100 osób na wylocie z TVP? "Wielu współpracownikom nie przedłużono umów"
Po zmianie rządu z TVP odeszło przynajmniej kilka głośnych nazwisk. Co z resztą? Nie ma sygnałów o zwolnieniach grupowych, ale, jak donosi portal Wirtualne Media, związki zawodowe dostają pytania o dziesiątki osób. Głównie tych wysoko postawionych.
Od grudnia mamy do czynienia z potężnym zamieszaniem w mediach publicznych. Władze w nich przejął nowy rząd, ale metody tego przejęcia budzą kontrowersje. Sukcesywnie z anteny znikają pracownicy, którzy byli twarzami propagandy PiS. Ostatnio w TV Republika "odnalazł się" m.in. Miłosz Kłeczek.
Jak podaje portal Wirtualne Media, na razie w TVP nie ma oficjalnie mowy o zwolnieniach grupowych. Nie oznacza to, że nie sporo osób nie pożegna się jeszcze z firmą — ich liczba oscyluję nawet wokół 100. "Nowe kierownictwo Telewizji Polskiej skierowało do działających w spółce związków zawodowych pytania, czy wskazani pracownicy są ich członkami" — pisze portal. "80 proc. dotyczy osób na wysokich stanowiskach, głównie dyrektorów".
Zobacz także: Jest decyzja sądu w sprawie TVP. Prawnik tłumaczy, co oznacza
W innych związkach skala jest mniejsza, a pytania również dotyczy kadry wysokiego szczebla. Związkowcy spodziewają się, że zwolnienia mogą być rozciągnięte w czasie, by uniknąć formalności związanych ze zwolnieniami grupowymi.
Niektórzy tracą obecnie wysokie stanowiska, ale dostają inne zadania w firmie. Jako przykład podany został Przemysław Herbut, który "po odwołaniu ze stanowiska dyrektora biura spraw korporacyjnych wrócił do pracy w ośrodku dokumentacji zbiorów programowych".
TVP korzysta też z tego, że nie wszyscy zatrudnieni są na etatach. "Mamy sygnały z niektórych jednostek, że wielu współpracownikom nie przedłużono umów, że są z tym kłopoty" — przyznaje Bogdan Wiśniewski.