Kup subskrypcję
Zaloguj się

Branża reaguje na aferę z Red is Bad. "Doi się setki milionów z publicznych środków"

— Przewidujemy kilka przetasowań na rynku — mówi Jakub Greszta z imperium.sklep.pl, komentując dla Business Insider Polska ujawnioną przez Onet aferę ze sklepem Red is Bad w roli głównej.

Paweł Szopa
Paweł Szopa | Foto: Zbyszek Kaczmarek / Gazeta Polska / Forum / Forum Polska Agencja Fotografów

Onet ujawnił, że za czasów PiS władze zawarły z twórcą marki odzieży patriotycznej Red is Bad Pawłem Szopą swoisty sojusz, służący wyprowadzaniu publicznych pieniędzy na nieopisaną dotąd skalę. Dla ekipy Morawieckiego przedsiębiorca stał się dostawcą wszystkiego — od sprzętu ochronnego w pandemii po agregaty prądotwórcze podczas wojny. Łącznie na kontaktach z rządem Paweł Szopa miał uzyskać pół miliarda złotych.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Red is Bad. Za grzechy fundacji nawet dwa lata więzienia

"Szokująca wiadomość"

Te informacje zbulwersowały nie tylko klientów firmy, którzy wierzyli w głoszone przez właściciela hasła patriotyzmu i bycia liberałem w wymiarze ekonomicznym, ale przede wszystkim właścicieli innych firm z branży, którzy ciężką pracą utrzymywali się na rynku, patrząc z boku, jak rośnie konkurencja.

Jest to dla nas z pewnością dość szokująca wiadomość, ale nie może ona zachwiać naszą codzienną pracą, dlatego bardzo szybko do niej wróciliśmy, nie oglądając się na aż taką aferę u konkurencji. Z jednej strony śledzenie konkurencji jest jednym z działań mających na celu odpowiednie dostosowanie swojej marki do rynku, z drugiej strony jednak nie interesują nas takie afery i powiązania, co z pewnością można wyczuć w niektórych naszych kolekcjach – mówi w rozmowie z Business Insider Polska Jakub Greszta z imperium.sklep.pl.

Pytany o to, czy sytuacja z Red is Bad będzie miała wpływ na branżę, przyznaje, że tak. — Jedni budują swoją markę, sięgając po pomoc u polityków, a drudzy — tak jak my — budują od podstaw zaufanie u odbiorców, poszerzają swoje bazy zadowolonych klientów i naturalnie budują rozpoznawalność marki, idąc krok po kroku do przodu. Czy będą miały wpływ na branżę odzieży patriotycznej? Na pewno tak. A jaki? Przewidujemy kilka przetasowań na rynku, do których postaramy się dostosować, najlepiej jak potrafimy, jednocześnie nie zmieniając swojej koncepcji działania. W dalszym ciągu będziemy robić swoje i sprzedawać i produkować bez pomocy polityków – mówi Jakub Greszta.

Zobacz także: Skandal wokół Fundacji "Red is Bad". Szokujące odkrycie CBA

"Tak się robi kariery i biznesy"

Na rynku działa wiele przedsiębiorców. Niektórzy mają dość ekstremalne poglądy, a bywa nawet, że już nazwy są dość dyskusyjne. Przedstawicielki marki Lewacka Szmata, która "krzewi lewactwo za pomocą m.in. etycznie szytych w Polsce koszulek", twierdzą w rozmowie z Business Insider Polska, że nigdy nie miały dobrego zdania o firmie Red is Bad ze względu, jak mówią, "na ich ideologiczne zaślepienie i fałszowanie historii". – A teraz okazuje się, że ich "patriotyzm" jest tak wielki, że dla Wielkiej Polski kupią w "komunistycznych" Chinach – red is sometimes good – agregaty – zauważają.

Zapraszają rozczarowanych. – Niech się rozejrzą, doedukują. Polecamy naszą serię 100 bohaterek i bohaterów lewicy na 100-lecie niepodległości, solidna robota. Jedno, co możemy obiecać, to faktycznie polską produkcję i żadnych wałów na publiczny pieniądz – słyszymy w Lewackiej Szmacie.

Romansowanie z PiS

W podobnym tonie wypowiada się w rozmowie z Business Insider Polska wiele osób z branży, ale wolą być cytowani anonimowo. – W branży od dawna mówiło się o przyklejaniu się twórcy Red is Bad do władzy. Zresztą nikt chyba nawet tego nie ukrywał. Dobrze, że wreszcie ujawniono, na czym to wszystko polegało – mówi właściciel jednego ze sklepów z odzieżą patriotyczną.

Marka Red is Bad powstała w 2012 r. Założył ją prawnik z wykształcenia Paweł Szopa wraz z grafikiem Jakubem Iwańskim. Od czasu dojścia do władzy PiS marka zaczęła romansować z władzą. Andrzej Duda w 2015 r. pojawił się w koszulce marki podczas oficjalnej podróży do Chin. W 2018 r. żona prezydenta kibicowała w T-shircie Red is Bad Polakom w trakcie meczu z Japonią. W tym samym roku do sklepu z oficjalną wizytą przybył premier Mateusz Morawiecki, a prezydent Andrzej Duda na taką samą wizytę z kamerami zdecydował się w lipcu 2021 r.

Zobacz także: Od lajków na Facebooku do 500 mln zł z PiS. Oto kulisy fortuny twórcy Red is Bad

Sam Szopa zapewniał wielokrotnie, że firmy nie zakładał dla zysków, a na rynku jego markę wyróżniają jakość i metka made in Poland. "Kiedy zaczynaliśmy, nie było zbyt wielu podobnych marek. Później branża się rozrosła, bo okazało się, że popyt na biało-czerwoną odzież jest ogromny. Pojawiło się wiele firm, które mają podobną ofertę, a ich produkty są często tańsze, bo produkowane poza Polską" – mówił w 2018 r. w rozmowie z "Wyborczą".

I dodawał: "Nie chcę wskazywać palcem, kto robi to wyłącznie dla zysku, ale to właśnie te firmy dopuszczają się grzechów, za które krytykowana jest cała branża – czyli taniej, nieetycznej produkcji i przekraczania granic dobrego smaku".

Krytykował też produkty konkurencji. "Uważam, że w ogóle nie powinno zaistnieć coś takiego jak bielizna albo pościel patriotyczna – że przypomnę głośną sprawę kijów bejsbolowych. My nigdy nie zrobimy kołdry ani skarpetek z Polską Walczącą. Widziałem mnóstwo tego chłamu i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś produkował to z pobudek patriotycznych. Ludzie kierujący się wyłącznie chęcią zysku szkodzą branży, bo wiele osób kojarzy modę tożsamościową z takimi pomysłami" – mówił.

Dzisiaj, w obliczu informacji ujawnionych przez Onet, te słowa są wśród właścicieli patriotycznych marek głośno komentowane. – Teraz się okazało, kto tak naprawdę jest uczciwy i jak działał – stwierdza w rozmowie z Business Insider Polska jeden z właścicieli patriotycznej marki.

"Szkalujące i nieprawdziwe"

Po artykule Onetu Paweł Szopa wysłał sprostowanie. Jego zdaniem w artykule "znalazły się nieprawdziwe informacje szkalujące jego i jego działalność". "Potwierdzam współpracę z RARS i podkreślam, że wszystkie kontrakty, jakie były przeze mnie realizowane, były zawsze realizowane zgodnie z Prawem Zamówień Publicznych i obowiązującymi procedurami i każdorazowo byłem weryfikowany pod kątem wiarygodności i skuteczności. Potwierdzają to zarówno ekspertyzy specjalistów, jak i analizy i opinie prawne" – podał.

I dodał: "Informacje dotyczące mojej współpracy z RARS — zarówno marże, jak i wielkość przytoczonych kontraktów są nieprawdziwe bądź zmanipulowane. Większość zawartych w artykule informacji jest nieprawdą, a przytoczone tam rzekome działania nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i są jedynie manipulacją lub pomówieniem.

Sprawę przekazałem do kancelarii prawnej. Wysyłamy pismo do redakcji z żądaniem natychmiastowego sprostowania".