Kup subskrypcję
Zaloguj się

Kryzys demograficzny popsuje nam rynek pracy. Mamy wielkie rezerwy, ale tylko w teorii

Dzięki pracownikom z Ukrainy polski rynek pracy wygląda dobrze, a firmy z trudem, ale łatają braki kadrowe. Niestety pogłębiający się kryzys demograficzny jest bezlitosny i z czasem czekają nas coraz większe problemy. W teorii blisko 5 mln Polaków mogłoby podjąć pracę, ale eksperci oceniają, że zdecydowana większość woli bezrobocie.

Powiatowy urząd pracy w Łodzi i wykresy pokazujące aktywność zawodową Polaków na tle UE
Powiatowy urząd pracy w Łodzi i wykresy pokazujące aktywność zawodową Polaków na tle UE | Foto: Bank Santander, Piotr Kamionka/REPORTER / East News

Na koniec 2023 r. liczba ludności w Polsce była na poziomie 37 mln 637 tys. To oznacza, że w ciągu roku ubyło około 130 tys. osób. Z wyjątkiem 2017 r. z takim systematycznym "wyludnianiem" naszego kraju mamy do czynienia od 2012 r. Rodzi się mało dzieci, a jednocześnie znacznie więcej osób umiera. To powoduje wiele problemów, choć niektóre będą odczuwalne z opóźnieniem.

Dość powszechne są obawy o przyszłość systemu emerytalnego, którego wydolność mocno zależy od demografii. W Business Insiderze ostrzegaliśmy ostatnio, że za 15 lat co czwarty z nas będzie miał więcej niż 65 lat. Mniej mówi się o zagrożeniach dla rynku pracy, bo bezrobocie jest blisko rekordowo niskich poziomów i w związku z tym w rządzie dominuje samozadowolenie, a obywatele nie narzekają za bardzo.

O ile od strony pracowników rynek pracy wygląda dobrze, bo jest co robić, a presja na wzrost wynagrodzeń jest duża, gorzej mają pracodawcy. W wielu regionach kraju i branżach brakuje rąk do pracy. Tymczasowym plastrem na tej ranie są imigranci, głównie z Ukrainy, którzy wypełniają luki, ale opieranie na nich systemu może być groźne. Szczególnie jeśli mamy aspirację do powrotu na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego.

Badanie GUS dotyczące popytu na pracę ujawniło pierwszy od dwóch lat wzrost liczby wolnych miejsc pracy w pierwszym kwartale tego roku (o 15,3 proc.) w porównaniu z ostatnim kwartałem 2023 r., a Szybki Monitoring NBP wskazał na wzrost odsetka firm mających wakaty powyżej wieloletniej średniej.

| Santander

Co roku ubywa pracowników i będzie gorzej

Demografia sprawia, że liczba osób w wieku największej aktywności zawodowej (między 20 a 60/65 rokiem życia) od dłuższego czasu jest w silnej tendencji spadkowej. Średnio co roku ubywa ponad 200 tys. pracowników. Co gorsza, prognozy nie zakładają poprawy.

"Trend ten utrzyma się w kolejnych latach" — ostrzegają ekonomiści Banku Santander. Przyznają, że wpływ tego zjawiska na krajowy rynek pracy do tej pory był z powodzeniem neutralizowany przez wzrost aktywności zawodowej oraz migracje zarobkowe, jednak może to się wkrótce skończyć.

Zobacz także: Zmęczenie bezsensowną pracą przybiera na sile. Benefity nie załatwiają tu sprawy

Warto w tym kontekście spojrzeć, czy mamy jakieś rezerwy na rynku pracy. Analiza Santandera sugeruje, że jeszcze nie wykorzystaliśmy całych rezerw, ale "wygląda na to, że tzw. nisko wiszące owoce zostały już zerwane". "Stopa aktywności zawodowej mocno wzrosła w ostatnich kilku latach i w efekcie Polska obecnie przewyższa pod tym względem średnią dla krajów UE, a potencjał do dalszych wzrostów jest coraz skromniejszy.

Ilu Polaków można aktywować zawodowo?

"Nadal istnieją grupy, w których aktywność zawodowa odbiega w dół od wzorców z krajów rozwiniętych (w szczególności: młodzież poniżej 20 lat i kobiety w wieku 60+)" — czytamy.

| Santander

Ekonomiści szacują, że w skrajnie optymistycznym scenariuszu, w którym w każdej grupie wiekowej udaje się podnieść aktywność zawodową do maksymalnego poziomu w UE, teoretycznie można by zaktywizować na polskim rynku pracy aż 4,8 mln osób.

Tyle teorii. Eksperci sami przyznają, że jest mało realne, by aż tak dużą grupę ludzi zaktywizować. W scenariuszu bardziej prawdopodobnym, obejmującym mobilizację młodszych i starszych do poziomu średniej UE, potencjalny wzrost liczby aktywnych zawodowo wynosi około 800 tys.

| Santander

Na powyższych wykresach widać, że w zdecydowanej większości grup wiekowych u kobiet i mężczyzn aktywność zawodowa w Polsce jest wyraźnie powyżej minimum w UE, ale też dość daleko nam do najlepszych krajów. Szczególnie w skrajnych wiekowo przypadkach, gdzie zaniżamy średnią unijną.

Rezerwy rynku pracy. Teoria i praktyka

O ocenę rezerw na polskim rynku pracy zapytaliśmy praktyka. Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service i ekspert rynku pracy wylicza, że w Polsce mamy około 22 mln osób w wieku produkcyjnym, z czego pracuje 17 mln. Zatem bez pracy pozostaje 5 mln Polaków.

Oficjalnie w statystykach GUS za maj tego roku jako zarejestrowanych bezrobotnych było około 780 tys. Reszta to osoby, które pracy nie szukają. Często taka osoba to kobieta po 50. roku życia, która zamiast pracy, realizuje obowiązki opiekuńcze – nad wnukami czy schorowanymi rodzicami. To bardzo częsty problem i nie ma prostej odpowiedzi jak go rozwiązać — komentuje w rozmowie z Business Insiderem Krzysztof Inglot.

Zwraca uwagę, że w Polsce obowiązki opiekuńcze są przyczyną nieaktywności zawodowej kobiet dużo częściej, niż wynosi średnia w UE (30 proc.). Tłumaczy, że po części wynika to również z dyskryminacji ze względu na wiek na rynku pracy. Osoby po 50. roku życia stają się mniej atrakcyjne dla pracodawców, rzadziej są rozważane w procesach rekrutacyjnych, rzadziej awansowane i premiowane.

— Kluczową rolę w zaradzeniu temu problemowi odgrywałby odpowiedni system zachęt dla pracodawców, np. preferencyjny system podatkowy, który premiowałby pracodawców gotowych różnicować zatrudnienie pod względem wieku — sugeruje ekspert.

Podkreśla, że są to rozwiązania, które wymagają systemowego podejścia i nie rozwiążą problemów z brakiem dostępności pracowników, z którymi już teraz mierzą się pracodawcy. Dlatego coraz popularniejsze jest ściąganie pracowników z różnych kierunków.

Rynek pracy. Dwa koła ratunkowe

Właśnie napływ pracowników z zagranicy wskazywany jest przez większość ekspertów jako jedno z kół ratunkowych. Z tym że migracja z Ukrainy w zasadzie wyczerpała już swój największy potencjał.

"Liczba cudzoziemców zarejestrowanych w ZUS rośnie w tempie 40-70 tys. rocznie, a więc 3-4 razy wolniej niż kurczy się krajowa populacja osób w wieku produkcyjnym" — zauważają eksperci Santandera. Dodają przy tym, że statystyka ZUS obejmuje tylko osoby oficjalnie zatrudnione, a faktyczna skala napływu migrantów może być większa.

Jako drugi bufor bezpieczeństwa dla polskiego rynku pracy wskazują alokację pracowników pomiędzy sektorami. Dają przykład niema 1,5 mln osób zatrudnionych w rolnictwie. To stanowi znacznie większy procent niż w większości rozwiniętych krajów. Część z tych osób mogłaby znaleźć pracę w innym sektorze gospodarki.

| Santander

Autor: Damian Słomski, dziennikarz Business Insider Polska