Fuzja Orlenu i Lotosu, a zwłaszcza sprzedaż części Rafinerii Gdańskiej, budzą coraz więcej wątpliwości. Aby zmierzyć się z ostatnimi zarzutami, Daniel Obajtek zamieścił w internecie nagranie z dłuższej wymiany zdań, jaką odbył z dziennikarzami. W rozmowie padają zarzut dotyczące tego, że reporterzy nie wiedzą co to "rafineria processingowa", że we Francji media nie atakują Saudyjczyków, a cała fuzja została zaakceptowana przez wszystkie służby, a nawet przez Komisję Europejską. Czy obrona jest skuteczna? Prześwietlamy ją krok po kroku.
- "Pan nawet nie zna pojęcia, co to jest rafineria processingowa" – rzucił w kierunku reportera Daniel Obajtek
- Cytat zaczął żyć własnym życiem, ale zdaniem prezesa Orlenu, to wszystko manipulacja. Dlatego Orlen opublikował w mediach społecznościowych zapis wymiany zdań z dziennikarzami
- Daniel Obajtek broni się w znacznej mierze przez atak. Stwierdza na przykład, że dziennikarze "mogą działać na czyjeś zlecenie" i szkodzą polskim interesom
- Razem z ekspertami prześledziliśmy dokładnie wypowiedzi prezesa Obajtka z tego nagrania. Znawcy branży energetycznej komentują stwierdzenia szefa Orlenu i oceniają, czy jego obrona jest wiarygodna
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Sprzedaż 30 proc. udziałów Saudi Aramco to budzący obecnie największe emocje element fuzji Orlenu i Lotosu. Zwłaszcza informacje Business Insidera z połowy listopada wywołały prawdziwą polityczną burzę. Wynikało z nich bowiem, że Saudyjczycy mogą sprzedać udziały w Rafinerii Gdańskiej. Ten wątek poruszony przez Bartka Godusławskiego szybko podchwycili inni dziennikarze, na przykład "Gazety Wyborczej". TVN24 dotarł z kolei do projektu umowy w tej sprawie, który według nich był dla polskiej strony skrajnie niekorzystny. Orlen odniósł się do zarzutów w opublikowanym w sieci filmiku. Nagranie jest zapisem de facto sprzeczki z reporterami, głównie tymi z TVN. Postanowiliśmy jednak szczegółowo prześwietlić linię obrony Obajtka – i skonfrontować ją z ekspertami.
Zobacz także: Daniel Obajtek atakuje dziennikarzy TVN. "Nie wierzycie Orlenowi"
Dokumenty z mediów to "świstek papieru" czy umowa?
Prezes Orlenu odnosi się do projektu umowy, który opisywał TVN. Projekt miał być bardzo niekorzystny z punktu widzenia naszych interesów. Jednak czy dokument stał się finalną umową? Dziennikarze TVN podkreślają, że nie wiedzą. Nie wyjaśnia tego i sam prezes Obajtek, ale po kolei.
"Czy pan uważa, że kartki, które latają po kraju, to są umowy?" – pyta reportera Obajtek. Można przez to zrozumieć, że prezes PKN Orlen sugeruje, iż dokumenty są nieprawdziwe. Jednak Daniel Obajtek nic takiego nie mówi. Ba, stwierdza, że nie będzie komentował tego, czy dokumenty są prawdziwe, czy też nie. "Żaden prezes międzynarodowego koncernu nie komentuje umów, bo staje się niewiarygodny" – mówi Obajtek.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
Eksperci są jednak zdania, że skomentować – przynajmniej na jakimś poziomie – prezes Orlenu powinien.
– Moim zdaniem Orlen powinien odnieść się do zapisów umowy. Powinien zdementować informacje, które się pojawiają – o ile są nieprawdziwe. Jeśli Orlen tego nie robi, pojawia się oczywiście teza, że zapisy są dla nas niekorzystne – mówi w rozmowie z Business Insiderem Dawid Czopek, dyrektor zarządzający Polaris Fiz.
Daniel Czyżewski, ekspert serwisu Energetyka24.com, jest podobnego zdania. – Przy sprzedaży mienia Skarbu Państwa transparentność musi być na najwyższym poziomie. Prezes Obajtek powinien mimo wszystko – choćby na jakimś poziomie ogólności – wyjaśnić założenia umowy. Zresztą z jednej strony w rozmowie z dziennikarzami mówi on, że komentować nie może, a z drugiej – słyszałem w radiu RMF, że jednak sporo się na ten temat wypowiadał – mówi Czyżewski.
Wpis rzeczniczki Orlenu
Argument Daniela Obajtka: Komisja Europejska zaakceptowała, służby również
Kolejny argument prezesa jest taki, że sprzedaż części rafinerii została zaakceptowana, w tym przez Komisję Europejską. Jednak eksperci nie kupują argumentu "brukselskiego".
– Prezes Orlenu sugeruje, że Komisja Europejska zaakceptowała transakcję, ale Bruksela akceptuje tylko środki zaradcze, a nie to, czy umowa nam służy, czy też nie. Gdybyśmy za darmo oddali rafinerię, to KE też musiałaby dać zielone światło, bo jej chodzi o to, czy powstaje tu zagrożenie stworzenia monopolu przez Orlen – uważa Dawid Czopek.
Prawdą jest, że wiele instytucji państwowych zgodziło się na transakcję. Zresztą bez tego procedowanie umowy nie byłoby przecież możliwe. Czopek ma jednak i tu pewne zastrzeżenia.
– Brakuje mi też jasnego stanowiska ze strony nadzoru właścicielskiego – na przykład resortu aktywów państwowych – że wszystkie zapisy są doskonale znane i nie budzą absolutnie żadnych wątpliwości. W końcu rafineria nie jest własnością pana Obajtka, jest własnością nas wszystkich. Mamy prawo, żeby czołowi urzędnicy się więc jasno w tej sprawie wypowiedzieli, a nie tylko na dość ogólnym poziomie – uważa ekspert z Polaris Fiz.
Kolejny argument: umowa z Saudyjczykami zabezpiecza nas przed "krwawą" ropą Putina
W opublikowanym przez PKN Orlen nagraniu Daniel Obajtek wyjaśnia sens nawiązywania współpracy z Saudi Aramco. Jego zdaniem to jedyna poważna alternatywa dla ropy z Rosji. Trudno uznać ten argument za bezzasadny.
– Czy przez transakcję z rafinerią w tle łatwiej nam będzie sprowadzać ropę z Arabii Saudyjskiej? W jakimś sensie można powiedzieć, że tak. Wydobycie i sprzedaż ropy z Arabii Saudyjskiej są porównywalne do tych z Rosji. Przy tym mamy tu jeden koncern z jednego kraju. Gdyby nie Saudi Aramco, to przy podobnych wolumenach musielibyśmy się dogadywać z kilkoma firmami z kilku różnych krajów. Niekoniecznie jest jednak tak, że kupowanie ropy od Saudyjczyków jest uzależnione od inwestycji w rafinerię. Choć może to ułatwić – uważa Daniel Czyżewski.
– Nie zapominajmy też, że cała Europa szuka nowych dostawców w związku z embargiem na rosyjską ropę, więc znalezienie stabilnego źródła dostaw jest trudniejsze, niż choćby rok temu – dodaje Czyżewski.
Dawid Czopek przekonany argumentami Obajtka nie jest. – Mam spore wątpliwości, czy taka transakcja jest niezbędna, by zapewnić nam dostawy ropy od Arabii Saudyjskiej. Ropa jest przecież towarem normalnym, nie ma wielkiego problemu z jej dostępnością – mówi w rozmowie z Business Insiderem.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Kolejny "argument": dziennikarze w Polsce "atakują" Saudyjczyków, a we Francji i w innych krajach już nie
Szef Orlenu, broniąc się przed zarzutami, sugeruje, że dziennikarze "mogą komuś służyć". Trudno w ogólne odnosić się do tych "argumentów", jednak Daniel Obajtek wskazuje, że w innych krajach jest zupełnie inaczej.
Za przykład podaje Francję. Tam – jak mówi – Saudi Aramco podpisało umowę z Francuzami na 11 mld dol. i wielkich kontrowersji nie było. Dawid Czopek jednak zwraca uwagę, że porównania z sytuacją rafinerii są tu – delikatnie mówiąc – nietrafione. Chodzi bowiem o inwestycję nie we Francji, a w samej Arabii Saudyjskiej. I przedmiotem inwestycji jest budowa rafinerii, a nie jej sprzedaż. Na dodatek – jak podkreśla Czopek – chodzi tu o TotalEnergies, a to prywatny koncern, a nie o państwową własność.
Prezes Obajtek ma też inne argumenty. Szukając "dziury w całym", dziennikarze atakują "znane międzynarodowe kancelarie prawne czy firmy doradcze". Tyle że to dość dziwaczna linia obrony. W końcu kancelarie – ich nazw w nagraniu Obajtek nie wymienia – mają obowiązek działać na korzyść klienta. W tym przypadku może to być Orlen, ale może i być Saudi Aramco. Nie jest jednak tak, że międzynarodowa kancelaria myśli przede wszystkim o polskim interesie. Inna kwestia jest taka, że kancelariom prawnym pewnie zależało na szybkim podpisaniu umowy – od tego może zależeć ich wynagrodzenie.
Saudyjczycy mają sporo praw w rafinerii, ale to tak dziwne nie jest
Umowa z Saudi Aramco – której wciąż ostatecznie nie znamy – daje sporo praw Saudyjczykom w Rafinerii Gdańskiej. To oś kontrowersji. Czy firma, która ma raptem 30 proc., może decydować, czy blokować kluczowe dla zakładu decyzje? Daniel Obajtek ma na to odpowiedź.
Jak podkreśla, ochrona mniejszościowego udziałowcy jest standardem w takich umowach. "Jeżeliby strona saudyjska – załóżmy – nie miałaby prawa weta, to co w sytuacji, gdy Orlen zdecydowałby o wygaszaniu rafinerii"? – pyta Obajtek.
Eksperci są tu skłonni przyznać szefowi Orlenu rację. – Tego można się było spodziewać. Jeśli jest weto, to powinno się to spodobać też Komisji Europejskiej, dla której jest to jakieś zabezpieczenie przed monopolem Orlenu – mówi nam anonimowo menedżer z branży paliwowej.
W tej wypowiedzi pojawiają się zresztą słynne już słowa o "rafinerii processingowej". Obajtek wyjaśnia, że "dzieli się tu produktami ze względu na udziały". Czyli że Saudyjczycy mają 30 proc. produktów z tej rafinerii. To oznacza, że mają też w Polsce "rynek", a to był jeden z warunków Brukseli. Słowem – bez tego wszystkiego Orlen mógłby mieć monopolistyczną pozycję na naszym rynku paliwowym.
Saudyjczycy mają więc sporo do powiedzenia w kwestii rafinerii i generalnie nie każdego to dziwi. Pojawiają się pytania, czy warto było oddawać taką władzę w ręce Saudyjczyków, by móc połączyć Orlen z Lotosem. Dawid Czopek przyznaje, że budzi to spore wątpliwości. – Wydaje mi się, że Orlen poszedł na wiele kompromisów, by szybko dogadać się z Saudi Aramco – mówi z kolei Daniel Czyżewski.
Saudyjczycy mają dobre zamiary czy jednak nie?
Jak podsumowuje Czyżewski, kluczowe w całej sprawie jest jedno pytanie: jakie w ogóle intencje mają Saudyjczycy?
– Czy Saudyjczycy mogą nam sprawić przez to wszystko dużo problemów? Teoretycznie tak. Moim zdaniem kupili jednak część rafinerii, by robić tu biznes, a nie aby go niszczyć – uważa Czyżewski.
Największą obawą wielu polskich polityków i ekspertów jest to, że w jakiś sposób kontrolę nad gdańską rafinerią mogą zyskać Rosjanie. Nie jest to zupełnie nieuzasadniona obawa, w końcu Arabia Saudyjska ma dość bliskie relacje z krajem Putina. Na dodatek Gdańsk to nie jest wielka inwestycja z punktu widzenia tego gigantycznego koncernu. Jest obawa więc, że gdy Putin zaoferuje Saudyjczykom dobre warunki, ci mogą odpowiedzieć różnie.
Zobacz także: Obajtek składa deklarację w sprawie cen po Nowym Roku. Zabrał też głos w sprawie fuzji
Prezes Obajtek przekonuje, że powodów do obaw nie ma, a rafineria jest zabezpieczona. Jak? Na pewno szef Orlenu powinien to szczegółowo wyjaśnić. Tym razem z konkretami.
Przypomnijmy jednak, że jak ustalił Business Insider Polska, od 1 stycznia przyszłego roku Rafineria Gdańska znajdzie się na specjalnej liście podmiotów podlegających ochronie. To oznacza, że ewentualna decyzja o sprzedaży przez Saudyjczyków będzie wymagała zielonego światła od ministra aktywów państwowych.
Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska