Tinder. Śmiech przez łzy i wirtualny ring
Grupa "Bękarty Tindera" licząca sobie ponad 50 tys. użytkowników z założenia miała być miejscem humorystycznym, choć to często śmiech przez łzy. Można gorzko zapłakać nad tym, co wypluwa z siebie aplikacja randkowa.
Kasia pokazuje wypowiedź chłopaka, który pisze do niej wiadomości wierszem. "Kwintesencja Tindera. Początek długi i skomplikowany, a puenta prosta" — komentuje Lusia. "Szybko okaże się, że to nie królewicz, a prosty świniopas, jakich wielu na Tinderze".
Jacek postanawia odpowiedzieć Lusi: "To zupełnie jak kobiety na Tinderku. Ale kobiety lubią być oszukiwane i same siebie oszukują — żyją w bajce".
Później użytkownicy zaczynają się nawzajem obrażać, a inni dają lajki. Prawdziwy, wirtualny ring.
Renia pokazuje główne zdjęcie profilowe niejakiego Adama (lat 41), który na Tinderze wstawił fotkę całej (swojej) rodziny. U jego boku stoi małżonka, a przed nimi dwie córki w komunijnych sukienkach, z dłońmi złożonymi jak do modlitwy. Wabik na nową partnerkę?
Większość użytkowników ma ubaw po pachy, niektórzy są przerażeni. Jednak osoby, które są stałymi bywalcami na aplikacjach, wiedzą, że fotki z dziećmi, żonami, byłymi mężami, na tle zaniedbanych mieszkań, w łazience, windzie czy za kierownicą to norma. Można stworzyć całą galerię, o jakiej reporterom się nie śniło.
Podryw w online na niechciane zdjęcie penisa. Poznajcie "Bękarty Tindera"
Ola [imiona zostały zmienione] załącza na grupie "Bękary Tindera" screeny rozmowy z chłopakiem, który rozwodzi się nad swoim penisem i opisuje go w szczegółach ("jest grubszy niż mój biceps"). Użytkownicy żywo komentują. Od razu można zauważyć, że mężczyźni w apkach (także w social mediach) często wysyłają zdjęcia przyrodzenia. To jeden ze standardów. Specjaliści jasno określają to zjawisko jako jedną z form przemocy seksualnej.
Sondaż YouGov podaje, że 27 proc. mężczyzn z pokolenia millenialsów wysłało kobiecie niechciane zdjęcie penisa (DP, skrót od dick picture). Z kolei ponad połowa ankietowanych kobiet przyznaje, że taką fotkę otrzymała.
Badanie opublikowane na łamach Society For The Scientific Study of Sexuality podaje dosyć ciekawe dane na ten temat. Połowa z tysiąca ankietowanych osób płci męskiej w wieku od 16 do 75 lat przyznała się do wysłania DP. Większość z nich to biali mężczyźni, żonaci lub w poważnym związku, z wykształceniem wyższym.
"Mężczyźni, którzy zgłosili, że wysłali niechciane zdjęcia penisów, wykazywali wyższy poziom narcyzmu w porównaniu z mężczyznami, którzy nigdy nie wysyłali takich zdjęć" — komentuje jeden z autorów badania, dr Cory Pedersen. "Wykazywali również wyższy poziom zarówno wrogiego (jawnie negatywne poglądy na temat kobiet), jak i życzliwego (kobieta na piedestale) seksizmu".
Kolejny wpis na tej samej grupie. Screen profilu gdzie właściciel zamiast imienia wpisał hasło "Boa dupczyciel". To akurat dosyć zabawne, zdaniem większości.
Tinder to nie jest antidotum na plagę samotności (?)
Aplikacje randkowe zmieniły sposób nawiązywania relacji romantycznych do tego stopnia, że już od kilku lat sprawie przyglądają się eksperci. Różne źródła podają, że nawet 40 proc. samotnych osób na świecie poszukuje partnera online, a około 25 proc. par poznało się właśnie w ten sposób. Aplikacje randkowe takie jak Tinder, Badoo, czy Bumble przyciągają użytkowników kilkoma atrakcyjnymi obietnicami. Według badaczy są to:
- możliwość korzystania z nich wszędzie, o każdej porze;
- błyskawiczna interakcja i szybkość w kontakcie z drugą osobą;
- poczucie, że potencjalny partner znajduje się gdzieś niedaleko nas;
- atrakcyjność — możemy poszukiwać partnera bazując na jego wyglądzie (zdjęciach).
Tinder powstał w 2012 r. i obecnie jest najczęściej używaną aplikacją randkową na świecie. Co ciekawe szacuje się, że użytkownicy sprawdzają aplikację średnio 11 razy dziennie, poświęcając na to do 90 min w ciągu doby. Inne badania wskazują, że 51 proc. osób uprawiało seks z osobą poznaną na Tinderze, a 18 do 33 proc osób zawarło z kimś związek.
Dlaczego tak chętnie korzystamy z Tindera? Eksperci są zdania, że nie chodzi wyłącznie o seks. Ta motywacja jest na pierwszym miejscu, ale zaraz za nią znajdują się chęć zawarcia przyjaźni, związku, podróżowania, podniesienia własnej samooceny oraz rozerwania się.
Mężczyźni i osoby z mniejszości seksualnych częściej korzystają z Tindera w celu uprawiania przygodnego seksu, podczas gdy kobiety obierają inne cele — na przykład chcą znaleźć partnera, ale też poćwiczyć umiejętności komunikacyjne, nieco inaczej spędzić czas, a nawet… zapomnieć o byłym.
Uwaga: oszust, manipulator, stalker. Bękart Tindera w natarciu
Życie grup takich jak "Bękarty Tindera" to nie tylko obnażanie absurdów, szydzenie i wielka, społeczna beczka śmiechu. To także system wczesnego ostrzegania i szukania prawdy. I tu zaczyna się już robić poważnie, momentami strasznie.
Anonimowa członkini grupy Tinder Alert bez Cenzury — grupa tylko dla kobiet zamieszcza post: Żonaty. Alert #łomża #warszawa. Czyja zguba? Drugiego dnia rozmowy udało mi się wyciągnąć z pana, ze jest żonaty "ma ch***jowy czas w małżeństwie i chce kogoś poznać, a często bywa w Warszawie, gdzie ma mieszkanie. Jedna z dziewczyn błyskawicznie wyłapuje, że zdjęcia mężczyzny są fałszywe, pobrane z sieci. Taki reaserch można zrobić za pomocą wyszukiwania zdjęć w Google. Użytkowniczki Bękartów są mistrzyniami w demaskowaniu oszustów.
Inna członkini grupy ostrzega przed Marcinem B., notorycznym bywalcem Tindera, Badoo i Bumble. "Jest zadłużony na gigantyczne sumy. Narcyz, manipulant, bankrut i oszust myślący tylko jak dużo może od ciebie wyciągnąć. Ja te znajomość przypłaciłam spora ilością stresu, pieniędzy i nerwów, nie polecam".
Szybko okazuje się, że spośród ponad 12 tys. kobiet na tej grupie znajduje się kilka takich, które właśnie dostały od niego zaproszenie lub miały z nim wcześniej doświadczenia. Niektóre próbują ściągnąć od niego wyłudzone pieniądze [dodam, że jako autorka tekstu również dostawałam od tego mężczyzny wielokrotnie zaproszenia na aplikacjach randkowych. Właśnie czuję, jak cierpnie mi skóra].
Uważaj na niego. Tinder może obniżać samoocenę
Na grupie "Bękarty Tindera" - sekcja damska (istnieje również sekcja męska) dziewczyny ostrzegają się nie tylko przed żonatymi, ale również przed tymi, którzy stosują różne formy przemocy, są uzależnieni od substancji psychoaktywnych, prowadzą podwójne życie i mogą być naprawdę niebezpieczni.
Przykłady? Na Karola trzeba uważać, bo bombarduje miłością, a później okazuje się, że ma wyrok za znęcanie się nad byłą partnerką, o której cały czas wspomina. Kuba z Warszawy okazał się być agresywnym stalkerem. Z kolei Kamil (lat 33, ale czasem również 26) wstawia na Tindera zdjęcia w mundurze policjanta, choć policjantem nie jest.
Tych historii są setki. Po dłuższej lekturze wyłania się pewien schemat. Bękarty znalezione na Tinderze mogą zaszkodzić na wiele sposobów. Nie tylko ograbić z pieniędzy, złamać serce czy doprowadzić do załamania nerwowego.
W jednym z badań wyraźnie wskazano na to, że kobiety korzystające z aplikacji randkowych częściej są niezadowolone ze swojego ciała, mają obniżony nastrój i cierpią na zaburzenia odżywiania. Dlaczego badanie dotyczy kobiet? Jak twierdzą eksperci, kobiety są socjalizowane przez heteronormatywne społeczeństwo, które przedstawia obrazy i komunikaty o idealnej atrakcyjności fizycznej.
Bękarty z Tindera, czyli dzieci Mrocznej Triady
Dzięki projektowi "Why are you cheating on tinder? Exploring users' motives and (dark) personality traits" dowiadujemy się, że od 18 do 25 proc. użytkowników Tindera jest w poważnym związku i szuka przygodnego seksu "na boku":
"Badania wykazały, że Tinder można uznać za przydatne narzędzie dla użytkowników do angażowania się w pozamałżeńskie relacje seksualne. W australijskim badaniu 10 proc. użytkowników Tindera, którzy zgłosili, że są w stałym związku, przyznało się do korzystania z aplikacji w celu zaangażowania się w romans seksualny, a ci, którzy zdradzili swojego partnera, często zgłaszali, że Tinder znacząco ułatwił im zdradę".
A co z tymi, ci, którzy nie tylko zdradzają, też mogą oszukać, okraść, wykorzystać? Specjaliści określają to mianem Mrocznej Triady:
Makiawelizm, narcyzm i psychopatia są znane jako Mroczna Triada. Te odrębne, ale powiązane ze sobą cechy osobowości charakteryzują się wykorzystywaniem, manipulacją, brakiem empatii i emocjonalnym chłodem.
Te "mroczne" cechy osobowości częściej występują u osób, które oszukują innych, także bliskich. Z drugiej strony, eksperci podkreślają, jak płynne i zmienne jest pojęcie zdrady: "W społeczeństwie technologicznym nasze wyobrażenia o tym, co stanowi niewierność, stale się zmieniają, ale rzadko są omawiane między partnerami. Podczas gdy dla niektórych posiadanie partnera, który założył konto w aplikacji randkowej, może być postrzegane jako niewierność, inni postrzegają to jako niewierność tylko wtedy, gdy ten partner faktycznie spotyka się twarzą w twarz z inną osobą".
Tylko jedna strona medalu
Prywatnych grup na Facebooku, na których dyskutuje się Tinderze jest mnóstwo. Często przewijają się tam screeny tych samych profili. Mężczyzn i kobiet, żeby nie było. Panie także zaliczane są do bękartów. Mało tu o tym wspominam, bo na grupach najczęściej aktywne są kobiety.
Pytam jednej z użytkowniczek, co skłoniło ją do dołączenia.
— Ciekawość. Chciałam zobaczyć, czy inne osoby też mają tak, jak ja.
Czyli jak?
— Spotykają kolesi odklejonych, manipulantów. Alkoholików. Facetów, którzy nie płacą alimentów. Książkę można by napisać.
Ciekawi mnie, co sądzi o grupie, jak się tam czuje.
— To wszystko są prawdziwe sytuacje, wiem, historie są szokujące. Ale wiesz, nikt tam nie pisze nic dobrego. Wszyscy przywołują tylko to, co złe.
Fakt. "Bękarty Tindera" to miejsce, które może odebrać wiarę w drugiego człowieka. Przeglądając wpisy, nasuwa się wniosek: w sieci nigdy nie znajdziesz miłości. Co najwyżej powód, by pójść na terapię.
Jednak "Bękarty" to tylko wycinek całości. W ankiecie OnePoll/Forbes Health z udziałem 5 tys. osób (mieszkańców USA) 70 proc. osób stwierdziło, że aplikacje randkowe pomogły znaleźć partnera życiowego. To daje trochę nadziei na zmiany, bo inny raport podaje, że prawie 47 proc. populacji Stanów Zjednoczonych (nieco ponad 117 milionów osób) jest samotnych. Trudno o jednoznaczne statystyki, ile małżeństw na świecie zawarto dzięki znajomości z Tindera, ale samo zjawisko jest badane. A więc są pary, które poznają się online i zostają ze sobą na dłużej. Komuś się udaje.
