Kup subskrypcję
Zaloguj się

Meta vs wydawcy. Gigant tnie zasięgi, w odpowiedzi słyszy: "To niebezpieczne dla demokracji"

Wydawcy zauważają dramatyczny spadek ruchu z przekierowań z Facebooka, mimo wcześniejszych inwestycji w budowanie baz fanów i angażowania ich w serwisie społecznościowym. Meta sygnalizuje w ten sposób wycofywanie się z biznesu informacyjnego na dotychczasowych zasadach.

Meta tnie zasięgi wydawcom. Co jest powodem?
Meta tnie zasięgi wydawcom. Co jest powodem? | Foto: kovop / Shutterstock

Meta po cichu wprowadza zmiany, które znacząco ograniczają ruch odsyłający do mediów z Facebooka. Skutkuje to znacznymi spadkami dziennego, a w rezultacie miesięcznego ruchu, jaki widzą wydawcy, którzy publikują wysokiej jakości treści (artykuły i newsy) na platformie. Serwis CNN przeprowadził rozmowy z licznymi wydawcami zagranicznymi i podaje, że panuje wśród nich duża irytacja. "Jeśli jesteś dużym wydawcą, zostałeś okradziony" – cytuje jednego z dyrektorów dużej firmy medialnej, który wypowiadał się tylko pod warunkiem zachowania anonimowości.

Wydawcy odnotowują spadki ruchu z przekierowań na poziomie ponad 30 proc. Niektórzy dostrzegają nawet spadki rzędu 50 i 60 proc. Dużo zależy od tego, jakie treści zamieszczają wydawcy. Twarde newsy odnotowują większe spadki niż treści związane ze stylem życia i rozwojem osobistym.

Facebook miał wprowadzić poprawki w algorytmie, aby wydawcy nie odnotowywali aż tak dużych spadków. Pojawiły się pewne zmiany, ale tylko na krótki czas i korekta nie rozwiązała problemu. Przekierowania z platformy są znacznie poniżej poziomu sprzed roku, mimo że w tym czasie wydawcy powiększyli jeszcze social mediowe bazy fanów.

Były kliknięcia i nie ma

Jeśli wydawca ma dużą bazę fanów na Facebooku, mógł liczyć na sporo przekierowań. Na tyle dużo, że często traktował social media jako jedno z najważniejszych źródeł ruchu. W ostatnich latach Facebook konsekwentnie jednak przycina zasięgi, co odbija się na rentowności poszczególnych serwisów, których model opiera się m.in. na wyświetlaniu reklam.

Rzecznik Meta nie chce komentować tych doniesień, natomiast Meta niejako "przy okazji" dawała już znać, że niespecjalnie zależy jej na wydawcach. Dlaczego? Ponieważ już w marcu br. informowała na blogu, że treści wydawców, przede wszystkim newsy, nie stanowią znacznej części Facebooka. "Mniej niż 3 proc. tego, co ludzie widzą w swoich kanałach na Facebooku, to posty z linkami do artykułów informacyjnych" – czytamy na blogu.

Czytaj też: Dotarliśmy do wyliczeń ZUS. Takie dokładnie wypłaci seniorom czternastki

Jednocześnie problemu nie należy szukać bezpośrednio u wydawców. Meta tnie im zasięgi, ponieważ regulatorzy na całym świecie coraz częściej zmuszają firmy technologiczne takie jak Meta, Google czy Microsoft, do płacenia wydawcom za treści publikowane na ich platformach. Meta nie chce tego robić, wychodząc z założenia, że obecne modele biznesowe są dobre dla obu stron: wydawcy otrzymywali przekierowania, czyli ruch na swoich stronach, a Meta dodatkowe treści, przy których mogła emitować reklamy.

Kiedy więc prawodawcy naciskali jeszcze bardziej, Meta odpowiedziała wprost: jeśli zmusicie nas do płacenia, zwyczajnie wycofamy treści informacyjne z krajów, które przyjmą takie przepisy.

Kanada bez newsów na Facebooku

Kanada przyjęła wspomniane przepisy tego lata i niedawno Meta wycofała treści informacyjne kanadyjskich wydawców ze swojej platformy. Zaczęła skutecznie usuwać treści informacyjne z Facebooka i Instagrama w Kanadzie, podkreślając, że nie ma zamiaru płacić organizacjom informacyjnym. Kanadyjscy użytkownicy Meta nie mogą już klikać linków do artykułów prasowych publikowanych na platformach Facebook i Instagram. Zmiany są wprowadzane stopniowo i potrwają kilka tygodni.

Google również zapowiedział, że planuje usuwać treści informacyjne ze swoich platform w Kanadzie, gdy nowe prawo wejdzie już w życie. A mowa o kanadyjskiej ustawie Bill C-18, która ma na celu "wspierać zrównoważony rozwój organizacji informacyjnych poprzez regulację cyfrowych pośredników treści, w celu zwiększania uczciwości na kanadyjskim rynku wiadomości cyfrowych".

Podobne prawo obowiązuje w Australii od 2021 r. i od tego czasu media społecznościowe zawarły już dobrowolne porozumienia z wieloma wydawcami z kraju. Prawodawcy twierdzą, że platformy takie jak Meta dziesiątkują przede wszystkim lokalne dziennikarstwo, wysysając miliardy dolarów z reklam internetowych. Meta z kolei przekonuje, że ustawodawstwo "fałszywie przedstawia wartość, jaką serwisy informacyjne zyskują, decydując się na korzystanie z naszych platform".

Firma informuje, że przepisy z jakiegoś powodu opierają się na błędnym założeniu, że Meta czerpie nieuczciwe korzyści z treści informacyjnych udostępnianych na swoich platformach, podczas gdy – jak twierdzi – jest dokładnie na odwrót. "Wiadomości są dobrowolnie udostępniane na Facebooku i Instagramie, aby poszerzać grono odbiorców i poprawiać wyniki finansowe wydawców" – podaje Meta.

Premier Kanady Justin Trudeau skrytykował Meta za ostatnie działania, twierdząc, że wprowadzane zmiany są "niebezpieczne dla demokracji" po tym, jak firma zaczęła blokować dostęp do wiadomości na Facebooku, podczas gdy pożary niszczą duże połacie jego kraju. "To nie do pomyślenia, że firma taka jak Facebook przedkłada zyski korporacyjne nad zapewnienie lokalnym organizacjom informacyjnym możliwości dostarczania Kanadyjczykom aktualnych informacji i docierania do nich" – Trudeau powiedział reporterom przed posiedzeniem gabinetu na kanadyjskiej Wyspie Księcia Edwarda.

Trudeau jest jednak znany z kontrowersyjnych decyzji i wystąpień, a ostatnie komentarze dotyczące Meta to typowo polityczna zagrywka. Wszyscy pamiętają też decyzję premiera, który zablokował konta bankowe kierowców ciężarówek, którzy tworzyli "konwoje wolności", sprzeciwiając się m.in. przymusowym szczepieniom przeciw Covid-19, blokując ulice i mosty. Kierowcy prosili wówczas o wsparcie finansowe, aby mogli kontynuować sprzeciw polityce rządu i zebrali 10 mln dol. w serwisie crowdfundingowym GoFundMe, po czym premier Trudeau zablokował im te środki. Tak bardzo dbał wtedy o demokrację w swoim kraju. Obecnie do jego komentarzy trzeba więc podchodzić z dystansem.

Odchodzenie od newsów jest Meta na rękę

Treści newsowe są dla Meta problemem z innego powodu: dezinformacja. W serwisach, zwłaszcza na Facebooku, w zasadzie każdego dnia można znaleźć treści informacyjne, które są fake newsami, a to rzutuje później na reputację Meta. Firma z jednej strony jest wtedy oskarżana o to, że można znaleźć u niej fałszywe informacje, które wprowadzają w błąd miliony odbiorców, a z drugiej – jeśli wprowadza odpowiednie blokady – pojawia się krytyka o cenzurę. Mark Zuckerberg doszedł do wniosku, po licznych analizach i estymacjach, że prace nad kontrolowaniem tego typu treści są po prostu nieopłacalne.

Nowe podejście Meta widać po aplikacji Threads, która debiutowała w lipcu br. Nie ma w niej żadnych zachęt do tego, aby publikować twarde newsy i informacje o polityce. Adam Mosseri, dyrektor Meta nadzorujący Instagram, skomentował to słowami: "Polityka i trudne wiadomości są ważne, absolutnie nie będę sugerował inaczej. Ale moim zdaniem, z punktu widzenia naszej platformy, jakiekolwiek dodatkowe zaangażowanie lub przychody, jakie mogą generować te treści dla platformy, nie są po prostu warte tego, co się z nimi wiąże, czyli negatywnego nastawienia i hejtu, jak również ewentualnej krytyki o uczciwość".

Sprawdź: 100 tys. seniorów bez pieniędzy. Ekspert wytyka absurdy w czternastkach

Mówiąc o uczciwości Mosseri ma na myśli właśnie to, że firma może być posądzana o blokowanie lub dopuszczanie konkretnych wiadomości. A wystarczy, że algorytmy przepuszczą jakiegoś fake newsa, albo zablokują prawdziwą wiadomość, i od razu łatwo o krytykę.

Dodatkowo artykuły mają formę tekstu, a na takie treści Meta ma obecnie mniej miejsca. Powodem jest chęć rywalizacji z TikTokiem czy YouTube Shorts, czyli krótkimi formatami wideo. Firma musiała zwolnić miejsce na treści wideo, aby lepiej konkurować z tymi markami, które skutecznie odbierają jej przychody z reklam.

Wygląda więc na to, że Meta ma co najmniej kilka powodów do tego, aby przycinać zasięgi wydawcom. Rozwiązaniem dla nich nie jest natomiast nic odkrywczego: trzeba budować silne marki, które tworzą lojalność użytkownika (ten sam później odwiedza dany serwis informacyjny i nie trzeba mu o nim "przypominać" w innych platformach), jak również tworzyć własne bazy odbiorców, np. w formie list mailingowych, nad którymi mamy później kontrolę. Poleganie na łasce social mediach już wiele razy pokazało, że jeśli nie mamy kontroli nad bazą odbiorców, to w każdej chwili może dojść do utraty zasięgów.

Autor: Grzegorz Kubera, dziennikarz Business Insider Polska