Paulina Ozga jest młodą, niezwykle empatyczną i altruistyczną osobą. Jej misją życiową jest pomaganie innym. Od najmłodszych lat przyjaźni się z Pawłem, chłopakiem starszym od niej o kilka lat. W liceum zostają parą, jeszcze przed studiami zaręczają się. W 2002 r. biorą ślub i zaczynają wić swoje wspólne gniazdko we wsi Ibramowice w woj. dolnośląskim. Trzy lata po ślubie witają na świecie syna — Jakuba.

Kiedy chłopiec ma cztery lata, Paulina rozpoczyna pracę w gminnym ośrodku pomocy społecznej w Kostomłotach. Jej zadaniem jest wspieranie osób bezrobotnych w poszukiwaniach pracy. Ponieważ z natury jest osobą zaangażowaną i pomocną, udaje jej się pomóc w uzyskaniu zatrudnienia kilku osobom.

Powołanie Pauliny do pomagania innym jest wyraźnie zauważalne w pracy. Ktoś zachęca ją do zmiany stanowiska na społeczną kurator sądową. Kobieta decyduje się na tę propozycję niemal bez wahania. Zostaje kurator sądową. Od teraz jej zadania to głównie praca w terenie. Ma pod pieczą kilka rodzin i musi pilnować, by dzieci z tych rodzin nie zaznawały krzywdy. Regularnie je odwiedza i sprawdza, jak wygląda sytuacja. Nie da się ukryć, że Paulina jest pracownikiem z powołania — pomaga sześciu rodzinom i otrzymuje za to wynagrodzenie od 34 do 74 zł miesięcznie za rodzinę. Mimo niskiej pensji i wymagającej psychicznie pracy młoda kobieta nie rezygnuje.

16 marca 2010 r. tuż przed godziną 19 Paulina odbiera telefon. Nieznany głos w słuchawce mówi, że w jednej z rodzin w Michałowie, którą opiekuje się kobieta, odbywa się właśnie libacja alkoholowa i prawdopodobnie 2-letnie dziecko pozostawione jest samo sobie. Kurator bez zastanowienia wychodzi z domu, wsiada do samochodu i jedzie na wskazane miejsce. Ponieważ jest marzec, o tej godzinie jest już po zmroku.

Paulina naciska na klamkę od furtki, wchodzi na posesję i wykonuje parę kroków w kierunku domu, po czym pada na ziemię uderzona 1,5-metrowym metalowym prętem. Cios zostaje zadany od tyłu, w głowę. Kobieta żyje, ale nie może uciec. Sprawca przeciąga ją kilka metrów w stronę szopy. Tam uderza ją prętem jeszcze kilkanaście razy.

Prawdopodobnie chce w bestialski sposób ją zabić, ale zostaje przepłoszony przez czujną sąsiadkę. Kobieta słyszy szczekanie psów i jakieś nietypowe dźwięki i wydaje jej się to podejrzane. Sprawca natychmiast zostawia leżącą we krwi Paulinę i znika. Po chwili do szopy wchodzi mężczyzna — mąż zaniepokojonej sąsiadki. Znajduje zakrwawioną Paulinę. Wzywa policję i pogotowie. Przybyły lekarz stwierdza, że kobieta żyje.

Doktor Jarosław Drobniak z pogotowia ratunkowego w Środzie Śląskiej w rozmowie z dziennikarzem śledczym Interwencji Rafałem Zalewskim w 2010 r. stwierdza, że na początku nawet nie mogli rozpoznać, jakiej płci jest skatowany człowiek. Tak silne były obrażenia, jakich doznała kurator sądowa.

Policjanci dokonujący oględzin znajdują przedmiot zbrodni — metalowy, długi na 1,5 metra pręt, na którym są ślady krwi. Zabezpieczają też włosy i rzeczy osobiste ofiary. W pobliskim lesie znajdują też przygotowany grób — prawdopodobnie sprawca przygotował go wcześniej, by ukryć ciało ofiary, ale jego plan przerwał zbliżający się sąsiad.

Paulina Ozga zostaje przetransportowana do szpitala. Nie udaje jej się uratować. Wkrótce umiera.

Śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci

Pierwszymi podejrzanymi w sprawie zabójstwa młodej kurator zostają lokatorzy domu, w którym rzekomo miała odbywać się tego feralnego wieczora libacja. Snują hipotezę, że być może któryś z domowników zaatakował pracownicę socjalną, gdy ta przyjechała na interwencję. Ta teoria zostaje jednak szybko obalona. Rodzina zostaje przesłuchana, ale z zeznań wynika, że nikt z nich nie mógł być sprawcą.

Część domowników twierdziła, że 16 marca o godz. 19 już spała. Poza tym w domu nie znaleziono żadnych śladów, które wskazywałyby na dokonanie zbrodni. Służby dotarły na miejsce w zaledwie kilka minut. To za mało czasu, by zatrzeć wszelkie ślady, w tym ślady krwi. Prawdopodobnie sprawca działał z premedytacją i celowo zwabił kobietę pod dom podopiecznych, by to na nich przerzucić odpowiedzialność za morderstwo.

Policji udaje się zidentyfikować numer, z którego ktoś poinformował Paulinę o libacji w Michałowie. Nie udaje się jednak namierzyć właściciela numeru, telefon pozostaje nieaktywny.

To nie był pierwszy taki telefon

W toku śledztwa okazuje się, że kurator sądowa miała podobne telefony o libacji w Michałowie w przeszłości. Trzy tygodnie wcześniej, zanim została zabita, ktoś również informował ją telefonicznie o podobnej sytuacji. Wówczas udała się na miejsce wraz z siostrą. Kobieta zeznała, że alarm okazał się fałszywy, sytuacja w rodzinie nie była zagrażająca. Dodała, że Paulina zdradziła jej wówczas, że czuje, jakby ktoś ją śledził.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Cichy wielbiciel

Mąż Pauliny, Paweł, koleguje się z Grzegorzem S. Mężczyzna bywa agresywny i istnieje prawdopodobieństwo, że ma sobą kryminalną przeszłość. Mieszka w sąsiedniej wsi i podobno podkochuje się w żonie kolegi, czyli w Paulinie. Dodatkowo pasuje do profilu sprawcy morderstwa sporządzonego przez policję.

Grzegorz S. zostaje przesłuchany w roli świadka. Jego zeznania nie wskazują na jego winę. Na badanie wariografem, mimo braku obciążających dowodów, nie wyraża jednak zgody. Śledczy nie mogą ustalić, czy mężczyzna mówi prawdę, a on nie ujawnia powodów, dla których odmawia badania.

W sprawie bestialskiego zabójstwa Pauliny Ozgi przesłuchanych jest łącznie sto osób. Ich zeznania nie doprowadzają jednak do znalezienia zabójcy. Po ponad dwóch latach, w maju 2012 r. śledczy umarzają sprawę.