Kup subskrypcję
Zaloguj się

Wakacyjna pułapka. Kupiłem pokój w hotelu, ale to nie był hotel

Kto nie chce czasem pojechać do dobrego hotelu? Mieć pod ręką basen, strefę SPA i bawialnię dla dzieci? Oczywiście plusem jest to, że mamy pełne śniadania, a nasz pokój zostanie wysprzątany pod naszą nieobecność. Ja jednak wpadłem w wakacyjną pułapkę, a hotel nie okazał się hotelem. A przynajmniej nie do końca.

Oferta z hotelu nie zawsze jest ofertą... hotelową. Podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę.
Oferta z hotelu nie zawsze jest ofertą... hotelową. Podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę. | Foto: Mateusz Madejski / Business Insider Polska

O miejsce w dobrym hotelu w czasie sezonu wakacyjnego niełatwo. Gdy więc wreszcie znajdziemy jakiś "apartament" w takim obiekcie, i to w rozsądniej cenie, jest pokusa, aby szybko go zarezerwować.

Tak było właśnie w moim przypadku. Zobaczyłem ogłoszenie o wolnym "apartamencie" w renomowanym hotelu. Przeczytałem warunki, sprawdziłem stronę internetową hotelu – wszystko prezentowało się świetnie. Zarezerwowałem.

I tym samym wpadłem w wakacyjną pułapkę.

Pokój w hotelu to nie zawsze hotel

Już na początku wydawało się, że coś jest nie tak. Przed moją wizytą dzwonił "właściciel" i mówił, że mam pojechać do konkretnego pokoju i po prostu otworzyć drzwi. – Klucze są wewnątrz, pokój nie jest zamknięty – opowiadał.

Dzwoni do mnie "właściciel" obiektu? No i dlaczego nie mam niby skorzystać z recepcji? Pytania zaczęły się mnożyć.

Gdy wszedłem z rodziną do pokoju, poczułem jednak satysfakcję. Prezentował się świetnie. Wszystko czyste, wszystko dopięte na ostatni guzik. No, może prawie, bo nie było na przykład szlafroków.

Zeszliśmy zatem do recepcji. Poprosiliśmy o szlafroki i jeszcze dodatkowy ręcznik. No i spytaliśmy, jak tu dostać się na basen.

– Ale nie są państwo gośćmi hotelu – usłyszeliśmy.

Zacząłem dopytywać, jakim cudem nie jestem gościem hotelu, skoro właśnie jestem gościem hotelu. Mam pokój, mam klucze, zapłaciłem...

Recepcjonistka wyjaśniła, że hotele często sprzedają pokoje inwestorom. Każdy, kto ma pieniądze, może taki pokój kupić. I potem go wynajmować. Jednak wynajmujący nie mają dostępu do hotelowej infrastruktury – bo przecież nie są gośćmi hotelu.

Recepcjonistka dodała, że z basenu można skorzystać, ale na takich zasadach, na jakich może wejść każda osoba spoza hotelu. Czyli zapłacić. Wejście to kilkadziesiąt zł.

Szlafroków i ręczników hotel natomiast nie udostępni – nawet za opłatą. Bo to luksus tylko dla gości hotelu.

Strefa SPA? Dodatkowo płatna. Śniadanie? Dodatkowo płatne. Pokój zabaw dla dzieci? Można wejść, ale trzeba zapłacić 20 zł. Sprzątanie pokoju? Nic z tego, sprzątaczki nie chodzą po "prywatnych apartamentach". Dlatego też obsługa nie da nam wody mineralnej, nie pożyczy łóżeczka dla dzieci... I tak dalej, i tak dalej.

Hotelowe atrakcje – a przynajmniej część z nich – można oczywiście dokupić. Ale to powoduje, że cena takiego pobytu rośnie astronomicznie. Słowem – "apartament" opłaca się chyba tylko tym, którzy w hotelu chcą jedynie spać.

Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo

Pułapka czeka na portalach

Zacząłem przeglądać oferty. Okazało się, że podobnych "apartamentów" jest całkiem sporo – zwłaszcza w najpopularniejszych hotelach nad Bałtykiem. Większość ogłoszeń nie podkreśla wprost, że nie jest to oferta z hotelu. "Złapać" w pułapkę jest więc bardzo łatwo.

Co więc zrobić, jeśli chcemy mieć pewność, że jedziemy do hotelu, gdy opłacamy nocleg w hotelu? Oto kilka naszych wskazówek.

  • "podpowiedzią" może być oferta śniadaniowa. Oferty "prawdziwie hotelowe" niemal zawsze dodają opcję śniadań. Jeśli jest to "apartament", to tego nie ma. Jest tylko informacja, że śniadania można dokupić na miejscu
  • jeśli w ofercie na którymś z serwisów widnienie logo hotelu (a nie tylko jego nazwa), to prawdopodobnie jest to oferta "hotelowa", a nie "apartamentowa"
  • najlepiej jednak po prostu skontaktować się z autorem ogłoszenia i dokładnie wypytać, czy to hotel, czy "apartament". I co dostajemy w cenie

Zobacz także: Ostatni hotel Tadeusza Gołębiewskiego. "Nie zwalniamy tempa"

Ja się dałem złapać na "pułapkę", ale zarezerwowałem w hotelu tylko jedną noc. Jednak pogoda nad Bałtykiem jest kapryśna, więc rezerwując hotel zwykle chcemy mieć pewność, że będzie co robić, nawet gdy będzie lał deszcz. Jeśli więc zarezerwujemy tydzień czy dwa w "apartamencie", może to nie być najlepszy urlop naszego życia. A przynajmniej nie będzie to urlop, na który liczyliśmy.

Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska