Największym sukcesem jest dla mnie to, gdzie się dzisiaj znajduję, bo trzydzieści lat temu naprawdę nie mogliśmy nawet marzyć o tym, że tamten Unimot z garażu na ulicy Wodzickiego w Częstochowie to będzie ten Unimot, który mamy dzisiaj. Na pewno jest to więc dla mnie ogromny sukces.
Jako sukces postrzegam też to, jakich udało mi się pozyskać współpracowników, bo naprawdę spotkałem na swojej biznesowej drodze wielu fantastycznych ludzi.
A największa porażka? Ja nie rozpatruję niczego w kategoriach porażki. Owszem, były jakieś pomyłki, z których wyciągałem wnioski. Myślę, że każda porażka de facto mnie wzmacniała i uczyła czegoś nowego; przynosiła poznanie czegoś nowego, jakieś wzmocnienie na przyszłość. Porażkami były np. źle zainwestowane pieniądze — czasami trochę za szybko, zbyt pochopnie; ale dzięki temu nauczyłem się inaczej podchodzić do pewnych spraw. Oprócz tego podczas naszej przygody giełdowej — czyli już w czasie Unimotu S.A. — zdarzały nam się oczywiście przypadki inwestycji, które się opóźniły, albo były w jakiś sposób nieudane. Jeszcze raz chciałbym jednak podkreślić: jestem człowiekiem, który wymazuje niepowodzenia z głowy — choć nie po to, żeby mówić „ach, to był przypadek, to była akurat pomyłka”. Chodzi o to, że wyciągnąłem z niepowodzeń wnioski i dlatego nie chcę o nich myśleć w kategoriach porażki.
W co zainwestować 50 tys., 100 tys. i 500 tys. złotych?
Jako biznesmen myślę, że gdybym miał zainwestować 50 tys. zł, to byłaby to suma, jaką zainwestowałbym przede wszystkim w siebie, bo to jednak będzie procentować. Myślę, że cały czas ważna jest edukacja — i to pomimo zmian, które spowodował Covid-19. Oczywiście to, jak dokładnie miałaby wyglądać inwestycja w samorozwój wynika z indywidualnych potrzeb, ale jeśli ktoś nie zna dobrze żadnego języka obcego, to na pewno zachęcałbym do nauki języków. I do wyjazdu gdzieś za granicę, np. na jakąś praktykę. To szczególnie ważne w przypadku młodych ludzi, bo takie doświadczenie bardzo otwiera umysł. Sam wiele lat spędziłem za granicą i wiem, jak kontakt z innym językiem i z innymi kulturami rozszerza światopogląd. To naprawdę bardzo pomaga. Można rozważyć też jakieś studia podyplomowe, ale w takim wypadku trzeba naprawdę dobrze wybrać, żeby to nie było studiowanie dla samego dyplomu czy samego tytułu — tylko żeby uzyskać dzięki temu jakąś dodatkową wiedzę.
Czytaj też: W co teraz inwestować? Ekspert: "Nie polecałbym nieruchomości"
Przy 100 tysiącach można by już trochę zdywersyfikować inwestycję. 50 tys. zł nadal przeznaczyłbym na swój samorozwój, ale drugie 50 tys. zł już na inwestycję generującą kapitał. Chyba nie namawiałbym jednak do czegoś bardzo ryzykownego, bo 100 tys. zł to jeszcze nie jest kapitał, przy którym można ryzykować.
Zaryzykować można za to przy 500 tysiącach złotych. Z tej sumy — tak jak poprzednio — co najmniej 50 tysięcy radziłbym zainwestować w siebie; a może nawet trochę więcej: 100 tys. zł. Kolejne 100 tys. zł włożyłbym w coś bardziej ryzykownego: w jakiś start-up czy spółkę z New Connect, którą wcześniej dobrze sprawdziłem — tzn. pojechałem na konferencję inwestorów indywidualnych, żeby obejrzeć wyniki i osobiście spotkać się z zarządem. Bardzo do tego zachęcam.
Przy obecnych wzrostach cen mieszkań na małą nieruchomość, żeby mieć z niej dochód pasywny, z taką sumą jak 500 tys. zł już ciężko sobie pozwolić. Ja bym jednak chyba zachęcał do giełdy. Niech to będzie, z jednej strony, jakaś konserwatywna inwestycja — dywidendowe spółki, duże i z dobrą reputacją — a z drugiej strony trochę New Connect. W tym ostatnim przypadku dobrze bym jednak odrobił zadanie domowe.
Czytaj też: „Ostrożne podejście nakazuje przygotować się na czarny scenariusz”. Znany analityk odradza inwestowanie w nieruchomości i odlicza czas do kryzysu [CZYTAJ lub OGLĄDAJ]
Za pomoc w realizacji sesji zdjęciowej i wideo dziękujemy WTT Globalworth.