• — Wiem, że dla niektórych wakacje z teściową to koszmar, ale ja patrzę na taki wyjazd raczej w kategorii wybawienia — opowiada mama dwójki dzieci, która od lat chętnie zabiera teściową nad morze
  • Syn Sandry po raz pierwszy w tym roku spędził kilka dni u dziadków na drugim końcu Polski
  • 13-letnie bliźniaki Kasi nie chcą już jeździć z dziadkami nad morze
  • 7-letnia Emilka i 9-letnia Zuzia co roku lipiec spędzają u dziadków na wsi. — Często zdarza się tak, że same proszą nas, aby mogły zostać z nimi dłużej — mówi 41-letnia Aleksandra
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
  • Więcej pogłębionych treści znajdziesz w Onet Premium

Polskie plaże co roku zalewa fala turystów. Przeważają rodziny z dziećmi, wśród których nie brakuje także dziadków z wnukami. Wielu młodych rodziców narzeka na wakacje z dziećmi. Są też rodziny, które na każdy wyjazd zabierają rodziców.

"To kwestia podejścia i stawiania granic"

Agata ma 37 lat, męża i dwójkę dzieci. Najmłodsze nie skończyło jeszcze roku. 4-osobowa rodzina mieszka w Warszawie. Agata jesienią wraca do pracy. W opiece nad dzieckiem czasem pomaga jej teściowa. — To dobra kobieta, o której nie mogę powiedzieć złego słowa. Przyjeżdża do nas, gdy starsza córka jest chora. Chętnie wpada, gdy muszę coś załatwić bez dzieci. Może i nie we wszystkim się zgadzamy (zwłaszcza w kwestii wychowania dzieci), ale na co dzień te różnice w poglądach mi nie przeszkadzają — mówi szczerze.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Dobre relacje z teściami wpływają na plany urlopowe małżeństwa. — Koleżanki przecierają oczy ze zdziwienia, a ja jak mantrę powtarzam, że babcia na wakacjach to idealny pomysł, jeśli ktoś chce z urlopu wrócić naprawdę wypoczęty. Wiem, że dla niektórych wakacje z teściową to koszmar, ale ja patrzę na taki wyjazd raczej w kategorii wybawienia — stwierdza 37-latka. To już tradycja, że 4-osobowa rodzina wyjeżdża w lipcu do Jastarni i zabiera ze sobą teściową.

Agata wymienia pozytywy.

Dzieci są wniebowzięte, bo przez 10 dni mają babcię na wyłączność. Ja mam czas na czytanie książki, którą przy opiece nad dwójką małych dzieci ciągle odkładam na półkę. Teściowa nie ma problemu z uśpieniem starszej córki, więc po położeniu synka do łóżeczka, mamy czas z mężem tylko dla siebie. To też jakaś odmiana, bo rzadko wychodzimy gdzieś sami. No i babcia jest szczęśliwa, że może spędzić więcej czasu z wnukami, które w Warszawie widuje z doskoku.

37-latka często słyszy, że ma szczęście, że trafiła na taką fajną teściową. — Moim zdaniem to nie jest kwestia farta, tylko podejścia i stawiania granic. Matka męża ma wady, bo każdy z nas je ma. Jak każda babcia potrafi zwrócić mi uwagę, że np. źle ubrałam dziecko albo nie powinnam mu ustępować, gdy wymusza coś płaczem. W takich chwilach zagryzam zęby i po prostu milczę. To i tak lepsze niż bieganie w upale za dwójką małych dzieci i narzekanie po powrocie do domu, że wakacje z dziećmi to nie są wakacje — odpowiada.

"Jaka ja byłam głupia, że wcześniej na to nie wpadłam"

Sandra też ma małe dziecko i nigdy nie spędziła urlopu ze swoimi rodzicami czy teściami. Jej syn ma pięć lat. — To typowa przylepa. Po powrocie z przedszkola nie odstępuje mnie na krok. Ma swój pokój, ale i tak większość nocy spędza w naszym łóżku. Byłam z nim nawet u psychologa, bo martwi mnie to, że jest taki absorbujący, ale uspokoił mnie, że widocznie potrzebuje dużo bliskości — opowiada 34-latka.

Sandra nie ukrywa, że czuje się przytłoczona nawałem obowiązków. — Mam stresującą pracę, do tego Antoś dużo choruje, więc często muszę pracować z nim w domu. W wakacje przedszkole jest zamknięte, więc lato niestety nie kojarzy mi się z odpoczynkiem — mówi szczerze.

W czerwcu mąż zrobił jej niespodziankę. — W domu czekała na mnie spakowana walizka. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Mąż wyjaśnił mi, że to rzeczy Antosia. Ustalił z moimi rodzicami, że syn spędzi u nich kilka dni. Sam. Trochę mnie zszokowało, bo od porodu nasz syn spędził tylko kilka nocy w towarzystwie dziadków — opowiada.

Mąż przekonał Sandrę, że kiedyś trzeba spróbować. Antoś uwielbia dziadków, często mówi, że rzadko ich widuje. — Z ciężkim matczynym sercem dałam się namówić na trzy testowe dni. I szczerzę przyznaję, że byłam głupia, że wcześniej na to nie wpadłam. Ponoć problem był tylko pierwszego wieczoru przy zasypianiu, a potem syn dzwonił do nas coraz rzadziej. Rodzice wysyłali mi zdjęcia z placu zabaw, basenu, cukierni. Antoś był przeszczęśliwy, a mi spadł kamień z serca — mówi 34-latka. — Zauważyliśmy też, że po powrocie bardzo się zmienił. Jakby ktoś podmienił nam dziecko. Śpi sam u siebie, sam zakłada buty. Dalej jest "mamoza", ale na pewno mniejsza niż wcześniej — dodaje.

"Wakacje z dziadkami przestawały być dla nich atrakcyjne"

Kasia jest dumną mamą 13-letnich bliźniaków. Należy do grona szczęściarzy, którzy mogą liczyć na wsparcie dziadków — i to nie tylko w okresie wakacyjnym. Rodzice 40-latki od zawsze byli bardzo chętni, by pomóc w opiece nad chłopcami. — Pamiętam, że w pracy koleżanki godzinami planowały, jak rozplanować swoim dzieciom wakacje, gdy przedszkola nie pracowały. Ja nigdy nie musiałam się tym martwić. Moja mama, gdy ja byłam w biurze, chętnie zajmowała się Leonem i Filipkiem, a dodatkowo co roku chłopcy w sierpniu spędzali z dziadkami 10 dni nad morzem — opowiada 40-latka.

Opieka nad energicznymi bliźniakami to nie lada wyczyn. 40-letnia Kasia jest pełna podziwu dla jej rodziców, którzy nigdy nie bali się jechać z dwójką maluchów nad morze. Jej teściowie nigdy się na to nie odważyli. "Oni mają za dużo energii. Wybiegną mi na ulicę to, co zrobię?"— pytała co roku teściowa.

Leon i Filip mieli ok. sześciu lat, gdy po raz pierwszy pojechali z moimi rodzicami do Kołobrzegu. Dobrze pamiętam te wakacje. Musiałam nagle wziąć urlop, bo chłopcy po pięciu dniach bardzo już za mną i mężem tęsknili. Jednak kolejne ich wakacyjne wyjazdy odbywały się bez większych problemów. Zarówno dziadkowie, jak i nasze łobuzy miło spędzali razem czas

— wspomina.

Problemy zaczęły się niedawno. Chłopy zaczęli dorastać i więcej czasu spędzać ze swoimi rówieśnikami. Powoli wakacje z dziadkami przestawały być dla nich atrakcyjne. 13-letni bliźniaczy w tym roku postanowiły odpuścić wyjazd nad morze i pojechać z kolegami z klasy na obóz sportowy.

Mama chłopców spodziewała się, że przyjdzie taki moment, jednak jak twierdzi, miała nadzieję, że będzie to odrobinę później. — Już podczas ostatnich wakacji w Ustce moi rodzice zauważyli zmianę u chłopaków. Nie tylko częściej mieli humory, ale również woleli towarzystwo innych dzieci. Z jednej strony rozumiem — to już nastolatki, a z drugiej szkoda mi moich rodziców. Oni zawsze mieli dla nich czas i nigdy nie odmówili mi pomocy — mówi smutnym głosem mama 13-latków.

"Jestem wdzięczna moim rodzicom"

Aleksandra do dziś, gdy wraca wspomnieniami do domu dziadków, czuje zapach jabłecznika i polnych kwiatów — umieszczanych przez babcie w wazonie. 41-letnia mieszkanka Krakowa pragnie, aby jej dzieci również miały wspaniałe wspomnienia z dziadkami. Dlatego mimo sporej odległości, jaka ich dzieli, to bardzo dba, aby babcia Ania i dziadek Andrzej mieli częsty kontakt z wnukami. — Córki chętnie wyjeżdżają na wakacje na wieś do dziadków. Co roku spędzają u nich cały lipiec. Często zdarza się tak, że same proszą nas, aby mogły zostać z nimi odrobinę dłużej — mówi mama 7-letniej Emilki i 9-letniej Zuzi.

Energiczna babcia Ania zapewnia wnuczkom wiele atrakcji. Kilka razy w tygodniu zabiera je na wycieczki, z których dziewczynki przywożą wspaniałe pamiątki.

Jestem wdzięczna moim rodzicom, że mimo wieku, mają tyle chęci, by spędzić z Emilką i Zuzią wartościowy czas. Myślę, że w ten sposób chcą nadrobić swoją nieobecność. Niestety mieszkają za daleko, by mogli nas odwiedzać w każdy weekend.

— mówi Aleksandra.

Aleksandra dobrze wie, że niedługo może nastąpić taki moment, że dziewczynki nie będą już chciały pół wakacji spędzać z dziadkami. — Przyjdzie etap, gdzie rówieśnicy będą na pierwszym miejscu. Mam jednak nadzieję, że córki będą same chciały na swoich zasadach odwiedzać dziadków. Ich relacja jest naprawdę wyjątkowa — puentuje wzruszona 41-latka.