• — Jak mi ktoś tłumaczy, że zważył mango jako pomidora, bo się zagapił, no to nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać — mówi pan Arek, ochroniarz w supermarkecie
  • Z policyjnych statystyk wynika, że w Polsce liczba kradzieży sklepowych zaczęła się dynamicznie zwiększać. W 2023 r. Komenda Główna zanotowała ich 35 tys., czyli o 3 tys. więcej niż rok wcześniej i aż o 7 tys. więcej niż w 2021 r.
  • — Po pierwsze jest dużo oszustw i to się przestaje opłacać. Po drugie i tak w końcu do kasy przyjdzie człowiek, co będzie się awanturował, żeby mu pomóc. Samoobsługa to byłby dobry pomysł, gdyby ludzie byli inni — mówi Jola, 45-letnia ekspedientka w hipermarkecie
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
  • Szukasz pogłębionych treści? Wejdź na Onet Premium
Dalszy ciąg materiału pod wideo

Kasy samoobsługowe zadebiutowały w 2013 r. w hipermarketach francuskiej sieci E.Leclerc. Na początku nie budziły większego zainteresowania z uwagi na częste awarie. Zmieniło się to wraz z nadejściem pandemii. Wtedy wiele sklepów przyśpieszyło proces automatyzacji sprzedaży, aby ograniczyć kontakt klientów z kasjerami. Obecnie wiele placówek decyduje się na odejście od tego rozwiązania. Powodem są rosnące straty finansowe sieci umożliwiających gościom samodzielne kasowanie produktów.

Chce pani napisać artykuł o tym, jak ludzie oszukują na kasach? O tym to by można było książkę napisać. My tutaj z koleżanką jesteśmy do pomocy, przy tych automatach. No to całe dnie tak naprawdę na to patrzymy

— powiedziała mi kobieta pracująca od ośmiu lat w hipermarkecie.

— Całe dnie ktoś oszukuje? — dopytywałam.

— Nie, wiadomo, że nie. Ale każdy tu może próbować. Rozumie pani? Nigdy nie wiadomo, na kogo trzeba będzie uważać. Czy starsza pani kliknie, że mango to są, za przeproszeniem, buraki, czy jakiś student nie będzie umiał porządnie zeskanować francuskiego sera. No więc się stoi i patrzy. Powiem pani, że jak zaczynałam pracę w markecie, to się nie spodziewałam, że będę jednocześnie sprzedawać, wykładać towar i zapobiegać przestępstwom — mówi z uśmiechem rozmówczyni.

Jak podaje portal faktura.pl, wyniki badań amerykańskich naukowców obejmujących sklepy w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej pokazały, że prawie 850 tys. "kupionych" na kasach samoobsługowych produktów celowo nie zostało przez klientów zeskanowanych. Stanowi to aż 4 proc. całkowitej sprzedaży.

"Kupują ziemniaki, kasują ziemniaki"

— Wydaje się, że na takich małych przekrętach to za dużo się nie oszczędzi, nie? Bo to są groszowe kwoty, 2 zł, 5 zł, czasem nawet na 50 gr ludzie się łaszą. Tylko że w sumie to wcale nie jest tak mało. No bo 5 zł do kieszeni co zakupy, przez cały miesiąc... Niektórym to robi różnicę. Na pewno takim, co decydują się kraść — mówi pani Asia, pracująca w sklepie od 15 lat.

Dodaje: — Najczęściej klienci próbują robić tak, że na przykład kupują sobie banany czy pomarańcze, a kasują coś taniego, jakieś tam ziemniaki. Zdarza się też tak, że zrywają tę naklejkę z kodem i naklejają inną. Myślą, że mogą to tak skasować i nikt się nie zorientuje.

"Szacujemy, że kasy samoobsługowe średnio generują od 10 do 20 proc. więcej kradzieży" — powiedział w rozmowie z "Die Welt" Frank Horst, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa w instytucie handlu detalicznego EHI w Kolonii. Skala problemu jest tak duża, że sieć Aldi zdecydowała się zdemontować w Holandii kasy samoobsługowe.

Jak się klientów złapie za rękę, to mówią, że niechcący coś źle nabili. Ja rozumiem, że można źle coś wklikać, na przykład jak się wzięło nie tę drożdżówkę, no ale bez przesady. Jak mi ktoś tłumaczy, że zważył awokado jako pomidora, bo się zagapił, no to nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać

— mówi pan Arek, ochroniarz w supermarkecie.

Analizy przeprowadzone przez Efficient Consumer Response (ECR) pokazały, że sklepy posiadające kasy samoobsługowe odnotowują radykalnie większe straty niż placówki handlowe bez takich rozwiązań. Różnica wynosi od 33 do nawet 147 proc.

"Nienormalni klienci"

Zapobiegać stratom mają sprzedawczynie odpowiedzialne za pomoc klientom przy kasach. Jak słyszałam, na takich stanowiskach zajmują się one również sprawdzaniem, czy któryś z konsumentów nie próbuje wynieść nieprawidłowo zeskanowanych produktów ze sklepu.

— Łapiemy ludzi na tym, że źle kasują. Patrzy się na nich z boku i można się zorientować, że coś jest nie tak. Taka osoba zachowuje się niepewnie i widać od razu, że chce kombinować. Wtedy wchodzi ekspedientka, żeby to sprawdzić. Chociaż oczywiście, że nie wszystkich się udaje zauważyć — tłumaczy ekspedientka z 10-letnim doświadczeniem w zawodzie.

Sprzedawczynie podkreślają jednak, że często spotykają się z agresją ze strony kupujących.

— Nam w sklepie mówią, że jesteśmy od tego, żeby pilnować towaru. No ale bez przesady. Jak ktoś jest niebezpieczny, to ja się nie będę z nim szarpać. Zresztą nikt tego ode mnie nie oczekuje. Kierownicy powtarzają, że jakiś uratowany brokuł czy nawet odkurzacz... to nie jest warte tego, żeby komuś się stało coś złego. Musimy uważać i na towar, i na siebie. No bo zdarzają się naprawdę nienormalni klienci — mówi Julia, 26-letnia kasjerka.

"Klienci mieli sami się obsługiwać i po kłopocie"

Z policyjnych statystyk wynika, że w Polsce liczba kradzieży sklepowych zaczęła się dynamicznie zwiększać. W 2023 r. Komenda Główna zanotowała ich 35 tys., czyli o 3 tys. więcej niż rok wcześniej i aż o 7 tys. więcej niż w 2021 r. — twierdzi portal faktura.pl. Jednocześnie policja szacuje, że na jaw wychodzi jedynie około 15 proc. przypadków kradzieży, a więc w rzeczywistości może być ich niemal ćwierć miliona rocznie.

Jak usłyszałam w rozmowach ze sprzedawcami, kasy samoobsługowe zamontowane w dobrej wierze mogę przynosić sieciom i pracownikom więcej problemów niż korzyści.

— Zamontowali te automaty, bo nie było ludzi do pracy. Klienci mieli sami się obsługiwać i po kłopocie. Tylko że to zupełnie nie działa. Po pierwsze dlatego, że jest dużo oszustw i to się przestaje opłacać. Po drugie i tak w końcu do kasy przyjdzie człowiek, co będzie się awanturował, że natychmiast mam rzucić wszystko i mu pomóc, mimo że właśnie kogoś obsługuję. Samoobsługa to byłby dobry pomysł, gdyby ludzie byli inni — mówi Jola, 45-letnia ekspedientka w hipermarkecie.