Kup subskrypcję
Zaloguj się

Weimer nazwał niemiecką giełdę rupieciarnią. Nie miał litości dla kanclerza i gospodarki

Reputacja Niemiec na świecie nigdy nie była tak zła — twierdzi szef giełdy we Frankfurcie. Obwinia za to rząd, który zniechęca inwestorów. Wskazuje, że akcje największych niemieckich firm przy konkurentach z USA mają śmieciowe wyceny.

Szef niemieckiej giełdy Theodor Weimer
Szef niemieckiej giełdy Theodor Weimer | Foto: 0070030/Reporter / East News

Szef niemieckiej giełdy papierów wartościowych Theodor Weimer w słowach przytaczanych w poniedziałek przez brytyjski dziennik "The Telegraph" stwierdził, że Niemcy stają się "krajem rozwijającym się". To oznacza degradację wobec statusu kraju rozwiniętego, którym formalnie są nasi zachodni sąsiedzi.

Co więcej, Theodor Weimer bije się poniekąd we własne piersi, nazywając niemiecką giełdę rupieciarnią. Winę za to zrzuca jednak na brak przywództwa ze strony rządzącej koalicji kanclerza Olafa Scholza, która jego zdaniem zniechęca międzynarodowych inwestorów do inwestowania w Niemczech.

W cytowanym przemówieniu do niemieckich biznesmenów wskazał, że "reputacja Niemiec na świecie nigdy nie była tak zła".

"The Telegraph" przypomina, że Niemcy były w recesji w ubiegłym roku i według krajowego instytutu IFO będą najwolniej rozwijającą się gospodarką w tym roku, ze wzrostem PKB na poziomie zaledwie 0,2 proc.

Zobacz także: Coraz gorsze prognozy dla Niemiec. "Ożywienie gospodarcze z opóźnieniem"

W kontekście określenia giełdy mianem rupieciarni dziennik zauważa, że Linde, a więc największa spółka w indeksie blue chipów DAX, opuściła Niemcy w zeszłym roku, aby ponownie wejść na giełdę w USA, podczas gdy Niemcy przegapiły również notowania krajowych spółek, takich jak Birkenstock i BioNTech, które wybrały Nowy Jork.

Niemiecki indeks giełdowy DAX jest wyceniany aktualnie o 25 proc. niżej niż amerykański S&P500. To największa różnica na niekorzyść Niemiec w historii.

"The Telegraph", który słowa Theodora Weimera przytacza w poniedziałek, przyznaje, że przemówienie zostało wygłoszone w kwietniu, ale kontrowersje wybuchły dopiero teraz, gdy materiał został opublikowany na YouTube.

Zobacz także: Niemcy znów o CPK. Obawiają się, że Berlin na tym straci

Nagranie wzbudziło poruszenie wśród polityków związanych z rządem. Tymczasem rzecznik niemieckiej giełdy broni szefa, wskazując, że "zawsze jasno przedstawia swoje poglądy. Nie ukrywa problemów".