Kup subskrypcję
Zaloguj się

Pensje rosną za mocno. Członek RPP ostrzega przed inflacją

Z punktu widzenia dzisiejszej inflacji i celu inflacyjnego, który chcemy osiągnąć jak najszybciej, wynagrodzenia rosną za mocno. Wydaje się, że firmy mają wciąż możliwość ulegania presji płacowej – mówi w wywiadzie dla Business Insider Polska członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki. Jego zdaniem w takie sytuacji nie ma mowy o obniżkach stóp procentowych, a te pozostaną w optymistycznym scenariuszu bez zmian do końca tego roku.

Członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki
Członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki | Foto: Adam Chelstowski/FORUM / Forum Polska Agencja Fotografów

Bartek Godusławski, Business Insider Polska: Płace w Polsce rosną obecnie za szybko?

Ludwik Kotecki, członek RPP: Tak. Z punktu widzenia dzisiejszej inflacji i celu inflacyjnego, który chcemy osiągnąć jak najszybciej, wynagrodzenia rosną za mocno.

Dlaczego rosną za szybko?

Po pierwsze płacimy rachunek za wysoką inflację w ubiegłym roku. Pracownicy zrozumieli, że stracili bardzo dużo przez dwucyfrową inflację. Także sektor publiczny w bieżącym roku ten rachunek zapłacił w podwyżkach wynagrodzeń i waloryzacji świadczeń. Po drugie mamy bardzo wysokie podwyżki płacy minimalnej, które miał miejsce w ostatnich latach. Od 2019 r. płaca minimalna wzrosła o ok. 90 proc. Po trzecie polski rynek pracy ma już poważny problem strukturalny po stronie podaży. Mamy rynek pracownika, brakuje rąk do pracy, mimo imigracji ekonomicznej i uchodźczej. To nie było aż tak wielkie wyzwanie, gdy nasza gospodarka w ubiegłym roku urosła zaledwie o 0,2 proc. i nie było tak widoczne. Teraz gdy gospodarka wchodzi w fazę ożywienia, ten problem staje się coraz bardziej palący.

Patrząc na element strukturalny rynku pracy, czyli problemy z pracownikami, to ten problem będzie tylko narastał.

Dopóki przedsiębiorstwa będą miały z czego płacić wyższe wynagrodzenia, dopóty będziemy widzieli dynamicznie rosnące płace. A wydaje się, że firmy mają wciąż możliwość ulegania presji płacowej.

Zobacz także: Ile naprawdę zarabia się w wojsku? Oto faktyczne stawki i premie

Na obniżki rat kredytów wciąż za wcześnie

Jakie to rodzi konsekwencje dla polityki pieniężnej?

Mamy bardzo duże ryzyko, że inflacja nie spadnie tak szybko do celu, jak byśmy chcieli. Może się okazać, że inflacja bazowa zatrzyma się na obecnym poziomie ok. 4 proc. i nie będzie chciała dalej spadać.

Co w takiej sytuacji robić ze stopami procentowymi?

Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w takiej sytuacji polityka pieniężna może być luzowana. Patrząc na rynek pracy, odpowiedź na dziś jest negatywna. Czy stopy powinny zostać utrzymane na obecnym poziomie? Tak. To jest właściwie jedyna rozsądna obecnie odpowiedź na to pytanie. A jaka ta odpowiedź będzie za dwa-trzy kwartały w mojej opinii zależy znów od tego, co się będzie działo na rynku pracy.

Jaki jest pana zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższe 12 miesięcy: obniżka, podwyżka czy utrzymanie stóp procentowych na obecnym poziomie?

W optymistycznym scenariuszu mówilibyśmy o utrzymaniu stóp procentowych bez zmian co najmniej do grudnia bieżącego roku. To chyba też scenariusz najbardziej prawdopodobny. Oczywiście nie wykluczam, że jakaś niewielka obniżka jest możliwa, ale tylko w sytuacji, jeśli wynagrodzenia zaczną się zachowywać zupełnie inaczej niż w ostatnich miesiącach.

Tego jednak chyba nie ma co się spodziewać w najbliższych miesiącach?

Na pewno nie widać, żeby trend na rynku pracy miał się szybko i radykalnie zmienić. Przed nami jeszcze jednak podwyżka minimalnego wynagrodzenia od lipca tego roku. Napięcia na rynku pracy będą się utrzymywały, ale na szczęście inflacja nie będzie już dwucyfrowa i płace choćby z tego powodu nie powinny rosnąć.

Inflacja znów pójdzie w górę

Czy to, co dzieje się z wynagrodzeniami w ostatnich miesiącach, zmienia perspektywę dojścia do celu inflacyjnego? Mam na myśli trwalsze osiągnięcie go, a nie incydentalne, jak to ma miejsce obecnie.

Tak, dzisiaj przechodząc obok celu inflacyjnego, wpadliśmy na niego na chwilę i to zaraz minie, bo stało się za sprawą zdarzeń jednorazowych, w bardzo dużej części niezależnych od polityki pieniężnej w Polsce. W maju zobaczymy kolejny wzrost inflacji, a w czerwcu będziemy prawdopodobnie już w okolicach 3 proc. Od lipca czekają nas, w ramach częściowego odmrożenia energetycznych tarcz antyinflacyjnych, podwyżki cen prądu i gazu, więc będzie to kolejny impuls do wzrostu cen i na koniec roku możemy zobaczyć inflację na poziomie ok. 5 proc. To nie jest kontrowersyjny scenariusz, ale w tym scenariuszu nie ma przestrzeni do istotnych obniżek stóp procentowych.

Polityka rządu przeszkadza w obniżaniu stóp procentowych? Mam na myśli nie tylko luźną politykę budżetową, ale też nowe transfery społeczne czy przedłużenie wakacji kredytowych.

To wszystko są na pewno czynniki, które nie pomagają w obniżeniu inflacji. Polityka fiskalna musi się zmienić i ona za chwilę się zmieni. Unijne zasady i reguły budżetowe zostały już odwieszone, a to oznacza, że w czerwcu Polska z bardzo dużym prawdopodobieństwem zostanie objęta procedurą nadmiernego deficytu. W konsekwencji na jesieni będziemy musieli ustalić ścieżkę ograniczenia tego deficytu i w kolejnych latach, począwszy od 2025 r., należy się spodziewać obniżania deficytu. To powinno sprzyjać naszej polityce ograniczania inflacji.

Warto jednak pamiętać, że wpływ na dynamikę cen ma nie tylko polityka gospodarcza rządu, ale także czynniki strukturalne, o których już mówiłem, czyli przede wszystkim sytuacja na rynku pracy. To jest dzisiaj główny problem, czy wyzwanie dla RPP. Przy dwucyfrowym wzroście funduszu wynagrodzeń inflacja na poziomie 2,5 proc. będzie bardzo trudna do osiągnięcia. Znakiem zapytania mogą być oszczędności gospodarstw domowych. Część gospodarstw domowych może chcieć odbudować oszczędności po latach bardzo wysokiej inflacji czy ostrożnościowo, w związku z informacjami o rozwoju konfliktu w Ukrainie.

Co, jeśli EBC zacznie obniżać stopy procentowe? Nie będzie to zwiększało presji na RPP, aby też obniżyć koszt pieniądza?

Wciąż nie wiemy, jak będzie wyglądała polityka monetarna na głównych rynkach bazowych, czyli w strefie euro i USA. Do niedawna wydawało się, że obniżki stóp procentowych będą tam częstsze i o większej skali niż obecnie wycenia rynek. Wszystko dziś wskazuje, że Europejski Bank Centralny (EBC) jeszcze przed wakacjami nieznacznie obniży stopy procentowe. Pamiętajmy jednak, że inflacja jest na świecie nadal problemem. Dlatego pojawia się pytanie, czy Fed oraz EBC mogą sobie dzisiaj pozwolić na głębokie cięcie stóp procentowych. Moim zdaniem nadal nie.

Złoty może być jeszcze mocniejszy

Większy dysparytet stóp procentowych pomiędzy Polską a strefą euro nie pozostanie jednak bez wpływu na kurs złotego.

Podręcznikowe zachowanie kursu walutowego ma bardzo rzadko zastosowanie, dlatego nie obawiałbym się nadmiernego umocnienia naszej waluty, szczególnie po umocnieniu, które miało miejsce w ostatnich sześciu-siedmiu miesiącach. Jest też wiele czynników, które mogą doprowadzić do osłabienia złotego, przede wszystkim związanych z wojną na Wschodzie. Niepewność, w tym niepewność geopolityczna, nie sprzyja takim walutom jak złoty, ale na dziś można powiedzieć, że złoty w miarę ustabilizował się na mocnym poziomie. Pewnie możliwe jest, że złoty będzie jeszcze mocniejszy i to nie będzie wciąż dla naszej gospodarki żaden problem.

Natomiast trzeba wyraźnie podkreślić, że dla RPP żaden poziom kursu nie jest celem i nie ma ona żadnego poziomu preferencji. NBP może jedynie niepokoić podwyższona zmienność kursu, ale tego problemu obecnie nie ma. Mamy walutę, która jest w pełni rynkowa i to rynek decyduje o poziomie kursu.

Cały czas mówimy o ryzykach ze Wschodu, a przecież istotne dla nas jest także to, co się dzieje w gospodarce naszego największego partnera handlowego.

Z Niemcami, ich gospodarką i jej ożywieniem jest faktycznie duży problem, przez co nasze ożywienie gospodarcze nie jest tak szybkie, jak przewidywaliśmy jeszcze kilka miesięcy temu. Niemcy są w stagnacji, a to nie pozwala także nam szybko rosnąć.

Dla walki z inflacją to nie jest jednak zła wiadomość.

Rzeczywiście to nie jest najgorsza sytuacja dla polityki pieniężnej, że ożywienie gospodarcze w Polsce jest stopniowe i relatywnie powolne.

Jaki będzie wzrost PKB w tym roku?

Jeszcze niedawno wszyscy myśleliśmy, że to będzie około 4 proc. Teraz wydaje się, że raczej powinniśmy spodziewać, że wzrost PKB wyniesie bliżej 3 proc.

A do celu inflacyjnego, kiedy dotrzemy?

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, to może być druga połowa 2025 r. To wydaje się dziś pierwszym możliwym terminem, ale może się okazać, że za kilka miesięcy będziemy w innym miejscu i prognozy będą pokazywały coś innego. Na pewno walka o niską i stabilną inflację wciąż nie jest zakończona.

Autor: Bartek Godusławski, dziennikarz Business Insider Polska