Po tym, jak Włochy wypowiedziały wojnę Austrii w 1915 r., nad rzeką Isonzo stoczono łącznie 12 bitew. Pomimo przytłaczającej przewagi liczebnej, wojskom włoskim nie udało się dokonać przełomu. Efekt rozbicia zamienił wyżyny Kras w strefę śmierci.
Pomimo ciężkich strat, jakie armie austro-węgierskie poniosły już podczas I wojny światowej, w połowie 1915 r. kraj ponownie ogarnęło szaleństwo. 23 maja Włochy wypowiedziały wojnę Cesarstwu, partnerowi, z którym były sprzymierzone z Niemcami w ramach tak zwanego Trójprzymierza od 1882 r. Podczas gdy ukryte różnice dotyczące Południowego Tyrolu i Istrii z Rzymem były do tej pory bagatelizowane w Wiedniu, a kraj był zdecydowanie powściągliwy w interesie zabezpieczenia sojuszu, pragnienie zemsty za oczywistą zdradę zyskało teraz przewagę.
Fakt, że wojska austro-węgierskie, wraz z jednostkami niemieckimi, zdołały dokonać głębokiego przełamania frontu rosyjskiego pod Gorlicami-Tarnowem, załatwił resztę. Emocje i podsycająca je propaganda nie wystarczyły jednak do rozwiązania rzeczywistych problemów, jakie nowy front przeciwko Włochom stwarzał dla państwa cesarskiego. W przeciwieństwie do armii włoskiej armia austriacka nie poczyniła prawie żadnych przygotowań do podjęcia działań zbrojnych, aby nie dostarczyć niezdecydowanemu partnerowi Trójprzymierza argumentów za zmianą sojuszu.
Dramatyczne niedobory ludzi i materiałów. "To perfidne państwo"
Porażki w pierwszych miesiącach wojny z Rosją i Serbią doprowadziły również do dramatycznego niedoboru ludzi i materiałów. Ponieważ Włochy nadal zachowywały neutralność wobec Cesarstwa Niemieckiego (wypowiedzenie wojny Berlinowi nastąpiło dopiero 27 sierpnia 1916 r.), braki nie mogły zostać uzupełnione dywizjami wielkiego sojusznika. Wojna przeciwko Włochom stała się wojną Austrii. A w obecnej sytuacji musiała ona być prowadzona z pozycji obronnej przeciwko "temu perfidnemu państwu", jak austriacki szef sztabu Franz Conrad von Hötzendorf zwykł określać renegackiego partnera.
Ponieważ górzysta geografia Tyrolu uniemożliwiała ruchy na dużą skalę, włoski przeciwnik Conrada, Luigi Cadorna, skoncentrował dwie armie liczące około 250 tys. ludzi i 700 dział na zachód od rzeki Isonzo. Stamtąd możliwe wydawało się szybkie przebicie przez Alpy Julijskie na Węgry, podczas gdy Graz i Wiedeń, cel długoterminowy, również znajdowały się w zasięgu jego wzroku.
W czerwcu 1915 r. wojskom włoskim udało się dotrzeć do rzeki Isonzo. Wojska austriackie, które nie były nawet w połowie tak silne, zdołały jedynie utrzymać przyczółki w Görz (obecnie Gorica) i Tolmein (Tolmin). Aby wymusić przełom, Cadorna przygotował ofensywę, pierwszą tak zwaną bitwę nad rzeką Isonzo. Do 1918 r. miało nastąpić jedenaście kolejnych.
Wyposażenie w karabiny było niewystarczające. "Koncepcja bez końca przegrywająca"
Włoskie dowództwo dysponowało w tym celu całym arsenałem nowoczesnej artylerii. Chociaż dotychczasowy przebieg wojny, zwłaszcza w Belgii i Francji, pokazał, że dobrze okopana obrona z wystarczającą liczbą karabinów maszynowych może spowodować niepowodzenie nawet prób przełamania na dużą skalę, Cadorna widział swoje zbawienie w strategii ofensywnej.
Szybko okazało się, że wyposażenie w karabiny maszynowe było niewystarczające. Włoskie pułki miały tylko dwa karabiny maszynowe, tyle samo co każdy austriacki batalion. "Morale przeciwko karabinom maszynowym było zawsze koncepcją bez końca przegrywającą" — ocenia austriacki historyk Manfried Rauchensteiner w swoim dziele "Pierwsza wojna światowa i koniec monarchii Habsburgów".
Po rozpoczęciu pierwszej bitwy pod Isonzo 23 czerwca, niektóre jednostki wolały poczekać i zobaczyć, pomimo przytłaczającej przewagi liczebnej. Ale nawet gdy Cadorna zaczął zwalniać niezdecydowanych oficerów — 27 generałów w ciągu kilku tygodni — i stawiać ich przed sądem wojennym, nie było spektakularnych sukcesów.
Gdy pierwsza bitwa nad Isonzo dobiegła końca 7 lipca 1915 r., Włosi ponieśli 15 tys. ofiar w porównaniu do 10 tys. Austriaków. Ci ostatni uznali swój opór za sukces i powstrzymali się od dalszej rozbudowy swoich pozycji. Z fatalnymi konsekwencjami. Kiedy 17 lipca Cadorna rozpoczął drugą bitwę nad Isonzo, jego artyleria, która została w międzyczasie wzmocniona, zamieniła wyżyny Kras w strefę śmierci, zwłaszcza że stalowe hełmy nie były jeszcze dostępne jako ochrona głowy.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.