Moskwa ma przygotowywać akcje dywersyjne i sabotażowe w Europie – ostrzegają agencje wywiadowcze kilku zachodnich państw. Najnowsze doniesienia mówią też o ataku hakerów związanych z wywiadem wojskowym Federacji Rosyjskiej na polskie instytucje. – Rosyjskie służby robiły to, robią i będą robić. Są na wojnie z Zachodem i prowadzą stałą ofensywę – mówi Piotr Żochowski, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.
- Odnotowujemy kolejne incydenty związane z aktywnością rosyjskich służb specjalnych
- Europejskie służby ostrzegają przed nasileniem takich działań
- Rosyjskie służby dysponują całym katalogiem metod, które z powodzeniem stosują od początków Związku Sowieckiego, zmienia się tylko ich forma i wykorzystywane technologie – tłumaczy Piotr Żochowski, ekspert zajmujący się Rosją w Ośrodku Studiów Wschodnich
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
- Zobacz także: Czym Rosja i Białoruś kuszą zdrajców? Ekspert odpowiada
Anna Pawłowska: Europejskie agencje wywiadowcze podają, że Rosja planuje akcje sabotażowe i dywersyjne w Europie. Mowa jest o atakach bombowych, podpaleniach i uderzeniach w infrastrukturę krytyczną. Mamy się czego bać?
Piotr Żochowski, ekspert zajmujący się Rosją w Ośrodku Studiów Wschodnich: My nie możemy się bać, tylko musimy temu przeciwdziałać. Czas na obawy już minął, pozostaje przyjąć, że my jako Europa, jako Zachód, w tym Polska będziemy obiektem takich działań. Co więcej – my już nim jesteśmy.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Były już przecież próby sabotażu na liniach kolejowych, przecinanie kabli podwodnych. Nawet w Polsce zatrzymano grupę, która przygotowywał tego typu akcje. Były już ataki cybernetyczne. Więc tu nie ma pytania: "czy Rosjanie to zrobią?". Wiemy, że robili, robią i będą robili. Zmieniają się możliwości, zmienia się technologia, ale zasadnicze cele i metody działania rosyjskich służb są takie same, jak w czasach zimnej wojny.
Każde państwo ma swoje służby specjalne. Czym służby rosyjskie różnią się od służb specjalnych państw zachodnich?
Oczywiście każde państwo ma swoje służby, ma kontrwywiad, ma wywiad zbierający informacje o przeciwniku, ale absolutnie nie da się powiedzieć, że na przykład FSB to taka służba jak ABW tylko w Rosji, może brutalniejsza, może mniej demokratyczna. Albo, że GRU – w zasadzie ta służba nazywa się już inaczej, ale powszechnie używa się dawnego skrótu – to rosyjski odpowiednik naszych służb wojskowych. To jest zupełnie inna filozofia działania. Głównym celem rosyjskich specsłużb nie jest zbieranie informacji, choć oczywiście tym też się zajmują, ale walka. One są na permanentnej wojnie.
Zobacz także: Ukraina nie jest jedynym krajem, który Rosja próbuje zniszczyć. Putin nie ustaje w "podpalaniu" świata
Z kim?
Z szeroko rozumianym światem zachodnim. Oczywiście ta wojna inaczej wygląda w Ukrainie, gdzie jest konflikt militarny, a inaczej w Polsce czy innych krajach Europy, jeszcze inaczej w USA. Ona się jednak toczy. I rosyjskie służby są w niej bardzo ofensywne. Zresztą ofensywność jest właśnie tym, co je przede wszystkim odróżnia od służb zachodnich.
My nie mamy naszych farm trolli?
Zachód ma przede wszystkim zupełnie inne cel, a to od tego zależy dobór środków. Bo co jest celem naszych służb specjalnych?
Zbieranie informacji, ochrona bezpieczeństwa państwa, identyfikowanie obcej agentury…
Właśnie. A w Rosji służby oczywiście zajmują się i tym, ale przede wszystkim mają realizować większe cele, które zapewnią Rosji zwycięstwo w wojnie z Zachodem. Te cele to przede wszystkim dezintegracja Unii Europejskiej, wypchnięcie Stanów Zjednoczonych z Europy, osłabienie wschodniej flanki NATO – stąd dążenie do destabilizacji państw bałtyckich. Cel, który udało się już osiągnąć, to utrzymanie, a nawet pogłębienie kontroli nad Białorusią. Teraz walka toczy się jeszcze o kontrolę nad Ukrainą. Więc jeśli mamy takie założenia strategiczne, to ich realizacja na poziomie taktycznym wymaga działania bardzo ofensywnego. I Rosjanie to robią, korzystając z czegoś, co nazywamy środkami aktywnymi.
Chodzi o sabotaż i dywersję?
Nie tylko, choć jak najbardziej akcje dywersyjne i sabotażowe są organizowane. To wszystkie działania destabilizujące, dezinformacyjne, decepcyjne, które mają zmusić przeciwników do działań zgodnych z celami strategicznymi Kremla. Ich zakres jest bardzo różny, od drobnego incydentu do szeroko zakrojonych operacji wpływu, które mają budować w społeczeństwie europejskim określoną narrację i kształtować postawy korzystne dla Federacji Rosyjskiej.
Te działania są skuteczne?
W dużej mierze tak i to od samego początku istnienia systemu sowieckiego. Pamiętajmy, że Rosja porewolucyjna nie była mocarstwem, była osłabiona, a pozycja bolszewików bardzo niepewna. I oni już wtedy, mimo katastrofalnej sytuacji ekonomicznej, przeznaczali znaczące środki właśnie na aktywne działania w Europie Zachodniej. To było budowanie siatek wywiadowczych, dezintegracja rosyjskiej emigracji czy budowanie pozytywnego obrazu Związku Sowieckiego.
Te wycieczki intelektualistów zachodnich do Moskwy…
George Bernard Shaw wrócił zachwycony tym wspaniałym krajem, inni intelektualiści też. To nie byli przecież sowieccy agenci w klasycznym rozumieniu, ale ich działalność była zgodna z interesem Kremla. Więc ta operacja zakończyła się pełnym sukcesem.
Teraz też odbywają się takie wycieczki, tylko już nie do Rosji, a przede wszystkim na terytoria okupowane, Krym czy Donbas.
Jeśli jakaś metoda się sprawdza, to dlaczego ją zmieniać? Rosyjskie służby często sięgają po takie klasyczne rozwiązania dobrze przetestowane w czasach zimnej wojny. To na przykład finansowanie i wspieranie środowisk prorosyjskich, ale też szukanie potencjalnych sojuszników, niekoniecznie już zorientowanych prorosyjsko, ale których można zainspirować do znalezienia obszarów, które ich z Rosją łączą. Wcześniej takim polem porozumienia była ideologia pacyfistyczna, teraz to przede wszystkim konserwatyzm. Bardzo duże wysiłki są nakierowane na kształtowanie obrazu Rosji jako państwa konserwatywnego, będącego alternatywą dla liberalnego, "niemoralnego" Zachodu. Dodajmy – obrazu zupełnie fałszywego. Ale widać wyraźnie, że konserwatywne środowiska są w obszarze zainteresowania rosyjskich służb.
Hasła antywojenne też się pojawiają: "to nie nasza wojna" czy "stop wojnie w Ukrainie"…
W kontekście wojny w Ukrainie obserwujemy wiele środków aktywnych. To właśnie te hasła antywojenne, które łączą z promowaniem rosyjskiej narracji, że NATO chce sprowokować konflikt. Towarzyszy temu lansowanie przekazu, że sprzeciw wobec Rosji jest skazany na porażkę, a w razie konfliktu USA zostawią Europę samą sobie. Do tego podejmowane są próby podsycania animozji narodowościowych między Polakami i Ukraińcami. Tu nie ma niczego świeżego i nowego, jeśli chodzi o treści, zmienia się tylko forma, bo zmieniła się technologia. Są media społecznościowe, jest taki zalew informacji, że trudno je weryfikować. A rosyjskie służby poruszają się w tej przestrzeni bardzo sprawnie. Chodzi nie tylko o te słynne fabryki trolli czy zastosowanie botów, ale na przykład o tworzenie sieci portali, których związki z Federacją Rosyjską nie są jasne, a które, choć z pozoru nie są prorosyjskie, promują przekazy zbieżne z polityką Kremla.
Internet jest też wykorzystywany do werbowania agentów?
Ludzie, którzy w zeszłym roku zostali zatrzymani przez polskie służby w związku z przekazywaniem Rosji informacji i przygotowywaniem ataków dywersyjnych, odpowiedzieli na ogłoszenie w internecie i na Telegramie dostawali zadania. Tylko tu trzeba zaznaczyć, że w taki sposób werbuje się ludzi do jakichś pojedynczych zadań: mają zrobić zdjęcia infrastruktury wojskowej czy krytycznej, umieścić kamerę przy szlakach transportowych, rozrzucić ulotki. To nie są jacyś superwyszkoleni agenci, tylko ludzie, którzy pracują dla rosyjskich służb z niskich pobudek, głównie finansowych. Dostają wynagrodzenie w Bitcoinach i wykonują polecenia. Nie zawsze mają nawet pełną wiedzę na temat tego, kto jest rzeczywistym zleceniodawcą, chociaż oczywiście muszą sobie zdawać sprawę, że to działanie na rzecz Federacji Rosyjskiej.
Takie – dość przypadkowe przecież – osoby mogą stanowić istotne zagrożenie dla nas, a dla rosyjskich służb cenny nabytek?
Tak, co zresztą dobrze pokazuje przykład Ukrainy. Tam SBU wciąż zatrzymuje ludzi, którzy przekazują Rosjanom koordynaty i informacje o sprzęcie i ruchach armii ukraińskiej. W zdecydowanej większości przypadków nie z pobudek ideologicznych, a wyłącznie dla zarobku, przy czym z perspektywy Federacji Rosyjskiej nakłady na ich wynagrodzenie są niewielkie. A każda taka informacja może być skutecznie wykorzystana do kolejnego ataku rakietowego. W kontekście państw zachodnich, szczególnie Polski, te informacje o dostawie sprzętu na Ukrainę też są istotne. Zresztą mówimy tu nie tylko o takiej klasycznej działalności szpiegowskiej czy aktach dywersji. Nie trzeba wysadzać żadnego budynku, już samo rozrzucenie ulotek czy naklejanie plakatów o odpowiedniej treści destabilizuje sytuację i podgrzewa nastroje. Po co były rozklejane w Warszawie ogłoszenia Wagnerowców? Żeby siać zamęt.
Taki był też cel zeszłorocznego nadania sygnału radio-stop i puszczenia hymnu Rosji w pociągach w Zachodniopomorskiem?
Tego rodzaju incydenty są spektakularne, wiadomo, że trafią od razu na nagłówki wszystkich mediów, będą szeroko komentowane. To komunikat "już tu jesteśmy, jeśli to mogliśmy zrobić, to co pomyślcie, co jeszcze możemy"? Jednocześnie podważa to zaufanie obywateli do systemu zabezpieczeń, pokazuje, że państwo jest słabe, nie radzi sobie z ochroną infrastruktury. Przy czym całość przeprowadzana jest tak, że nie ma żadnych ofiar. Rosja nieustająco daje sygnały, że nie traktuje polskich obywateli, polskiego społeczeństwa jako wroga. Przeciwnikiem jest rząd, NATO, Unia Europejska. To kreuje narrację: "nie dajcie się otumaniać swoim władzom, nie dajcie się wciągać w wojnę". Akt terrorystyczny wymierzony w ludność cywilną któregoś z zachodnich państw praktycznie przekreśliłby taki przekaz. Co nie znaczy, że ja tu, w tym momencie z pełną odpowiedzialnością powiem, że do takiego aktu nie dojdzie. W przypadku rosyjskich służb nie można założyć, że nie przekroczą jakiejś granicy. Mają już przecież na koncie zamachy terrorystyczne i zabójstwa polityczne.
Czy w obliczu dużej aktywności i ofensywności rosyjskich służb państwa zachodnie nie powinny też przesunąć akcentu z defensywy na ofensywę?
Powiem tak: na przykład Rosjanie zakłócają sygnał GPS na Morzu Bałtyckim. Czy mamy technologiczne możliwości odpowiedzieć tym samym? Mamy. Dlaczego tego nie robimy? Bo w odróżnieniu od Rosjan skupiamy się na działaniach defensywnych, ograniczających aktywność przeciwnika.