Powiatowe szpitale na skraju bankructwa. Niektórym brakuje miliona zł miesięcznie
Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Związek Powiatów Polskich, szpitale nie są w stanie wdrożyć planowanych dla personelu medycznego podwyżek. Na to, że dodatkowy wydatek mógłby doprowadzić je do bankructwa wskazuje aż 145 z 195 pytanych przez ZPP powiatów.
Jak wskazuje Portal Samorządowy, przybliżając dane z badania, czternastu placówkom braknie na ten cel ponad milion złotych miesięcznie, 33 – od pół miliona do miliona złotych, 75 – od 100 do 500 tys. zł, a pozostałym – do 100 tys. zł. Braki zgłaszają zarówno szpitale w dużych miastach, ale też niewielkich miejscowościach.
Dziura powstała ze względu na — z jednej strony wprowadzone na szczeblu rządowym, wyższe stawki wynagrodzeń dla personelu medycznego, z drugiej braku wystarczającej rekompensaty dla placówek. Z NFZ nie trafiła bowiem dodatkowa pula środków, lecz podniesiono wyceny świadczeń.
Dalsza część artykułu pod video:
"Nowe, większe wyceny miały pokryć szpitalom koszty zwiększenia wynagrodzeń wszystkich grup pracowników, ale też wzrost ich kosztów spowodowany inflacją. Pod koniec lipca do szpitali zaczęły dostawać z NFZ aneksy do kontraktów z nowymi, podniesionymi wycenami. I wtedy okazało się, że w bardzo wielu przypadkach środki zaproponowane przez NFZ nie wystarczą na pokrycie kosztów wzrostu wynagrodzeń" — opisuje Portal Samorządowy.
Błąd w wyliczeniach?
A to oznacza, że gdyby miały postąpić zgodnie z wytycznymi i podnieść pensje, nie starczy środków na bieżącą działalność placówek. Dlatego szpitale apelują o inny sposób wyceny świadczeń bądź dofinansowanie podwyżek. Ich przedstawiciele wskazują również, że w wyliczeniach NFZ mógł pojawić się błąd. Jak relacjonuje Portal Samorządowy, ministerstwo zdrowia wskazuje jednak, że zmiana algorytmu nie jest możliwa.
W efekcie, część placówek odmówiła podpisywania aneksów do umów z Narodowym Funduszem Zdrowia zakładających zmiany w wyliczeniach. – Jednak te szpitale, które podpisały aneksy do umów, zrobiły to pod presją i przymusem – mówi cytowana przez serwis Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy.