Kup subskrypcję
Zaloguj się

Rząd hojny w sprawie płacy minimalnej, ale na cudzy koszt. "Beneficjenci staną się ofiarami"

Płaca minimalna — zdaniem rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw — wzrośnie w 2025 r. zbyt mocno. Przekonuje, że negatywne skutki odczują nie tylko firmy, ale też gospodarka i sami pracownicy. Mówi m.in. o spłaszczeniu płac.

Rzecznik MŚP Adam Abramowicz
Rzecznik MŚP Adam Abramowicz | Foto: Wojciech Olkuśnik / East News

Nie milkną echa przedstawionych przez rząd planów podwyżki płacy minimalnej w 2025 r. Przypomnijmy, że na czwartkowym posiedzeniu Rada Ministrów przyjęła propozycję, by od stycznia minimalna płaca wynosiła 4626 zł brutto, a minimalna stawka godzinowa 30,2 zł. To oznaczałoby podwyżkę o 326 zł brutto z 4300 zł obowiązujących aktualnie.

To ważna decyzja dla milionów Polaków. Płacę minimalną otrzymywało w ub.r. ok. 3,6 mln osób, podczas gdy pracujących w gospodarce jest 17 mln.

Liczba osób z płacą minimalną znacząco wzrosła w 2023 r. Jeszcze rok wcześniej było to tylko 1,4 mln. Taki wzrost oznacza, że minimum płacowe rosło bardzo szybko.

Płaca minimalna 2025. Rzecznik MŚP komentuje

"Niestety, ostateczna propozycja rządu, przewidująca wzrost o 7,6 proc., okazała się znacznie hojniejsza – przy czym jest to hojność na cudzy koszt, bo konsekwencje decyzji rządowych muszą ponosić przedsiębiorcy" — komentuje Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców.

Wskazuje, że "radykalny wzrost poziomu minimalnego wynagrodzenia w ostatnich latach był trudny do udźwignięcia zwłaszcza dla sektora MŚP, tym bardziej że w oczywisty sposób skutkował też kaskadowym wzrostem reszty wynagrodzeń. Dla mikro i małych firm czwartkowa decyzja Rady Ministrów to kolejna zła zapowiedź".

Oznacza ona, że płaca minimalna będzie na poziomie około 53 proc. przewidywanego średniego wynagrodzenia. To jeden z najwyższych wskaźników Europie.

Płaca minimalna. Skutki dla gospodarki

Adam Abramowicz zwraca uwagę, że wyraźnie szybsze tempo wzrostu minimalnej płacy w stosunku do wzrostu produktywności ma szereg negatywnych skutków dla gospodarki.

"Najbardziej oczywistym jest likwidacja tysięcy firm lub ucieczka w szarą strefę. Zbyt wysoki w stosunku do średniego wynagrodzenia poziom pensji minimalnej skutkuje, zwłaszcza w uboższych regionach kraju, redukcjami zatrudnienia. W ten sposób ci, którzy mieliby być beneficjentami podwyżek, w ostatecznym rozrachunku stają się często ich ofiarami. Innym z negatywnych skutków ubocznych jest migracja pracowników z małych miejscowości do dużych miast, gdyż to właśnie w mniejszych ośrodkach najszybciej znikają miejsca pracy" — ostrzega rzecznik MŚP.

Zobacz także: To ostatnia taka podwyżka pensji. Później do gry wejdzie Unia

Według niego kolejna z negatywnych konsekwencji to spłaszczenie płac – zarobki osób pracujących na mniej odpowiedzialnych stanowiskach zbliżają się do zarobków tych, którzy ponoszą większą odpowiedzialność. W ten sposób podcina się motywację do pracy i podnoszenia kwalifikacji.

"W kampanii wyborczej ugrupowania tworzące dzisiejszy obóz rządowy złożyły przedsiębiorcom wiele dobrze brzmiących obietnic. Gorzej z ich realizacją. Albo ma ona charakter ułomny (tak się dzieje w przypadku tzw. wakacji zusowskich), albo odkładana jest w nieokreśloną przyszłość (zmiany składki zdrowotnej czy przejęcie przez ZUS wypłaty zasiłku chorobowego od pierwszego dnia zwolnienia pracownika)" — wylicza Adam Abramowicz.

Podsumowuje, że wzrost poziomu pensji minimalnej o prawie dwukrotność przewidywanego wzrostu inflacji wpisuje się w ten niekorzystny dla przedsiębiorców trend. "To droga donikąd. Stracą w ten sposób nie tylko pracodawcy, ale ostatecznie także pracownicy jako konsumenci, bo wzrost kosztów pracy musi być przerzucony na wzrost cen".