Każdy kryzys pogarsza kondycję zdrowia psychicznego i po pandemii wyraźnie to widać: wzrosła częstość zaburzeń psychicznych i odsetek osób, które w przebiegu zespołu depresyjnego wykazują zachowania samobójcze. Pojawiła się także grupa dzieci wprawdzie bez diagnozy psychiatrycznej, ale z poczuciem beznadziei i braku rozwiązań.

„U dorosłych zmiany, do których czasowo byliśmy zmuszeni, były niejako elementem życia, jednak dla dziecka w wieku szkolnym, który jest okresem kluczowym dla uczenia się relacji społecznych, współpracy, bycia z innymi ludźmi, rozwiązywania problemów pojawiających się w kontaktach społecznych, izolowane od rówieśników jest katastrofą” – podkreśla specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży, prof. dr hab. n. med. Tomasz Wolańczyk kierownik Kliniki Psychiatrii Wieku Rozwojowego WUM.

Pocieszające jest to, że jak pokazują dane z tego roku, liczba osób zgłaszających się po pomoc przestała tak gwałtownie rosnąć. Nie oznacza to, że już możemy odetchnąć. Według ekspertów sytuacja nadal jest niepokojąca i wymaga interwencji, dlatego też tak ważna jest kontynuacja rozpoczętej w 2020 r. reformy systemu psychiatrii.

Kryzys w najbliższym otoczeniu

Zwiększa się liczba kryzysów, które wiążą się z czynnikami środowiskowymi, czyli funkcjonowaniem rodziny, grupy rówieśniczej, środowiska szkolnego.

„One zawsze miały znaczenie, ale teraz obserwujemy coraz większy ich udział w powstawaniu różnych problemów” – uważa specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży, prof. dr hab. n. med. n. zdr. Anita Bryńska, Centrum CBT, oraz Klinika Psychiatrii Wieku Rozwojowego WUM.

Złotym standardem postępowania stał się model środowiskowy, który skupia się na udzielaniu dziecku wsparcia w jego najbliższym otoczeniu.

„Chodzi o przeniesienie ciężaru na opiekę w poradni, ale też o stworzenie ścieżki pacjenta, w której jako pierwszy z dzieckiem kontaktuje się psycholog, a nie psychiatra. To on ma za zadanie zdiagnozować problem i zaplanować dalsze działania, w tym interwencje środowiskowe. Ma to ułatwić zorganizowanie pomocy jak najszybciej i jak najbliżej miejsca zamieszkania osobom, które nie spełniają kryteriów diagnozy psychiatrycznej, ale są w kryzysowym momencie związanym np. z rozwojem, funkcjonowaniem rodziny, z problemami szkolnymi. Nie chcemy czekać, aż problem narośnie i być może doprowadzi do kryzysu psychicznego” – wyjaśnia prof. Bryńska.

W tym celu powstała trójpoziomowa struktura.

Na pierwszym poziomie opieka jest udzielana przez psychologów, psychoterapeutów i terapeutów środowiskowych.

„Jest ich w Polsce ponad 472, ale już widzimy, że czas oczekiwania na taką pomoc sukcesywnie się wydłuża, bo wciąż jest zbyt mało specjalistów” – zwraca uwagę ekspertka.

Dopiero na drugim poziomie referencyjnym (80 ośrodków) ma miejsce kontakt z lekarzem psychiatrą (których też jest za mało, bo 560 na cały kraj).

Trzeci poziom to szpitalne oddziały psychiatryczne.

Konieczne zmiany w sektorze prywatnym

W systemie prywatnym proces ten jest najczęściej przypadkowy; nie ma wymiany informacji ani opieki środowiskowej. Leczenie nie jest zaplanowane, a gdy dziecko trafia do wielu specjalistów działania nie są skoordynowane. Ciężar zorganizowania opieki spoczywa na rodzicach – zwracają uwagę specjaliści.

„Tymczasem szeroka interwencja środowiskowa znacząco skróciłaby okres oddziaływania, dając przestrzeń innym potrzebującym” – uważa psycholog, dr n. med. n. zdr. Nina Szalas, specjalista psychoterapii dzieci i młodzieży z z Centrum CBT.

Prof. Wolańczyk przytacza historię jednej ze swoich nastoletnich pacjentek, która trafiła do niego z depresją: smutna, przygnębiona, wciąż okaleczająca się po sześciu miesiącach w terapii indywidualnej.

„Chodziło o trwającą od wielu miesięcy przemoc rówieśniczą oraz przemoc emocjonalną ojca. Terapia, którą prowadzono, nie zmieniała tej sytuacji. Zamiast wzmacniać pacjentkę, by umiała sobie radzić z trudnościami, cały wysiłek szedł na to, by utrzymać to dziecko na powierzchni. Praca środowiskowa z ojcem i w szkole byłaby i skuteczniejsza, i krótsza” – ocenia prof. Wolańczyk.

Zgodnie z założeniami realizowanej w sektorze publicznym reformy kompleksowa pomoc dla dziecka i jego otoczenia powinna być dostępna w jednym miejscu. Oddziaływania mają wspierać nie tylko samego pacjenta, ale też jego rodzinę i szkołę, a wiodącą rolę powinien mieć terapeuta środowiskowy, który pracuje z dzieckiem i jego rodziną na terenie domu i szkoły.

„Zaczęliśmy zastanawiać się, czy możliwe jest stworzenie takiego systemu w poradniach komercyjnych. Doszliśmy do wniosku, że nie tylko jest to możliwe, ale i konieczne” – opowiada prof. Bryńska, współautorka programu Kompleksowa Opieka Terapeutyczna dla Dzieci i Młodzieży (KOT), który ma zaimplementować rozwiązania zaplanowane w reformie do sektora prywatnego.

Zgodnie z założeniami programu dwie wizyty u psychologa mają wystarczyć na zdiagnozowanie problemu i zaplanowanie dalszych działań. Opieka prowadzona ma być w jednej placówce, a naczelną zasadą jest współpraca specjalistów, a każdy pacjent ma mieć przydzielonego opiekuna, który będzie koordynował tę opiekę.

Jak powinna przebiegać terapia środowiskowa?

Przykład Leny, u której w wieku 5 lat zdiagnozowano autyzm, pokazuje, że takie działanie jest możliwe.

„Lena zaczęła szkołę w czasie pandemii, online. Rozpoczynając drugą klasę w realu, miała wiele problemów, nie mogła dogadać się z rówieśnikami. Hałas szkolny, dzwonki i rozgardiasz powodowały u niej duży stres. Pod koniec roku ta nerwowość zaczęła przejawiać się uciążliwymi zachowaniami podczas lekcji ujawniły się u niej - krzykami, piskami, które przeszkadzały nauczycielom i uczniom. Nie wiedzieliśmy, dlaczego tak się zachowuje i co robić. W szkole pomoc była niewystarczająca, choć Lena chodzi do szkoły integracyjnej. Efekty dała dopiero kompleksowa opieka specjalistów” – opowiada mama dziewczynki.

Terapeuta udał się do szkoły, obserwował klasę, zachowanie Leny, innych dzieci oraz nauczycieli. Był także w domu, by zobaczyć, jak dziewczynka funkcjonuje w relacjach z rodzicami i bratem. Na podstawie obserwacji wypracował sposoby radzenia sobie z jej trudnymi zachowaniami na lekcji. Kiedy nauczyciele zaczęli wdrażać sugestie w życie, w niedługim czasie udało się je wyeliminować. Rodzina cały czas miała też wsparcie psychiatry.

„Mamy poczucie, że dzięki takiemu podejściu nie spisano Lenki na straty, a był taki pomysł – powiedziano nam, żebyśmy zabrali córkę ze szkoły, bo nie mogą sobie z nią poradzić. Nie zrobiliśmy tego, zwróciliśmy się po pomoc do Centrum CBT i dziś Lena jest w czwartej klasie i całkiem nieźle sobie radzi” – oceniają rodzice dziewczynki.

Jak tłumaczy dr n. med. Tomasz Srebnicki terapeuta środowiskowy, który opiekował się tą rodziną – chodzi o sposób myślenia, który dotyczy nie tego, co pacjentowi jest, na co choruje, ale jaki jest jego problem. Najczęściej bez względu na diagnozę, jaką ma dziecko, pojawiają się jakieś zachowania, które zaburzają jego funkcjonowanie.

„Każde dziecko, które prezentuje trudne zachowania, usiłuje rozwiązać jakiś problem. By pomóc, należy odkodować, jaki to problem” – wyjaśnia.

„Zagadka” Leny była związana z dążeniem do pozostawania pod intensywną opieką nauczycielki i zarządzania klasą, co dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Krzyki dawały jej poczucie władzy nad innymi dziećmi oraz wymuszały pomoc w zadaniach, z którymi miała problem.

„Diagnoza to za mało, trzeba rozwikłać zagadkę. Po jej rozpoznaniu przeprowadziłem z nauczycielami rozmowę, która pozwoliła nam wypracować sposoby na komunikowanie się Leny w inny sposób niż poprzez krzyki oraz zabraniu jej możliwości dostania tego, co chce otrzymać, gdy tak się zachowuje. Wytyczne zostały przekazane terapeucie środowiskowemu z Łodzi, który podtrzymuje wdrażanie tych procedur” – opowiada dr Srebnicki.

Jak wylicza, praca w środowisku zajęła mu 3 godziny, w gabinecie mogłoby to trwać ok. 30 godzin. Do tego Lenka nawet nie odczuła, że zastosowano wobec niej terapię.

Rodzice potrzebują wsparcia

Przewagą terapii środowiskowej jest szybkie zbudowanie wspólnoty terapeutycznej wokół dziecka. Konsultowanie się specjalistów pozwala zaś dopasować terapię do dziecka, a nie dziecko do terapii.

„Musimy pamiętać, że nie ma opieki zdrowotnej nad dzieckiem bez udziału rodziców, bo to oni znają je najlepiej. A naszą rolą jest pokierować nimi tak, by umieli wesprzeć swoje dziecko, nauczyć się, jak rozwiązywać sytuacje powodujące silny stres. To często wymaga zmiany strategii wychowawczej, np. jak zamiast nadmiernej kontroli wprowadzać monitoring” – mówi dr n. zdr. Anna Kaźmierczak-Mytkowska, specjalista psychologii klinicznej i psychoterapii dzieci i młodzieży.

Terapeuta środowiskowy, czyli kto?

Jak podkreśla terapeutka środowiskowa Paulina Krupińska, zmiana dotyczy nie tylko dziecka, ale całej rodziny.

  • Terapia niewiele zmieni, jeśli nie zmieni się struktura rodziny. Czasem potrzebne są indywidualne spotkania z rodzicami, czasem wysłania ich na warsztaty dla opiekunów, ale taka pomoc wniesie dużo w proces naprawczy – uważa terapeutka.

Terapia środowiskowa to model pracy skupiony na angażowaniu środowiska, w którym żyje pacjent, aby stworzyć mu najbardziej optymalne warunki do rozwoju.

  • Jako terapeuta środowiskowy mogę pracować ze wszystkim członkami rodziny i z całym systemem, w którym ta rodzina funkcjonuje. Największą korzyścią jest możliwość działania na „gorąco” i razem z pacjentem – podkreśla Paulina Krupińska.

źródło: konferencja „Kompleksowa opieka psychiatryczna dla dzieci i młodzieży w sektorze publicznym i prywatnym”

Źródło informacji: Serwis Zdrowie