Polacy chcą w kamasze. Zaskakujące wyniki badania
Zawieszony już kilkanaście lat temu obowiązek odbycia służby wojskowej powinien wrócić. Takiego zdania jest największa grupa Polaków — wynika z badania przeprowadzonego przez UCE Research dla Business Insider Polska. Rząd na razie decyzji w tej sprawie nie podjął, ale odpowiednie przepisy są już na taki wypadek przygotowane.
- W Polsce przybywa zwolenników przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej
- Przypomnijmy, że została ona zawieszona pod koniec pierwszej dekady XXI w.
- Wojna w Ukrainie i konflikty na Bliskim Wschodzie sprawiają, że Polacy zmieniają zdanie na temat tego obowiązku
- Z badania UCE Research wynika, że zwolenników takiego rozwiązania jest już znacznie więcej niż przeciwników
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Obowiązkowa służba wojskowa została w Polsce zawieszona pod koniec pierwszej dekady XXI w. Ostatniego poboru dokonano w grudniu 2008 r., a kilka miesięcy później Sejm przegłosował przepisy, które zawieszały obowiązkową służbę.
Przepisy nie zmieniły się do dziś, choć w obliczu wojny w Ukrainie coraz częściej pojawiają się pytania, czy pobór nie powinien wrócić.
UCE Research na zlecenie Business Insider Polska sprawdziło, co na ten temat sądzą Polacy. W badaniu wzięli udział zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Nie było też ograniczeń wiekowych, a wśród respondentów znaleźli się zarówno nastolatkowie, jak i osoby starsze.
Ankietowani mieszkali też w różnych miejscowościach — od małych wsi do wielkich miast. Nie było też żadnych preferencji dotyczących zarobków czy zróżnicowania regionalnego.
Licząca ponad 1 tys. osób reprezentatywna grupa Polaków odpowiedziała na pytanie: "czy w obliczu obecnej sytuacji geopolitycznej w naszym regionie popiera Pan/Pani przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej w Polsce?".
Zwolenników więcej niż przeciwników
Na tak postawione pytanie ponad 40 proc. Polaków odpowiedziało twierdząco. 20,6 proc. wybrało wariant "zdecydowanie tak", a 21,7 proc. — "raczej tak". To łącznie daje 42,3 proc. wszystkich respondentów.
Ta grupa jest wyraźnie liczniejsza od przeciwników obowiązkowego poboru. "Zdecydowanie nie" na powyższe pytanie odpowiedziało 16,1 proc. ankietowanych, a "raczej przeciwna" takiemu rozwiązaniu jest grupa 19,8 proc. z nas.
To daje łącznie 35,9 proc. Polaków, czyli o ponad 6 pkt proc. mniej niż liczy grupa zwolenników.
Spora grupa z nas nadal nie wie, co myśleć na temat obowiązkowej służby wojskowej. Więcej niż co piąty respondent nie potrafił podać odpowiedzi, czy popiera przymusowe pójście w kamasze. 21,8 proc. wskazań brzmiało bowiem "nie wiem" lub "trudno powiedzieć".
Z badania wynika ponadto, że wśród zwolenników przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej w Polsce poparcie dla tego typu kwestii rozkłada się mniej więcej po równo miedzy zwolennikami obecnej opozycji, tj. Zjednoczonej Prawicy (PiS i pozostałe partie) oraz koalicji rządzącej (KO, Trzecia Droga, Lewica) z delikatną przewagą dla Zjednoczonej Prawicy.
Z kolei najbardziej sceptycznie do tego pomysłu są nastawieni zwolennicy Konfederacji oraz osoby, które na chwilę obecną nie potrafią się określić w kwestii swoich poglądów politycznych.
MON wydaje rozporządzenie
Dyskusja o realnym powrocie do obowiązkowej służby wymaga decyzji politycznej. Tej na razie nie ma, ale Ministerstwo Obrony Narodowej wydało rozporządzenie, które reguluje część spraw związanych z mobilizacją na większą skalę. Pisaliśmy o tym w Business Inisder Polska.
Chodzi o rozporządzenie z 7 marca, które w życie weszło na początku kwietnia. Czytamy w nim, że dotyczy ono osób podlegających obowiązkowi odbycia obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej.
Jest więc wydane nieco na wyrost, bo na razie obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej w Polsce nie ma. Gdyby jednak wróciła, to jest szansa, by ubiegać się o powołanie do innej formacji niż wojsko. Na przykład do policji czy straży pożarnej. To tzw. służba zastępcza.
Rozporządzenie reguluje zasady przystępowania do tzw. służby zastępczej.
Kto pierwszy w kamasze?
Gdyby — odpukać — w Polsce pojawiło się zagrożenie wojenne, to część Polaków musiałaby trafić na front. Kto i w jakiej kolejności mógłby spodziewać się karty mobilizacyjnej? Wyjaśniał to w swoim materiale na łamach Business Insider Polska Mateusz Madejski.
Tu wiele jest niewiadomych. Po pierwsze, musi zapaść decyzja polityczna. Dopiero wtedy można mówić o jakichkolwiek powołaniach.
Zobacz także: Kogo wezwie armia, jeśli wybuchnie wojna? Wojsko odpowiada
Co więcej, mobilizacją mogą być objęte poszczególne województwa czy powiaty w województwie, a nawet wskazane jednostki wojskowe. Wszystko zależy więc od tego, czy władze zarządzą powszechną, czy tylko częściową mobilizację.
Może się więc okazać, że w jednym województwie mężczyźni będą dostawać karty mobilizacyjne, ale w sąsiednim już nie. To samo może się tyczyć powiatów. I tak na przykład możliwe, że mieszkaniec Hajnówki będzie musiał iść "w kamasze", ale Bielska Podlaskiego już nie.