Kup subskrypcję
Zaloguj się

Biznes też ostrzega rząd. Bez wicepremiera od gospodarki lepiej nie będzie

"Jak oceniasz stan gospodarki pod rządami Donalda Tuska?" — takie pytanie zadała Polakom pracownia UCE Research na zlecenie Business Insider Polska. 38,7 proc. Polaków uznała, że gospodarka niedomaga, odmiennego zdania jest 37,6 proc. respondentów. Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców BCC, podpowiada rządowi, co może zrobić, by poprawić swoje notowania w społeczeństwie.

Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców BCC
Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców BCC | Foto: KPRM/BCC

Pracownia UCE Research na zlecenie Business Insider Polska zapytała Polaków, jak oceniają stan gospodarki pod rządami Donalda Tuska. Krytyczne opinie na temat stanu gospodarki prezentuje 38,7 proc. ankietowanych (20,18 proc. "zdecydowanie" i 18,5 proc. "raczej"). Odmiennego zdania jest 37,6 proc. z nas (odpowiednio 12,01 proc. "zdecydowanie" i 25,59 proc. "raczej"). Dlaczego jest tak źle?

Czytaj też: Rząd Donalda Tuska z żółtą kartką

Skoro rządzi Tusk, to dla części na pewno jest źle, nawet jak jest dobrze

Łukasz Bernatowicz, prezes Związku Pracodawców BCC podkreśla, że sondaż nie był przeprowadzany wśród przedsiębiorców, ale całego społeczeństwa. — Jego wyniki więc trochę się pokrywają z sympatiami politycznymi. Skoro rządzi Tusk, to dla części na pewno jest źle, nawet jak jest dobrze. A nie można powiedzieć, że w gospodarce dzieje się coś złego — podkreśla Bernatowicz.

Jak analizowaliśmy w Business Insiderze, wskaźniki gospodarcze rzeczywiście nie budzą niepokoju. Zwolennicy partii Jarosława Kaczyńskiego w 76 proc. widzą jednak fatalny stan gospodarki (46,5 proc. odpowiedzi "zdecydowanie źle"), a tylko 10,8 proc. twierdzi, że sytuacja jest raczej dobra lub zdecydowanie dobra.

Z drugiej strony: aż 78,1 proc. wyborców KO twierdzi, że polska gospodarka jest dobrym stanie (53,9 proc. "raczej" i 24,2 proc. "zdecydowanie). Odmienną opinię ma tylko 7,5 proc. zwolenników partii Donalda Tuska.

Nieco mniej jednorodne są grupy wyborców pozostałych partii. Ok. 24 proc. wyborców będących w koalicji rządzącej Lewicy i Trzeciej Drogi zauważa nie najlepszy stan gospodarki. Przy czym są oni w mniejszości, bo w obu przypadkach blisko połowa zwolenników tych partii ocenia go dobrze. Czy mogłoby być lepiej?

Czytaj też: Czy pensja minimalna wzrośnie do 5150 zł? Kontrowersje wokół propozycji zmian

Brakuje wicepremiera od gospodarki

— Mogłoby dziać się lepiej, gdyby sprawy szły swoim prawidłowym torem, gdyby się z nami konsultowano, tak jak obiecywano, gdyby projekty ustaw te dotyczące gospodarki były procedowanie szybciej — ocenia Bernatowicz. Stąd uważa, że jeśli rząd chce, żeby kolejny sondaż wypadł lepiej, to musi nad tym popracować.

Zostaną wdrożone środki unijne z KPO i z Funduszu Spójności, ale by gospodarka znowu weszła na właściwy tor rozwoju, to trzeba poza środkami zapewnić ręce do pracy i inwestycje prywatne. Bez tego żadna gospodarka nie ruszy, a tu po polityce PiS w sprawie pracowników spoza Unii, mamy dramat. Tu wciąż nie ma żadnych pomysłów, a resort rodziny i pracy zapowiada kolejne obciążenia dla pracodawców i kontrole. Druga sprawa to są inwestycje. Premier Morawiecki w Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju deklarował inwestycje na poziomie 25 proc. PKB. A po ośmiu latach rządu PiS mamy 16 proc. i nie, nic nie wskazuje na to, że będzie tu poprawa. Trzeba dążyć do tych 25 proc., ale nowy rząd też na razie niewiele robi w tym kierunku. Liczymy jednak, że po okresie kampanijnym, po wyborach do PE, w końcu polityka gospodarcza stanie się priorytetem — podkreśla Bernatowicz.

Aby tak się stało, musi się jednak pojawić się w rządze jedna osoba odpowiedzialna za gospodarkę. — Ja rozumiem, że premier ma inne priorytety, wiele rzeczy się dzieje zarówno jeśli chodzi o bezpieczeństwo, jak i o politykę, jednak w poprzednich rządach, także Koalicji Obywatelskiej, był wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę. Przypomnę Janusza Piechocińskiego, Władysława Kosiniaka-Kamysza czy Jarosława Gowina. Teraz nie mamy takiego jednego adresata, który spina wszystkie tematy gospodarcze, wsłuchuje się w nasze postulaty. I ta resortowość jest dla nas problemem. Dominują pionowe struktury, poziomych, które wymieniałyby się informacjami, jest bardzo niewiele. A jak już coś wpadnie do takiego silosu, to rzadko z niego wychodzi. W efekcie trudno jest coś skonsultować między resortami, a kompetencje wielu z nich są częściowe. Na przykład budownictwo jest w Ministerstwie Rozwoju, częściowo w Ministerstwie Infrastruktury, a częściowo Ministerstwie Klimatu. Jeśli chce się omówić problem kompleksowo, trzeba iść do trzech ministrów — kwituje Bernatowicz.