Repolonizacja i ograniczenie koncentracji mediów. Nad tym pracuje PiS
Politycy Prawa i Sprawiedliwości od dawna narzekają na to, że wiele mediów w Polsce jest im nieprzychylnych. Cały czas powracają pomysły zwiększenia kontroli nad strukturą własnościową mediów. Narzędziem do tego mają być przepisy związane z ograniczeniem koncentracji, a na celowniku rządzących ma być m.in. niemiecka Polska Press Grupa, wydawca niemal wszystkich dzienników regionalnych.
Polska nie ma zbyt rozbudowanych przepisów dotyczących ograniczenia monopolu w mediach. Zgodnie z dotyczącą wszystkich przedsiębiorstw ustawą o ochronie konkurencji i konsumenta, za podmiot dominujący na jakimś rynku uznaje się posiadacza ponad 40 proc udziałów w nim. W przypadku każdej transakcji, która skutkować może przekroczeniem tego progu, zgodę musi wydać Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta.
Poza tym np. w ustawie o radiofonii i telewizji znajdziemy zapisy, że na sprzedaż udziałów czy akcji w stacji telewizyjnej czy radiowej musi zgodzić się Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Przepis ten jednak nie dotyczy nabywców z terenu Unii Europejskiej oraz z Islandii, Norwegii i Liechtensteinu.
Chociaż jeszcze rok temu poseł PiS Krzysztof Czabański w „Rzeczpospolitej” mówił, że nikt nie pracuje nad zmianami w przepisach dotyczących koncentracji na rynku mediów, to jesienią grupa posłów rozpoczęła prace nad rozwiązaniami ustawowymi.
Dwa projekty ustaw o antykoncentracji
Teraz sprawa nabrała przyspieszenia. - Trzeba zdać sobie sprawę, że jest to decyzja o charakterze strategicznym, tutaj nie ma na co czekać - powiedziała portalowi Wirtualnemedia.pl Barbara Bubula, jedna z posłanek PiS szykujących poselski projekt ustawy.
Z wcześniejszych wypowiedzi polityków wynika, że posłowie rządzącej partii chcieliby zmniejszyć próg, od jakiego podmiot medialny jest uznawany za dominujący. Miałby on spaść do 30 proc. udziału w rynku (tak jest w Niemczech), a być może nawet do 25 proc. Dodatkowo wprowadzone mają zostać rozwiązania dotyczące koncentracji krzyżowej, których brak w polskim prawie. Czyli dotyczące posiadania jednocześnie różnych typów mediów, np. telewizji i radia czy telewizji i gazety.
Wzorem dla PiS mogą być m.in. regulacje francuskie. A są one dość restrykcyjne. Zgodnie z nimi:
- Nikt nie może posiadać powyżej 49 proc. kapitału lub prawa głosu w spółce mającej koncesję na ogólnokrajową naziemną telewizję, mającą 8 proc. udziału w rynku.
- Właściciel koncesji na taki kanał nie może też posiadać więcej niż 33 proc. kapitału lub prawa głosu w lokalnej lub ponadregionalnej stacji.
- Udział kapitału zagranicznego w spółce posiadającej naziemną koncesję radiową lub TV nie może przekroczyć 20 proc.
Ten ostatni zapis wprowadzono w ostatnich latach też w Rosji, co sprawiło, że wiele podmiotów zagranicznych musiało wycofać się z tego kraju.
Własny projekt dotyczący antykoncentracji w mediach szykuje też Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Z wypowiedzi wiceministra Jarosława Sellina wynika, że rozwiązania mają wzmocnić narzędzia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta w zakresie przeciwdziałania zbytniej koncentracji w sektorze. Sellin, mówiąc w Polskim Radiu o projekcie, stwierdził:
PiS krytyczny wobec dominacji Polska Press Grupy w regionalnych mediach
Solą w oku partii rządzącej jest mająca niemiecki kapitał Polska Press Grupa. Należące do Neue Passauer Presse wydawnictwo od początku lat 90. skupowało dzienniki regionalne od spółdzielni dziennikarskich, powstałych po rozwiązaniu działającego w PRL koncernu państwowego RSW Prasa.
Obecna potęga Polska Press w regionach to jednak w dużej mierze skutek transakcji z 2014 roku. Wtedy niemiecka spółka przejęła wydawnictwo Media Regionalne, należące do brytyjskiego koncernu Mecom. To ono była wydawcą dzienników w województwach, gdzie nie było tytułów Polska Press.
Dzięki transakcji Polska Press ma obecnie aż 20 gazet regionalnych, które ukazują się w 15 województwach. Do grupy nie należą tylko trzy regionalne dzienniki: "Kurier Szczeciński", "Super Nowości" oraz "Gazeta Olsztyńska". To jednak nie wszystko, bo niemiecki wydawca kontroluje bezpłatną gazetę codzienną "Nasze Miasto", ponad 150 tygodników lokalnych, a także portale internetowe towarzyszące jego tytułom prasowym.
Wśród polityków PiS pojawiają się głosy, że decyzja UOKiK sprzed lat powinna być przedmiotem postępowania sprawdzającego, w czasie którego Urząd (mający obecnie inne władze) mógłby spojrzeć na rynek w całości.
Jesienią ub.r. pojawiły się doniesienia o tym, że przedstawiciele PiS mieli już rozmawiać z właścicielami Polska Press na temat odkupienia wydawnictwa przez kontrolowany przez rząd bank PKO BP, co miałoby nastąpić do 2018 roku. Napisała o tym jesienią "Gazeta Wyborcza", ale przedstawiciele partii rządzącej jak i wydawnictwa zaprzeczyli, że takie rozmowy miały miejsce. PiS-owi jednak na rękę byłoby, by dzienniki i tygodniki lokalne z większą przychylnością pisały o obecnej władzy - partia Jarosława Kaczyńskiego największym poparciem cieszy się właśnie w mniejszych miastach i na prowincji.
Prawa zadziała wstecz?
Dotąd politycy deklarowali, że szykowane przepisy antykoncentracyjne w branży mediów mają dotyczyć jedynie przyszłych transakcji. Jednak Barbara Bubula przyznała właśnie, że rozważane są różne warianty, w tym ustawowe wymuszanie pozbywania się mediów w przypadku, gdy wydawca ma zbyt duży udział w rynku. Zachodzi obawa, że oznaczałoby to działanie prawa wstecz. Tego, czy tak będzie, dowiemy się gdy przedstawione zostaną ostateczne projekty regulacji.