Jak informuje stacja, śledczy uznali, że podejrzani nie muszą być już zawieszeni w czynnościach służbowych. Wykluczono też obniżenie uposażenia o 50 proc., utrzymano jednak nadzór przełożonego nad żołnierzami. Według prokuratury materiał dowodowy nie był wystarczający do utrzymania sankcji.

Decyzja prokuratury nie zmienia zasadniczej kwestii — zarzuty postawione dwóm żołnierzom zostały podtrzymane. Trzeci uczestnik wydarzeń został przesłuchany w charakterze świadka.

Przypomnijmy, że w następstwie wydarzeń na granicy zmiany w prawie dotyczące użycia broni przez żołnierzy oraz stosowania kajdanek przez Żandarmerię Wojskową zapowiedział szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Zatrzymanie żołnierzy na granicy. Burza po tekście Onetu

Sprawę, która wstrząsnęła polską sceną polityczną, ujawnili dziennikarze Onetu w tekście "Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na granicy z Białorusią. W wojsku wrze". Edyta Żemła i Marcin Wyrwał napisali, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy użyli broni wobec uzbrojonej w niebezpieczne narzędzia grupy migrantów.

Tego dnia, na przełomie marca i kwietnia, przez ogrodzenie na polską stronę przedostała się grupa około 50 osób. Byli to młodzi mężczyźni w wieku 20-30 lat. Po przekroczeniu granicy przez migrantów polscy żołnierze oddali kilka strzałów ostrzegawczych w górę, zgodnie z prawem użycia broni. Gdy to nie zadziałało, oddali kolejne strzały ostrzegawcze, jednak migranci nadal napierali. W końcu, w ramach obrony własnej, żołnierze zaczęli strzelać w ziemię przed uchodźcami. W sumie oddali 43 strzały, a rykoszety uderzały w płot. Ostatecznie migranci się wycofali.

MON twierdzi, że żołnierze mogą uzyskać pomoc prawną. Jednak to koledzy z jednostki żołnierzy zrzucali się na prawników dla nich.