• — Jest czerwiec, który przypomina wszystkie poprzednie wakacje, a tak bardzo bym chciała, żeby jednak nie był, żebym się pomyliła. I żeby okazało się, że warto było tyle czekać — mówi Malina, która od lat czeka na swojego księcia na białym koniu
  • — Jestem tą biedną, pokrzywdzoną przez los Iwonką, która jako jedyna 30-latka w rodzinie nie może pochwalić się obrączką na palcu — dodaje Iwona, która od lat nie potrafi zaufać żadnemu mężczyźnie
  • — Większość randek jest odwoływana w ostatniej chwili, jeśli w ogóle, bo masa facetów nie raczy nawet poinformować cię o zmianie planów. Po prostu zostajesz zablokowana — opowiada o swoich doświadczeniach z aplikacjami randkowymi
  • — Żeby się nie rozczarować, otwieraj się na nowe znajomości bez presji, że tego lata musisz poznać miłość życia — mówi Onetowi ekspertka związkowa Martyna Ida Wojciechowska
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
  • Więcej pogłębionych treści znajdziesz w Onet Premium

— Kiedy wszystko wokół budzi się do życia, od razu przypominam sobie, jak bardzo brakuje mi drugiej osoby. Kogoś o kim mogłabym powiedzieć: "Mój ulubiony człowiek" — zwierza się młoda kobieta. — Latem jakoś częściej zauważam zakochane pary i jest mi zwyczajnie przykro, że nie mam z kim posiedzieć wieczorem w fajnej knajpie, przespacerować się za rękę po mieście — przyznaje.

Utknęłam w swojej erze singielki

Ostatnia relacja Maliny zakończyła się wraz z odebraniem dyplomu z Uniwersytetu Warszawskiego. Wymarzony chłopak zwyczajnie ją zghostował, bo musiała wrócić do rodzinnego miasteczka. On został "wilkiem z Domaniewskiej", ona przez rok szukała pracy w stolicy. Nie w głowie było jej wtedy szukać nowej miłości. Ale jak już "zapuściła" korzenie w stołeczny beton, zaczęła się rozglądać. — Mijały jedne wakacje, drugie i kolejne, ale nic się nie wydarzyło — wspomina. Co prawda zakochała się parę razy, tyle że bez wzajemności.

Utknęłam w swojej erze singielki. Jest taka rozstaniowa piosenka: »Znajomi się rozstają, znajomi się żenią. Ktoś się rodzi, ktoś umiera. Ale ja jestem dokładnie tu, gdzie mnie zostawiłeś«

— stwierdza gorzko. I dodaje zaraz: "Szczerze nienawidzę lata. Ludzie wokół przeżywają gorące romanse, coś się u nich dzieje. Ja wracam do domu, włączam wiatrak, nalewam sobie wino i odpalam Netfliksa". Mama powtarza jej niczym zdarta płyta, żeby częściej wychodziła do ludzi. Przecież właściwy facet nie stanie tak po prostu w jej drzwiach. Na szczęście, w przeciwieństwie do wielu koleżanek jadących na tym samym wózku, nie słyszy od rodzicielki, że "musi kogoś mieć" czy że "zegar tyka".



Nadzieja pojawia się wraz z pierwszymi oznakami wiosny. — Myślę sobie wtedy: teraz będzie moja kolej! A potem wszystko "siada". Jest czerwiec, który przypomina wszystkie poprzednie wakacje, a tak bardzo bym chciała, żeby jednak nie był, żebym się pomyliła. I żeby okazało się, że warto było tyle czekać — słyszymy.

Malina na razie patrzy z zazdrością na zakochanych oblegających ogródki modnych lokali. Piękna pogoda sprzyja miłości, chce się ją poczuć, nawet jeśli ubrania kleją się do ciała. — Wiem, że to nie jest tak, że kładę się już do grobu i wszystko stracone. Ale jak się nie przejmować, kiedy wszyscy wokół mają z kim iść do kina, zjeść w miłych okolicznościach, zatańczyć na silent disco pod gołym niebem? — pyta z nieukrywanym żalem.

Brak partnera kobieta nazywa jedynym brakującym puzzlem do jej życiowej układanki. — Nie ukrywam, latem włącza mi się tryb desperacji. Poszłabym do łóżka z fajnym, przystojnym gościem, żeby powiedzieć sobie potem, że wykorzystałam ten czas — kwituje.

Singielka wie, czego chce

Ekspertka związkowa Martyna Ida Wojciechowska wcale nie dziwi się singlom. — Na temat wakacyjnej miłości powstały tysiące piosenek, komedii romantycznych i reklam opowiadających o romantycznych historiach dwojga ludzi, którzy zakochują się w sobie podczas letnich wyjazdów. Tego typu przekazy sprawiają, że tworzymy nierealistyczne wyobrażenia i oczekiwania dotyczące miłości. Karmiąc się tymi historiami, mamy nadzieję, że w naszym życiu wydarzy się podobnie, np. pojedziemy na wyjazd i tam poznamy mężczyznę, w którym zakochamy się od pierwszego wejrzenia z wzajemnością — wyjaśnia. Prosi jednak, by pamiętać jedno: potem przychodzi rzeczywistość, a za nią często rozczarowanie i frustracja.

Nie pomaga też widok zakochanych par na romantycznych spacerach czy kolacjach. To wszystko sprawia, że wiele singielek w okresie wakacyjnym zadaje sobie pytanie: »Czy tylko u mnie nadal nic się nie dzieje? Przecież też zasługuję na miłość«

— powtarza za rozczarowanymi singielkami, dodając, że latem mamy rzeczywiście więcej okazji poznawać nowych ludzi niż w inne pory roku. — Długie, ciepłe wieczory, wakacyjne festiwale czy grupowe wyjazdy wydają się idealną okazją do nawiązania relacji. Ale nawet jeśli do tego dojdzie, to nie wszystkie przetrwają próbę czasu. Poza tym ich ilość wcale nie musi przekładać się na jakość — przestrzega specjalistka od relacji damsko-męskich.

Miłość jest przereklamowana. Tak jak super wakacje na pokaz

Iwona po części podziela zdanie Maliny. Też długo jest sama, też reaguje nerwowo na widok zakochanych par i zaczepki babci, która nieustanie przypomina jej, że czas biegnie, a ona młodsza nie będzie. — Jestem tą biedną, pokrzywdzoną przez los Iwonką, która jako jedyna 30-latka w rodzinie nie może pochwalić się obrączką na palcu — ironizuje, nawiązując do presji, jaką od lat nakładają na nią bliscy.

37-latka mieszka w 2-pokojowym mieszkaniu na obrzeżach Warszawy, za które spłaca kredyt hipoteczny. — Nikt nie dołożył mi do wkładu własnego ani złotówki. Na wszystko, co mam, zarobiłam sobie sama. W pracy wiedzie mi się dobrze, zajmuję kierownicze stanowisko, a moja pensja dawno przekroczyła średnią krajową. Tylko prywatnie jest słabo — zwierza się przedsiębiorcza singielka.

Ostatni związek Iwona zakończyła osiem lat temu. — Tuż przed moimi 30. urodzinami dowiedziałam się, że facet, w którym widziałam przyszłego męża i ojca moich dzieci, wymienił mnie na koleżankę z pracy. Do dziś nie wiem, co ona miała, czego brakuje mi, ale faktem jest, że od tej pory nie weszłam w żadną dłuższą relację z facetem — opowiada, nie kryjąc rozczarowania.

Iwona mówi wprost, że nie wierzy w miłość. — Może i spotkałam na swojej drodze jakichś fajnych kolesi, ale z tego nigdy nie wynikało nic poważniejszego. Wspólna noc to jednocześnie początek i koniec. Kilka randek, spontaniczny seks, wspólne śniadanie i wyjście do kina. To wszystko, choć dla singielki, której nikt wieczorem nie przytula, nie mówi, że jest piękna i za nią tęsknił, nawet takie małe rzeczy są ważne.

Czym jest miłość? Bezinteresowną troską o drugiego człowieka. Wydawało mi się, że mój eks mnie kochał. Dziś uważam, że miłość jest przereklamowana. Tak jak super wakacje na pokaz, którymi chwalimy się na Instagramie, a w rzeczywistości robimy selfie, jedząc obiad w samotności i z nutką zazdrości, zerkając na siedzącą stolik obok parę. No bo on patrzy na nią tak, jak na mnie nikt

— opowiada o uczuciach, które towarzyszą jej podczas urlopu.

Czasem z kimś popiszę, umówię się na kawę

Z tego powodu Iwona stara się unikać samotnych wyjazdów. — Na wakacje jeżdżę zimą albo wiosna, gdy tych zakochanych par na plaży i w knajpach jest mniej. Zwykle wyjeżdżam gdzieś z moją przyjaciółką, ale też nie tak często jak dawniej, bo od roku jest w związku i woli spędzać dni wolne z chłopakiem. Co oczywiście rozumiem, bo też bym wolała tę opcję.

37-latka przyznaje, że co roku w czerwcu odpala Tindera, licząc na cud. — Przeglądam profile z nudów. Czasem z kimś popiszę, umówię się na kawę. Większość randek jest odwoływana w ostatniej chwili, jeśli w ogóle, bo masa facetów nie raczy nawet poinformować cię o zmianie planów. Po prostu zostajesz zablokowana — mówi.

Wojciechowska uważa, że polskie singielki wcale nie są "ofiarami losu". Wręcz przeciwnie, nazywa je osobami "coraz bardziej świadomymi, które wiedzą, czego chcą, a czego nie". — Jeśli np. szuka kogoś do stałego związku, nie zadowoli się krótką relacją z kimś, komu zależy na niezobowiązującej przygodzie na jedną noc. Żeby się nie rozczarować, otwieraj się na nowe znajomości bez presji, że tego lata musisz poznać miłość życia — radzi Wojciechowska.

— Ja nie chcę miłości, ale tęsknie za bliskością, rozmową wieczorem, gdy wracam z siatkami z Biedronki po ciężkim dniu w pracy. Chciałabym, żeby lato się skończyło, a wraz z nim pytania babci, kiedy przywiozę do niej jakiegoś kawalera. Nie chcę już tłumaczyć się koleżankom z pracy, dlaczego nie lubię wesel. Jesienią jest łatwiej. Nawet kolesie z Tindera są jacyś poważniejsi, bardziej nostalgiczni, nienastawieni tylko na wakacyjny romans — podsumowuje 37-latka.