Jeśli wierzyć szefowi dyplomacji Josepowi Borellowi lub komisarzowi Thierry'emu Bretonowi, Europa jest na dobrej drodze w dziedzinie produkcji amunicji. Biuro prasowe Borrella zapewniało nas w kwietniu, że lokalne firmy zbrojeniowe będą w stanie wyprodukować "co najmniej 1,4 mln pocisków kalibru 155 mm" do końca roku.
Z kolei jeszcze w marcu komisarz Breton, odpowiedzialny za politykę przemysłową, brzmiał nawet bardziej optymistycznie. Oczekiwał, że UE będzie w stanie zwiększyć swoje zdolności produkcyjne do 1,5-1,7 mln sztuk amunicji artyleryjskiej w tym roku — również dzięki finansowaniu z Komisji Europejskiej.
Kwestia uzbrojenia jest ważna, ponieważ ukraińscy żołnierze mogą bronić się przed nowymi falami rosyjskich ataków tylko wtedy, gdy na front dotrze wystarczająca ilość amunicji artyleryjskiej. Zarówno dostarczane przez Niemcy samobieżne haubice 2000, jak i nieopancerzone francuskie systemy artyleryjskie Caesar strzelają amunicją 155-milimetrową. Kiedy na początku roku Stany Zjednoczone nie były w stanie dostarczać jej przez wiele miesięcy z powodu blokady Kongresu, wojska Władimira Putina zyskały przewagę w wielu miejscach.
Temat amunicji dla Ukrainy prawdopodobnie będzie omawiany na szczycie NATO, który rozpocznie się już we wtorek w Waszyngtonie. Jeśli Donald Trump wygra wybory prezydenckie w USA, sprawa może się skomplikować. Wówczas Europa będzie prawdopodobnie musiała sama wyprodukować wystarczającą ilość pocisków, aby pomóc oblężonej Ukrainie. Dlatego tym bardziej niepokojące jest to, co odkrył teraz ogólnoeuropejska grupa dziennikarzy, koordynowana przez redakcję śledczą z holenderskiej platformy Follow the Money w Holandii: liczby użyte przez Borrella i Bretona wydają się znacznie przesadzone. Za zamkniętymi drzwiami osoba z branży określiła nawet szacunki Bretona jako "bzdury".
Sprzeczne informacje wprowadzają chaos
Nawet rzut oka na dotychczasowe europejskie dostawy do Ukrainy jest otrzeźwiający. Według amerykańskich danych od inwazji w lutym 2022 r. Waszyngton dostarczył Kijowowi ponad 3 mln pocisków kalibru 155 mm. Z drugiej strony, według danych niemieckiego rządu, do połowy czerwca 2024 r. Niemcy wysłały łącznie 111 tys. sztuk takiej amunicji artyleryjskiej. A cała Unia łącznie — 500 tys. pocisków.
W marcu 2023 r. Borrell, szef unijnej dyplomacji, obiecał Ukrainie milion pocisków do marca 2024 r. Jednak według Komisji Europejskiej do tej pory przybyła tylko połowa. 1 mln ma zostać osiągnięty do końca 2024 r.
Jednocześnie Niemcy są siedzibą Rheinmetall, grupy zbrojeniowej, która — według szefa firmy Armina Pappergera — uważa się za "największego na świecie producenta amunicji artyleryjskiej". Niestety niektóre fabryki Rheinmetall znajdują się w Republice Południowej Afryki — a tamtejszy rząd nie zezwala na dostawy broni Ukrainie.
Przed wojną Rheinmetall, jako lider rynku, sprzedawał nie więcej niż 70 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej rocznie. Według szacunków ekspertów produkcja kalibru 155 mm w całej Europie wynosiła wówczas około 300 tys. sztuk.
Jeśli wierzyć znawcom branży, od tego czasu produkcja wzrosła — ale tylko w niewielkim stopniu. Jeden z ekspertów branżowych szacuje ją na zaledwie 400 tys. sztuk. Brukselska propaganda sukcesu naprawdę go zdenerwowała.
— Bardzo złym pomysłem jest mówienie nam, że mamy 3-krotnie większą zdolność produkcyjną i podejmowanie decyzji na tej podstawie — komentuje.
Estońskie Ministerstwo Obrony uważa, że w bieżącym roku możliwe jest osiągnięcie zdolności produkcyjnej na poziomie 600 tys. sztuk. Byłby to postęp, ale znacznie mniejszy niż liczby przedstawione przez Borrella i Bretona.
Pytanie o tajne linie produkcyjne
Dokumenty koncernu Rheinmetall przeanalizowane przez "Die Welt" potwierdzają pesymistyczne szacunki. W ubiegłym roku firma z Duesseldorfu przejęła hiszpańskiego producenta Expal, cementując tym samym swoją dominację w produkcji amunicji w Europie. Zgodnie z raportem Grupy ze stycznia 2024 r., po fuzji firma osiągnęła łączną wydajność około 350 tys. sztuk amunicji artyleryjskiej.
W tym samym raporcie Rheinmetall wymienił również przypuszczalne zdolności produkcyjne swoich konkurentów w Europie Zachodniej — wyszło poniżej 200 tys. pocisków. Autorzy dokumentu wymienili słowacką MSM Group, francuskiego producenta Nexter, norwesko-fińską grupę Nammo oraz — już spoza UE — BAE Systems z Wielkiej Brytanii.
Szacunki Rheinmetall wydają się realistyczne. Na przykład przedstawiciele KNDS — spółki macierzystej Nextera — twierdzą, że do końca tego roku będą w stanie wyprodukować tylko 100 tys. pocisków. W ubiegłym roku firma wyprodukowała jedynie 30 tys. pocisków kalibru 155 mm.
Nasuwa się więc pytanie, czy w UE istnieją tajne linie produkcyjne amunicji. Podsumowując, wszystko to pasuje do szacunków mówiących o obecnej pojemności wynoszącej około 600 tys. nabojów. Ale jak to się ma do danych komisarza Bretona? Zapytane przez "Die Welt" biuro prasowe Komisji Europejskiej podkreśla, że liczba 1,5 do 1,7 mln może zostać osiągnięta "w realistycznych warunkach operacyjnych".
Głównie ze względów bezpieczeństwa, jak czytamy w odpowiedzi, nie wszystkie zdolności produkcyjne zostały ujawnione mediom. Brzmi to tak, jakby w UE istniały tajne linie produkcyjne amunicji artyleryjskiej.
Przykład nowej fabryki amunicji Rheinmetall w Unterluess w Dolnej Saksonii pokazuje, ile czasu zajmuje rozszerzenie produkcji. W lutym kanclerz Olaf Scholz i minister obrony Boris Pistorius oraz premier Danii Mette Frederiksen zebrali się tam na symbolicznej ceremonii wmurowania kamienia węgielnego. Nowy zakład produkcyjny w Unterluess umożliwi jednak wyprodukowanie w przyszłym roku 50 tys. dodatkowych pocisków artyleryjskich. Do 2026 r. liczba ta może wzrosnąć do 100 tys. pocisków rocznie.
Oprócz 300 mln euro (ok. 1,28 mld zł), które Rheinmetall inwestuje w zakład w Dolnej Saksonii, program finansowania, z którego tak dumny jest komisarz UE Thierry Breton, wnosi nieco ponad 20 mln euro (ok. 86 mln zł). Jednak prawdą jest również, że Rheinmetall otrzymuje łącznie 130 mln euro (ok. 556 mln zł) z unijnego programu amunicyjnego dla różnych fabryk — w tym zakładów produkcji prochu — w Niemczech, Hiszpanii, Rumunii i na Węgrzech.
Firma chce nawet produkować amunicję artyleryjską w Ukrainie — ale nawet te plany postępują powoli. W lutym prezes Rheinmetall Papperger i ukraiński minister przemysłu Ołeksandr Kamyszin podpisali umowę joint venture na produkcję co najmniej 100 tys. pocisków artyleryjskich rocznie w tajnej lokalizacji w rozdartym wojną kraju. Sam Kamyszin ostrzega jednak przed przesadnymi oczekiwaniami. W rozmowie z dziennikarzami Schemes RFE/RL przyznaje, że utworzenie takich spółek joint venture z zagranicznymi partnerami do produkcji pocisków 155 mm w Ukrainie zajmie ponad dwa lata.
Milionowe kontrakty
Przeszkody w zwiększeniu produkcji w UE również wydają się wielorakie. Na przykład podstawowe produkty, takie jak proch strzelniczy i materiały wybuchowe, które są niezbędne do produkcji podzespołów, np. ładunków miotających, są w Europie niewystarczające. Kiedy niemieckie ministerstwo obrony, kierowane przez Borisa Pistoriusa, przygotowało w maju nowe zamówienie na 200 tys. pocisków artyleryjskich od Rheinmetall, w załączniku do poufnego dokumentu zamówienia z Ministerstwa Finansów znaleziono tajemnicze sformułowanie.
Wykonawca powiedział, że obecnie pracuje nad rozszerzeniem swojej gamy pocisków "o materiały pędne, zapalniki i detonatory, czyli kompletną amunicję". Brzmiało to tak, jakby Rheinmetall nie mógł początkowo obiecać dostarczenia gotowych do odpalenia pocisków ze wszystkimi niezbędnymi częściami. Posłowie SPD, Zielonych i FDP w Komisji Budżetowej byli tak zaniepokojeni, że formalnie wezwali rząd federalny do "zapewnienia operacyjnej dostępności zamówionych pocisków 155 mm". Obecnie Rheinmetall zapewnia, że realizuje dostawy "zgodnie z wymaganiami klienta". Bundeswehra posiada dodatkowe komponenty w swoich magazynach.
Pistorius ma wielkie plany dotyczące zakupów amunicji. Po tym, jak Ministerstwo Obrony wydało tylko 845 mln euro (ok. 3,6 mld zł) na amunicję w 2023 r. — a zatem mniej niż było dostępne w budżecie — w tym roku dostępnych jest 3,5 mld euro (ok. 15 mld zł), zarówno dla Ukrainy, jak i dla samej Bundeswehry. W czerwcu ministerstwo zwiększyło wieloletnią umowę ramową z Rheinmetall do łącznie 2,35 mln sztuk 155-milimetrowej amunicji artyleryjskiej. Prezes Rheinmetall Papperger mówi o "największym zamówieniu w najnowszej historii naszej firmy". Firma spodziewa się łącznego wolumenu do 8,5 mld euro (ok. 36,3 mld zł). Kolejna umowa ramowa z joint venture między niemieckim producentem Diehl i Nammo ma teraz zapewnić dostawę do 2,35 mln całych nabojów — na łączną kwotę szacowaną na 15 mld euro (ok. 64 mld zł).
Wraz ze wzrostem popytu rosną również ceny. Podczas gdy Ministerstwo Obrony zamówiło ostatnio 200 tys. pocisków od Rheinmetall za średnio 4399 euro za sztukę, Diehl i Nammo żądają teraz 6569 euro (odpowiednio ok. 18,8 tys. i 28 tys. zł) — o 50 proc. więcej. Ministerstwo Obrony potwierdza, że są to również pociski bez materiałów miotających i zapalników, ponieważ umowy na dodatkowe części są "albo już zawarte, albo wkrótce zostaną zawarte". W odpowiedzi na pytania dotyczące wysokiej ceny rzecznik odniósł się do "koniecznego zapewnienia wyższych mocy produkcyjnych ze strony przemysłu". W związku z tym ministerstwo płaci spółce joint venture za uruchomienie produkcji. Firma Diehl nie chciała odpowiedzieć na pytania w tej sprawie.
"Po nas choćby potop"
Ministerstwo obrony nie zapewniło jeszcze, że wszystkie miliony pocisków zostaną opłacone. Dostawy mają zostać przedłużone do lat 2030., również w celu uzupełnienia pustych magazynów amunicji Bundeswehry. Jednak w planach finansowych na lata po 2027 r. nie przewidziano takiej możliwości, więc duże liczby wydają się nieco zwodnicze.
— Na okres po 2027 r. nadal musimy znaleźć środki budżetowe, aby móc zorganizować wypłaty — ostrzega Sebastian Schaefer, poseł Zielonych i ekspert do spraw budżetu. — Być może będziemy potrzebować drugiego specjalnego funduszu.
Ingo Gaedechens, kolejny poseł specjalizujący się w dziedzinie budżetu, tym razem z opozycyjnej CDU, reaguje jeszcze ostrzej.
— To spadnie na nasze barki od 2028 r. Trójpartyjna koalicja działa zgodnie z mottem "po nas choćby potop".
Producenci amunicji w innych krajach również borykają się z problemem braku pewności planowania. Po co budować teraz duże nowe fabryki amunicji, zadają sobie pytanie, jeśli nie wiedzą, czy za cztery lata nadal będą w stanie znaleźć klientów na naboje?
- Niepozorni sojusznicy. Jak Czesi znaleźli prawie milion sztuk amunicji dla Ukrainy i zadziwili świat
Z drugiej strony, przynajmniej Rheinmetall robi obecnie doskonałe interesy z amunicją. W połowie maja dyrektor finansowa firmy, Dagmar Steinert, przedstawiła dane za pierwszy kwartał 2024 r. Były one szczególnie dobre w dziale "Broń i amunicja". Sprzedaż wzrosła o 70 proc., zyski o 129 proc., a zwrot ze sprzedaży do 14,7 proc. — znacznie lepiej niż we wszystkich innych działach Rheinmetall.