Poniżej publikujemy list od pani Beaty. Zachęcamy was do dzielenia się swoją opinią oraz własnymi historiami pod adresem: redakcja_lifestyle@lst.onet.pl. Wybrane e-maile opublikujemy w serwisie Kobieta Onet.

Syn ma 4 lata. Nigdy nie zostawiliśmy go z babcią na dłużej niż na jedną noc. Nie stać nas na nianię, a moi rodzice i teściowie mieszkają daleko. Syn bardzo tęskni za dziadkami, więc w miarę możliwości staramy się odwiedzać dziadków jak najczęściej.

Moi rodzice wyjechali z siostrą i dziećmi na wakacje. Nasze przedszkole niedługo zaczyna przerwę wakacyjną. Obydwoje z mężem pracujemy z biura, więc nie możemy zająć się synem. Do tego Antoś ma katar i trochę kaszle. Za radą pediatry postanowiliśmy zawieźć go na parę dni do teściów. Mieszkają na wsi. Myślałam, że świeże powietrze i towarzystwo dziadków dobrze mu zrobi.

Dziś wiem, że pierwszy i ostatni raz wysłałam dziecko do teściów. Nie tak wyobrażałam sobie ich wspólny czas i naszą rozłąkę. Po pierwsze, teściowie kompletnie odcięli nas od syna. Przez pierwszy dzień odebrali tylko raz telefon, tłumacząc nam, że lepiej, żeby Antek nas nie widział i nie słyszał, to "szybciej się zaaklimatyzuje".

Było mi przykro. Przecież to mój syn, tęsknię za nim. Drugiego dnia zalałam teściową SMS-ami. Pytałam, czy je, śpi, nie płacze. Jak każda matka, po prostu martwiłam się o swoje dziecko.

Teściowa kompletnie mnie olała. Mąż zadzwonił do ojca i spytał, jak ma się nasz syn. Teść był zachwycony, że Antek tak szybko jeździ na rowerze i tak chętnie chodzi na spacery. Ulżyło mi, że wszystko jest ok.

Dopiero czwartego dnia Antek sam zadzwonił do mnie z telefonu babci. Płakał, mówił, że tęskni i że babcia nie chce do mnie zadzwonić. Zagotowałam się. Poprosiłam, żeby zawołał babcię do telefonu. Teściowa nie rozumiała, o co mam pretensję. "Popłacze i przestanie, o co ci chodzi?" – usłyszałam od matki męża. Potem było jeszcze gorzej, bo Antek przyznał się, że nie może spać, bo chce do mnie i że w ogóle mu się tu nie podoba. Zapytałam teściową, czy to prawda z tymi nocami. Powiedziała: "marudzi, bo zrobiłaś z niego maminsynka".

Miarka się przebrała. Wieczorem wsiedliśmy z mężem w auto i pojechaliśmy prosto do teściów. Teściowa nie dawała za wygraną, mówiąc, że przesadzam, a Antek plecie, co mu ślina na język przyniesie. Syn był wniebowzięty, gdy nas zobaczył. Rzucił mi się w ramiona i powiedział, że chce jechać do domu. W aucie opowiadał, że babcia codziennie dawała mu słodycze (choć prosiłam, by tego nie robili, bo i tak ma już jeden ubytek w zębach), a dziadek pozwalał długo oglądać telewizję. Lody też jadł codziennie, choć pediatra kazała wstrzymać się kilka dni.

Może ktoś powie, że przesadzam, że w wakacje trzeba dać dziecku więcej luzu, ale nie znoszę, gdy ktoś myśli, że pozjadał wszystkie rozumy i wie lepiej, co jest dobre dla mojego dziecka. Przede wszystkim nie izoluje się 4-laka od rodziców! Dziecko, zwłaszcza na odległość, musi czuć się bezpiecznie. Do tego przestrzega się zasad, którymi kierujemy się na co dzień. Moim zdaniem teściowa zachowała się bezczelnie i chyba nie rozumie, co kryje się pod pojęciem maminsynka, a czym jest tęsknota za matką.