Green Zebras. Zielona pasja
Ewelina Pawlus-Czerniejewska, doktor chemii analitycznej, mogłaby bez końca opowiadać, jak rumianek – jedno z najpopularniejszych polskich ziół – zwalcza toksyny i zbawiennie wpływa na gojenie ran, metabolizm w skórze, kondycję układu pokarmowego czy rozluźnienie mięśni gładkich. Podobnie ma Tomasz Stuczyński, profesor w dziedzinie nauk o ziemi i środowisku, którego największą „zieloną miłością” są ostatnio kiełki z kozieradki mające zdolność zwalczania komórek nowotworowych oraz działanie neuroprotekcyjne i odmładzające.
– Zaczęliśmy od konopi włóknistych. Obserwowaliśmy ogromny wzrost zainteresowania olejkami zawierającymi CBD, czyli kannabidiol. Jednak kiedy dostrzegliśmy, jak szybko rozwija się szeroki rynek ekstraktów z innych roślin zielarskich, które przeżywają renesans po latach zapomnienia, dołączyliśmy do tego nurtu. Korzystając z naszej nowatorskiej technologii, wykonaliśmy ekstrakcję już blisko 40 gatunków roślin leczniczych – opowiada Ewelina Pawlus-Czerniejewska, prezes Green Zebras. – Nasze ekstrakty sprzedajemy firmom produkującym tzw. żywność funkcjonalną oraz suplementy diety, a w niedalekiej przyszłości planujemy rozpocząć współpracę z firmami farmaceutycznymi produkującymi leki – dodaje.
Green Zebras połączył krioekstrakcję z liofilizacją: ciekły ekstrakt uzyskany w wyniku ekstrakcji etanolem w niskich temperaturach (nawet -60 st. C.) poddaje się suszeniu w procesie liofilizacji, który również zachodzi w ujemnych temperaturach. To pozwala zachować maksymalnie dużo składników odżywczych, walory smakowe, długi termin przydatności oraz korzystne parametry „rozpuszczalności” i biodostępności składników w końcowym produkcie. Daje też możliwość tworzenia ekstraktów w formie i płynnej, i sproszkowanej, o dowolnych stężeniach i szerokim przeznaczeniu – np. do żelek, które są coraz popularniejszą formą suplementów diety i leków w USA.
Stawia na polskie zioła (m.in. rumianek, mniszek lekarski, lawendę, serdecznik), ale też modne ostatnio adaptogeny (m.in. ashwagandhę, różeniec górski, cytryniec chiński), a lada chwila do laboratorium trafią grzyby „medyczne” (m.in. soplówka jeżowata, shiitake, reishi, kordyceps). Wiele grzybów ma wpływ na zdolności poznawcze, skupienie uwagi, ograniczenie insulinooporności, regulację ciśnienia krwi, wykazują także m.in. działania przeciwnowotworowe i „anti-aging”.
– W Stanach Zjednoczonych ich wykorzystanie dynamicznie rośnie. Mają specyficzny smak, który jednak doskonale łączy się ze smakiem kakao czy kawy – mówi Tomasz Stuczyński, członek zarządu Green Zebras.
Kordyceps. Supergrzyb z Himalajów
Na przykład kordyceps występuje naturalnie wysoko w Himalajach, odżywia się larwami określonych gatunków ciem i kosztuje 20 tys. dol. za kilogram. Tymczasem w Chinach, Indiach i USA rozwijają się już farmy kordycepsowe in-door, które nie potrzebują larw.
Polscy producenci grzybów także są otwarci na uprawy nowych gatunków w miejsce obecnych boczniaków czy pieczarek. Choć Ewelina Pawlus-Czerniejewska podkreśla, że rdzennie polskie gatunki roślin także mają wyjątkowe właściwości, m.in. z uwagi na technologię upraw i klimat. Tradycja uprawy ziół w Polsce jest znana w całej Europie: nasz rumianek, kozłek lekarski, melisa czy arcydzięgiel i mięta są uprawiane na tysiącach hektarów plantacji zaopatrujących europejskich potentatów. Silną globalną pozycję ma też polska truskawka, która nie jest jedynie smacznym owocem, ale również źródłem substancji działających przeciwzapalnie i przeciwbólowo. Ekstrakty z truskawek mogą zawierać kilkadziesiąt razy więcej substancji bioaktywnych w porównaniu ze świeżymi owocami.
W produkcji ekstraktów prym wiedzie Azja, której na pewno pomaga szeroki dostęp do „surowca”. Najwięksi europejscy gracze to niemieccy Martin Bauer i Symrise AG oraz szwajcarski Givaudan, a w Polsce króluje Herbapol i Phytopharm. Największym producentem wyrobów z użyciem ekstraktów (ten rynek jest wart globalnie 160 mld dol.) są Stany Zjednoczone.
– Pojawia się coraz więcej mniejszych producentów żywności czy suplementów, którzy potrzebują relatywnie niedużych zamówień ekstraktów, szczególnie w fazie opracowywania nowych produktów. Dla nich współpraca z gigantami nie jest opłacalna, ponieważ są wysokie minima zamówień. Dlatego rynek tworzy niszę także dla mniejszych producentów ekstraktów – tłumaczy Ewelina Pawlus-Czerniejewska.
Zielarstwo. Branża w rozkwicie
Na bazie ekstraktów Green Zebras powstają produkty m.in. FitoMe i Hempplant. Dostarcza wyroby również do krajów skandynawskich. Tworzy też gotowe produkty, głównie napoje na bazie mieszanek własnych ekstraktów, które sprzedaje pod „white label” – np. napój wyciszający.
Spółka Green Zebras na rozwój technologii i działalności pozyskała dotychczas 7 mln zł, a w ostatniej emisji akcji została wyceniona na ok. 20 mln zł.
Fot.: Materiały prasowe
Nazwa firmy nawiązuje do biznesowej koncepcji zebr, które – w przeciwieństwie do jednorożców – stawiają na mniej dynamiczny, a bardziej zrównoważony wzrost, stają się spółkami dywidendowymi, a działalność opierają na współpracy z innymi firmami. Współpraca jest tu intratna, szczególnie w sektorze farmaceutycznym – który jest silniej regulowany, wymaga wielu formalnych zezwoleń i więcej czasu na nawiązanie relacji. Jak mówi prezes, „marże są tu średnio dwukrotnie większe niż w przypadku producentów suplementów i żywności i mogą być nawet trzycyfrowe, w zależności od rodzaju wykorzystywanej rośliny”.
– Jeszcze 60 lat temu większość leków była ziołowa i wciąż teraz ok. 40 proc. leków jest pochodzenia roślinnego lub syntetycznego inspirowanego roślinami. Ten odsetek będzie się zwiększał. I to nie tylko ze względu na ekomodę, ale i dlatego, że coraz częściej lekarze doceniają naturalne produkty – mówi Tomasz Stuczyński.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że np. popularne leki na serce są oparte na naparstnicy, na wątrobę – na ostropeście plamistym, a wiele leków stosowanych w chemioterapii jest tworzonych na bazie substancji wyizolowanych z roślin.
Green Zebras. Przyszłość w fitoterapii
Światowa organizacja Zdrowia w raporcie „Global Report on Traditional and Complementary Medicine” podkreśla rolę fitoterapii, która pozwala ograniczać skutki uboczne leczenia, a także koszty produkcji i ceny dla konsumenta.
– Bardzo dobrze, że powstają w Polsce start-upy w dziedzinie ekstraktów roślinnych. Kierunek ekstraktów „full spektrum”, dzięki którym zachowuje się synergistyczne działanie i właściwości wielu substancji zawartych w danej roślinie, jest słuszny i staje się globalnym trendem, który dociera teraz do biznesu. Wypierane jest podejście redukcjonistyczne, w którym i na właściwości roślin, i na potrzeby ludzkiego organizmu patrzyliśmy w sposób zawężony – zwraca uwagę Ola Lazar, ekspertka rynku foodtech, doradzająca firmom na etapie szybkiego wzrostu, twórczyni serwisu Gastronauci.
Green Zebras na dobre z produkcją ruszył w drugiej połowie ubiegłego roku i do końca 2023 r. wypracował ok. 0,5 mln zł przychodów. Szacunki wskazują na „tegoroczny kilkukrotny wzrost względem poprzedniego roku”. Około 30 proc. udziałów należy do funduszu Kvarko, a wśród indywidualnych inwestorów największymi są Ewelina Pawlus-Czerniejewska (ok. 20 proc.) i Tomasz Stuczyński (ok. 10 proc.).
Dla Eweliny Pawlus-Czerniejewskiej to pierwszy własny biznes. Ale już wiele widziała przez kilka lat jako menedżer inwestycyjny: uczestniczyła w analizie finansowej i merytorycznej ponad 100 projektów Kvarko, do którego należą m.in. Bioceltix, QNA Technology, SatRevolution. Zanim zaangażowała się w fundusz, hobbistycznie zrobiła uczelniany kurs z zielarstwa i chemii roślin. I już wtedy pomyślała, że jeśli kiedyś miałaby założyć własną firmę, to będzie to firma „zielarska”.
Tomasz Stuczyński poszedł na studia podyplomowe z zielarstwa i fitoterapii również z pasji i trochę też zainspirowany zamiłowaniem jego mamy, która zawsze sięgała po zioła jako pierwsze remedium. Takie studia dają uprawnienia do prowadzenia sklepu zielarskiego, co też chodziło mu po głowie jako pomysł na spokojny biznes. Wtedy współpracował już z Pawłem Wielgusem, twórcą Kvarko, będąc członkiem komitetu inwestycyjnego funduszu. Miał duże doświadczenie w prowadzeniu firmy: współzałożył Eko-Projekt, który obecnie jest częścią międzynarodowej grupy SGS, zajmującej się m.in. tzw. badaniami zgodności i certyfikacją.
– Kiedy pracowałem naukowo w USA, zafascynowałem się biznesem środowiskowym. Po powrocie pod koniec lat 90. założyłem z dr. Henrykiem Kuklą firmę zajmującą się analityczno-laboratoryjnymi ekspertyzami środowiskowymi. Zaczynaliśmy we dwóch w piwnicy z faksem za 200 zł. A skończyliśmy ze 170 pracownikami i zaawansowanym parkiem instrumentów analitycznych we własnej siedzibie – wspomina Tomasz Stuczyński. Po 8 latach Eko-Projekt osiągał roczne przychody rzędu 30 mln zł.
Green Zebras to kolejny jego biznes zbudowany na eksperckiej wiedzy i pasji, który trafia na podatny grunt.