• — Miałam 37 lat. Zamarzyłam, żeby jeszcze przed czterdziestką doświadczyć bycia szczupłą. Nurtowało mnie: jak to jest być lekkim? — wspomina lżejsza o 65 kg Katarzyna
  • — W Polsce hejt wobec ludzi z nadwagą jest zjawiskiem nagminnym, obecnym na największą spośród wszystkich krajów europejskich skalę. Chorujący na otyłość słyszą: "Roztyłaś się jak szafa", "Z mężem ci nie wychodzi, bo wyglądasz jak wieloryb"— opowiada Kucewicz
  • Osoby, którym udało się zredukować wagę, dostają wiatru w żagle. — Układają życie na nowo, kończą nieudane związki, zmieniają pracę. Dobrze im żyć bez fatfobii, niechętnych spojrzeń i wstydu
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Katarzyna z nadwagą mierzyła się od dziecka.

— Zawsze byłam duża, z otyłością II bądź III stopnia. Nie było na nią rady i choć w liceum eksperymentowałam z różnymi dietami cud, które pomagały mi szybko trochę zrzucić, to potem przybierałam z nawiązką. Dałam sobie spokój, bo skutkowały wypadaniem włosów i kłopotami z cerą. Zdarzały się momenty, kiedy waga spadała, ale to raczej ze stresów niż ze zmiany sposobu odżywiania. Mimo nadwagi zawsze akceptowałam siebie. Byłam duża, ale o siebie dbałam, lubiłam kolorowo się ubierać, nie brakowało mi pewności siebie. Powtarzałam sobie, że jestem mądra, wykształcona, jako psycholożka mam ludziom coś do powiedzenia. A ciało to przecież osobna sprawa. Trzymałam się z daleka od wagi łazienkowej — opowiada.

Jednak nadszedł moment, że postanowiła swojej otyłości rzucić wyzwanie. Poczuła, że jeśli nic ze swoim zdrowiem nie zrobi, skończy przykuta do łóżka.

— Miałam 37 lat. Zamarzyłam, żeby jeszcze przed czterdziestką doświadczyć bycia szczupłą. Nurtowało mnie: jak to jest być lekkim? Do zadania zaczęłam się przygotowywać na poważnie, jak do dalekiej podróży — wspomina.

Życie lżejsze o połowę

Postanowiła podejść do tego procesu z szacunkiem, życzliwością i czułością do swojego ciała. Tak, aby bez pretensji i obarczania winą się nim zaopiekować, dać dobro. Plan był długofalowy, rozrysowany, prowadził z punktu "A" o wadze 143 kilogramów, do punktu "B", dużo lżejszego. Takiego, w którym życie jest łatwiejsze.

— Swoją strategię nazwałam "ścieżką mistrzostwa". Bo choroba otyłościowa to masa ograniczeń, życiowe niewygody. Z nadmiarem kilogramów nie ma siły, żeby podbiec do autobusu. Trudno podnieść się z łóżka, wsiąść do auta, wydostać się z fotela samochodowego, iść po schodach bez zadyszki. W otyłości czuje się ciągłe zmęczenie — wylicza psycholożka. Dodatkowego starania wymagał dostęp do atrakcyjnych ciuchów.

— Rzeczy dla osób w większych rozmiarach na ogół są workowate, nijakie. Ładne i modne często trzeba sprowadzać zza granicy. W popularnych sieciówkach rozmiarówka kończy się na 46. A co z tymi, którzy mają rozmiar 54 czy 56? — pyta retorycznie Katarzyna.

Wiedziała, że z nadwagą nie da rady walczyć sama. Jednak po drodze na własnej skórze przekonała się, że lekarzom i dietetykom — także tym specjalizującym się w leczeniu otyłości — zdarza się w niewłaściwy sposób traktować pacjentów wymagających opieki.

Kasia Kucewicz schudła 65 kg Robby Cyron Rebis / mat. prasowe
Kasia Kucewicz schudła 65 kg

Gabinetowa fatfobia

— Jeden z lekarzy stwierdził, że strasznie się zaniedbałam. Głośno wątpił, czy dam radę schudnąć. Podobne historie opowiadają osoby, z którymi jako terapeutka pracuję nad redukcją wagi. Bywa, że doświadczają upokorzenia, fatfobii, słyszą wiele raniących sformułowań. Na przykład: "Co pani ze sobą zrobiła?", "Ale się pan zapuścił". Albo "Myśli pani, że można sobie tak bezkarnie i bez opamiętania folgować z jedzeniem?" — wymienia Kucewicz.

Według psycholożki takie podejście jest obarczaniem pacjentów odpowiedzialnością za chorobę otyłości, wpędzanie w poczucie winy.

Jeśli ktoś słyszy, że jest leniwy i dlatego "się rozpasł", to jakby dostał w twarz. Skutki przemocy mogą być katastrofalne, bo człowiek myśli wtedy, że coś z nim nie tak, że przegrał. Zamyka się w sobie. Mówi: "To ja już dziękuję, do widzenia. Nie będę więcej próbować. I dalej brnie w otyłość — analizuje ekspertka.

Katarzyna zaznacza, że podobne nadużycia wobec ludzi z nadwagą sprawiają, że ci się zniechęcają, zamykają w sobie.

A sami lekarze często nie mają świadomości, że już sam fakt, iż człowiek z otyłością zgłasza się po pomoc, jest dla niego wystarczająco zawstydzający, wymaga dużej odwagi.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Redukcja nie może być karą i katorgą

Bo otyłość to nie tylko utrata sprawności, to także możliwość pojawienia się około 200 powikłań zdrowotnych, w tym rozrost endometrium, nadciśnienia tętniczego, cukrzycy, miażdżycy, zaburzeń płodności, całej gamy zagrożeń ortopedycznych.

Nadwaga sprzyja także rozwojowi chorób nowotworowych. Otyłość to przewlekła choroba, w dodatku bez tendencji do samoistnego ustępowania, więc tym bardziej powinna być rozpoznana, zdiagnozowana i leczona.

— W moim przypadku związana była ze złymi nawykami, z jedzeniem pod wpływem stresu, z zaburzonym wydzielaniem leptyny i greliny, hormonów odpowiedzialnych za uczucie głodu.

Jako dziecko doznałam traumy i od tamtej pory mój sposób odżywiania był zaburzony. W dorosłości nie umiałam z tego wyjść, mimo pogodzenia się z tym, co mnie spotkało jako dziecko

— wyjaśnia.

Zaznacza też stanowczo, że nie chce demonizować wszystkich lekarzy. Jej samej w końcu udało się trafić na pełnych zrozumienia i empatycznych specjalistów.

— Dowiedziałam się, jakie możliwości oferuje mi współczesna medycyna. Operacji bariatrycznej nie chciałam. Uznałam, że lepsza będzie kuracja farmakologiczna. Leki pomogły mi początkowo pohamować apetyt. A kiedy przestały działać, bo organizm się do nich przyzwyczaił, zaczęłam samodzielnie radzić sobie z napadami wilczego głodu i kompulsywnym jedzeniem. Pomogła mi dietetyczka kliniczna. Było ciężko, ale wiedziałam, że jak powiedziałam "A", to muszę powiedzieć "B" — wspomina.

Wyglądasz jak wieloryb, czyli concern trolling

Zaczęła dietę, jak ją nazywa — uszytą na miarę. Z uwzględnieniem tego, co jej smakuje. I że nie przepada za warzywami.

Zawsze powtarzam, że redukcja nie może być karą i katorgą

— podkreśla. A kiedy już pozbyła się pierwszych 40 kg, oprócz długich spacerów i liczenia kroków, do planu włączyła pilates i bieżnię.

Jak mówi, oprócz fatfobii ze strony lekarzy, osobną sprawą jest bodyshaming ze strony otoczenia: rodziny, bliższych i dalszych znajomych czy zupełnie obcych ludzi.

— W Polsce hejt wobec ludzi z nadwagą jest zjawiskiem powszechnym, nagminnym, obecnym na niebywałą skalę, chyba największą spośród wszystkich krajów europejskich — kontynuuje psycholożka.

— Ludziom się wydaje, że mogą komentować czyjś wygląd na każdy możliwy sposób. Słyszą: "Roztyłaś się jak szafa, musisz się za siebie zabrać", "Nie dziw się, że ci z mężem nie wychodzi, skoro wyglądasz jak wieloryb" — twierdzi.

Wszystkie te sformułowania uważa za mało efektywne i zalicza je do "concern trollingu", czyli fałszywej lub udawanej troski o czyjeś zdrowie.

"Waga z głowy" to poradnik dla tych, którzy chcą się leczyć z choroby otyłościowej mat. prasowe
"Waga z głowy" to poradnik dla tych, którzy chcą się leczyć z choroby otyłościowej

Masz lustro, ale matka i tak prawdę ci powie

Kucewicz ocenia, że szczególnie bolesne są słowa najbliższych. Na przykład: "Jestem twoim rodzicem, kto jak nie ojciec i matka prawdę ci powie? Mówię to, bo jesteś wielka i gruba. Chcę cię tylko jakoś zmobilizować". Okrutne i bezmyślne komentarze ranią nawet ludzi z wysoką samooceną.

— I to nie jest tak, że mało delikatne słowa spowodują nagłe olśnienie, otworzą oczy na nadmiar kilogramów. Osoby z nadwagą doskonale zdają sobie sprawę z tego, jak wyglądają. Chorym na depresję nie powinno się mówić "weź się w garść", bo takie rady, również w przypadku otyłości, nie są skuteczne. Za to warto wykazać się delikatnością, poszukać odpowiednich słów. Troskę o zdrowie można wrazić, proponując wspólną aktywność fizyczną czy towarzyszenie podczas wizyty u specjalisty — radzi psychoterapeutka.

Nie potrzebujesz słodkości w tym momencie

Do Katarzyny zgłaszają się osoby otyłe, bo czują, że ich zrozumie. Bo sama przez to przeszła, ma podobne doświadczenia. Więc nie krytykuje, nie ocenia, nie mówi z wyższościowej pozycji eksperta.

— Pacjenci pamiętają mnie z czasów przemiany, widzieli etapy redukcji. To wzbudza ich zaufanie. Mówią: kto jak nie ty zrozumie, co znaczy być osobą w otyłości, z czym trzeba się zmagać, zaczynając proces? Mam w stosunku do swoich podopiecznych dużo delikatności, szacunku. Mówię do nich tak, jak bym mówiła do tamtej siebie, tej sprzed redukcji. Nie chcę, aby odczuli, że coś jest nimi nie tak. Staram się zmieniać ich zniekształcone myślenie, ale też uświadomić, że redukcja to ciężka, wymagająca i męcząca praca, która może być jednak pięknym przeżyciem, podróżą w kierunku dojrzałości — tłumaczy.

Podkreśla, że nie "zajadać" kryzysów nie jest łatwo. Trzeba umieć powiedzieć stanowcze "stop" zachciankom. A jak to wypracować?

— Czułą dyscypliną, wyrozumiałością dla siebie, wewnętrznym dialogiem. Pamiętam, jak mówiłam do siebie, gdy widziałam pachnące pączki, muffinki czy jagodzianki.

Kochana Kasiu, nie tym razem. Nie potrzebujesz słodkości w tym momencie. Jesteś w procesie, trzymasz się ścieżki. I wyjdź z tej kawiarni, jeśli smakołyki cię kuszą.

Odchudzeni dostają wiatru w żagle

— Schudłam 65 kg. Ale to nie oznacza, że automatycznie stałam się inną osobą. W moim życiu niewiele się zmieniło. W środku jestem cały czas tą samą Kasią, mam to samo poczucie humoru, denerwują mnie te same zjawiska. Cieszy mnie, że mieszczę się w fajne ciuchy.

Choć ze swoimi ponad 70 kg nie jestem filigranowa, taka waga mi wystarczy. Nadal choruję na otyłość, tyle że jestem w fazie remisji

— uśmiecha się psycholożka.

Swoim pacjentom powtarza, że po metamorfozie ich życie nie zamieni się nagle w pasmo samych sukcesów, że odrodzą się jako seksbomby, a propozycje randek i oferty pracy posypią się jak z rogu obfitości.

Zauważa jednak, że ci, którym udało się zawalczyć i zredukować wagę, mają większą odwagę, czują swoją sprawczą moc, są pewniejsi siebie.

— Dostają wiatru w żagle. Bywa, że układają na nowo życie, kończą nieudane związki, zmieniają pracę, mają śmiałość poprosić o podwyżkę. Tym bardziej że słyszą pochwały ze strony otoczenia.

Dobrze im żyć nareszcie bez fatfobii, bez niechętnych spojrzeń, bez wstydu.