Władysław Kosiniak-Kamysz podczas konferencji prasowej odniósł się do głośnej sprawy zatrzymania polskich żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze wobec migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Sprawę ujawnili dziennikarze Onetu w tekście "Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na granicy z Białorusią. W wojsku wrze".
— Sprawa bezpieczeństwa jest sprawą najważniejszą. Żołnierze na granicy wykonują misję w imieniu państwa polskiego. Jesteśmy zawsze z żołnierzami i funkcjonariuszami. Jesteśmy z tymi, którzy podejmują działania na granicy — mówił Władysław Kosiniak-Kamysz podczas konferencji prasowej.
Szef MON o konsekwencjach. "Jeżeli ktoś przekroczył uprawnienia, zostanie ukarany"
— Pod koniec marca doszło do zdarzenia, o którym zostałem poinformowany przez komendanta Żandarmerii Wojskowej. Dowódca WZZ Podlasie podjął decyzję o skierowaniu materiału filmowego do Żandarmerii Wojskowej, a ta podjęła decyzję o skierowaniu tego do prokuratury — mówił szef MON.
Szef MON poinformował, że broń w systemie alarmowym została użyta przez żołnierzy około 700 razy. Dodał, że żołnierze zostali zatrzymani — ale nie zostali aresztowani.
— Jeśli chodzi o samo zatrzymanie, to bulwersuje mnie i opinię publiczną, to jest stricte decyzja Żandarmerii Wojskowej i tych, którzy dokonują zatrzymania. Oni sami podejmują decyzję o sposobie. Moim zdaniem to była nadgorliwość. Wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, zostanie ukarany. Oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawnienia, zostanie ukarany — mówił Kosiniak-Kamysz.
— Od prokuratury również oczekujemy natychmiastowych działań — postępowanie toczy się już od kilku tygodni. Wierzę w polskich żołnierzy, ale ta sprawa musi zostać zakończona. Wszystko musi być transparentnie wyjaśnione — powiedział Kosiniak-Kamysz.
— Do momentu publikacji Onetu nie miałem informacji o tym, jak zatrzymanie zostało przeprowadzone — podkreślił.
Szef MON o nagraniu z kamer Straży Granicznej
Szef MON odniósł się również do doniesień Wirtualnej Polski dotyczących nagrania z kamer Straży Granicznej. Wicepremier potwierdził, że widział nagranie.
— Sprawa musi być wyjaśniona. Jeżeli dowódca zgrupowania daje zgłoszenie na podstawie materiału filmowego, to ja ufam dowódcom, żołnierzom. Widziałem to nagranie, ale ja nie jestem od rozstrzygania sprawy — powiedział.
— Są potrzebne zmiany, które analizowaliśmy przez ostatnie tygodnie, dotyczące zasad używania broni. Dzisiaj żołnierze działają na rzecz obrony granicy na podstawie wsparcia dla SG i na podstawie ustawy, która reguluje funkcjonowanie SG — dodał Kosiniak-Kamysz.
Incydent na konferencji prasowej. Szef MON starł się z Jackiem Ozdobą
Podczas konferencji prasowej doszło do wymiany zdań między obecnym na miejscu posłem Suwerennej Polski Jackiem Ozdobą a wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Poseł Ozdoba w mocnych słowach krytykował działania rządzącej koalicji, pytając, czy szefowi MON "nie jest wstyd".
— Jak się używa słowa "wstyd", to trzeba się zastanowić nad waszym postępowaniem. Czy zbudowaliście zaporę, która jest nie do przejścia? Nie. Czy zmieniliście przepisy w sprawie używania broni? Nie. Dlaczego nie macie honoru, żeby się uderzyć w pierś? Uszczelniamy granicę, naprawiamy wasze błędy. Nie będziemy zważać na chaos, zamęt i waszą fałszywą propagandę — odparł Kosiniak-Kamysz.
Żandarmeria Wojskowa nie komentuje sprawy
Przed konferencją prasową Onet skontaktował się z Żandarmerią Wojskową, ale ta postanowiła nie komentować sprawy. Rzecznik stwierdził, że stanowisko wygłoszone przez szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza będzie tożsame ze stanowiskiem Żandarmerii Wojskowej.