„Bogowie” rozbili bank
Ambicje producentów filmu „Bogowie” były bardzo racjonalne – oczekiwali, że do kin pójdzie go obejrzeć 600–700 tys. widzów. Liczyli też na nagrodę za najlepszą rolę męską dla grającego prof. Religę Tomasza Kota na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Ale na tym ich oczekiwania się kończyły.
Tymczasem „Bogowie” na festiwalu w Gdyni w 2015 roku rozbili bank. Film wyreżyserowany przez Łukasza Palkowskiego zdobył siedem Orłów, w tym za najlepszą reżyserię, scenariusz, zdjęcia i role męskie. Dostał również statuetkę dla najlepszego filmu i nagrodę publiczności.
– Taka liczba nagród, jaka filmowi ostatecznie przypadła, to nawet w najśmielszych snach się nikomu z nas nie śniła – mówi dziś Krzysztof Terej.
Fabularne filmy biograficzne szybko stały się znakiem rozpoznawczym Watchout Studio. I choć po drodze firma wiele propozycji biograficznych odrzuciła, film „Kulej” wpisze się w nurt biografii.
Fot.: Materiały prasowe
Do kina poszło na „Bogów” ponad 2,1 mln widzów i był to najchętniej oglądany polski film roku 2014. Producenci stworzyli go za niecałe 6 mln zł, a bilety przyniosły ponad 42 mln zł wpływów.
Anna Woźniak-Starak: musieliśmy zacząć zarabiać, żeby przetrwać. Tak, to dotyczy także mnie
Takiego sukcesu frekwencyjnego nie powtórzyła potem również dobrze przyjęta biograficzna „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”. Choć, jak przyznaje Krzysztof Terej, ten film okazał się dla producenta bardziej opłacalny.
– „Sztuka kochania” była dużo bardziej rentowna niż „Bogowie”, pomimo że miała mniejszą widownię. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Inne warunki dostaje się od dystrybutora, gdy ma się już na koncie sukces. Ostateczny bilans takiej produkcji jest też efektem licencji, jakie zostają sprzedane, oraz wszelkich podejmowanych w ramach promocji filmu działań, a przy „Sztuce kochania” było ich wiele – mówi Terej.
To on wymyślił, żeby przy okazji premiery wznowić wydanie książki „Sztuka kochania” i „zaktualizować ją” odpowiednim wstępem. A dystrybutor filmu (Next Film z grupy Agora) miał kompetencje wydawnicze, więc wydał książkę. W rezultacie film przyniósł wyższe przychody niż tylko te zostawione przez widzów w kinach (36 mln zł przy 1,7 mln widzów).
Pierwsza liga producencka
Watchout Studio, które wcześniej miało na koncie tylko pełnometrażowy debiut – „Big Love”, dzięki „Bogom” i „Sztuce kochania” weszło do pierwszej ligi znanych i cenionych producentów. W 2023 roku firma miała 55,9 mln zł przychodów ze sprzedaży i 526 tys. zł zysku netto. I ujemny kapitał własny. Rok wcześniej było to 19,4 mln zł przychodów i 2,2 mln zł zysku netto, ale na wyniki finansowe producentów należy patrzeć przez pryzmat kalendarza produkcji filmów. Gdy w grafiku przeważają projekty w trakcie realizacji, przychody są niższe niż wtedy, gdy na rynku w końcu pojawia się filmowa premiera. Watchout Studio pracuje od dłuższego czasu nad pełnometrażowym biograficznym filmem „Kulej” o polskim mistrzu boksu. Wyreżyserował go Xawery Żuławski, dyrektor artystyczny studia. Premierę zaplanowano na jesień tego roku na festiwalu w Gdyni.
– Największym wyzwaniem dla większości producentów jest utrzymanie pozytywnego poziomu przepływów finansowych. To odwieczny problem, który należałoby w Polsce rozwiązać systemowo, na wzór amerykański – mówi Terej.
W USA filmy finansuje się w dużej mierze z tzw. presales. Takie opłacane z góry licencje przez przyszłych dystrybutorów, w tym platformy rozpowszechniające filmy w rozmaitych modelach online, zapewniają producentom nawet 20–50 proc. budżetu.
Presales pozwoliły też dopiąć finansowanie produkcji kosztownego „Kuleja” – jego budżet to 19,2 mln zł.
Krzysztof Terej
Fot.: mat. zewnętrzne
Watchout Studio, szukając sposobów na zapewnienie sobie finansowej płynności, pozyskuje przychody z dwóch źródeł: pierwszym były produkcje filmowe, a dziś także serialowe, drugim – produkcja reklam. W 2023 roku firma pracowała nad kilkoma własnymi pomysłami fabularnymi i serialowymi, wprowadziła też na Netfliksa swój serial „Infamia”, ale większość z jej 32 produkcji to były reklamy.
– Reklama jest u nas niezależna od działalności fabularnej i serialowej. Wspólne mamy administrację, dział prawny i księgowy. Reklama stanowi 30–40 proc. przychodów naszej firmy, w tym dziale na stałe pracuje osiem osób i nie mamy ambicji, żeby rozbudować te zespoły: mają odpowiednią liczbę klientów i obsługują wystarczającą liczbę przetargów – mówi Krzysztof Terej.
Reklamowe początki
Swoje początki Watchout Studio zawdzięcza jednak reklamie. Założycielem firmy, która rozpoczęła działalność w 2007 roku, był Piotr Woźniak-Starak. Po związanych z marketingiem, reklamą i grafiką studiach w Bostonie i w Nowym Jorku oraz pracy w dużych amerykańskich agencjach reklamowych – McCann Worldwide i Young & Rubicam – wrócił do Polski i postanowił założyć własny dom produkcyjny.
– Marketing fascynował nas obu. To było nasze hobby i pasja, coś, co nas bawiło. Zawsze podziwialiśmy dobre reklamy i ciekawe kampanie. Ja byłem od Piotrka młodszy o cztery lata, z wykształcenia jestem prawnikiem, a pracowałem kompletnie w innej branży. Nie planowałem wiązać swojego zawodowego życia z filmami, mimo że mój tata pracował jako producent filmowy. Piotrek miał natomiast ambicję stworzenia jednego z największych domów produkcyjnych w Polsce. Chciał mieć firmę z prawdziwego zdarzenia – mówi Krzysztof Terej.
Kina mają się dobrze
Fot.: PwC
Początki były ciężkie, między 2007 i 2014 rokiem Watchout Studio cały czas borykało się z problemami finansowymi.
– To było siedem chudych, bardzo trudnych lat, przeplatanych różnymi kampaniami marketingowymi. Podejmowaliśmy pierwsze próby z serialami, wtedy nieudane. „Bogowie” byli dla tej firmy projektem spod znaku „być albo nie być” – wspomina Krzysztof Terej.
Watchout Studio. Droga przez mękę
Na początku wszystko wskazywało na „nie być”. Dystrybutor filmu i PISF zapewniły połowę budżetu na produkcję. Drugiej połowy boleśnie brakowało.
– Od momentu, kiedy ruszyły zdjęcia, cały czas pracowaliśmy nad kompletowaniem budżetu. To była droga przez mękę. Odbyliśmy ponad 300 spotkań w całej Polsce, walka o pieniądze trwała jeszcze na trzy tygodnie przed premierą – dopiero wtedy zapewniliśmy ostatnie potrzebne do ukończenia filmu pieniądze – mówi Krzysztof Terej.
To ze świata reklamy Starak i Terej wprowadzili do branży filmowej badania fokusowe.
– Przy „Bogach” mieliśmy różne wątpliwości i obawy, że mamy zbyt małe doświadczenie do tego, żeby zrobić dobry film. Dlatego uznaliśmy, że zrobimy badania fokusowe, co było dla tego filmu bardzo cenne. Myślę, że do dziś takie badania nie są standardem na naszym rynku. Częściej forsują je platformy VoD niż sami producenci, chociaż przeprowadza je coraz więcej firm – mówi Terej.
Niektóre wnioski z fokusów były dla producentów „Bogów” zaskakujące. Widzowie byli np. poirytowani w filmie… nadmiarem alkoholu, a także sposobem, w jaki początkowo prezentowany był główny bohater.
– Najpierw myśleliśmy o profesorze Relidze jako bohaterze narodowym. Grupy fokusowe szybko wyjaśniły nam, że ludzie nie szukają w filmie kolejnego bohatera narodowego, ale innowatora. Słowo „innowacyjność” było wtedy bardzo modne – bardziej potrzebny był nam Steve Jobs niż kolejny Józef Piłsudski – mówi Krzysztof Terej.
Tragiczna śmierć właściciela
W „Sztuce kochania” fokusy też pomogły.
– Chcieliśmy sprawdzić, czy linearny sposób opowiedzenia historii Michaliny Wisłockiej będzie lepszy niż scenariuszowa propozycja. Różnica w ocenie dwóch sposobów narracji była znaczna na korzyść propozycji niechronologicznej. Decyzja zapadła i taki film ostatecznie trafił do kin – mówi Krzysztof Terej.
Kolejnym filmem, nad którym zaczęło pracować Watchout Studio, była „Ukryta gra”. I była to kinowa porażka. Film miał premierę w trudnym dla firmy momencie – na etapie jego kończenia tragicznie zginął Piotr Woźniak-Starak.
Watchout Studio założył Piotr Woźniak-Starak (na zdjęciu). Krzysztof Terej dołączył do niego na etapie prac nad „Bogami”, których ukończyli już wspólnie.
Fot.: Materiały prasowe
– To było na miesiąc przed premierą w Gdyni. Podejmowaliśmy niezwykle trudne dla nas decyzje: w dwa albo trzy tygodnie po pogrzebie musieliśmy się stawić z filmem Piotrka na festiwalu. I choć pamiętam to jak przez mgłę, doskonale wiem, jak dojmujące emocje towarzyszyły mi w tamtym okresie. Film był pierwszą naszą produkcyjną klęską, z którą też się trzeba było wtedy zmierzyć. Potem były niezwykle przejmujące dla nas wszystkich święta, a krótko po nich wybuchła pandemia, która była kolejnym szokiem – mówi Terej.
Na „Ukrytą grę” wyreżyserowaną przez Łukasza Kośmickiego nie poszedł do kin spodziewany milion widzów, a zaledwie blisko 200 tys. osób. Pomimo że główną rolę grał w nim Bill Pullman, scenografię przygotował Allan Starski, a zdjęcia robił Paweł Edelman.
– Przy tym filmie wyszła cała nasza naiwność i nieznajomość rynku międzynarodowego. Uznaliśmy, że jeśli zrobimy go po angielsku i ściągniemy do niego anglojęzycznego aktora, to cały świat będzie na niego czekać. Popełniliśmy błąd. Historia starszego mężczyzny, do tego szachisty, nie była wystarczającym powodem, dla którego ludzie chcieli wyjść do kina – wspomina Terej.
Biurko w biurko
Watchout Studio z tarapatów uratował Netflix, który pokazał film, gdy kina były zamknięte z powodu pandemii.
Później dla Netfliksa studio wyprodukowało w 2021 roku pełnometrażowy thriller „Prime Time” z Bartoszem Bielenią w roli głównej, a w ubiegłym roku na Netfliksie zadebiutował serial Watchout Studio – „Infamia”.
Po śmierci Piotra Woźniaka-Staraka pakiet większościowych udziałów w Watchout Studio objął Krzysztof Terej, który dziś ma w firmie 95 proc. udziałów i nie ma planów odtwarzania producenckiego duetu z nikim innym.
– Przez te wszystkie lata siedzieliśmy z Piotrkiem biurko w biurko, nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic i na bieżąco uczestniczyliśmy w codziennej pracy. Piotrek wiedział, że głęboko rozumiem jego pomysły. Mogliśmy wspólnie realizować projekty praktycznie bez żadnej różnicy zdań – mówi Krzysztof Terej.
W jego gabinecie na warszawskim Mokotowie wisi zdjęcie Piotra, a jedna ze ścian nadal w całości zapisana jest jego ręką. To efekt kreatywnej burzy mózgów, którą Piotr Woźniak-Starak zakończył, notując swoje reżyserskie pomysły właśnie na ścianie gabinetu.
Watchout Studio przetrwało wszystkie kataklizmy, jakie na nie spadły, i dziś jest stabilnie działającą, cenioną firmą na rynku, na którym od lat działają takie potęgi jak Akson Studio czy Opus Film. Pierwsza firma prowadzona jest przez Michała i Jana Kwiecińskich, w 2022 roku miała 103,8 mln zł przychodów oraz 4,2 mln zł zysku netto. Druga, zarządzana przez Piotra i Łukasza Dzięciołów, w 2022 roku miała 28,1 mln zł przychodów i 252 tys. zł straty netto. Jest też m.in. notowana na giełdzie producencka ATM Grupa, która w 2023 roku miała 125,7 mln zł przychodów i 29,8 mln zł zysku netto, oraz Telemark (154,7 mln zł przychodów w 2022 roku przy 2,5 mln zł zysku netto). Na rynku produkcji filmowych i serialowych ważnymi graczami są też m.in. Extreme Emotions, Aurora Films i MTL Maxfilm Tadeusza Lampki.
– Watchout Studio to jeden z czołowych domów produkcyjnych w Polsce. Zespół firmy tworzy reklamy, filmy i seriale, świetnie poruszając się na każdym z tych pól. Tego rodzaju udana dywersyfikacja projektowa to rzadkość. Wymaga świetnej organizacji i struktury zarządzania. Nie zaskakuje to jednak, bo Krzyś Terej podchodzi do tego, co robi, z najwyższą precyzją i profesjonalizmem, kontynuuje wartości firmy nadane przez Piotrka – mówi Jan Kwieciński, producent filmowy i wiceprezes Akson Studio.
Jeden serial rocznie
Po pandemii producentom przyszło zmierzyć się z wysoką inflacją. Koszty rosły, a zakontraktowane budżety pozostawały na poziomach sprzed wzrostów cen.
– Doświadczyliśmy tego podczas pracy na zlecenie jednej z platform. Zobowiązaliśmy się do wydania jakiegoś budżetu, ale w międzyczasie stawki na rynku zaczęły gwałtownie rosnąć. Dalsza praca była więc walką z galopującymi kosztami, trudne to było doświadczenie – wspomina Krzysztof Terej. Tym bardziej że na samym początku pracy, jeszcze razem z Piotrem Woźniakiem-Starakiem, założył sobie, że w firmie będą obowiązywać dwie zasady: będzie panowała rodzinna atmosfera i zrozumienie dla twórców. Nic nie będzie robione kosztem jakości produkcji. Takie oszczędności nawet niewyedukowany widz od razu dojrzy na ekranie.
Ten rok ma być w Watchout Studio dobry. Krzysztof Terej bardzo wierzy w pełnometrażowy film „Kulej”, ale myślami jest już przy kolejnych projektach, nad którymi pracuje jego firma: to gatunkowo filmy gangsterskie, kryminały, ale i komedie. Jest ich kilka.
– Dzisiaj naszą największą ambicją jest tworzenie seriali. I choć mamy już pierwsze sukcesy, to nadal stawiamy na rozwój w tym obszarze. Moim marzeniem jest, żebyśmy mieli minimum jeden serial rocznie. Do tego jeden film autorski plus jeden film realizowany na zlecenie nadawcy lub którejś z platform VoD. Jeżeli kiedyś dojdziemy do poziomu dwóch seriali czy dwóch filmów autorskich rocznie, będziemy więcej niż szczęśliwi – mówi Terej.