Kup subskrypcję
Zaloguj się

Getry po raz setny i żywa koza. Jak zwracać niechciane prezenty

Choć na całym świecie nasila się trend do sprzedawania chybionych podarków, ciągle zdecydowana większość Polaków nie potrafi się na to zdobyć i chowa je latami w szafie.

Zdecydowana większość Polaków wciąż nie pozbywa się niechcianych prezentów i chowa je latami w szafie.
Zdecydowana większość Polaków wciąż nie pozbywa się niechcianych prezentów i chowa je latami w szafie. | Foto: Oxik / Shutterstock

W ostatnich dnia w mediach społecznościowych na popularnej ścianie ChPD zaroiło się od wspomnień o chybionych prezentach. A wyobraźnia „Świętego Mikołaja” zdaje się nie mieć granic. Jej brak również. Internauci wymieniają więc m.in. przeterminowany kalendarz, zestaw do lewatywy, żywą kozę, kubki z imionami Sebastian i Julek dla Adama i Emila, kubek z wizerunkiem skorpiona dla zodiakalnego wodnika, zestaw kremów 50+ dla dwudziestolatki, sam dół od piżamy, poradnik pt. "100 sposobów na złożenie serwetek", bombonierkę, z której ktoś wyjadł część czekoladek, jeden ręcznik kąpielowy jako prezent dla dwojga, znicz mający być ozdobną świeczką, albo koronkowe body w rozmiarze XXL dla szczupłej „emki”.

Z kolei w tegorocznym badaniu społecznym przeprowadzonym przez serwis Wyjątkowy Prezent i Grupę 4P, wśród nietrafionych prezentów pojawiały się skarpety, dwie pary takich samych rękawiczek czy “getry po raz setny”. Również i laptop pojawił się w tej grupie, jako podarunek zdecydowanie za drogi. Z kolei gdy kilka lat temu podobne badania przeprowadził serwis OLX, okazało się, że obok nieśmiertelnych skarpetek, wśród niechcianych prezentów pojawiły się kapcie, żelazko, garnki, dzieła sztuki, piżamy, poradniki, podręczniki, zabawki i swetry. Natomiast respondenci maglowani w tym roku przez serwis Prezentmarzen.com, stwierdzili, że nie powinno się wręczać prezentów z podtekstem, zbyt drogich lub zbyt tanich, zbyt osobistych i praktycznych.

Co zrobić z takim giftem, który bezużytecznie będzie zabierał przestrzeń w szafie czy mieszkaniu? Można go oddać w sklepie, sprzedać, wymienić, albo podarować komuś innemu. Z wyczuciem, by nie obrazić przy tym „Mikołaja”, ale również bez przesadnego stresu i skrępowania.

Gafa ma płeć

Wśród prezentów klasyków pojawiają się kosmetyki, ubrania i wszelkie akcesoria. W tym roku sporo osób kupowało dla bliskich również dodatki do domu. Bezpiecznym, pragmatycznym i coraz chętniej stosowanym rozwiązaniem są też różnej maści vouchery, bony i karty podarunkowe. Mimo to prezentowe rozczarowania zdarzają się nam nader często. Według badań „Świąteczne gafy Polaków” prowadzonych w listopadzie br. przez Prezentmarzen.com, 16 proc. ankietowanych deklaruje, że co roku taki dostaje na święta, a 27 proc. twierdzi, że ciągle im się to przytrafia. Kolejne 38 proc. respondentów przyznaje, że zdarza się to im czasami, zwykle gdy prezent dostają od dalszego znajomego. Jedynie 19 proc. osób można nazwać upominkowymi szczęściarzami, którzy otrzymują prezenty, o których myśleli a nawet marzyli.

Co ciekawe, w dawaniu świątecznych prezentów inne gafy popełniają kobiety, inne – mężczyźni: Panie kupują prezenty za wcześnie, wręczają też upominki, które są zbyt drogie co wywołuje konsternację oraz kupują ich zbyt dużą liczbę. Natomiast najczęstszym błędem mężczyzn jest dla odmiany kupowanie prezentów na ostatnią chwilę. Często też nie potrafią stworzyć atmosfery niespodzianki, pytając wprost, co mają kupić pod choinkę.

Dalsze losy niechcianych upominków są różne. Jednak zdecydowana większość - aż 62 proc. respondentów odstawia nietrafionego gifta „na półkę”, a 29 proc. - podarowuje go komuś innemu. Tylko 7 proc. sprzedaje taki prezent, a 2 proc. – wyrzuca go do kosza.

Mimo, że na poziomie deklaratywności, mało Polaków przyznaje się do sprzedaży otrzymanych prezentów, zarówno w naszym kraju jak i na świecie trend do szukania nowego chętnego na świąteczny podarunek jest coraz silniejszy. Z roku na rok rośnie po świętach liczba aukcji internetowych, opatrzonych opisem – zupełnie zbytecznie – „nietrafiony prezent”. Głównie są to kosmetyki, ubrania i elektronika. Nasilającą się falę zwrotów notują sklepy fizyczne i salony online. W tym kontekście nawet zaczęto używać terminu BORIS, czyli Buy Online, Return in-Store – coraz chętniej, zwłaszcza przymuszeni lockdownowością mijającego roku, kupujemy online, a gdy z różnych przyczyn towar trzeba zwrócić – udajemy się do sklepu stacjonarnego.

Transakcje w internecie

Idealną sytuacją byłaby możliwość oddania prezentu, w sklepie gdzie został kupiony. O ile ciocia, wujek czy inni Mikołajowie zgodzą się oddać rachunek za niego. Zwroty w sklepach są możliwe w różnym terminie od 7 do 100 dni – nie ma jednolitych reguł, standardów, czy przepisów regulujących kwestię zwrotów, więc w każdym sklepie można się spodziewać innych zasad. Trzeba więc indywidualnie się dowiadywać, a nawet targować, bo zasady zasadami, a i tak wiele zależy od dobrej woli sprzedawców, zwłaszcza w salonach poza dużymi sieciami. Przy zwrocie z reguły jest wymagany paragon i oczywiście metki (co niestety w przypadku prezentów często bywa wycinane). Nie zawsze oddając produkt, otrzymamy pieniądze – niektóre sklepy mają politykę wymiany zwracanych towarów na bony na zakupy o tej samej wartości. Nieco inne reguły obowiązują w przypadku zakupów internetowych – zamiast paragonu może wystarczyć wyciąg z konta, którego zdobycie w przypadku prezentów świątecznych, również niestety może stanowić niemałe wyzwanie. Po za tym w przypadku zwrotów zakupów online, z reguły otrzymujemy gotówkę, a nie bony.

Ponieważ zwykle jednak nie dostajemy razem z prezentem paragonów, czy faktur, musimy poszukać innej możliwości „upłynnienia” niechcianego giftu. W sukurs przychodzą media społecznościowe albo serwisy. W tym pierwszym przypadku warto jednak zrobić to dyskretnie – ogłoszenie sprzedaży niechcianego prezentu na własnej ścianie Facebooka, gdy wśród znajomych mamy darczyńcę, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Niesmak pozostanie na długo. Zamiast tego faux pas można skorzystać z usługi Marketplace, gdzie są umieszczane różne ogłoszenia, albo z grup wymiankowych.

Gdy wpiszemy w wyszukiwarkę frazę "nietrafiony prezent", od razu wyskakują trzy serwisy: Allegro, OLX i sprzedajemy.pl. Przy wyborze tego pierwszego trzeba się liczyć z prowizją (ok. 10 proc.), ale Allegro zwykle w okresie świątecznych proponuje liczne promocje, wśród nich czasowo kasuje prowizję od wystawienia oferty, czy jej sprzedaży. Z kolei na OLX w wieku kategoriach ogłoszenie można umieścić bezpłatnie, nie ma też prowizji od sprzedaży, co jednak dotyczy osób prywatnych, a liczba sprzedawanych sztuk tego samego towaru bez prowizji, jest limitowana. Z drugiej strony, otrzymanie pod choinką 10 sztuk tych samych perfum Diora czy Givenchy stanowi raczej dość niespotykaną koincydencję, więc prowizja na OLX raczej nie grozi oferentom niechcianych świątecznych prezentów.

Ani prowizji od transakcji, ani opłat za umieszczenie ofert nie pobiera również serwis Sprzedajemy.pl, wyjaśniając na stronie, że „użytkownicy kontaktują się ze sobą bezpośrednio i między sobą ustalają szczegóły dotyczące transakcji. Reasumując, miejsc, gdzie dyskretnie sprzedamy naszego świątecznego prezentu, jest naprawdę sporo.