Premier stracił cierpliwość, chce czystek. "To tykające bomby"

Jak się okazało, od maja śledztwo nadzoruje zastępca prokuratora generalnego ds. wojskowych prokurator Tomasz Janeczek – bardzo bliski i wieloletni współpracownik Zbigniewa Ziobry. Premier zdecydował o jego odwołaniu. Zgodzić się na to musi jeszcze prezydent, co najprawdopodobniej się nie wydarzy. Jednak kluczowy był inny przekaz.

— Mam nadzieję, że wreszcie wszyscy, nie czekając na przykre wydarzenia, zrozumieją, że są odpowiedzialni za jakość ludzi, z którymi współpracują, i powinni podejść poważnie do oczyszczania administracji z ludzi, którzy nie gwarantują sensownego działania, a czasami wręcz przeciwnie, można mieć wrażenie, że są gotowi działać na niekorzyść państwa polskiego — powiedział Donald Tusk.

— Mam nadzieję, że wszyscy wyciągną prawidłowe wnioski, a jeśli nie, to pożegnają się ze swoimi stanowiskami — rzucił na zakończenie.

— Mam nadzieję, że te słowa dotarły do wszystkich zainteresowanych — dodał na sam koniec premier, który nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy.

Sytuacja w prokuraturze jest skomplikowana. Wspomniany Tomasz Janeczek to ziobrysta, ale nie jest łatwo go odwołać, bo – jak już mówiliśmy wcześniej – opinia prezydenta ma w tej sprawie moc blokującą. Jednak w śledztwie dotyczącym żołnierzy wniosek o objęcie sprawy nadzorem przez Janeczka wysłał zastępca dyrektora departamentu ds. wojskowych Prokuratury Krajowej prokurator Krzysztof Kuk.

To też ziobrysta, który pracował w tym departamencie za czasów poprzedniej ekipy.

Nowa fala zmian?

Jednak – jak słyszymy – słowa Donalda Tuska dotyczyły wszystkich ministrów. Część naszych rozmówców z obozu władzy spodziewała się dziś dymisji. Od czwartku pojawiały się nieoficjalne informacje o tym, że głowy spadną w Żandarmerii Wojskowej, która zatrzymała w marcu żołnierzy na granicy.

Istnieje przekonanie, że żandarmi na kluczowych stanowiskach to ludzie Antoniego Macierewicza i że poza wymianą kilku dowódców nie doszło w tej służbie do głębszej czystki. Podobne zarzuty pojawiają się w wewnętrznych dyskusjach również w kontekście innych struktur, w tym policji czy służb specjalnych.

Jednak również w samych ministerstwach wiele departamentów jest obsadzonych przez ludzi kojarzonych z PiS.

— To są tykające bomby. Na radykalne cięcia najlepszym momentem był początek sprawowania przez nas władzy. A teraz niektórzy z kolegów rozsiedli się w resortach, skumplowali się z częścią urzędników, którzy gorliwie i bez mrugnięcia okiem wykonywali polecenia PiS, myśląc, że uda się ich dobrocią przeciągnąć na naszą stronę. Ale tak to nie działa, bo pisowcy przez osiem lat tak się rozpanoszyli w administracji, że mają właściwie na każdym kroku swoich zaufanych ludzi – mówi nam jeden z ministrów.

Nasz rozmówca wskazuje na MSZ jako przykład innej polityki: — Można nie lubić Radka Sikorskiego, ale on w ciągu kilku tygodni do spodu wyczyścił najważniejsze departamenty i dziś ma spokój. Oczywiście pomogło mu to, że był wcześniej przez wiele lat ministrem i doskonale znał resort, ale przecież większość ministrów to nie są polityczni debiutanci.

Z informacji Onetu wynika, że nowa fala zmian może czekać również spółki Skarbu Państwa. Niedawno resort aktywów państwowych przejął po Borysie Budce Jakub Jaworowski. W środę odwołał prezesa spółki ElectroMobility Poland, która ma budować elektryczny samochód Izera. Piotr Regulski pełnił tę funkcję zaledwie kilkanaście dni. Za rządów PiS pracował m.in. w państwowej Enerdze.

Jak słyszymy, do czystek może dojść również w innych spółkach, a także rządowych agencjach, w tym Agencji Rozwoju Przemysłu, gdzie wciąż mają pracować ludzie związani z ekipą Mateusza Morawieckiego.