Kup subskrypcję
Zaloguj się

"Chrzanowski zapytał mnie, czy chcę zasiadać". Tak szef KNF miał oferować posadę na GPW

Grzegorz Kowalczyk - prawnik, którego w swoim banku miał zatrudnić biznesmen Leszek Czarnecki za namową byłego prezesa KNF Marka Chrzanowskiego - przyznał w rozmowie z TVN24, iż szef nadzoru zaproponował mu posadę w radzie nadzorczej Plus Banku należącego do miliardera Zygmunta Solorza. Wcześniej też proponował posadę w RN GPW.

Grzegorz Kowalczyk potwierdził, że przez kilka miesięcy zasiadał w radzie nadzorczej GPW
Grzegorz Kowalczyk potwierdził, że przez kilka miesięcy zasiadał w radzie nadzorczej GPW | Foto: ARKADIUSZ ZIOLEK / East News

Grzegorz Kowalczyk w rozmowie z TVN24 potwierdził, że z Markiem Chrzanowskim zna się na stopie prywatnej. To właśnie Kowalczyk jest prawnikiem, który - jak donosiła "Gazeta Wyborcza" - miał otrzymać pracę w jednym z banków Leszka Czarneckiego w zamian za przychylność Chrzanowskiego. Z ofertą tego typu wymiany, według biznesmena, wyszedł były szef KNF.

Przychodzi Chrzanowski do Kowalczyka

Szybko okazało się, że Kowalczyk w radzie żadnego z banków Czarneckiego nie zasiada, ale... znajduje się w radzie nadzorczej Plus Banku, należącego do jednego z najbogatszych Polaków Zygmunta Solorza.

Zapytany przez TVN24 w jaki sposób trafił do RN Plus Banku, odpowiedział wprost: - Zostałem zapytany przez pana Marka Chrzanowskiego, czy chciałbym wejść w skład rady nadzorczej Plus Banku. Wyraziłem na to zgodę. To była pierwsza propozycja z jego strony.

Propozycja dla Kowalczyka miała paść ze strony Chrzanowskiego w "marcu lub kwietniu" 2018 roku. Do RN banku prawnik trafił zaś w drugiej połowie lipca.

Wyjaśnienie Kowalczyka z rozmowy z TVN nie jest spójne z jego wypowiedziami dla "GW", w których prawnik przekonywał, że prezes KNF nie polecał do go banku Solorza i że nigdy nie rozmawiał na ten temat z Chrzanowskim.

Tymczasem właściciel Plus Banku w oświadczeniu na ten temat zaznaczył, iż Kowalczyk był traktowany w radzie nadzorczej jako "przedstawiciel KNF-u". Według prawnika jednak z punktu widzenia prawa taka funkcja w radach nadzorczych nie występuje.

Grzegorz Kowalczyk potwierdził także w rozmowie z TVN24, że przez kilka miesięcy zasiadał w radzie nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych. Zapytany, w jaki sposób się to stało, odparł podobnie jak w przypadku Plus Banku: - Zostałem zapytany przez pana Marka Chrzanowskiego, czy chcę zasiadać.

Zaznaczył też, że będzie przesłuchiwany w związku z aferą KNF. - Ja oczywiście zgłoszę się na każde żądanie i wyjaśnię wszystko - zadeklarował. Dodał też, że "nigdy nie miał kontaktu z panem Czarneckim", a o całej aferze dowiedział się z mediów.

Co ważne, tego samego dnia, kiedy TVN rozmawiał z Kowalczykiem - 15 listopada - premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej w Pradze oświadczył w odpowiedzi na pytanie dziennikarza Reutersa, że... to Narodowy Bank Polski rekomendował PKO BP, aby to Kowalczyka bank zgłosił na posadę w radzie nadzorczej GPW.

Premier przebywał w Czechach cały dzień, mógł więc nie wiedzieć o wywiadzie TVN24 z Kowalczykiem, ale skąd informacje o rzekomym udziale NBP w całym procesie - tego premier nie wyjaśnił dziennikarzom.

Grzegorz Kowalczyk był sekretarzem rady nadzorczej spółki GPW z rekomendacji PKO BP. Bank, zapytany przez "Wyborczą" o to, dlaczego rekomendował do RN GPW akurat Kowalczyka, odpowiedział jedynie, że "kandydat uzyskał poparcie akcjonariuszy reprezentujących ponad 80 proc. głosów na WZA GPW".

Przypomnijmy, że Kowalczyk pojawił się w całej aferze w kontekście oferty, jaką miał złożyć Leszkowi Czarneckiemu były szef KNF Marek Chrzanowski. Chrzanowski miał oferować "przychylność" w zamian za posadę dla wskazanego prawnika, którego płaca opiewałaby na 1 proc. wartości banku, czyli ok. 40 mln złotych. Według "Gazety Wyborczej" chodziło właśnie o Grzegorza Kowalczyka.

WARTO WIEDZIEĆ: