnice miały nadać partii wiarygodności. — Głównym celem mojego przywództwa w Partii Pracy było wyrwanie mojej partii ze ślepego zaułka polityki gestów — zapowiadał w kampanii wyborczej przyszły premier.

Właśnie dlatego odszedł od części dawnych obietnic, z jakimi Partia Pracy szła do poprzednich wyborów w 2019 r. — wówczas zapowiadano np. przyznanie pracownikom 10 proc. udziałów we wszystkich dużych firmach i bezpłatny dostęp do internetu.

| Maciej Zieliński / PAP/zdjęcia

Zamiast tego, w tej kampanii oferowała drobne, ale realne zmiany — jedną z symbolicznych stała się zapowiedź wydania 320 mln funtów na naprawę dziur w drogach.

Partia Pracy nie ukrywa, że jej polityka będzie kosztować. Zapowiada, że obietnice sfinansuje poprzez 8,5 miliarda funtów rocznych podwyżek podatków i 1,5 miliarda funtów dzięki ograniczeniu "marnotrawstwa".

Dalsza część artykułu pod wideo:

Proponowane podwyżki podatków obejmują wprowadzenie podatku VAT od czesnego w szkołach prywatnych, 1 proc. dopłaty do opłaty skarbowej dla obcokrajowców kupujących nieruchomości oraz podniesienie podatków od premii dla menedżerów funduszy hedgingowych i firm private equity. Obiecuje też wyższe opodatkowanie koncernów naftowych.

Jednocześnie labourzyści obiecali, że będą ostrożnie zaglądać do kieszeni obywateli. Nazwano to "blokadą podatkową", która miała wytrącać argumenty atakującej ich Partii Konserwatywnej. W programie wykluczono ogólne podniesienie stawek podatku dochodowego, składek na ubezpieczenia społeczne i VAT.