"Dynamika wynagrodzeń leci w kosmos". To wpłynie na decyzję o stopach procentowych
Najnowsze dane gospodarcze sugerują, że presja płacowa w Polsce prawdopodobnie utrzymywać się będzie na podwyższonym poziomie, choć ekonomiści zastrzegają, że jeszcze za wcześnie na rewizję prognoz w górę. Ten czynnik ma ogromne znaczenie dla inflacji. Ta na razie spada, ale w długim terminie może być nadal sporo powyżej celu, więc skłonność RPP do cięcia stóp może pozostać niewielka.
- Styczniowy wzrost płac o spektakularne 12,8 proc. w skali roku to mocny pretekst za odbiciem konsumpcji. Szczególnie że jednocześnie mocno spada inflacja, co oznacza realny wzrost płac
- Jednak jednocześnie jest to również sygnał ostrzegawczy dla RPP w kontekście sprowadzenia inflacji konsumenckiej do celu. Najnowsze dane o płacach skłaniają niektórych ekonomistów do przekonania, że obniżek stóp w tym roku nie będzie
- Wprawdzie inflacja konsumencka może spaść wiosną do celu NBP, ale później odbije, do czego przyczynią się nie tylko efekty statystyczne, ale też utrzymująca się podwyższony wzrost płac, skutkujący wzrostem konsumpcji
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Główny Urząd Statystyczny podał, że średnie wynagrodzenie brutto w styczniu 2024 r. wyniosło 7 tys. 768 zł, co oznacza wzrost rok do roku o 12,8 proc. (dotyczy to sektora przedsiębiorstw, czyli firm zatrudniających minimum dziesięć osób). Wynik ten przebił wyraźnie prognozy ekonomistów, spodziewano się bowiem "tylko" 10,9-proc. wzrostu. w listopadowej projekcji NBP spodziewano się wzrostu wynagrodzeń w całym I kwartale o 10,8 proc.
"Przyspieszenie dynamiki płac względem grudnia to w dużej mierze efekt wzrostu płacy minimalnej od początku roku o 21,5 proc. rok do roku. W rezultacie wynagrodzenia wzrosły ponadprzeciętnie mocno m. in. w takich branżach jak administracja czy zakwaterowanie, gdzie poziom średniej płacy jest relatywnie niższy. Nieco słabsza dynamika płac pod koniec 2023 r., przy zaskoczeniu w górę w styczniu, sugeruje, że firmy nabierały sił przed podwyżką pensji minimalnej na początku 2024 r." — ocenili ekonomiści PKO BP.
"Dynamika wynagrodzeń leci w kosmos za sprawą premii i podwyżki płacy minimalnej" — zatytułowali swój komentarz ekonomiści Banku Pekao. Dodali, że mimo spadku miesięcznego płac o 3,3 proc. (efekty sezonowe), jest to najwyższa styczniowa dynamika odnotowana w bieżącym stuleciu. Wyliczyli, że ta silna niespodzianka to efekt kumulacji kilku czynników.
"W styczniu miały miejsce spore wzrosty płac w wybranych sekcjach (administracja, zakwaterowanie i gastronomia oraz przetwórstwo przemysłowe). Na ten moment trudno powiedzieć, czy wysokie dynamiki w styczniu są efektem wypłat premii rocznych czy jednak podwyżek, lecz miały one kluczowe znaczenie w kontekście dzisiejszej niespodzianki" — wskazali.
Podobna niepewność ich zdaniem tyczy się wielkiej skali podwyżki płacy minimalnej. "Z jednej strony relatywnie niewielki odsetek pracowników w sektorze przedsiębiorstw otrzymuję wypłatę w ustawowo minimalnej wysokości i efekt jej podwyżki nie powinien przynieść aż tak wyraźnego zaskoczenia w odczycie dla całego sektora. Z drugiej jednak rekordowo wysoki wzrost płacy minimalnej mógł spowodować przesunięcie całej siatki płac w firmach, aby zaspokoić oczekiwania pracowników zarabiających więcej niż płacę minimalną. Niestety, opublikowane dzisiaj dane nie pozwalają nam na weryfikację tej hipotezy, a tym bardziej określenie skali tych efektów" — napisali eksperci Banku Pekao.
Ich zdaniem nie bez znaczenia dla styczniowego rekordu wzrostu płac w ujęciu miesięcznym była bardzo niska baza z ubiegłego miesiąca, kiedy to wypłaty premii rocznych i wypłat barbórkowych rozczarowały. Mocno pozytywny efekt miała również imponująca różnica w liczbie dni roboczych (21,5 w styczniu wobec 19 w grudniu).
Ekonomiści podkreślają, że płace w ujęciu realnym wzrosły w styczniu aż o 8,9 proc. rok do roku, czyli w najwyższym tempie od co najmniej 16 lat. To zasługa nie tylko szybko rosnących płac w ujęciu nominalnym, ale też wyraźnego spadku inflacji (do 3,9 proc. w styczniu).
"Przy mocnym spadku inflacji oraz solidnym wzroście płac (po części to efekt płacy minimalnej) realny fundusz płac odbił do ponad 8 proc. rok do roku — przebiliśmy tym samym szczyt z połowy 2021 r. To najwyższy wzrost od początku 2019 r. Będzie to wsparciem dla konsumpcji" — napisali ekonomiści mBanku na portalu X (dawny Twitter). Fundusz płac to wynik mnożenia liczby pracujących i średniej płacy (realny, czyli skorygowany o inflację).
Według analityków Polskiego Instytutu Ekonomicznego nadchodzące miesiące przyniosą spadek tempa wzrostu płac, ale skala powinna być umiarkowana. Ich zdaniem w całym roku średnie wynagrodzenie w całej gospodarce wzrośnie o około 10,3 proc. (nominalnie), także z uwagi na podwyżki w sektorze publicznym.
Dodali, że liczba przedsiębiorstw, które raportują dobrowolne plany podwyżek w kolejnych miesiącach, jest znacznie niższa niż przez ostatnie dwa lata, więc tempo wzrostu płac będzie hamować. Jednak pozostanie znacznie wyższe niż inflacja, która oscylować powinna wokół 4 proc. W efekcie zobaczymy wzrost konsumpcji oraz odbudowę oszczędności" — przewidują analitycy PIE. Także według ekonomistów Pekao wysokie tempo realnych płac to solidne uzasadnienie dla kontynuacji prognozowanego przez nich odbicia konsumpcji.
"Dynamika płac w Polsce jest wysoka. Naszym zdaniem będzie się ona z czasem obniżała, aczkolwiek powoli, a w 2024 r. w skali całej gospodarki narodowej wyniesie ok. 10 proc. Sprzyjać temu będzie popyt na pracę, a ponadto spodziewany wzrost inflacji w drugim półroczu, który powinien nasilać żądania płacowe w gospodarce" – ocenili ekonomiści Banku Millennium.
"Odczyt wynagrodzeń za styczeń stwarza istotne ryzyko wyższej niż obecnie prognozujemy (10,1 proc.) średniej dynamiki płac w 2024 roku. Jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni – zanim rozważymy rewizję naszych prognoz w górę, warto poczekać na kolejny odczyt, by zweryfikować, czy mamy do czynienia z trwałym trendem czy jedynie z jednorazowym efektem premii. Natomiast jedno jest pewne – każde zaskoczenie o takiej skali na dynamice wynagrodzeń oddala perspektywę powrotu inflacji do celu i jednocześnie ewentualnych obniżek stóp procentowych" — napisali ekonomiści Pekao. Podtrzymali prognozę dotyczącą braku zmian stóp procentowych w bieżącym roku.
Rada Polityki Pieniężnej utrzymuje stopy procentowe na poziomie 5,75 proc. (referencyjna) od kilku posiedzeń. Ostatnia zmiana miała miejsce w październiku (o 0,25 pkt proc.), wcześniej we wrześniu RPP zaskoczyła rynek głębokim cięciem (o 0,75 pkt proc.). Ostatnio nastawienie Rady stało się bardziej jastrzębie, prezes Adam Glapiński i członkowie tego gremium podkreślają ryzyka odbicia inflacji w drugim półroczu, mniejszą uwagę niż kiedyś przywiązują do aktywności gospodarczej.
Zobacz też: Stopy procentowe na razie nie spadną. Odbije się to na gospodarce i nie pomoże rządowi
"Dzisiejsze dane sugerują, że presja ze strony wynagrodzeń może być nieco silniejsza niż spodziewaliśmy się wcześniej. A tak wysoka dynamika wynagrodzeń (i szerzej też przychodów firm) jest niespójna z inflacją pozostającą trwale w celu 2,5 proc. Dlatego prognozami obniżek stóp procentowych NBP nie ma się chyba co za bardzo śpieszyć" — napisał Marcin Klucznik, ekonomista PIE.
"Dane są zgodne ze scenariuszem stabilizacji stóp procentowych przez większą cześć tego roku. Tym bardziej, że dynamika płac ponad dwukrotnie przewyższa poziomy zgodne z celem inflacyjnym NBP, a perspektywy wzrostu realnego funduszu płac stanowią argument za oczekiwaniami solidnego odbicia konsumpcji gospodarstw domowych" – dodali eksperci Banku Millennium. Ale i tak ich zdaniem obniżki stóp procentowych za granicą (możliwe spore, około 1-punktowe, cięcia Fed i EBC) oraz prognozy niższej inflacji w latach 2025-2026 mogą skłonić RPP do cięć pod koniec tego roku.